Kupilam wageeeee.... w koncu!
Dzis rano z dusza na ramieniu postanowilam sie zwazyc. Powody niecheci wiadome, ale jakis punkt wyjscia do dalszej pracy nad soba byc musi... ale pojawilo sie male ALE. Nie dali baterii. Wiec z wazenia nici na dzis.
Otworzyli sklepy - ale nie w galeriach - wiec wczoraj stwierdzilam ze fajnie bedzie sobie polazic i moze cos kupic. Obiecalam tez V medal za to ze poszedl do pracy - i kupilam czekoladowy. Jego zaskoczenie i radosc - bezcenne ;)
Wczoraj na apce, zrobilam 2 treningi. Jeden ogolnorozwojowy l, drugi na rece. Po tym na rece - OMG - tak mnie palily grabie... ufff... no ale dobrze, cos podzialalam;) micha tez bez wyskokow.
Dzis mija 2 tyg bez alkoholu. Szybko zlecialo. Jutro telekonferencja z dziewczynami, wiec cos kupie .. czyli stanie w kolejce przed monopolowym sie szykuje na 30min..ale z tej przerwy jestem bardzo zadowolona.
Moj norweski korepetytor mnie podlamal. Spytalam co mysli o fakcie zebym podchodzila do egzaminu z jezyka na koniec roku - a on do mnie ze a tym poziomem co mam to 3h dziennie pracy plus pogadanki z nim codziennie. Taa. Jasne. Moj polski korepetytor uwaza ze spokojnie na a2 jestem, moze i b1 ..stary twierdzi inaczej. V mowi rezerwuj test i olej co stary gada - sama zobaczysz jak stoisz z jezykiem jak beda wyniki. Ja mysle. I sa to czarne mysli.