Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 90.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2023 , Komentarze (6)

Hej Wszystkim czytającym. Od ponad roku opisuje tutaj swoje losy i życie. Ten pamiętnik pozwala mi się wygadać i podzielić doświadczeniami. Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedziałby mi, że będę ważyła blisko 90 kilogramów i będę szczęśliwa... Spokojna, lepiej ułożona.. Nigdy bym nie uwierzyła. 

Zmieniłam podejście do pracy. Mój zawód na pstrym koniu jezdził. Bywały miesiące biedne i nadmiernie bogate. Zaczęło mi to działać na psychę. 
Brakowało stabliności. Jednak z zwykłej pracy też Cię mogą zwolnić i żadna praca nie jest zawsze stablina. Wielokrotnie słyszałam, że "to ostatni dobry miesiąc, nikogo nie stać na to i tamto". Wtedy zalewał mnie zimny pot i pojawiały się koszmary. Nie będe miała z czego żyć, będę musiała zamknąć firmę.
Więc walić to. Wrzuciłam na luz i w sumie przewróciłam moje dotychczasową robotę na łep na szyję. 

Jeśli dalej będę mogła zarabiać w ten sposób, to super. Jeśli nie, to i tak sobie poradzę. Bardzo mnie to odciążyło. 

Miałam zastój wagi ponad miesięczny. Stała uparcie na 93 kg i koniec. W międzyczasie pojawił się skutek uboczny. Wypadło mi sporo włosów. To normale. Miałam nadzieję, że mnie to ominie. Jeśli stracone włosy mają być ceną jaką zapłaciłam, ze lepsze życie to super! 
Kupuję w sklepach rozmiary XL i L!
Jakie to świetne uczucie, że możesz w końcu robić zakupy w sieciówkach. 
Wchodzisz do sklepu i pasuje dużo rzeczy... Ja już zapomniałam jak to jest. Wspaniałe uczucie. 
Jednak najbardziej cieszę się z twarzy. Bardzo mi wyszczuplała i jestem zadowolona patrząc codziennie w lustro. Twarz jest szczuplejsza, zdrowsza, uroda bardziej podkreślona.
Lepiej mi się wstaje i lepiej sypiam. Mam więcej energii. 

Z tą energią i kondycją to jest dopiero fenomen. Byłam z moim na małej wycieczce. Latałam pod górę, z góry, po polach i czułam się dobrze! To chudzi ludzie tak mają?! Szok!
Mi do chudości jeszcze sporo brakuje, ale jak odczuwam tak dużą różnicę ważąc około 90 kg, to co dopiero czują ludzie z prawidłową wagą! 
Jak fajnie i lekko jest gdzieś wyjść i nie zalewać się potem, nie dostawać zadyszki i ogromnego zmęczenia. 
Doświadczam rzeczy, których nie doświadczałam nigdy i doceniam to. 

Najepsze (i najważniejsze) jest to, że im jestem szczuplejsza to serio bardziej wieżę w siebie i nie boje się życia. Mam takie poczucie, że dam radę z wszystkim i będzie dobrze. Czuje się bardziej bezpieczna. 

Aha no i ważę się w tym tygodniu dopiero, bo dostałam chwilowego świra z tą wagą 93 i ważyłam się często, dołowałam też często. Więc schowałam wagę do szafy i zabrałam się do ćwiczeń oraz spoko jedzenia. Wolałam nie kusić losu. Lata odchudzania wpłynęły na mnie bardzo zle. Ważenie to nadal stresujący moment pełen napięcia.

Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się lepiej niż teraz. Życzę tego każdemu. 

11 kwietnia 2023 , Komentarze (5)

Ustaliłam sobie nowy cel na majówkę. Ktoś ze mną? Waga na dziś: 94,1 kg. 
Cel na majówkę: 91,5 kg. 

Święta minęły mi miło i sielsko. Jadłam trochę bardziej nie zdrowe rzeczy niż zazwyczaj. Jednak w bardzo małych ilościach i to chyba mnie uratowało przed przytyciem. 
Od dziś znowu liczę kalorię i staram się więcej ruszać. Wczoraj zrobiłam ponad 5 km spacer. Była śliczna pogoda. Słoneczko i ptaki śpiewały, coś cudnego. 

