Ach, jak było dziś cudnie! Wykorzystaliśmy tę pogodę do cna. Najpierw pranie odzieży użytej wczoraj przez męża do porządkowania garażu. I guzik mnie obchodzi, że dziś niedziela. Prawdopodobnie przez 2-3 miesiące nie będę mogła korzystać z balkonu, to dziś jedyna okazja. Potem nad jezioro. Po drodze zachwyt nad kolorami drzew. Na działce zbiór okolicznych grzybów , kawa na tarasie, lekkie porządkowanie wśród roślinności. Mąż zajął się spuszczaniem wody, odkręcaniem, chowaniem, zabezpieczaniem. W tzw. międzyczasie udaliśmy się do lasu. Rezultat fajny , bo właściwie wszystkie gatunki nam znane. Wystarczyło na porządną kolację. W lesie chyba wczoraj był najazd, dziś cicho, pusto, nostalgicznie. Co chwila właziłam w pajęczyny, na szczęście nie z takimi ogromnymi potworami. Brr, brzydzę się pająków. Znów latały nad nami żurawie, wzbijały się coraz wyżej, coraz więcej ich było. I one szykują się do odlotu. Smutne to, ale niech im się szczęści po drodze. Pomalowałam na kolor miętowy drewnianą skrzynkę do owoców. Użyłam lakierobejcy, a zatem nadal widać słoje. Wyschła , zabrałam do domu, ładnie wygląda na blacie. Na działce pelargonie kwitną jak głupie, muszą tam zostać z powodu tynkowania. Myszy było jakoś mniej, a może zabezpieczony kominek utrudnia im wejście? Zaczęłam wczoraj czytać "Oskarżenie" Remigiusza Mroza. Także wczoraj ktoś wystawił przy śmietniku fajne euro palety. Och, mam ogromna ochotę zrobić z nich kwietnik na balkon. Poczekam z tym jednak do przyszłego roku.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.