No, koniec katorgi, wszechobecnych zapachów jedzenia, bo na prawdę trudno było wytrzymać nie jedząc niczego, co było serwowane. :D Ale muszę przyznać z dumą, że dałam radę. Zjadłam 9 jabłek, wypiłam kilka kubków octu jabłkowego rozcieńczonego wodą, oraz herbatę. Takim jednym małym odstępstwem była kawa zbożowa, więc no.. Nie ma źle. Dodatkowo ćwiczyłam więcej przez ten czas, aby coś zrzucić, niż jak większość - przybrać. Bo to normalne, że po świętach coś tam przybywa. :) Mam ochotę na krokieta... Ale zjem jabłko, za kilka godzin. Nie dam się!
A Wy? Jak tam po świętach? :D
agamous
26 grudnia 2013, 14:56No jutro jak i dziś, nie zjem nic, chociaż oczywiście kusić będzie. I to bardzo! :D
Oktaniewa
26 grudnia 2013, 11:55ale jesteś zawzieta. tylko zastanawia mnie to co z jutrem zrobisz? przecież te jedzenie z lodówki i ciasta nie znikną ot tak ; D ale bądź co bądź, powodzenia ! ; D