Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1093380
Komentarzy: 43069
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 31 grudnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 kwietnia 2018 , Komentarze (26)

uwaga , uwaga , poszukuję mało używanej, dużopowierzchniowej folii bąbelkowej...żebym mogła oddychać. Cholerka...tak mnie bolą boki od kasłania i przestrzenie międzyżebrowe, że chce mi się płakać ( bo kląć to klnę co jakiś czas), rum wydoiłam. Potem zaczęłam jeść miód łyżką, po takiej porcji kaszel łagodniał, no ale nie będę przecież niczym Kubuś Puchatek chodziła z głową w słoiku. Żle śpię przez to zdychanie, poza tym nie wiem co tu się dzieje, od wieczora jeździły jakieś ciężarówki, nad ranem czyli gdzieś koło 3 wg mojego " wewnętrznego zegara z kukułką" pędziło kilka wozów na sygnałach w tym straż....ani chybi jakiś wypadek na E7 pewnie " z nocnej wracali wycieczki...albo i z weekendu", który niestety przeleżałam grzecznie ( szkoda, że nie grzesznie) w łożu boleści. Właśnie udrażniam sobie przełyk gorącą wodą ...smaku wciąż nie mam...co ma swoje dobre skutki patrząc od strony szklanej małpy. Sporty jak obiecałam ...odpuszczam, dochodzę do wniosku, że zawiodła mnie moja poświąteczna intuicja i zbyt szybko po tym kasłaniu i maratonie bezsenności rzuciłam się na aktywność . No i stary , mądry organizm mi pokazał " kto tu rządzi" zatem posypuję głowę popiołem a nawet węglem aktywnym i zachowuję się od dzisiaj grzecznie, ale bez przesady. Wczoraj upiekłam mazurek na warszawskie zamówienie i dzisiaj będę go słała. I to na razie tyle moi drodzy. To były poranne wiadomości ptasiego radija, dija, dija ,dija ...Ahooooooj 

8 kwietnia 2018 , Komentarze (23)

do żywych. Wczoraj zgodnie z podpowiedzią Mariolki zafundowałam sobie kurację " herbaciano rumową". Oczywiście jak to ja , zmodyfikowałam ją nieco , czyli piłam sam rum. Oprócz tego, nie podnosiłam się z łóżka...przespałam prawie półtorej doby z małymi przerwami, gorączka poszła precz ( przy " zimnej" jak mi się wydawało głowie, termometr pokazał 38 C) , zostało jeszcze trochę kaszlu. Dzisiaj powtórzę kurację i niestety w tym tygodniu odpuszczę moje szaleństwa cielesne...muszę się tego cholerstwa pozbyć skutecznie. A teraz próbka photek z nowego fotograta :D

7 kwietnia 2018 , Komentarze (32)

Ze mnie ...niby kaszlę mniej, ale za to intensywniej. Gardło jest podrażnione tym kaszlem a ja ...jak spojrzałam na siebie w lustrze to się sama przestraszyłam . Blada, ślepia niczym szparki, pełno jakiejś wydzieliny...oooo po prostu główna rola w horrorze, który mogłabym nakręcić przy użyciu tego maleństwa:D

wczoraj przyszedł , oczywiście zaraz złapałam się za składanie go do kupy i stwierdziłam, że jestem debilem technicznym. No ale trudno nie być..jak się pominęło dwie kartki informacji(smiech)

Pół dnia spędziłam na testowaniu co i jak maluch robi. To nie jest co prawda to co chciałam mieć, ale nie wiem, czy to nie lepszy wybór bo jednak tamten aparat był sporo cięższy. Zadzwoniłam do darczyńcy podziękować i spytać ile kasiorki mam jej oddać ( bo tak się z nią umawiałam jak prosiłam o sponsoring) a moje dziecko odrzekło, że nic , bo to prezent urodzinowy. Niom....śliczny ( w dodatku kupili mi wsio...i kartę pamięci, i baterie i nawet pokrowiec) . Oczywiście najwięcej zdjęć ma Whisky ...bo to najurokliwszy temat do zdjęć. Dzisiaj planuję grzecznie zostać w łóżku, ale jutro ma być bardzo ciepło, więc pójdę z psicami w plener i pobawię się w fotograta. A dzisiaj życzę wam wspaniałego dnia, zapowiada się cudnie...słonko już wysoko tylko ...ziuuuuu jest . Bye

