Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beutyheart

kobieta, 40 lat, Tu

160 cm, 86.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 stycznia 2025 , Komentarze (11)

No tak już 16 stycznia...tym razem wirus zaatakował mi uszy, głównie lewe. Chore ucho pamiętam z dzieciństwa i niesamowity ból, ale tym razem miałam i wciąż jeszcze trochę mam jakby popsutą, taniej jakości słuchawkę w uchu. Okropne bolące dźwięki i trzaski. Halucynacje słuchowe. Zawroty głowy, pewnie błędnik też oberwał. Tak to minął i mija kolejny tydzień. Najgorzej, że od przymusowego siedzenia źle z moim cukrem. Czuję, że powinnam się ruszać, ale jestem też osłabiona przez wirus.

Ogólnie niewiele do przodu. Kilka CV wysłane i dwie odpowiedzi odmowne. Z popularnej drogerii i sklepu zoologicznego. Generalnie szukam już wszędzie. No cóż, mam już 40 lat i dość wąską specjalizacje, w której nie mogę pracować dalej ze względu na stan zdrowia. Przeczuwałam, że będzie ciężko. W swojej działce sami do mnie dzwonili, czy nie chcę pracy, teraz cisza. Odpaliłam zatem darmową domestice na miesiąc i oglądam  kursy z malarstwa, rysunku, organizacji pracy. I odżył mój wcześniejszy pomysł na kierunek mojej pracy. Potrzebuje tylko dobrego portfolio, które zajmie mi... z pół roku. Ale co mam innego do zrobienia, jak i tak mnie nigdzie nie chcą z tych prac co wysyłam CV.

Obejrzałam poraz n-ty mój jeden z ulubionych filmowy, ulubiony bo przypomina minione czasy. Te wnętrza, przedmioty, ten spokój i język polski i humor. Bardzo przypomina mi dziadków i ich dom. Generalnie film wyzwala u mnie pokłady spokoju. Jak podobne tego typu filmy z lat 70 i 80.  Mam nadzieję tylko, że nie będę jak Bogdan Adamiec🤔 Chociaż pchnąć do muzeum za 20 tysi knota to też dobry dill😂

Mogłabym jeszcze obejrzeć Dumę i uprzedzenie. To też moje uspokajacze😊 starą i nową wersję, lubię obie. Okno na podwórze Hitchcocka, ten z kolei przypomina mi babcię, która też cierpiał na nerwicę lękową. Jej ulubione filmy to właśnie tego reżysera. I Sissi z Romy Schneider. 

Ale na razie kursy z domestici. Może powinnam ruszyć exela i Worda, widzę że szukają do biurowych. Z drugiej strony, bardzo się frustruje w takiego typu pracach z siedzeniem i stukaniem w klawiaturę dłużej niż 30 min. Ja się denerwuje, a urządzenia się wieszają i tak wygląda moja robota. Muszę się ruszać w pracy. Chodzić, to tu to tam.

Byle do wiosny.

Byle nie więcej niż 87kg😓

7 stycznia 2025 , Komentarze (3)

Ciemno na dworze, gęste chmury. Poszłam na spacer 7 tysięcy kroków odwiedzić stare trasy. Przez ostatnie cztery miesiące był tylko park przy pergoli. A teraz dorzecze Odry, bobry robią robotę, wszystkie drzewka przy nabrzeżu połamane. Barka już zbudowana, ostatnio były tylko deski.


A takie widoki 10 minut od domu.

Spacer był w szybki tempie,bo ostatnio chodziłam tak o dookoła domu w sumie. Na początku było ciężko iść, ciało zastane jak pierun jakieś sztywne napuchnięte i niewygodne, ale po godzinie wreszcie zrobiło mi się lżej i zaczęła napływać energia. Odwiedziłam halę targową, kilo cappuccino i zielona herbata dla męża kupione, dla córki ziarno na popcorn, dla królika gryzki. To śniadanie przed spacerem.

A to wczorajsze jedzonko, córka chciała naleśniki, na obiad cukrowy groszek i kotlety z kaszy jaglanej z brokułami oraz  malownicza pithaya, mąż zrobił sałatkę owocową. O prócz tego wpadły jeszcze doritosy, dwa piwa0 na odwiedziny kolegi i pierożki gyroza i paszteciki  😑🤤

Po intensywnym spacerze chyba wpadnie mniej jedzenia dziś. Telefon milczy. Dwie osoby dały do obserwowanych obraz, a jest mokry, chyba muszę go potraktować sekatywą. To taki ryzyk fizyk. Jak pisałam już jest ciemno i ciężko się maluje...mam okna od północy tylko...