Zrobiłam sobie z moim TŻ wyzwanie do majówki. Mam wtedy wesele i wyjeżdzamy na małe wakacje. Cudownie będzie ważyć wtedy 91 kilogramy. Ważąc tyle kilka lat temu przeżyłam moje najlepsze lato w życiu. 
Miło też się zrobiło gdy wyciągnęłam z piwnicy starą kurtkę. Zrobiła się za mała i wylądowała tam na dwa lata. Teraz jest idealna!  Poprawiło mi to humor na cały dzień. 

Nie miło za to było gdy dostałam miesiączkę. Wcześniej - ważąc ponad 100 kilogramów.. Miałam bardzo nie regularny okres. Lub wcale go nie miałam. 
Od 3 miesięcy czuję jak coś tam mi się reguluje. Zaskoczyło mnie gdy ten teraz trwał 7 dni (a nie 5 jak zazwyczaj). Był bardzo obfity i bolesny. Co wcześniej nigdy się nie zdarzało. Bolało tak bardzo, że brałam tabletki przeciwbólowe i dzień spędziłam w łóżku. 
Zapisuje wszystko w kalendarzu i monitoruje. Zamierzam udać się do ginekologa w wakacje. 
Może waga wtedy pokażę mniej niż 90 kilogramów. 😁

Dziś wpadła szwagierka na kawę i powiedziała, że sąsiadka ją o mnie wypytywała. Pytała ile schudłam, bo bardzo widać i teraz zrobiłam się "drobna jak dzieciak" ... 🤷‍♂️ Hahah. To pewnie przez to, że jestem niska i teraz dopiero to widać, bo wcześniej uwagę przyciągała raczej moja szerokość. 

Ostatnio mam fazę na góry. Myślę sobie, że super byłoby wyjechać, odizolować się od ludzi. Wkurza mnie strasznie smog, który mamy w mojej okolicy. Wyszłam ostatnio na działkę, jak sąsiad zaczął palić chyba panele podłogowe, to nie można było wytrzymać. 
Serio, jeśli kiedyś kupimy dom to tylko bez sąsiada w zasięgu 1 kilometra z każdej strony! XD 

30 marca 2023 , Komentarze (3)

Co roku było tak samo. Wielkanoc za 2 dni, a ja zaczynam dopiero sprzątać. Cała dyszę, twarz czerwona jak burak i biegam histerycznie po całym mieszkaniu, żeby zdążyć. A jeszcze gotowanie.. 
Czy umyje wszystkie okna dla Jezuska?! 

Dlatego w tym roku zaczynam już od dzisiaj! Namówiłam mojego, żebyśmy codziennie sprzątali tak po godzince. Oczywiście razem i myślę, że to świetny pomysł. Dam jeszcze znać jak to się skończy. 
W te święta gotujemy skromnie, bo jem mało - jak ptaszek. 
Na stole zagości żurek, jajka na twardo z majonezem i szczypiorkiem, sałatka gyros i domowej roboty ciasto. Zastanawiam się jeszcze nad jakąś pieczenią, bo możliwe, że goście wpadną. Kocham Wielkanoc, bardziej traktuje ją jak święto wiosny niż w kategorii religijnej. To jedno z moich ulubionych świąt. 


Obecnie cierpię. Byłam u dentysty (w końcu). Kanałowe i 700 złotych za godzinę tortur. Od trzech dni naparza mnie cała szczęka i to nie mija. Poszłam do dentysty, powiedział że to normalne i wszystko okej. Biorę po 2 tabletki przeciwbólowe, żeby jakoś funkcjonować. 
Wszystkie obowiązki i pracę odłożyłam na ostatnią chwilę licząc że ból minie i będzie fantastycznie. 
Zgadnijcie kto dziś pracuje od 8 do 23 godziny? No JA. 
🤪 
+ Nadal boli, więc nie warto było odkładać. 

