Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 279860
Komentarzy: 6801
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 7 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 września 2024 , Komentarze (2)

I po wojażach. JuJuż tęskniłam do domu. W Inowrocławiu była przepiękna pogoda, takie mocne pożegnanie lata. Na szczęście pokój od wschodu i z klimą. Wymoczyłam się za wszystkie czasy. Widziałam, że skóra nawilżona, jedwabista się zrobiła. Codzienne spacery zacienionymi alejkami, tężnie, Palmiarnia. Pojawiły się wiewiorki, wcale się nie boją ludzi. Uwaga ogolna: brak pomocy dla osób nieporadnych, niepełnosprawnych. Ludzie starsi zagubieni, nie potrafili  stoleznaleźć się w gąszczu korytarzy i gabinetów. Nie zauważali informacji na ciagacg komunikacyjnych, tak byli zaaferowani. Mężczyzna z jedna noga, o kulach, stał bezradnie przy bufecie śniadaniowym, jak to ogarnąć? Pomagałam z własnej woli, pytając zawsze, czy chcą pomocy. Pan bez nogi mówił co mam nałożyć na talerze, a ja to zaniosłam do jego stolika. Dużo osób starszych po udarach, z opiekunem w osobie małżonka, też poważnie starszej. No i niestety widać było zmęczenie tą opieką. Tak mi się wydaje, że w Polsce powinno powstawać jak najwięcej stacjonarnych ośrodków rehabilitacyjnych, finansowanych z NFZ. To ułatwiłoby kokorzystanie osobom przerażonym wyjazdem do sanatorium po razpierwszy w życiu. Pewnego dnia siedzieliśmy na ławce w parku, niedaleko pana, wyraźnie bojącego się oddalić od budynku sanatoryjnego, aby się nie zgubić. SiSiedział tam samotny, bez ruchu, co jakiś czas spoglądał na zegarek, oparł łokcie na kolanach, ukrył twarz w dłoniach. Sam smutek. W dniu wyjazdu pogoda uległa zmianie, Poznań wizytowaliśmy w deszczu, ulewnym deszczu. Wystawa prac Banksego warta zobaczenia, rozczarowujące podziemia Ratusza, fajna Palmiarnia.  Stary Rynek ładnie wyremontowany, ale ja zachwycałam się kamienicami na Jeżycach i na Łazarzu. Co za secesja w czystej postaci! Jak to pięknie wyremontowane! Klatki schodowe w terakocie, piękne żyrandole na korytarzach, witraż w oknach. Bogato , z rozmachem ale ze smakiem. Spotkanie z Paniczem, kilka wspólnych posiłków, i do domu. Dziś byliśmy na grzybach, ale tylko kurki udało się znaleźć , jutro będzie tagliatelle z sosem kurkowym. Moja waga bardzo sympatyczna, jedzenie o tych samych porach służy , i nawet nie było ochoty podjadania.

3 września 2024 , Skomentuj

Jutro wyjazd na prawie dwa tygodnie. Zostawię dom wysprzątany, bez psujących się produktów spożywczych, zabezpieczony. Dziś wykorzystałam resztę pomidorów na zupę krem. Uwielbiam! Na drugie danie pójdziemy na pizzę, bo nie chce znów mięsa i ziemniaków. Wczoraj były pieczone pieczarki, nadziewane  , deser czekoladowy. Wieczorem byłam na kolejnym masażu Kobido. Jeszcze jeden płatny i kolejny będzie gratis. Wypadnie chyba w listopadzie. Pogoda wspaniała, nie jest za gorąco, bo wiaterek znad morza chłodzi. Pakuję się powoli, robię niezbędne rzeczy, jeszcze manicure, wizyta w banku, zabezpieczenie roślin balkonowych. Wczoraj Panicz opowiadał o swojej wizycie w Auschwitz, wywyraźnie zrobiło to na nim ogromne wrażenie. Poza tym zarzekał się, że nigdy w życiu nie wejdzie już na jakikolwiek szczyt. Lek wysokości, łańcuchy,mnóstwo ludzi, to spowodowało traume. Skończyłam czytać Dom Piotra Kościelnego. Co za straszna książka! Ale polecam. Muszę spakować trochę cieplejszych ubrań, bo wieczory już chłodniejsze. Panicz zadowolony, że się spotkamy w Poznaniu. Też się cieszę, zawsze mamy sobie coś do powiedzenia, lubimy razem biesiadować i bawić się słowem. Koleżanka przysłała mi zdjecia z Wenecji, odżyły wspomnienia i żal, że w tym roku Italia nie wyszła. Cóż, zdrowie ważniejsze, jeszcze mam czas na powtórkę.