5 stycznia 2025 , Komentarze (6)

Doszłam do wniosku, że po prostu w tym roku postaram się wagę utrzymać. Łatwo mogę popłynąć w górę, jak się stało w dniach świątecznych. A przy stresie jakim jest zmiana pracy to już jak w masło. To tyle mogę zrobić, może sytuacja się ustabilizuje i zacznę odczuwać jakiś spokój, wtedy naturalnie mam siłę i chęci do rozprawienia się z tłuszczem. Mogę jeszcze robić trening Jacobsona i Shultza i chodzić na spacery na napięcie wg wskazań psychiatry. Trzymać rytm dnia, słuchać relaksującej muzyki i malować, bo mnie to wycisza. I starać się nie odpłynąć z dołującymi i krytykującymi mnie myślami dzięki medytacji i uważności. I oczywiście unikać kawy, herbaty, cukru i silne przetworzonej "żywności" bo nasila objawy.

Dzień zaczynam od zwierząt, karmienie, mizianie. To dobry początek dnia. Potem odkurzanie i lekkie sprzątanie. Śniadanie i przegląd ofert. 9-15 malowanie , bo jest  światło. W między czasie robienie obiadu. Potem spacer...kolacja. Staram się nie skupiać na napięciu, że może się ktoś odezwie z tych wysłanych CV i moja rutyna pójdzie w las. Chociaż z drugiej strony potrzebuje by się ktoś odezwał.

Dziś  śniadanko, co było w lodówce. Posprzątałam szybko kuchnię, umyłam lodówkę, kuchenkę, wyrzuciłam stare jedzenie...

Buńka ukryła się w śród maskotek😉

Mam do skończenia dwa obrazy, etap już zaawansowany. I jeszcze jeden tylko podmalowany. Chciałbym to skoczyć do wtorku. Tamten się sprzedał, jakąś galeria kupiła?Hm. Te wystawie może też pójdą, mam zaplanowane do kupienia oleje wodorozcieńczalne, coby nie smrodzić dzieciom i zwierzętom. 

Spacery krótkie, zimno mi.

4 stycznia 2025 , Komentarze (6)

Nowy 2025. W tym roku będę mieć 41 lat.

Stary rok przeminął i nie robię jego rachunku, był zbyt...oby ten był lepszy.

Co w nowym się wydarzy? Jakoś tak nie widzę od 10 lat wyjścia ze swojej pętli otyłości, a ja się starzeję.

Z obserwacji, do chudnięcia przyczynia się u mnie: 

stała aktywność fizyczna, 10 000 kroków dziennie minimum i/lub jazda na rowerze. Z aktywności jakie lubię to taniec i chodzenie po górach, ale to jest nie osiągalne dla mnie teraz. Nie mam kondycji za grosz. Dla mnie te 10 tys kroków to wyczyn.

3/4 średniej wielkości posiłki dziennie bez podjadania, najlepiej niskie węgle 

Ale  najważniejsze to poczuciu bezpieczeństwa i stałego rytmu dnia. Jak tego nie ma to jestem w trybie nerwicowo/depresyjnego przetrwania z dopaminową ścieżka zajadania stresu. I nie umiem wydeptać innej, mimo prób. Zatrzymać to mogę tylko jak się ruszam i ale wtedy waga stoi, nie spada. By spadła muszę docisnąć śrubę. Śruby nie mogę doścignąć w systemie nerwicowym, bo kończy się napadami na lodówkę. W tym momencie widzę mgłę w tym temacie.

Codziennie przeglądam oferty i wysyłam CV. Brak pracy, zostaje mi tylko malowanie na razie. I muszę sama narzucić sobie rytm dnia. Ale jest nerwowa niepewność co dalej. Jak coś znajdę, to potem będą nerwy, że nowe miejsce, poza tym wysyłam mydło powidło...

No także opcji na chudnięcie na razie nie widzę. A czuje już te przybrane kilogramy dotkliwie.