Odbyło się również spotkanie rodzinne i dostałam kilka komplementów, o tym że schudłam i lepiej wyglądam. Było to bardzo miłe i fajne. Waga na dziś 94 kg, wychodzi, że chudnę po 4kg miesięcznie. 
Tylko, że ten marzec to jakiś pokręcony miesiąc dla mnie. Dziwne rzeczy się dzieją hormonalne i zdrowotne. Zęby zaczęły mi się dawać we znaki, miesiączka pojawia się i znika, cera się poprawia i pogarsza na zmianę. Podobno wszystko się normuje i to dlatego. 
Nie sądziłam, że te wydarzenia tak będą wpływały na moje życie. Typu pierwszy dzień miesiączki i wylądowałam rozłożona w łóżku. Opryszczka, zmęczenie i chandra na raz! Jak na jakiejś karuzeli bez trzymanki. 

Ale jestem z siebie dumna, bo zrobiłam dobrą robotę w pracy i to będzie jeden z lepszych miesięcy. Trochę bardziej ogarniam dom i organizację. Powoli moje życie mknie ku lepszemu. 
Dziś na śniadanie skyr jagodowy, na drugie zupa krem z dyni, a na obiad robię barszcz biały. 
Mam fazę na zupy i papki, ostatnio nie wchodzi mi żadne pieczywo i mięso. 



18 marca 2023 , Komentarze (7)

Uprzejmie donoszę, że piję wodę. Codziennie trochę więcej. 
Zważę się w niedzielę i poniedziałek. Mam nadzieję, że waga ruszy w dół. Jem około 800-1100 kcal dziennie. 
+ Dziś wchodziłam na czwarte piętro i nawet nie miałam zadyszki! :D

Jak poznałam mojego TŻ to oboje byliśmy przy sobie. Potem oboje dużo przytyliśmy żyjąc jak pączki w maśle i jedząc pączki. 
Następnie mój ukochany schudł i fajny z niego chłop. Teraz ja zaczynam chudnąć, a mój zaczyna JEŚĆ! 

Wspominałam ostatnio, że TŻ ma problemy nad którymi pracuje. Złapał go dołek i jakieś lęki. Od tego czasu przestał się pilnować i je więcej niż zazwyczaj. W dodatku taki syf. 
Jak zrobię zdrową zupę to zje ją, ale do tego czekoladę, pepsi, domowego burgera, a na kolację bułki z szynką i masą sera. 
Na początku zachęcałam go do zdrowego jedzenia. Potem zaczęłam naciskać, a w końcu przegięłam. 
Jakoś podświadomie zaczęłam go atakować. Nakręciłam się i cały czas mu biadoliłam, żeby odstawił słodycze i fastfoody.  A sama wiem jakie to trudne. 

Boje się, że siądzie mu zdrowie. Schudł głównie przez problemy z plecami i to mu pomogło, a już teraz widać, że trochę przytył. Myślałam, że teraz już razem ogarniemy zdrowie i zaczniemy być bardziej aktywni. Sprawy się jednak skomplikowały. 
Dziś postanowiłam odpuścić. Moje gadanie, prośby, argumenty nic nie dają, a ja mam potem wyrzuty sumienia lub się wkurzam. Lepiej dać mu dobry przykład.
Dam znać jak sprawa się rozwinie, bo znając go, to może wstać pewnego dnia i zacząć biegać zajadając salatę. 😉

Do tej pory nie opowiadałam tu za dużo o pracy. Nie bez powodu. Klauzule poufności to codzienność. Mogę jednak powiedzieć, że moja praca jest logiczno-kreatywna. Przychodzi do mnie klient pokazuje problem, a ja muszę znalezc rozwiązanie i pomóc wprowadzić je w życie. 
Czasami chodzi tylko o marketing i reklamę, innym razem siedzę w finansach. 
Prowadzę media społecznościowe mojej firmy + klienci często się chwalą osiągnięciami wspominając o mnie. 
Branża jest dość mała i mniej więcej każdy się kojarzy. 