1 września 2024 , Komentarze (2)

Jak co roku o tej porze moje myśli kierują się ku wydarzeniom z 1939r. Wczoraj po raz kolejny obejrzałam polski film pt ."Jutro pójdziemy do kina". Dla mnie świetny, doskonale zagrany przez młodych wówczas aktorów, film z 2007r. I ta narastającą pewność nam znana, że zło nadejdzie, i będzie niewyobrażalne. Ujmuje mnie za kazdym razem sposob komunikowania sie owczesnej mlodziezy, szarmanckie zachowanie, traktowanie kobiet. Dzis to niewyobrazalne, bo wszystko  spowszednialo , zchamialo. Obudziłam się o 4:30 , nasłuchiwałam, czy z kierunku Gdańska będą słyszane syreny. Przypomniał mi się fragment książki Fleszarowej -Muskat, gdy jeden z bohaterów, będący oficerem Marynarki Polskiej, spędzał noc ze swoją dziewczyną , a to spotkanie przerwały wystrzały w stronę Westerplatte , sygnalizujące napasc Niemców na Polskę . A dzis? Dzis stary , niedolezny już człowiek rząda wpłat na swoją partie, uprzednio pobierając garściami z kasy państwowej , pozbawiając dzieci, młodych, emerytów, niepełnosprawnych i sprawnych zawodowo nadziei na lepsze jutro. Nadzieję dano  nielicznym i tylko "swoim". To też rodzaj wojny ,tylko w czasie pokoju. Dziś pogoda przepiękna, tylko poranne i wieczorne chody przypominają, że to już jesień. Spacer się udał, godziny spaceru zachowane. Na śniadanie zrobiłam omlet francuski, jak robiono go w filmie "Bulion....". Smakował a jakże. Zupa krem z selera i pora także znalazła uznanie. Mąż wylał dzis pół kartonu mleka, bo ścisłości. Decyzja zapadła, nie kupujemy, bo nie spożywamy. Twarogi, kefiry i jogurty jak najbardziej. Waga ciut w dół, co spowodowało usmiech na twarzy. Koleżanka przysłała mi z Wenecji filmiki pokazujące paradę na Canale Grande. I ten śpiewny język, ach. Muszę pomyśleć o wizytowaniu Italii.

