Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 stycznia 2018 , Komentarze (7)

Witajcie moje Kochane

Obiecałam sobie, że jak przyjdzie sobota - odpocznę i wyśpię się. Wprawdzie powiedziałam mężowi, że zrobię pierogi, ale On taktownie powiedział, żebym może lepiej odpoczęła, choć widziałam jak mu się oczy świeciły na samą myśl o pierogach. Codziennie wstaje o 6:15, a dzisiaj? Obudziłam się o 6:11 i już zero spania. Oczy jak pięć złoty, tylko przekręcam się z boku na bok. Dobrze, że mąż nie spał przynajmniej pogadaliśmy:). Dzisiaj na śniadanie zjadłam dwie kromki chleba razowego z białym serem i pomidorem, na II śniadanie dwie kromki pieczywa Wasa z pasztetem i ogórkiem, na obiad była zupa oraz 5 pierogów, podwieczorek to jabłko, a na kolację dwie kromki chleba razowego, jajko ze szczypiorkiem i łyżeczką jogurtu (powinien być majonez, ale nie lubię). Wypiłam jak narazie 2 litry wody, jedną kawkę i dwa kubki herbaty. Dzisiaj przez cały dzień siąpił deszcz więc nie szkoda mi było czasu poświęconego na lepienie pierogów :):):):). Ulepiłam ich około 200 i nie były takie malutkie, ale będę miała na kilka obiadów :). Radość najbliższych była tego warta! 

Życzę Wam miłego wieczoru i odpoczynku. Pozdrawiam 

26 stycznia 2018 , Komentarze (6)

Choć trudno nazwać dzisiejszy dzień walką chyba, że z dzisiejszym bólem głowy. Obudziłam się już z bólem, przeszkadzało mi światło, a każdy ruch głową był nie do zniesienia. Jeszcze przed wyjściem do pracy zjadłam śniadanko: dwie kromki chleba razowego z masłem, serem białym i pomidorem. Mąż kupuje ser od znajomej, która ma gospodarkę i sama robi ser - jest przepyszny. Oczywiście wypiłam szklankę wody z cytryną i pojechałam do pracy. W firmie czuć było piątek, ogólne rozluźnienie, a głowa nadal bolała. W pracy wypiłam kawkę, zjadłam bułkę orkiszową z wedliną i ogórkiem, jabłko, wypiłam litr wody, na obiad żurek oraz ryba z surówkami. Na kolację zjadłam dwie kromki chleba razowego z indykiem i pomidorem, wypiłam litr wody, a teraz piję herbatkę. Mimo, że ból głowy troszkę przeszedł to jestem ospała i zmęczona . Jutro nie pracuje więc mam w planach odpocząć, choć jak kilka dni temu wspomniałam, że w menu mam pierogi, mężowi oczy się zaśmiały więc może mu zrobię. A niech ma! :) Niech Mu na zdrowie idzie :)

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.

25 stycznia 2018 , Komentarze (7)

Witajcie

Na początku chciałam Wam podziękować za wszystkie komentarze pod ostatnimi wpisami. Były słowa gratulacji, wiary, że dam radę, ale i słowa po których zaczęłam się zastanawiać i szukać informacji czy robię dobrze, bez negatywnych konsekwencji w przyszłości. Bo to, że chce schudnąć to wiem i jestem o tym przekonana, że dam radę i mocno w to wierzę. Ale czy moja wybrana droga jest dobra, a przede wszystkim zdrowa. Jak wiecie chodzę do dietetyczki i mam dietę 1200 kalorii, nie mam wskazań do ćwiczeń, treningów i wysiłku. Mam pracę biurową, do pracy/ z pracy samochodem, więc było to też brane pod uwagę przy konstruowaniu diety. I tu moje wątpliwości bo zawsze wydawało mi się, że przy trybie siedzącym ta ilość kalorii jest wystarczająca. Moja Pani dietetyk jest po Akademii Medycznej więc wydawałoby się, że jest profesjonalista, a jednak... Dziewczyny pisały, że to za mało i spowodowały, że napisałam do Pani i umówiłam się na wizytę, aby porozmawiać czy 1200 jest ok. Nie to żebym podważała Jej kompetencje albo uwierzyła w to co ktos napisał, ale zasiał we mnie wątpliwości i chce to uściślić. Wizyta w przyszłym tygodniu więc na pewno napiszę co ustaliłam, bo rozważam także zmianę prowadzącej. A teraz kilka słów o dzisiejszym menu: rano płatki owsiane z mlekiem, rogal z dżemem i szklanka wody z cytryną. II śniadanie dwie kromki chleba razowego z sałatą, wedliną i pomidorem. Obiad miseczka zupy jarzynowej, gulasz z piersi kurczaka i sałata, podwieczorek jabłko, kolacja dwie kromki chleba razowego z sałatą i papryką. W pracy dwie kawki z mlekiem i 2,5 litra wody. Głodna nie jestem, spragniona też nie, tylko w głowie milion myśli czy robię dobrze? Pozdrawiam serdecznie