No i właśnie. Jakiś czas temu zauważyłam, że jedna kobieta się mną mocno inspiruje. Do tego stopnia, że używa moich dość specyficznych zwrotów. Wprowadza u siebie niektóre moje rozwiązania. Gdy pojawia się coś nowego na rynku to kopiuje moje wcześniejsze ruchy. Nabrałam pewności, że laska mnie kopiuje i naśladuje. 
Jest to niesamowicie wkurzające, bo ma lepsze kontakty niż ja. Jej mąż jest jakimś tam prezesem i często załatwia jej jakieś rzeczy. Ma super kontakty i wszędzie się wkręca, tam gdzie ja na przykład nie jestem w stanie. A potem wykorzystuje moje autorskie chwyty jak swoje... 



Kilka dni temu krew mnie zalała. Duża firma zaprosiła do współpracy kilka osób z branży w tym tą babę i mnie. Temat miał być w określonym terminie i każdy miał zaproponować swoje rozwiązanie, a najlepsze miało zostać wybrane. Ogólnie chodziło o to, że mieliśmy na to tylko 2 dni. 
No i co się stało? Oczywiście ta baba znała temat już tydzień wcześniej, bo jej mąż załawtił... XD 
Opracowała sobie cały plan inspirując się moją historią poprzednich publicznych kampanii i projektów. Znalazłam sporo wspólnych mianowników. 
Jak to zobaczyłam, to musiałam zmienić cały koncept, bo ona była pierwsza i wyszłoby, że to ja od niej ściągam. 
Najlepsze jest to, że jak nasz wspólny znajomy zasugerował jej, że zrobiła podobnie do mnie. To oczywiście lafirynda zaczęła się wykręcać mówiąc "Nie wiedziałam, że Pleszkaa coś podobnego robiła kiedyś, wpadłyśmy na ten sam pomysł". Co oczywiście nie jest prawdą, bo wiem, że mnie śledzi. Sama widziałam kiedyś na targach jak miała moje profile dodane w zakładkach przeglądarki... 
Zastanawiam się co z tym fanetem zrobić. 

16 marca 2023 , Komentarze (4)

No cześć! Ostatnim przełomem w moim życiu jest to, że zaczęłam jeździć autem. Wybrałam się do kawiarni, księgarni i nawet do restauracji. Niesamowite rzeczy..  Mam prawko prawie 10 lat, a do tej pory używałam go z raz na dwa miesiące. Wychodzę z domu więcej niż wcześniej.
Tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby mieć swój samochód. Do tej pory uważałam, że to strata kasy. 
Po co mi samochód, gdy nie jeżdzę...  Ale teraz już jeżdżę i zaczęłam odkładać na nowe auto. Odłożyłam aż 800 złotych jak na razie. 😛



Właśnie się ważyłam i ważę: 96,5 Poleciało również trochę centymetrów. Muszę się do czegoś przyznać. Nie piję wody, to takie głupie... Ale ja zapominam. Jak już sobie przypomnę, to już mam porę posiłku. 
A nie mogę pić pół godziny przed i po posiłku. Jak dobrze idzie mi to picie, to nagle przestaje. 
Zapominam.. Przez to waga szaleje i mam zastoje. To totalnie moja wina. Od dziś postanawiam pić wodę i koniec. 
Byłam na zakupach i wchodzę w rozmiar 46! 😵 

Żołądek nadal mały i nadal najadam się super małymi porcjami. Jest super! 
Jednak jest trudniej niż wcześniej. Kiedyś po obiedzie nie czułam głodu wcale. Teraz po 2-3 godzinach odczuwam lekki głód. Co jakiś czas również nachodzi mnie ochota na słodycze. 
Zastępuje je dobrą kawą, czasami dodaje do niej kroplę karmelu lub cynamon. 

Komplementów zbyt wiele od rodziny nie dostaję. Cały czas się pocieszam, że to za szybko. Chociaż ostatni raz ważyłam poniżej 100 kg z 5 lat temu. W kwietniu mam duże spotkanie rodzinne. Z niektórymi nie widziałam się rok. Mam nadzieję, do tego czasu zejść do 90-93 kg. To będzie taki mój mały sukces.
Jeśli będe piła wodę to dam radę. Właśnie zaparzyłam sobie litr zielonej herbaty. 