29 grudnia 2024 , Komentarze (10)


Jeśli chodzi o ten tydzień, to był pod znakiem choroby córki, także był to czas spędzony w domu. Przytyłam 2 kg. To jak z tego mema, miałam schudnąć  2 kg w tym miesiącu i zostało mi jeszcze 4 kg. Mąż przyniósł z pracy jakieś ciasta i inne smakołyki, a potem od teściowej ciasta, pierogi... Część poszła do lodówki społecznej, ale co zjadłam to moje. I niewiele też chodziłam na spacery. Może kilka razy po zakupy. Zakupiłam gotowych płócien za pieniądze ze sprzedaży tych dwóch obrazów, przeczuwając wzrost cen. Marzy mi się jeszcze rysownica, ale to może podaję do jakiegoś obi i będzie DIY. Wyciskacz do tub. Królik zjadł kawałek plasteliny przy sprzątaniu, napadł na nią jakby to był co najmniej banan, także oprócz córki to się jeszcze o królika martwiłam. Ale jest ok. 

Poza tym wysłałam na razie dwie cv-auki. Na prawdę nie wiem co to będzie. Myślę czy nie zrobić szkoły na terapeutę zajęciowego, ale czy będzie praca w tym kierunku? Dwa lata zajętych weekendów, już mi się tak średnio chce. Szczególnie, że mam doświadczenia wałkowania w kółko tego samego jeśli chodzi o naukę w takich szkołach. Już dwie podyplówki zrobione, łącznie cztery lata... No nic przyszły tydzień pewnie pod znakiem rozkmin, bo to koniec roku i początek nowego. Sylwester tradycyjnie prześpię, a Mąż na nocce. 

Śpi...

22 grudnia 2024 , Komentarze (9)

Podsumowanie tygodnia:

Jednak wena przyszła i znacznie zredukowałam powiedzmy śmieciowe jedzenie, pilnuje talerza by było mniej i zdrowiej. Nie ważę się, akurat mam okres, to nie ma sensu, waga i tak wariuje wtedy.

W tym tygodniu, moje dziecko od a do z zrobiło pierniki, widzę że lubi robić takie rzeczy. To jedyne co robimy na święta, a teraz zrobiła tylko ona. Nie będzie chyba choinki, kompletnie już nie ma miejsca. Może gałązka albo taka mikro, zobaczę dziś jak się przejdę na plac z choinkami po ile sobie życzą za gałąź. Z ozdób jeszcze wyciągnę coś z szafy, mamy gwiazdę świecąca, anioła i wianek. Córka chce dekorować, ale się biedna pochorowała, tak więc na zakupy i tak nie szłyśmy. Przyszła za to dla niej nowa kanapa. Z tej okazji jest wielkie sprzątanie, i już moje zamierzenia z redukcji rzeczy w domu się spełniają, pakuje woreczki wreszcie z nadmiarem gratów 👍 I bardzo bym chciał już mało kupować, naprawdę tylko potrzebne rzeczy.

Prace już pożegnałam, jakoś tak smutno. Pomagałam starszemu panu, ciekawy dość człowiek, były rozmowy i ulubiony park. Mam jeszcze bilet na tramwaj do stycznia, więc na pewno się tam przejadę pochodzić. Kolejny obraz puściłam na licytację i już ktoś zalicytował. Cieszę się, że się jakoś to kręci, mam przynajmniej na nowe materiały i mogę powoli budować swój warsztat.

Już nastąpiło przesilenie, uff. Najkrótszy dzień w roku za nami. U mnie ten czas powiedzmy duchowo jest ciężki, nasila się depresja i lęki. Ale też dzieją się jakieś rzeczy, najpierw córka skaleczona potem, królik w łapkę, a że futro białe... Teraz już idziemy w stronę jaśniejszą. 

I tak sobie leżą 

albo tak...moje futerka

Kolejny tydzień jest świąteczny, więc będzie kontemplacja. Nad duchowością i życiem na naszej planecie Ziemia. Mam jednak nadzieję, że trend ze zdrowym jedzeniem się utrzyma, zwiększę ilość spacerów, bo jednak mało chodziłam w tym tygodniu i trochę pomaluję...

Wesołych i spokojnych Świąt  dla  Wszystkich 🌹🌟🎄

15 grudnia 2024 , Komentarze (5)

Podsumowanie tygodnia:

- ten tydzień bez totalnej weny na jakąś redukcję jedzenia. Jadłam słodycze i wypiłam jedno piwo. W tym tygodniu nie wiem jak zmienić nawyki jedzeniowe. Samozaparcie- spoko, ale to na krótką metę. Od poniedziałku nowe starania.