24 stycznia 2018 , Komentarze (35)

Witajcie moje Kochane

Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim wpisem. Tak jak wczoraj napisałam dzisiaj zaczynam, jak Bóg przykazał. Wstalam rano wypiłam szklankę ciepłej wody z cytryną, zjadłam płatki owsiane z mlekiem i pojechałam do pracy. Najpierw wypiłam kawę z mlekiem (nie wypije kawy bez mleka, ale za to bez cukru). Wzięłam dzbanek 1,3 litra wrzuciłam kilka plasterków cytryny i pomarańczy i postawiłam na biurku. Zaczęłam się śmiać, że jak się obstawię kubkami, dzbankami to nie starczy miejsca na komputer i nie będę miała jak pracować. Do końca pracy czyli do 16 zjadłam jeszcze rogalika, wypiłam druga kawkę i wypiłam w sumie 2,5 litra. Te cząstki pomarańczy i cytryny ślicznie wyglądały w przezroczystym dzbanku więc szybki MMS do męża: ja też taki muszę mieć! A mąż? Napisz gdzie go można kupić i o 14.30 będzie w domu. Nie spokojnie napisałam, wrócę z pracy i pójdziemy do sklepu w ramach spaceru. I tak było, około 5 km po świeżym powietrzu szybkim krokiem. Z tym świeżym powietrzem to trochę przesada biorąc pod uwagę, że jest smog i czasem trzeba było iść przy ulicy. Ale dzbanek mam i już przytuliłam niecały literek wody. Brawo ja!!! Na obiadek gulasz z piersi kurczaka, potem pomarańcza, a na kolację 4 kromki chrupkiego pieczywa (zimny cień) z zieloną sałatą i pomidorem. Zaliczyłam 30 minut na bieżni, masaż zrobiony przez męża i jeszcze czeka mnie pomalowanie paznkoci dzisiaj będą śliwkowe. Pozdrawiam serdecznie 

23 stycznia 2018 , Komentarze (26)