6 kwietnia 2018 , Komentarze (23)

Czym najbardziej " dialektowali " się goście ....sernikiem. Najprostszym sernikiem , który ...jak sama odtrąbiłam był..GENIALNY !!!. Najpierw zeżarli 1/3 blaszki ( fakt, zrobiłam w tortownicy 24x24 to nie było go aż tyle. Nawet małż...który w towarzystwie udaje mocnego i nie tyka moich wypocin, podchodził co chwilę i kroił, przy czym głośno informował psice " pan wam zaraz da kawałeczek serniczka" a potem oczywiście ten psi serniczek znikał w jego paszczy.:D Młodszy Paszczur tak się rozdialektował, że nawet jej rodzynki nie przeszkadzały. Jak przyjechały warszawskie Paszczury i spytały co jest dobrego , to zgodnie z prawdą powiedziałam " upiekłam genialny sernik" na co Paszczur I orzekł " ty zawsze się chwalisz", na co ja zripostowałam " ktoś powinien":p A jednak po spróbowaniu orzekła " to najlepszy sernik na świecie, tak dobry jak u ..." i tu wymieniła nazwę jakiegoś lokalu w Warszawie, " do tej pory myślałam, że tam jest najlepszy sernik, ale twój mu dorównuje", zięć potwierdził. Przy niedzielnym śniadaniu doszło do prawdziwej bitwy o okruszki sernika. Do zabrania nie pozostało nic...ale recenzje popłynęły w świat 8). Cały sekret boskości sernika leży w ...twarogu. Twarogu , który bywa w Lidlu tylko dwa razy do roku ( z okazji świąt) to twaróg w wiaderku z serii Deluxe.  Aaa no i ani chybi w tym ósmym jajku :p. W przepisie jest 7 żółtek i jedno całe jajo, mnie zostawało w matlesie jedno ...samotne...więc je dodałam. 

Poza sernikiem, pożerano mazurek ( którego nie spróbowałam) został rozdrapany, dziecki dostały po swoim jednym i jeden zawiozłam do mamy. Tradycyjnie zachwycano się malinową chmurką i tym razem ...orzechową korą, która bardzo do gustu przypadła zięciom....a młodszy nawet przy stole opierniczał Paszczura II, kiedy się okazało, że nie wpakowała do pudełeczek kory...bo jej niespecjalnie zasmakowała. Poza tym furorę robił barszczyk ....ugotowany za zakwasie z charsznickich pól też kupionym w Lidlu. 

Nowa klientka ciasteczkowa, wczoraj piała nad malinową chmurką i panią Walewska, którą jej piekłam. A w ogóle tak zostałam rozparcelowana w tym roku, że prawie nic nie zostało, poza mięsami ( pasztety też się zdematerializowały), które małż utylizuje. O i to by było na tyle ...w tym tygodniu z okazji obietnicy ..w niedzielę upiekę mazurek i wyślę do Warszawy ,  przed świętami odmówiłam dwóm znajomym, powiedziałam, że nie mają takich pieniędzy, żebym się złamała i upiekła im mazurki na święta. A we wtorek i środę będę produkowała ciacha dla siebie ...zrobię tort bezowy z kremem kawowym i genialny sernik ( na swoje szczęście, kupiłam 3 wiaderka tego sera)i niech goście przybywają. 

I to by było na wszystko moi mili z historii nowożytniej. Dzisiaj nie pływam wrrrrr....bo po pierwsze primo małż mi zabrał Ferdka, jego pansamochodzik się zepsuł, a po drugie primo znowu kaszlę...i też przez tę domową szczeżuję. Jest taki chory, że aż dzisiaj wybiera się do lekarza ( chyba pierwszy raz w życiu...jeszcze nigdy z własnej woli a tym bardziej choroby, nie udał się do medyka), No to miłego piąteczku . Ahoooooooooooooooooooj. 