Jedna rzecz mnie niepokoi. Z opowiadań ludzi po opce i ogólnie ludzi, którzy chudną... Mają oni ogrom energii i motywacji. Biegają po mieszkaniu i pracy jak na skrzydłach. Ogarniają więcej i chce im się. 
Ja tak nie mam, a chciałabym mieć. Owszem zauważyłam wzrost energii i motywacji, ale opisałabym ten wzrost na jakieś 25%. Obserwuje wszystko z zainteresowaniem i ciekawością. '



7 marca 2023 , Komentarze (23)

Hej! Raz na rok mam organizowany z pracy wyjazd integracyjny. Pojechałam i właśnie wróciłam. 
Na początku było świetnie, chciało mi się spać. To chyba przez ględzenie o ślubach i dzieciach.. 
Zrobiłam coś śmiesznego, wyszłam o 22, pod jakimś pretekstem i pół nocy jeździłam samochodem po mieście. Odwiedziłam nawet rodzinne strony. To był bardzo miły wieczór.

Wróciłam do apartamentu i zasnęłam jak dziecko. Snem tak głębokim, że cztery budziki mnie nie obudziły! A teraz już jestem w domu i gdy skończę pisać ten wpis, zaczynam pracę.
Niestety nie mogę się zważyć, bo moja waga się zepsuła! Ostatnio pokazała 96,4kg. W środę dostanę nową.

Najwięcej czasu na integracji spędziłam z taką Martą. Czasami się spotkałyśmy, ale dawno temu.
Ona bierze ślub za kilka tygodni i ciągle o nim opowiadała. Każda próba zmiany tematu kończyła się fiaskiem. Próbowałam podzielić jej entuzjazm, ale nie mogłam się zmusić.
Marcie to jednak nie przeszkadzało, znam już każdy szczegół tej ceremonii.. 😐

Jej nie przeszkadza fakt.. Że to jej facet praktycznie cały ślub sponsoruje. Włącznie z jej suknią ślubną i biżuterią. Marta jest z tego zadowolona. Podoba się jej to.
Wypłata Marty przeznaczana jest na JEJ wydatki. Jak sama mówi "uwielbiam shooping!" a gość płaci za wszystko inne. W tym za kredyt na ich mieszkanie, jedzenie i rachunki.
On zarabia dwa razy więcej od niej, więc w pewnym sensie to rozumiem. Ale wiecie.. Zazdroszczę jej tego lekkiego podejścia, że jej to nie przeszkadza. 

Ja mam za dużą dumę i niezależność, żeby pozwalać mojemu TŻ na utrzymywanie mnie. Wewnętrznie się duszę na samą myśl, że żylibyśmy tylko z jego pieniędzy. To poczucie winy, by mnie skręcało. 
Ciągle bym się martwiła i myślała ile ja bym mogła do budżetu dołożyć gdybym pracowała.
Myślę, że narastałoby we mnie też takie napięcie, że kiedyś mogę tego żałować. 

W mojej rodzinie pełno jest takich przypadków tradycyjnego modelu. Żona zajmuje się dziećmi i domem. Na początku wszystko gra i każdemu to pasuje, a gdy nadchodzi kryzys zaczyna się wypominanie i kłótnie. 
Moja babcia tak miała. Całe życie siedziała w domu i zajmowała się 6-stką dzieci. Praca ciężka, bo kiedyś jeszcze nie było pralek, sama musiała prać, zabijać i oprawiać ptactwo, do tego hodowała kury, gęsi, kaczki. Robota na pełen etat. Niby nie żałowała i dziadek też jej nie wypominał (chociaż z dwa razy się zdarzyło), ale na sam koniec powiedziała mi, że żałuje siedzenia w domu jak już dzieci podrosły. Niezależność jest ważna. 



Ja to mam fioła na tym punkcie i pracuje nad tym. Do zaręczyn nie pozwoliłam zapłacić za siebie rachunku na randce. Chyba boje się uzależnić od kogoś finansowo. Wydaje mi się, że boje się tej biedy, którą doświadczyłam w dzieciństwie. 

Ale nie Magda, ona mi powiedziała, że jak będą mieli dziecko to ona zostaje w domu i zatrudnia opiekunkę. Jej facet ich spokojnie utrzyma... Mówiła z uśmiechem i radością. 
Dla niej to zupełnie normalne i nie ma żadnych skrupułów żeby korzystać z pieniędzy swojego przyszłego męża. Zrobiło to na mnie wrażenie. 