Witajcie 

od samego rana zastanawiałam się co mi powie moja Pani dietetyk, po tym jak wejdę na wagę i zobaczy, ze się nic nie zmieniło. To, że waga stoi w miejscu od miesiąca to jest fakt, o którym już wiecie. Pani nadzwyczaj była spokojna, nie pytała co się stało, ani też nie wydawała żadnych "ochów" i "achów", że nic nie poszło w górę. No ale ja nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła jęczeć, że waga nie chce się zmienić dla mnie na lepsze i owszem zdaje sobie sprawę, że skoro pracowałam na to jak wyglądam ileś miesięcy czy lat to w ciągu miesiąca czy dwóch tego nie zrzucę. Usłyszałam, że muszę być cierpliwa, że to normalne i zapytała mnie czy z ręką na sercu mogę powiedzieć, że przestrzegam naszych ustaleń? A ja oczywiście, że tak!! Na to Pani Ola czy piję wodę, a ja, że z tą wodą to tak różnie, bo pierwszy tydzień piłam bardzo uczciwie 2 litry dziennie, ale mam wrażenie, że jest mi od niej zimno ... I że ja tak naprawdę nie potrzebuję takiej ilości płynów. Kobieta spojrzała na mnie i powiedziała, że skoro piję zimną wodę to się ochładzam od środka i o tej porze roku powinnam pić ciepłą (ble) lub chociaż letnią (no dobrze, ta jeszcze może być), a dla smaku przecież mogę dodać pomarańczę czy mandarynkę (na to nie wpadłam), nie wspominając już o cytrynie i mięcie (to już wiadomo oczywista oczywistość). No a jak z dietą - czy jej przestrzegam - czy np. zmieniam sobie posiłki z różnych dni bo tak mi się podoba, albo nie daj dokładam coś od siebie. Na to ja, że przestrzegam i o bardzo, i nawet te śniadania zaczęłam jeść. A Pani Ola uśmiechnęła się, przechyliła głowę lekko na ramię, popatrzyła na mnie dużymi oczyma (aż Jej się czoło podniosło do góry) i mówi: nic, a nic ponad to co jest w jadłospisie? Żadnego ciasteczka? No oczywiście, że nie bo o czym tu mówić, o czym wspominać, o tym małym kawałeczku szarlotki (no dobra może był większy niż kawałeczek - powiedzmy kawał i nie raz tylko kilka), ale to na pewno nie ma wpływu na mój zastój wagowy. No i jeszcze przeprosiłam  się z bieżną. Oczy Pani Oli figlarnie na mnie spojrzały i wówczas padło pytanie a jak rozmiarowo? A ja, że jest ok, że te wałki z pleców zeszły i te boczki jakby mniejsze ... A ile razy w tygodniu chodzę czy biegam na tej bieżni? No a ja  - takim cienkim pytającym bardziej, niż stwierdzającym głosikiem, że zaczęłam po świętach i tak do 8 stycznia to chyba codziennie. I wtedy usłyszałam: Pani Ewo to dlaczego się Pani dziwi? Bieżnia trzy, cztery razy w tygodniu i woda! No dobra cytryna i pomarańcza na jutro do pracy naszykowane, a jedzenie zaraz ogarnę...  Człowiek to jednak istota, która zawsze znajdzie usprawiedliwienie dla swoim małych i większych oszustw. Zobaczymy, jak będzie na następnym razem… A Wam jak mija walka ze słabościami?  Pozdrawiam wieczorową porą , a może już nocną?

22 stycznia 2018 , Komentarze (8)

Z takim wezwaniem rozpoczynam tydzień. Za oknem SŁOŃCE!!! Więc po cichutku liczę, że moje nastawienie się zmieni... W pracy nieciekawie, ale nie poddaje się! Rano szklanka wody, na śniadanko serek wiejski, w pracy kawka, teraz herbatka owocowa i jabłuszko, a co jeszcze pochłonę to napiszę! Życzę miłego tygodnia i duuuuzo słońca 

P.s. dzisiaj jeszcze przytuliłam zupę grzybowa z garścią makaronu, dwie kanapki z wędlina i papryką, ale zamiast chleba pieczywo chrupkie. I masakra kawałek szarlotki, była pppppyyyysssszzzznnnnaaaa. Ale szczerze jest mi niedobrze - czuje się przesłodzona.no nic jutro wizyta u dietetyczki i jestem przekonana, żadna z nas nie będzie zadowolona. Cóż życie.

21 stycznia 2018 , Komentarze (9)

Tylko zastanawiam się nad przeciwnikiem na dzisiaj. Bo walczę ze sobą - aby pić wodę, nie jeść słodyczy, ruszać się czyli walczę o lepszą siebie i realizację moich postanowień. Ale walczę też ze swoim smutkiem i przygnębieniemem. Wczoraj było troszkę lepiej: dyżur w pracy minął w miarę spokojnie, troszkę się pośmialiśmy i czas w pracy w miarę szybko minął. Moi chłopcy w liczbie trzech (mąż i synowie) zaskoczyli mnie porządkiem: poodkurzane,  podłogi umyte, aż miło bylo popatrzeć! Chcialam zrobić coś dla siebie pobiegłam na bieżnię pół godzinki minęło. Wczoraj oglądałam "Pomiędzy nami góry" i jestem rozczarowana filmem, książka mnie wciągnęła niesamowicie, a film? Gdybym najpierw go obejrzała nie sięgnęłaby ma po książke. Dzisiejszy dzień mija spokojnie, nie podjadam, ale waga też nie spada i to mnie trochę martwi. Jeszcze dzisiaj bieżnia, pomalowanie paznokci, balsam i jestem gotowa na wieczor :). Chciałam Wam podziękować za miłe slowa, za wsparcie w ostatnich smutnych dla mnie dniach. Dziękuję.