5 kwietnia 2018 , Komentarze (13)

I wróciłam .....posypując głowę popiołem. Miałam sporo roboty, potem dopadło mnie jakieś choróbsko , pobiłam rekord bezsenności ( co do mojej osoby) i w zasadzie do dzisiaj mam problemy z uzupełnieniem snu . Mogę powiedzieć z całą stanowczością, że coraz bardziej nie lubię świąt. w sobotę już tak miałam dosyć...że zostawiłam całe towarzystwo ( bo zięciowie chcieli się alkoholizować z teściem) i poszłam do łóżka a oni rządzili się sami. We wtorek już wróciłam na siłownię, podkręciłam obciążenia i osiągi się poprawiły zatem nie zeszłam całkiem na psy ...no może trochę na szczeniaczki:D. Teraz już grzecznie na zmianę...basen, siłownia, basen, siłownia itd. Wczoraj też rozpoczęłam szczotkowanie ( hehehehe niczym kobyła będę), kupiłam sobie szczotkę włosiano gumowowypustkową i jadę sobie na sucho , w czasie odpoczynku, uda, pośladki i brzuch ..niestety na starość , a nawet na wierzch, zaczyna mi wyłazić cellulit on mi na widok a ja go szczotą. Ktoś będzie górą....ciekawe kto?:?

Wczoraj wreszcie cudownie i wiosennie, baaardzo cieplutko, trochę chmurek wypełzło na moje niebo ale na pełzaniu się skończyło. Dzisiaj zapowiadają deszcz i nie wiem czy tak nie będzie, bo właśnie zaczyna mnie boleć czerep mój rubaszny. No dobra moje miłe człowieki ...bierę ciele na łańcuch i idę ...trasę łazienka, kuchnia, sypialnia zamierzam pokonać w czasie....odpowiednim:p. Dzisiaj pocing hurrraaa. Miłego dzionka 

3 kwietnia 2018 , Komentarze (16)

Marcowy pocing :D Lecę zaczynać kwietniowy 

Last month stats

27 marca 2018 , Komentarze (34)

Może niektórzy uznają, że zbyt wcześnie na życzenia ale: 

po pierwsze primo wciąż zdycham więc kiepsko chwilami jarzę, jaki dzień, jaka godzina ....

po drugie primo:  od jutra zaczyna mi się urwanie ...piekarnika 

po trzecie primo : lepiej wcześniej niż za późno. Zatem moi drodzy 

W poniedzialek rano zajaczek zalany. Kury z nim tancuja, jajka mu maluja. Kogut wciaga kreske, podkreca imprezke. Cala sala się buja, DJ gra ALLELUJA! 

Jednym słowem Wesołych Świąt

25 marca 2018 , Komentarze (23)

coś...nie wiem co wyglądałoby od góry jak angina ...ale od dołu grypa :D a cholera wie co to za hybryda. Zaczęło się od zimna w środę...przeleżałam, we czwartek pognałam na spotkanie ze znajomym...ślepia były czerwone i łzawiły mimo okularów przeciwsłonecznych , zgoniłam to na nowy tusz ...swoją drogą faktycznie dobry ..L'Oreal paradise extatic nie jest wodoodporny ale ładnie pogrubia rzęsy i mało się rozmazuje nawet przy takim łzawieniu jak moje :D jest teraz tańszy w Rossmanie. W piątek na spotkaniu z prezydentem oczy już były " wampirze" bo nawet Długoręka zwróciła na to uwagę . A wczoraj amba...najpierw bolały ramiona , głowa należała do obcego bytu ( możliwe że władał nią 8 obcy pasażer Nostromo) reszta przynależała do mnie :PP ale uczucie było mało przyjemne, gardło bolało , ale nic to ..zarobiłam chleb, zrobiłam nowe ciasto ( nie powala mnie, ale podejdę do niego jeszcze raz, tylko trochę zmienię w nim pewne elementy), zrobiłam i upiekłam pasztety i na koniec upiekłam chleb. Między tymi czynnościami zalegałam w łóżku...więc dzisiaj kuchnia i łazienka wygląda mi jakby stado kaczek przez nie przeleciało. Przespałam 13 godzin, w bluzie, polarze, ciepłych skarpetach i trochę mi lepiej. Dzisiaj już tylko boli gardło. I niech boli ...po południu sztuka na ekranie czyli ...Canaletto i sztuka Florencji. Właśnie zarobiłam ciasto na koszyczek, niech sobie rośnie , ja ogarnę łazienkę , potem wyplotę koszyczek i upiekę. A w międzyczasie będę grzecznie właziła do łóżka, poiła się gorącymi herbatkami i odzyskiwała gardło. Pogoda za oknem cudna, życzę wszystkim wspaniałego dnia ...aahoooojjjjjj