31 sierpnia 2024 , Skomentuj

Dziś w Gdyni pojawiły się nowe grupy turystów. To dziadkowie z wnukami przed szkołą i emeryci. Zrobiło się ciszej, spokojniej i z pewnością nie będzie tak brudno. Wczoraj wieczorem wyszliśmy na spacer. Było przed 20, już zmierzch, w każdym ogródku mnóstwo ludzi. Żegnali się z wakacjami, a ja cieszyłam się, że moje miasto wróci do nas. Jeszcze przed chwilą motory manetkami dawały ryki, ale i to ustanie. Jest chłodniej, chociaż chwilowo.Spacer był krótki że względu na męża. Na parkingu na moim podwórku stoją dwa samochody, do niedawna nie wszyscy mieli szczęście do miejsca. No i noce są ciche, co pozwala się zrelaksować. Rozumiem, są wakacje, turysta korzysta z uroków miasta, ale nie oznacz to, że musi je dewastować, brudzić i okrzykami dawać znać o swoim pobycie. Tyle. Waga powolutku spada, staram się te spadki utrzymywać. Gotuje częściej zupy na oliwie, częściej jadam kaszę, warzywa nie są tylko ozdobą, bo to porządna porcja na talerzu. Posiłki są systematycznie o tych samych porach, na śniadanie owsianka z jabłkiem I nie błyskawiczna. Kolacja przed 18, skromna, i zawsze napar z ziół do niej. Wpadki są, np.galaretki w czekoladzie, kawałek ciasta kremowego, ale to norma, bo ideałów nie ma. Porzuciłam mleko do kawy, teraz pijam czarna, ze szczyptą kardamonu. Na koniec obiadu zawsze porcja kefiru, bo mam zwyczaj pić po posiłku, nie w trakcie. Wyskoki i wpadki żywieniowe są częściej na wyjazdach, w trakcie spotkań towarzyskich . Staram się  wówczas ograniczać alkohol do lampki, no dwóch lampek wina. Świadomość ograniczeń wiekowych robi swoje. Wyliczyłam, ze w mijającym tygodniu zjadłam 2 plasterki wędliny, natomiast codziennie zjadam pomidora i jabłko. Moja wątroba i trzustka wyraźnie są zadowolone. Dziś ugotowałam zupę warzywna , selerowo- porowa. Pachnie oblednie i smakuje wspaniale. Dodaję do zup dużo ziół i siekam je o tej samej porze. ciekawe, czy sąsiedzi oswoili się z tym odgłosem ?

30 sierpnia 2024 , Skomentuj

Pozornie oczywiście, bo on nadal jest. Wczoraj wzięłam czwartek za piątek! Hurra, szczęśliwi tak mają. Wracam jednak do rzeczywistości. To przede wszystkim zmiana planów wyjazdowych. Lubuskie musi poczekać. Mąż bardzo cierpi po długiej jeździe samochodem, obawia się, że nie będzie mógł aktywnie zwiedzać okolic Zielonej Góry. Dlatego z Inowrocławia pojedziemy do Poznania. Jest bliżej, a wszelkie ciekawe obiekty są blisko siebie, bez potrzeby korzystania z samochodu. Nic to, dłużej będę się widziała z Paniczem. Dziś w Gdyni żar się leje. Wyszłam rano do szewca, aby naprawił podeszwy w moich oksfordach. Potem bank, Biedronka, biblioteka I tyle. Wróciłam mokra jak mysz, łapiąc powietrze jak karp w wannie.Decyzja- zostajemy w domu. Może wieczorem będzie spacer, gdy temperatura spadnie. Zajęłam się więc czytaniem, w przerwach robiłam obiad. Dziś śledzie w śmietanie. Dodaję tam jogurtu, chrzanu, od razu Sos nabiera głębi. Oczywiście jest i jabłko. Posiedziałam na balkonie pod parasolem, na szczęście wiatr był, dało się wytrzymać.Podobmo wrzesień też będzie ciepły. Ciekawe kiedy przyjdzie kolorowa jesień. Drzewa już żółkną od suszy.

29 sierpnia 2024 , Komentarze (4)