- kasa idzie miarowo na spożywkę, wiedzę, że 70 zł na dzień to standard. Tu też nie miałam weny na kombinowanie. Na inne rzeczy nie wydaję, poza tym, że udało się kupić nową kuwetę dla królaska, jakieś przydasie domowe typu gąbki z akszyna...

- dom sprzątany na bieżąco 

- zimno, więc nie chodzę zbytnio na długie spacery, cały czas kręci się po nas jakieś przeziębienie, wolę nie prowokować, jeszcze ten tydzień musze przechodzić do pracy

-pracuje nad moim hobby zarobkowym i tu chyba założenia na grudzień uda się zrealizować. Jest połowa miesiąca i wygląda to dobrze. Natomiast z ćwiczeniami takimi typowymi gorzej i jeszcze nie wiem jak to ugryźć, by na maksa wykorzystać czas. Od 9-14:30 jest dobre światło, a potem to już tylko lampka zostaje, z założenia kupiłam day-light, ale chyba tak niedziała...

Nowy tydzień nowe możliwości. Chociaż wciąż mroczno i czekam na przesilenie zimowe. Nie lubię też "haju" przedświątecznego, tej bieganiny dookoła za jedzeniem, jak by to było święto jedzenia i tandetą w postaci prezentów i słabych dekoracji. Dla mnie przez nadmierny konsumpcjonizm to jest puste, wolę nie wychodzić wtedy na miasto. Wszytko jest we mnie na nie. Ale trzeba będzie kupić córce buty i nowa kurtkę, bo za małe się wszystko zrobiło. Już mnie dogoniła wzrostem.

8 grudnia 2024 , Komentarze (6)

Co mi się udało w tym tygodniu: trochę pochodziłam- od piątku minimum 5000 kroków,

nie piłam piwa,

używam minoxidilu regularnie, 

fotel pomalowany kot- najbardziej zadowolony z niego, widać, że się cieszy i ostrzy pazury, 

Maluję i sprzedałam kolejny obraz, te ptaki- tym razem było dwóch licytujących i cenę też podniosłam o ponad 100% w stosunku do poprzedniego sprzedanego obrazu, 

znalazłam dobre jakościowo, nie zniszczone i w moim stylu buty w lumpie za 8zł 

Mikołajki też  udane😊 jeszcze trzy płótna do tego

buty

i zadowolone zwierzę

Teraz co tak średnio do kolejnej pracy w tym tygodniu który nadchodzi- niestety jadłam słodycze w związku z mikołajkami, nie ogarniam domu i nie cisnę z kasą, a powinnam. W tym mam nadzieję zwiększyć ilość kroków i 0 słodyczy tak jak i piwa mi się udało.

Pilnować wydatków. Narobić CV. 

1 grudnia 2024 , Komentarze (3)

Nieco lepiej, musiałam się ubrać i iść do sklepu królik bez swieżynek oraz brak chleba i papieru toaletowego

- wydałam 70 zł na to co widać 

potem jeszcze mąż wydał 35 zł gdy wracał wieczorem na gruszki etc.

Zjadłam na śniadanie to co poniżej, potem tosty z serem, obiad ziemniaki, kapusta z boczkiem i kotlety  sojowe, piwo 0%i kapuczino, że ten osiedlak ma też promocje na piwo...

- skończyłam obraz, jaki jest taki jest. Pora na inne rzeczy

- potem padłam znów na kanapę, więc aktywności marna dzisiaj.

30 listopada 2024 , Komentarze (6)

Rozłożyło mnie. Jeszcze wieczorem cieszyłam się, że mnie nic nie bierze, podczas gdy córka chora i mąż narzeka na gardło, a rano budzę się z papierem ściernym w gardle i bólem zatok i głowy.

- wydał mąż 90 zł na jakieś pizzę i inne spożywka, nie miałam siły gotować.

- przeszłam tyle co z łóżka do toalety

- rano zjadłam jajecznice z serem i avocado, potem pizza mrożona droga i średnie dobra, szklanka piwa 0% i cappuccino i herbatka z imbirem.

Lipa, przymusowe leżenie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.