23 marca 2018 , Komentarze (31)

Melduję posłusznie, że żyję ...nie zeżarły mnie kojoty, nie rozdziobały wrony. Po prostu zamieniam się w latawiec...nawet wymacałam, że mi ogon rośnie ( i szeleści) , dzisiaj wykorzystuję moment, że obudziłam się nabasenowo ale pływać nie jadę ...wczoraj Sebastian zrobił nam trening z obciążeniami ( to naprawdę są sadyści, a nas traktują jako starych wyjadaczy, zakatują nas:D) jak to powiedział " macie taki delikatny martwy ciąg" hehehehehe...na w połowie prawda...bo tych ciągach byliśmy ...martwi.(pot). Nie mam dzisiaj ramion...tylko dwa, pioruńsko bolące wyrostki.  Poza tym ogarniam kolejne pomieszczenia, biegam na spotkania, wczoraj pół dnia przerozmawiałam na temat ew. współpracy z pewną instytucją ..no po prostu, życie. Zaraz śmigam gotować mięsko na pasztet, bo Paszczur Młodszy przyjeżdża we wtorek i zamówiła już do zabrania chleb, pasztet i mazurek. Mama zięcia robi wsio z wyjątkiem ciast ( tzn. w ogóle nie piecze) więc ciasto świąteczne pojedzie od nas do nich . I to by  było na tyle, krótko ale uspokajająco. Dzisiaj znowu długaśny dzień, bo ostatnie spotkanie w naszym stowarzyszeniowym cyklu a na koniec ..wisienka na torcie ..Prezydent miasta ooooo pojeżdżę sobie dzisiaj po instytcji Straży Miejskiej. 

Życzę wam miłego piątku, wolnego od przedświątecznych szaleństw. Udanego początku weekendu . Ahoooooooooooooj(pa)

17 marca 2018 , Komentarze (23)

Zostałam wczoraj. Ale " od jaja" , wczoraj basen odpuszczony a to z racji wizyty z mamą u cukrzykologa. Załatwiłyśmy to błyskawicznie i w dodatku przed czasem ( ludzi nie było do pani doktor ...albo byli ale ona pracowała bardzo szybko i wykonywała pracę przed czasem). Odwiozłam mamę do domu i sama do siebie..u mnie na ulicy horror i debilizm...mało że wodociągi wymieniają rury to jeszcze mzdik łata asfalt...no czystej wody debilizm, korki nieziemskie. Brak słów.

Po powrocie zabrałam się za odgruzowywanie szafki w łazience ...wyleciała część śmieci urodowych mojego męża, jakieś tysiącletnie chusteczki higieniczne i inne przydasie. Ot wpadłam w szał wyrzucania i powiększania przestrzeni użytkowej:p.

Wieczorem pognałam na spotkanie tzn. chciałam pognać . Spotkanie o 18 ja 17 20 dzwonię po sowę ( żeby zgodnie z moimi zasadami być wcześniej) a tu słyszę ...czy może pani zadzwonić za 40 - 50 min. Zamurowało mnie ...nie mogę proszę pana bo za 40 minut to ja muszę być na miejscu. Za oknem śnieg wali, noga mnie wali....no nie pójdę za chińskiego boga ( a wypindrowana należycie byłam nową paletką...jeszcze jedną muszę kupić jednak ....po przeczytaniu kilku blogów makijażowych :P) na szczęście małż podjechał do domu ...i po moich prośbach a w efekcie końcowym groźbach łaskawie podwiózł mnie do centrum...skąd dyrdałam dalej pieszo..no ale to już miałam 10 min spaceru w śnieżycy a nie 40 .  