Tydzień zleciał szybko, a ja dziś znów w pracy domowej. Jest za gorąco na spacer. Raniutko, bo przed 9 poszliśmy na Hale Targowa. Ziemniaki, pomidory do zapraw, włoszczyzna, pomidory na zupę, fasolka zielona, owoce. Zebrało się. Wnosiliśmy do domu razem, bo mąż bardzo cierpi z bólu. Przed 10 wzięłam się za robotę, przerwa była po 11 na kawę, skończyłam podając obiad o 14. Zaprawilam 4 sloiki pomidorów, według receptury z YT. Szybko, sprawnie i bezproblemowo. Przecier na zupę też zrobiłam, nawet te zupę jedliśmy na obiad. Przygotowałam kurczaka na obiad sobotni, obrałam 0,5 kg fasolki, wyczyściłam opiekacz, umyłam podłogi, nastawiłam pranie. Poza tym zmywanie, wycieranie, itp. czynności. Mąż odkurzał i donosił różności do mycia. Jestem fanką czystości , ale to nie obsesja. Chociaż przyznam się, że myje podeszwy butów po przyjściu do domu. Chodniki są tak brudne i za przeproszeniem obsrane przez wrony i psy, że brzydzę się tego brudu. Słońce wyraźnie schodzi coraz niżej , już nie razi w okna gdy po południu piję kawę/ herbatę. Czytam mojego ulubionego autora ze Szczecina, Marka Stelara. Lubię jego język. Wczoraj w tv pokazano twarz i nazwisko poszukiwanego za gwałt mężczyzny. Policja polska nie odmienia przez przypadki nazwisk, co jest w tej formacji znamienne. Zauważam to od lat, a tam jakby nauka faktycznie poszła w las. Dziś znów widziałam młodą sąsiadkę z chłopakiem. A tak niedawno stała przed naszymi drzwiami w Halloqeen,przebrana za czarownice. jak ten czas umyka!

28 sierpnia 2024 , Skomentuj

Gdynia spokojna bez turystów, aż miło się przejść. Oczywiście są turyści, ale nieliczni, i to obcokrajowcy z dziećmi. Plaża ich przyciąga. Wczoraj była tam para hiszpańska, dziś słyszałam język niemiecki i jakiś daleko wschodni. Faktycznie słońce nadal pięknie grzeje, ale nie jest tak agresywne. Rano fryzjer. Opowieści wzajemne o wrażeniach z wyjazdów, miła wymiana. Potem spacer w stronę Skweru Kościuszki i plaży, wizyta w Lidlu po śledzie, które chce zrobić w piątek w śmietanie. Następnie, bo to niedaleko, biblioteka główna, gdzie wypożyczyłam  3 książki. Przechodziłam koło baru mlecznego Sloneczny, kolejka ogromna i ja się nie dziwię. Zza otwartych drzwi lokalu powiało bardzo przyjemnym zapachem domowego jedzenia. Dla turystów to gratka niesamowita. A i my korzystamy czasem. Dość późny pipiwrot, a tu pora na obiad i nic nie przygotowane. Na szczęście wczoraj wyjęłam jakieś mięso z zamrażalnika. Okazało się skrawkami z fileta indyczego. Pomyśl pojawił się po chwili. usmażyłam k8lka pieczarek z cebula, osób o doprawione mięso, zrobiłam mizeria z jogurtem, do tego ziemniaki z koperkiem. Mięso pilaczylam z grzybami, smażyłam na piękny przypieczona kolor. Wyglądało na talerzu smakowicie i takież było. Zajęło mi to pół godziny. po raz ,kolejny okazało się, że najlepsze pomysły przychodzą pod wpływem  koniecznosci wykorzystania resztek. Znów pranie, bo słońce , jutro będzie powtórka. Aktualnie nad Gdynia latają jakieś F- samoloty. Gdyby nie wojna na wschodzie, wcale by to nie zwróciło uwagi, bo przecież na Babich Dolach była jednostka myśliwców. Teraz poczułam się lekko zaniepokojona. Panicz zwiedza, przysyła fotorelacje, wszyscy zadowoleni. 

27 sierpnia 2024 , Komentarze (3)