Sama mam ten temat jeszcze nie poukładany. Póki co zabieram się za super ważny projekt. Jak się uda to wpadnie ładna premia, ale mój mózg woła o urlop i odpoczynek! 

2 marca 2023 , Komentarze (6)

Wspominałam w wcześniejszych wpisach, że mam super miłość. Wcale się z moim nie kłócę i każdemu tak życzę. 
Nadal się to nie zmieniło, jednak obecnie po kilku latach razem jest to dla nas największa próba. 

Mojego TŻ dopadły demony przeszłości czy tam przyszłości, w sumie nie wiem. Jednak dosknale to rozumiem, bo miałam tak samo. W bardzo podobnym momencie życia. 

W końcu nastał spokój, finanse super, mieszkanie super, zdrowie w porządku, moja operacja udana w pracy pełen luz. Miał dużo płatnego wolnego i spędzał czas grając na konsoli, odpoczywając i robiąc to wszystko co robi się na urlopie. 
No i nagle zaczęły napadać go jakieś lęki, obawy, spadki humoru. Tak w sumie nie wiadomo skąd i dlaczego. 
Z czasem było coraz gorzej. 

Wspieram go jak tylko mogę i od razu zaczęłam go namawiać na pomoc psychologiczną. On jednak jak to facet, że nie... Po co.. A on sobie sam da radę... Nie będzie biegał po psychologach.. Trzeba żyć dalej..  On sobie świetnie poradzi. 
Minął z miesiąc zanim się zapisał, a jego zdrowie psychiczne jest w złym stanie.. 

Na początku jeszcze jakoś się trzymałam. Jednak drugi tydzień intensywnego wsparcia i karuzeli emocjonalnej mojego TŻ wpłynął na mnie negatywnie. 

Jest ciężko. Nie daje po sobie poznać, tu nie chodzi o mnie. Przez te wszystkie lata TŻ był najbardziej zrównoważoną i silną osobą jaką znałam. Wiedziałam, że ma coś do przepracowania, bo czasami przejawiał zachowania kompulsywno obsesyjne, ale w niewielkim stopniu. 

Obiecałam sobie, że jak to wszystko się skończy, to sama też znajdę sobie jakiegoś dobrego psychologa. 
Bo najgorsze jest to, że teraz dużo rzeczy zeszło się w jednym czasie. 
Na głowę zrzuca nam się rodzina, bo mają problem z mieszkaniem i przenocują kilka dni. 
W pracy skrólili terminy, więc muszę zrobić dwa razy więcej w tym samym czasie. 
Mojemu zmienił się podwykonawca i praktycznie cała ekipa w pracy, zaczynają robić nowe rzeczy. 
A na sam koniec zepsuła nam się kanalizacja i właśnie hydraulicy wymieniają rury i inne rzeczy. 

Najlepsze jest to, że nie przygotowali się i co chwilę czegoś nie mają lub potrzebują. Już dwa razy jechałam im do sklepu budowlanego. Moja cierpliwość się kończy. 

Uff mam nadzieję, że to szybko się skończy i będzie dobrze. 

24 lutego 2023 , Komentarze (8)

Tak dobrze szło mi ogarnianie wszystkiego i nagle coś się skiełbasiło. Dostałam fajny projekt do wykonania w pracy. Potem zmieniły się wytyczne i na ostatnią chwilę musiałam zająć się czymś nowym. Przez to mam wrażenie, że ten tydzień trwał jeden dzień. 

Uczę się zastępować nagradzanie się jedzeniem czymś innym. Zamiast słodyczy, idę do księgarni, zamiast pizzy, kawiarnia i dobra kawa. Byłoby prościej gdybym nie mieszkała na wsi! Tu nic nie ma!
Więc muszę kombinować. Wyprawa do najbliższego miasta to czterdzieści minut drogi w jedną stronę. 

