Mam teraz, nietypowo dla mnie, fazę oglądania seriali, zamiast czytania i tylko słuchania. Bo przy szydełkowych kocykach z aplikacjami potrzebuję takie rozrywki_tła.
Najpierw poszło The Handmaid's Tale, zaskakująco dobrze poszło, bo kiedyś już, ja=wielki fan Margaret Atwood, spróbowałam i na nie było (chyba dlatego, że niepotrzebnie razem z S. oglądałam)
Potem drugi raz The White Lotus - świetny przy szydełkowaniu 👍.
W międzyczasie kilka porażek, w tym Wednesday właśnie. Ale jak już dni posuchy nadeszły, jeszcze raz do Wednesday się przymierzyłam, obejrzałam kawałek dalej niż poprzednio i przepadłam 😍.
A teraz kocyki skończone, ale u Jarmuża wypatrzyłam This is us, więc serialowy maraton chyba się nie skończy wraz z kocykami (drugi i ostatni już się suszy).
To co ostatnie przed świętami było do zrobienia - włosy i 20 szt, paznokci pomalowane (na stopach bordo ze złotem!!!🤔, a włosy bez tych czerwonych plam ofkors).
A zamiast codziennego roweru, kilometry maszerowania po nieodśnieżonych chodnikach, mijając stojące w korkach autobusy bo miejsca bliskie rowerowo okazały się bardzo odległe bez niego.