Ostatni tydzień sierpnia, galopada czasu nieprawdopodobna! Po tłumach turystów ani śladu, pojawili się emeryci. Taka kolej życia, że upały to nie dla starszaków. Panicz w Krakowie, podesłałam nazwę fajnej knajpki na Kazimierzu, zaakceptował. Chciałabym, aby jednak zachwycił się Krakowem jak my, bo wspólne wspominanie jest przyjemne. Odzież oddana, jeszcze jedna kurtkę dołożyłam. Gdy coś leży 2-3 lata, nie ma szans na powrót. Pranie kolejne zrobione, kolejna książka przeczytana, powoli zaczynam w myślach pakować się na wyjazd. Rosół z makaronem, kasza bulgur i bitki wołowe, sałatka z sezonowych warzyw. Mąż dostal do mięsa kluski kładziony, które specjalnie mu zostawiłam. Nie chcę brać p-bolowych, bo źle wplywaja na jelita, ale w nocy znów ból biodra, nogi i jeszcze ręki to makabra. Spacer był, z kilkoma przysiadaniami z uwagi na męża. Na Skwerze Kościuszki karmiłam drozdy, które pojawiły się w mieście. Piękne ptaki. Rano czytałam o magatsunami, które pojawiło się w ubiegłym wrześniu w jednym z fiordów Grenlandii, wysokość fal to ponad 200m. Bać się? Filmy katastroficzne kręcone dla zabawy, dla zysku,są coraz bardziej realne. A tymczasem wypiłam druga kawę, zjadłam porcję galaretki cytrynowej i będę dalej czytać, coś tam grzebać w kuchni, planować wyjazd. Opłaty zrobiłam,to ważne.

26 sierpnia 2024 , Komentarze (2)

Film pt." Bulion i inne namietnosci" nie wzbudzi we mnie uniesień. Owszem, plastycznie i pięknie pokazano przygotowanie i gotowe potrawy, zaangażowanie bohaterów w smakowanie i spożywanie. Ale całość nie zauroczyła mnie jak Kolacja Babette. Natomiast piekny był spokój przy sporządzaniu potraw, spokój i zachwyt smakujących. Dziś wszystko odbywa się w kosmicznej szybkości, bez oddawania kawałka serca potrawom. Z dwóch filmów w sierpniu wybieram "Terapię dla par". Chłodniej dziś, co cieszy, ale pranie i tak wyschło. Zakupy się udaly, oboje nabyliśmy nowe  kurtki jesienne. Trzy starsze zostaną jutro oddane do sklepu charytatywnego. To najlepsza metoda pozbywania się zbędnej odzieży czyli, coś nowego to coś starego oddaje.Na obiad reszta zupy i tagliatelle z sosem z pomidorów. Wczoraj było mięso, dziś była potrzeba zmiany. Panicz właśnie zadzwonił z Krakowa, ze zaczyna zwiedzanie. Czyżby I nasz potomek zacznie się zachwycać tym grodem? Mąż nabyliśmy nowe opaski stabilizujące kolano, mówi, że jest doskonale. Mam wierzyć?

24 sierpnia 2024 , Skomentuj

Od rana ciepło, a nawet za gorąco. Dziś w Gdyni mnóstwo imprez wakacyjnych. Spacer był rano, aby uniknąć zmasowanych tłumów, które już waliły w kierunku plaży.Niestety kolano męża mocno doskwiera, więc dreptaliśmy powoli jak para staruszków. Swoją drogą jak granica, od której liczy się starość przesuwa się coraz bardziej. Nie tak dawno 70 to był powazny wiek, w którym już tylko fotel. Teraz ludzie zaczynają emerytury w tym wieku, wiele podróżują, a nawet podejmują studia. Ostatnio czytałam o takim studencie na UAM. Spodziewam się, że po drugim zabiegu męża będziemy jeszcze śmigać. Przed spacerem poszłam jeszcze na Hale Targowa. Grzyby świeże były moim motywem, bo zaplanowalam bitki wołowe z grzybami. Tylko kurki, jakaś garstka prawdziwków tzw,. Amerykanów. Kupiłam, ale to nie to. Nie mają takiego aromatu i smaku. Musiałam dodać trochę suszonych prawdziwków. Tym sposobem jutro będę odwiedzać kuchnie sporadycznie. Poza tym jutro kolejne kino, tym razem film pt: Bulion i inne namiętności. Pokaz przedpremierowy. Na podglądzie sali pustki, i oby tak zostało, oby otwarte galerie wciągnęły ludzi w swoje czeluści.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.