Nie narzekałabym gdybym w zamian mieszkała w pięknym miejscu! Przy lesie, nad jeziorem lub chociaż w malowniczej wiosce. Tymczasem wjeżdżając do mojej miejscowości wita was smog. 
Ludzie palą śmieciami i ogólnie czym się tylko da. 
Całe szczęście, że nie wszyscy... Tylko kilka osób. 😁

Wspominałam Wam, że mój TŻ ma ciężki czas. Zastanawiamy się nad wyjazdem na 2 miesiące w góry, lub nad morze. Oboje mamy pracę zdalną (w sensie mój delegacje, ale to bez różnicy dla niego). 
Pod względem finansowym nie jest to dobry pomysł, ale zastanawiam się czy mu to nie pomoże. 
Może zmotywuje nas lub pozwoli się bardziej rozwinąć, odpocząć. 
Marzę o tym aby pić kawę patrząc na piękną naturę i wdychając świeże powietrze. Jeść na tarasie śniadania... Ah... Póki co to pomysł w powijakach więc luz. 



Druga nowość to nowe znajomości. Poznałam ostatnio fajną dziewczynę i piszemy sobie wiadomości. Fajnie jest porozmawiać z kimś innym niż mój TŻ. 🤗

Waga stoi... znowu stoi.. Zatrzymała się na 98,2. Mam nadzieję, że w końcu ruszy. Bardziej się stresuje co powie lekarz niż tym wynikiem.. Ja jestem już tak zadowolona i widzę te zmiany, że mam luz. 
Jednak wiem, że przez te pierwsze tygodnie chudnie się najwięcej, a ja mam za sobą około 17 kg w ponad dwa miesiące. 😛


17 lutego 2023 , Komentarze (5)

Cześć! Następny cel to 91 kilogramów. Ta liczba ma ogromne znaczenie. Ważąc tyle, czułam się wspaniale i miałam swój najlepszy czas w życiu. Poznałam wtedy moją miłość, otworzyłam firmę, rozwijałam pasję i byłam bardzo szczęśliwa. 
Trwało to rok, potem zaczęłam tyć - aż przekroczyłam wagę 100 kilogramów. 
Zaczęły się problemy z zdrowiem i psychiką, no i wtedy się wszystko posypało.

Mój ukochany na teraz gorszy czas. Problemy w pracy, stresy związane z zdrowiem. Wychował się w kochającej rodzinie, ale rodzice rządzili twardą ręką. Przez co jest perfekcjonistą. Zupełne przeciwieństwo mnie. On musi mieć wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. 
Ja idę na żywioł. Jesteśmy tak różni, ale idealnie się uzupełniamy. Po ponad 6 latach związku, mój TŻ złapał poważny kryzys. 
Nie da się wszystkiego miec pod kontrolą, życie jest zbyt zaskakujące. To zaczęło siadać mu na głowę.

Trochę czasu mi zajęło, żeby namówić go na terapię i w końcu się zapisał. Dziś rano miał mieć pierwsze spotkanie i...  Kobietka zachorowała. Spotkanie przełożone na za tydzień. 

Z tego powodu oprócz wsparcia, staram się totalnie go odciążać. Więc od pewnego czasu robię wiele rzeczy sama. Wczoraj miałam więcej czasu i chciałam w końcu powynosić dawno spakowane świąteczne rzeczy. Mój miał to zrobić, bo niektóre z nich były serio ciężkie. 
Zawzięłam się i zrobiłam to sama. Wcale nie było ciężko. Byłam z siebie tak dumna... Aż zaczęłam robić rzeczy, które on miał zrobić już dawno temu. 
Pochowałam części samochodowe do garażu, zmieniam żarówki, przykręciłam wieszak. Normalnie wpadłam w szał pracy i skończyłam dopiero wieczorem.

Zaczęłam myśleć, czemu wcześniej tego nie robiłam? Tylko czekałam az TŻ znajdzie czas i to zrobi? 

Całe życie obserwowałam jak kobiety z mojej rodziny narzekały na facetów, że coś mieli zrobić już rok temu i nadal to nie jest zrobione! 
To tej pory w domu rodziców zaczęty przez ojca 8 lat temu remont łazienki - czeka na dokończenie. 
Przy rożnych okazjach matka mu to wypominała, a on się denerwował i obrażał na zmianę. 