 W ramach naszego stowarzyszeniowego cyklu gadaczem  był kolejny polityk...tym razem nie miejski a wojewódzki ...z sejmiku. O ludzie....zostałam zanudzona. Dobrze że Długoręka poleciała i zakupiła nam kawy...bo inaczej bym walnęła czołem o stolik. Swoją drogą muszę powiedzieć ...że nie mam pojęcia, jak ten pan , najpierw został wiceprezydentem...a potem trafił do sejmiku. Chyba " po znajomości". Spotkanie z polityką ukazało mi całą miałkość naszej krajowej polityki. A najbardziej mnie rozbawił i jednocześnie wkurzył widok książki ( tak , książki) z programem przedwyborczym...aż poszłam po spotkaniu do redaktora prowadzącego i poprosiłam go o pokazanie objętości tej programowej lekturki - 73 strony. Powiedziałam, że chyba PO (tak) ma narąbane w głowie, że przeciętny Polak, będzie chciał przeczytać program zawarty na 73 stronach. Bardzo ubodło mnie też stwierdzenie pana " nasi wyborcy" - widać przez ponad 2 lata nie zauważyli, że " nasi wyborcy" nie dali im wygranej...nie zależy im na zdobyciu nowych wyborców, tylko bazują na naszych. Mało tego, za mną siedzieli radni z PO, którzy chyba przyszli klakę robić ...bo pan niestety był o co innego pytany, o czym innym opowiadał...czyli ...rasowy polityk. Och jak mnie wkurzały komentarze tych ludzi, kiedy padały pytania od mieszkańców. Wiecie ..ja nie wiedziałam, że w radzie miasta mogą siedzieć kretyni...nie wiem, czy wszędzie tak jest , czy tylko u nas. Jedna z pań opowiedziała jak miasto wypięło się na projekt rodziców by dofinansowało dodatkowe zajęcia z wychowania seksualnego , pani argumentuje dlaczego ( oczywiście miasto stwierdziło  , że nie mogą) a za mną słyszę ..." a o co pani chodzi , to nie potrzebne , wychowania seksualnego nie można uczyć w oderwaniu od kultury, ja jestem starym praktykiem" patrzę na tego oszołoma ...paskudny, pękaty facet tak w okolicach 65 , och jak mi zagrało...i mówię, a kto mówi, żeby nie było ...praktycznie , może pan prezentować, a w ogóle co stoi na przeszkodzie, żeby prowadzący takie zajęcia ( a chodziło o fachowców typu ..seksuolodzy) nie podkreślał roli kultury i zachowania w używaniu żywota seksualnego? Moje lokatorki na kanapie mało się nie udusiły ze śmiechu, a ja najchętniej bym ich opluła. Żadnego dialogu....ludzie że białe...a tu cymbały dwa od razu kontra ...że czarne. Zero zrozumienia, zero chęci do rozmowy , do dialogu, żeby wyszło na ...szare. No moi drodzy ...czarno widzę przyszłość naszego kraju. 

Po spotkaniu znowu zadzwoniłam po taksi...a tu ta sama informacja ...50 minut czekania. Na szczęście się okazało, że skarbniczka naszego stowarzyszenia mieszka niedaleczko ode mnie i powiedziała, że mnie podrzuci, tylko żebym poczekała ona kawkę wypije. No i jak usiadłyśmy we 4 i zaczęłyśmy dyskutować do domu wróciłam przed 22 :D

Dzisiaj od rana śnieguje i mrozuje ...a do tego noga boli, więc sobie odpuściłam siłownię , wymasowałam stopę kolczastą piłką i zarządziłam akcję " Kuchnia święta" umyłam szafki, piekarnik, firanki zmieniłam i padłam...dosłownie usnęłam po 12 a obudziłam się koło 3 , tzn. Paszczur młodszy mnie obudził z prośbą o zakupy z listy, którą mi prześle...dzieć się szykuje do pieczenia chleba własnoręcznie ...zakwas mam jej przygotować startowy :D . O i to chyba byłoby na dzisiaj wszystko, chyba sobie jeszcze kawę wypiję, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, popołudniową. I albo coś jeszcze zrobię ...albo poczytam..zobaczę na co mi pozwoli rozcięgno. Miłego popołudnia i wieczoru wszystkim, idę wpuścić psice ze świeżego powietrza , bo im ogony odpadną z zimna .Ahoooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjj 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.