19 stycznia 2018 , Komentarze (8)

Witajcie moje Kochane 

Dzisiaj rozpoczyna się weekend ale nie dla wszystkich, ja go będę miała za 8 godzin roboczych (jutro niestety mam dyżur w pracy do 16). Smutek jakoś mnie nie opuszcza, przygnębienie towarzyszy mi od kilku dni, ale pocieszam się, że będzie lepiej. Dzisiaj po pracy poszłam na lodowisko zobaczyć jak moje młodsze sobie radzi i jestem zaskoczona jak dobrze mu idzie, był dzisiaj  drugi raz w tym sezonie (po trzech latach przerwy). Moje dzisiejsze menu nie było jakieś specjalne:

Śniadanie: dwie kromki pieczywa chrupkiego z zieloną salatą i wędliną z indyka

II śniadanie jogurt naturalny i trzy kawałki rolady szpinakowej nadziewanej białym serem, papryką i chrzanem

Obiad: zupa jarzynowa , dwa naleśniki cieniuko posmarowane dżemem

Podwieczorek: dwie łyżki spaghetti

Kolacja: brukselka z wody

Z wodą na bakier, a we wtorek kolejna wizyta u dietetyczki i nowu będzie: "co się dzieje Pani Ewo"? Zastanawiam się czy nie zależny mi już na realizacji moich postanowień noworocznych? Czy już przeszło? Czy to chwilowe..

Pozdrawiam na wieczór 

18 stycznia 2018 , Komentarze (11)

Witajcie moje Kochane

Za oknem wiatr taki, że strach, mam wrażenie że zaraz wyrwie jakieś drzewo, dzisiejsza pogoda to cztery pory roku: było słońce, padał śnieg, łał deszcz i ten wiatr. Może to pogoda, a może jakoś ogólnie mam dola i jest mi smutno. Bo mnie glowa, najchętniej położyłbym się spać ( z reguły śpię 6 godzin snu to chyba za mało...), nie mam nawet ochoty pocwiczyć. Dzisiaj na śniadanie zjadłam dwie kromki chleba razowego z sałatą i pomidorem, na drugie śniadanie kawałek rolady szpinakowej nadziewanej białym serem wymieszanym z chrzanem i papryką, na obiad zupa jarzynowa i jedna kiełbaską z indyka i jak narazie to wszystko. Niecały litr wody wypity, jeszcze pewnie coś wypije, ale będzie bez szału. Czytam Wasze pamiętniki i cieszę się razem z Wami, że dobrze Wam idzie, że chudniecie, u mnie jakoś waga zatrzymała się i nie chce się ruszyć.

A tak bym chciała...

Pozdrawiam i czytam Was dalej

17 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Witajcie moje Kochane

Za oknem pada śnieg:) śliczne, duże płatki i jakoś tak mi wywołały uśmiech na twarzy. A tego potrzebowałam: przyszłam do pracy po wczorajszym wolnym dniu i się zaczęło - ileś maili i za każdym razem: dlaczego, jak, wyjaśnij itp. kocham moją przełożoną za to, że kiedy jestem na miejscu takich zapytań nie ma, a jak tylko znikam z pola widzenia to się zaczyna. Śniadanie zjedzone (płatki owsiane na mleku), drugie także (dwie kromki chleba razowego szpunakoqego z sałatą zielona i indykiem), pół litra wypite (oczywiście herbaty owocowej). Odliczam kiedy będę mogła wyjść na powietrze, obiad mam, po południu stomatolog i może uda wskoczyć się na bieżnie? Pozdrawiam i dużo uśmiechu życzę 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.