Stwierdziłam, że fajnie jest działać samemu i nie być od nikogo zależną. Prosić o pomoc jeśli coś się nie udaje, ale nie czekać aż ktoś zrobi daną rzecz za Ciebie, tylko za pół roku. 
Już sobie zaplanowałam co zrobię w następnej kolejności i nie mogę się doczekać tych moich porządków. 😁



(po latach zaczęłam oglądać serial "Gotowe Na Wszystko" kocham Bree). 

15 lutego 2023 , Komentarze (11)

Cześć! Z 115 schudłam do 98,9 kg!  To jest jakieś 14% mojej masy. Niby niewiele, ale jak zmieniło się moje życie!
Za żadne skarby nie wróciłabym do dawnego trybu. 
Teraz widzę tą ogromną różnicę w jakości życia. Czyli jaką? 

1. Najważniejsze! Mam więcej energii, ale o ile więcej! Dawniej po 4 godzinach życia już musiałam iść na drzemkę lub pić mocną kawę. Opadałam z sił i produktywna byłam może do 5 godzin po wstaniu z łóżka. Robiłam bardzo niewiele, właściwie potrzebne minimum. 
Przez to nie starczało mi czasu dla samej siebie i chodziłam zflustrowana, a weekendy nadrabiałam to czego nie dałam rady zrobić w tygodniu. 
2. Spokój w głowie. Jak błogo i wspaniale. W końcu żyjesz bez wyrzutów sumienia, że nic nie robisz. Masz poczucie, że coś się dzieje, że działasz i już schudłaś na tyle, że widać zmiany. 
To dodaje skrzydeł, pomaga się zdystansować i na nowo wierzysz w siebie i swoje możliwości. 

Akurat 2 dni temu miałam taką sytuację. Idąc do hebe, jakiś chłopak za mną naśmiewał się z mojej sylwetki do młodej dziewczyny. Szli razem i gdy się automatycznie odwróciłam, on akurat patrząc na nią pokazywał - na mnie palcem. 
Dziewczyna była zawstydzona. Ja spojrzałam na niego z politowaniem i wiecie co? Nie dotknęło mnie to nawet w 1%. 
Mam przekonanie, że działam i osiągnęłam pewne sukcesy. Nikt nie jest w stanie mi tego zachwiać lub odebrać. 



3. Moje schudnięcie wpływa na wszystko. Na lepszy humor, na porządek w domu, na lepszą pracę, na dobre jakościowo i smaczne posiłki. Czuję, że odzyskuje kontrolę. 

4. Ładniej wyglądam. W końcu nadszedł ten moment w którym ludzie zauważają, że schudłam. Ostatnio szwagierka z mężem pytali o dietę i mówili, że zauważli duże zmiany w moim wyglądzie. Ludzie mówią, że zmieniła mi się twarz. 
Ja największe zmiany widzę w nogach i mniejszym brzuchu (hura). Zaczynam mieć lekko luzną skórę, ale tylko na przedramionach. Kupuję rozmiar 49, a nie 52 jak wcześniej. 
Lepiej wyglądam w każdym ubraniu. 
A za każdym razem gdy wkładam kurtkę zimową mam ogromnego banana na twarzy. Kupując ją pół roku temu, była lekko ciasnawa, przylegająca. Teraz mam sporo luzu i zapinam się bez problemu. 

5. Wróciła mi miesiączka. Póki co tylko 1 raz, czekam na kolejny miesiąc i sama jestem ciekawa co będzie. 

No i 6. To dziwnie.. Wcześniej tego nie zauważałam. Jednak teraz nie mogę doczekać się jutra. Następny dzień mnie ekscytuje. Planuje sobie z przyjemnością co będę robiła. To takie miłe. 

Patrząc na to wszystko teraz to zdaję sobie sprawę, że wcześniej moje życie było bardzo smutne i trochę nie szczęśliwe. Nadal najlepsze jakie mogłam mieć na temten moment... Jednak nie spodziewałam się, że aż tyle się zmieni. 

PS: Z efektów ubocznych to mam bardzo często zgagę. Właściwie po 3 z 5 posiłków. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.