O 7 rano lekko padało. Umówiliśmy się wczoraj na grzyby. Przed 8 byłam gotowa do wyjazdu, a mina męża pokazywała co myśli o tym pomyśle. Po drodze zaczęło się przejaśniać , słońce wyczyniało z chmurami piękne przedstawienie . Zajechaliśmy przed 9, chwilka rozmowy ze spotkana znajoma, która miała dom obok naszego nad jeziorem. Pogoda typowo złota jesień, kolorami, zapachami i widokami czarowała. Trasa jak zawsze, już po chwili znalazlam 3 prawdziwki, potem kurki i kozaki. Umysł wolny od negatywnych myśli, szłam znaną trasą nucąc i było mi tak cholernie dobrze. Wprost napawalam się lasem. Takie zanurzenie się w naturę jest niesamowite. Mąż krzyknął, że zająć mu spod nóg wyskoczył. Mogłabym dłużej, ale nogą dawała się mężowi we znaki. Na ostatniej prostej mój kochany znalazł 3 niesamowite borowiki, humor od razu doskonaly. W domu byliśmy o 12, zjedliśmy po talerzu jarzynowej i do roboty. Kurki zblanszowalam i zamroziłam. To samo z maslakami i grzybami mieszanymi. Będzie spory zapas na zimę. Na obiad zostawiłam prawdziwki, zrobiłam je z makaronem. Ach, jak to smakuje! Podobno od jutra zmiana pogody, to był więc ten dzień na grzyby. Zaspokoilam absolutnie moją potrzebę i dziś pewnie bede śnić o grzybach. Mam tak za kazdym razem!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.