Witajcie
Małe sprawozdanie z dwóch dni. Wczoraj nie byłam w stanie dodawać wpisu. Z rana było ok, czułam się dobrze. Zjadłam ŚNIADANIE: owsiankę z daktylami, migdałami, żurawiną i orzechami nerkowca. Później wciągnęłam II ŚNIADANIE: banana, suszoną śliwkę i orzechy włoskie. Po drugim śniadaniu pojechałam załatwić sprawę z M. Zeszło Nam się, ponad 2 godziny. Czułam już w samochodzie,że głowa zaczyna mnie boleć..... Weszliśmy jeszcze do sklepu, bo akurat nie było ludzi. M wziął sobie drożdżówkę, ale ja nie chciałam nic... I to był błąd :(
Jak przyjechaliśmy do domu, było po 15. Głowa bolała, więc się położyłam. Zasnęłam ocknęłam się około 16 i zabrałam się za OBIAD: ziemniaki pieczone, kapusta młoda z bułką tartą. Miało być inaczej, bo miałam zrobić ziemniaki gotowane ( które miałam przygotowane przed wyjazdem z domu) do tego kapusta i żeberka które od rana zalegały w workach z przyprawami w lodówce. Jednak stwierdziłam,że to za długo będzie trwało. Ziemniaki podsypałam ziołami prowansalskimi, papryką i wstawiłam do piekarnika. Kapusta też poszła w ruch. No i taki był obiad. Zapomniałam dodać,że zrobiłam trening przed wyjazdem :) 35 minut z Ewą :)
A głowa ??Głowę mi rozsadzało, jeszcze bardziej :( Do tego stopnia,że bolały mnie oczy. Nawet mruganie sprawiało i ból. Po obiedzie zasnęłam na fotelu. Około 18 się obudziłam, ogarnęłam w łazience. Wszystko bolało nadal, nawet nie odpalałam laptopa. W telefonie na oślep... Chwilę coś oglądałam z M... i zasnęłam po 21 i obudziłam się o 8 rano....
Tak o 8 się obudziłam...Nawet w nocy nie czułam, kiedy kładł się M. Nie słyszałam jak dziewczyny mówią dobranoc..... Kompletnie odleciałam. Dawno już takiego stanu nie miałam.
Aaaa jeszcze jedno odnośnie dnia wczorajszego. Wczoraj była sobota czyli u mnie dzień ważenia. Weszłam na wagę, wzięłam cm :( i zapisałam na swojej kartce, ale tylko na niej. Nie aktualizowałam na V.... Nie wiem co się stało ale tym razem mój okres trwał 7 dni :( Jak nigdy. Czułam,że jestem napuchnięta.... brzuch jak balon. Dlatego zdecydowałam,że nie zaktualizuję danych na V. Zrobię to za tydzień.
Dziś już waga zdecydowanie mniejsza. Dziś już humor z rana lepszy :) bo wczoraj złości ie było końca :( Załamałam się.....ale wiedziałam,że to woda. Dlatego dziś już na spokojnie i na luzie.
Wiem...tzn... chciałabym aby za tydzień był mały spadek :) Nie poddaje się, walczę dalej. Niedziela dniem bez treningu. Chociaż szczerze? Chętnie bym wskoczyła na orbiego :) Jednak zdecydowałam,że musi być jakiś dzień odpoczynku. Nie mogę się doczekać jutra :)
Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień :) Samopoczucie ok, chociaż leniwy dzień :) Dzisiejszy jadłospis przedstawia się tak :
ŚNIADANIE : 2 jajka na twardo z majonezem, szczypiorkiem i prażoną cebulką. 1 kromka chleba z szynką w galarecie, 1 kromka z kurczakiem w galarecie i pomidorem
II ŚNIADANIE : banan, orzech nerkowca, morele suszone
OBIAD : ziemniaki, żeberko z piekarnika, mizeria
DESER: lód w wafelku
KOLACJA : 2 kiełbasy małe śląskie z grilla elektrycznego, chleb i musztarda.
Tak na kolację kiełbaski :) Miały byc z ogniska, ale że wieje strasznie to nie robiliśmy. Zrobiłam z grilla. Mam taki 3w1 sprzęt. Czyli mam wymienne nakładki na tosty, grilla i gofry :) Nie była aż tak dobra z tego grilla, bo nie było tego zapachu....Mogę się pochwalić ilością wody :) Ogólnie wypiłam 1,75 litra, w tym 1,5 litra to woda :) Brawo ja!!!
Nie pamiętam kiedy ostatni raz tyle wody wypiłam to bez treningu :) Szok :)
![]()
Teraz zabieram się za zapisanie menu na jutro. Brak weny :) Ale coś wymyślę :) Chyba,że macie jakieś propozycje :) To piszcie.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy do samego końca, do celu. Ale się dziś rozpisałam...
Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam :*