Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Hipopotama pamiętnik czas zacząć


Witam!

Na początek zadam sobie i Wam oficjane pytanie: dlaczego odchudzanie nie może być tak proste i wspaniałe, jak ta stronka?

Uwielbiam tutaj zaglądać i cieszyć się Waszymi  sukcesami.Niestety nie swoimi…

Mój stan estetyczny i psychiczny, w jakim znalazłam się dzięki, jak mi się kiedyś wydawało, niewielkim kilogramkom (teraz czuję się jak kilku tonowa ciężarówka) jest straszny.

Każdego dnia w pracy, na ulicy, w domu zmagam się ze swoją otyłością. Najbardziej dołujące są takie dni, jak dzisiejszy (słoneczy, upalny), kiedy większość osób z radością zrzuca z siebie zbędne okrycie, które dla mnie jest ratunkiem przed spojrzeniami innych. Kiedy spotykam ludzi na ulicy, to w mojej głowie rodzą się komentarze, które w moim miemaniu chcieliby na mój temat wyrazić, rzecz jasna nie są to pochlebne słowa.

Z osoby radosnej, uśmiechniętej, cieszącej się z życia, towarzyskiej i bardzo pewnej siebie, stałam się kimś dla siebie obcym. Kimś, kto boi się wyjść do ludzi, wstydzi się samej siebie, czuje, że swoim wyglądem przynosi wstyd mężowi. Kimś, kto w żadnym stopniu nie przypomina atrakcyjnej kobiety, kto nie ma sobą nic do zaoferowania. Kimś, kogo ludzie oceniają po wygladzie, a tym, kim naprawdę się czuje.

Wiem, że macierzyństwo jest wspaniałe i w 100% się z tym zgadzam, nie wyobrażam sobie życia bez mojej córeczki, która każdego dnia wnosi nasze życie tyle radości. Niestety moja ciąża i macierzyństwo stały się wymówką dla mojego (okropnego) wyglądu.

Wczoraj soiągnęłam apogeum beznadziejności, stwierdziłam, że wyglądając tak źle i warząc tyle, co dobrze utuczony prosiak, nie ma znaczenia, czy przybędzie mi kilka kilo więcej i czy wizyta u fryzjera trochę zatuszuje niedoskonały owal mojej twarzy.

Jednak chyba nie do końca chcę się zgodzić sama z sobą, skoro postanowiłam podzielić się z Wami samą sobą, swoimi emocjami. Wiem, że pisząc tutaj szukam dla siebie RATUNKU!!!

Nie chcę zakładać, że pisząc tutaj dzisiaj już od jutra zaczyman rygosrytyczą dietę, bo wiem, że nie zrobię tego z radością i motywacją lecz przesłanką będzie "chcę wtopić się w tłum".

Chciałabym zacząć odchudzanie, niestety nie wiem, od czego powinnam zacząć?!

Czy powinna to być dieta? Jaka dieta? Czego się wystrzegać? Co spożywać? Od jakich ćwiczeń zacząć, żeby nie przeforsować od początku organizmu? Czy basen, siłownia, fitnes, to dobre rozwiązania? Jak zmotywować samą siebie do odchudzania, skoro nie ma się do tego kompana w realu? I przede wszystkim, jak nie zwariować przy odchudzaniu, cieszyć się z życia i nie czuć się przytłoczoną wiecznym liczeniem kalorii?!

Ucieszę się, jeśli któraś z Was przebrnęła przez tą długą, pozbawioną sensu lekturę oraz jeśli podzielicie się swoimi doświadczeniami i radami.

<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" /> 

Pozdrawiam,

Szukająca siebie i radości z życia Justyna J

  • Katek102

    Katek102

    29 kwietnia 2012, 14:57

    Czesc :)) Generalnie w internecie znajdziesz mnostwo info na ten temat, ale nie szukaj pod haslem "zdforwa dieta" a raczej "zdrowe nawyki zywieniowe". Ja osobiscie nie wierze w zadne, ale to zadne diety, jadlospisy i Bog wie co jeszcze- owszem pomagaja na poczatku, efekt jest szybszy, ale rzadko trwaly- bo czy mozna cale zycie jest tylko bialko albo tylko kapuste? No wlasnie. Generlanie z tematyka zdrowej diety ( a nie odchudzania) jestem zaznajomiona od kilku lat, a ostatnio zgubilo mi sie ponad 14 kg. Trwalo, bo trwalo, ale teraz nawet jak raz na czas sobie pofolguje, to nie wraca :) Podzielilabym ten caly proces na nastepuje czesci: 1) motywacja- juz sama wiesz, czemu jest ci to potrzebne. Pomysl o swojej coreczce, o tym, jak to fajnie bedzie niebawem szalec za nia na rowerze albo moc wyjsc na dlugi spacer i nie musiec sie zatrzymywac co chwila. Poza tym twoje anwyki zywieniowe przejda na nia i za kilka lat moze sie borykac z podobnymi problemami. Nie chcesz dla iej tego sdamego? Pomysl, co cie nakreca, co zalozysz, jak zareaguje przyjaciolka, ktorej dawno nie widzialas i jak latwo ci bedzie egzystowac. 2) porozmawiaj z mezem i najblizsza rodzina, on cie musi wesprzec i rowniez zmienic swoje naywki, raczej nie bedziesz gotowac 2 roznych obiadow albo nie chcesz go ogladac jedzacego chipsy na twoich oczach. Musicie byc w tym razem- dla twojego, waszego i coreczki zdrowia. 3) 5 posilkow dziennie co 3 h. kup sobie malutki talerzyk albo troche wiekszy spodeczek i jedz tylko z niego. optycznie bedzie ci sie wydawalo, ze jest pelny (ze sie najadlas),a poza tym pomoze ci wyliczyc porcji, bez jakiegos przesadnego liczenia kalorii, w ktore tez nie wierze :). nie jedz nic pomiedzy- poczekaj z tym do posilku. kazdy malutki gryz wlozony do ust zaczyna proces trawienia na nowo, a nie do konca strawione resztki pokarmu z poprzedniego trawienia zamienia sie w tluszczyk, bo nie zostana do konca "rozpracowane". ja jem co 3 h i naprawde spokojnie da sie poczekac 2 h na te kilka orzechow lub truskawke, ktore normalnie zjadlabys nie zauwazjac. 3) zadnych fast foodow, mozlwie najmniej slodyczy- ja jestem okropnym lasuchem i robie sobie 1-2 x na tydz "dzien slodyczkowy", ale i wtedy jem sobie cukierka czy kawalek czekolady w ramach posilku i staram sie, zeby nie jesc wiecej niz 150-200 kcal w slodyczach. 4) kazdy posilek powinien zawierac garstke bialka (mieso/jaja/rosliny straczkowe/tofu/ser bialy/twarozek light etc), garste wegli zlozonych (razowy makaron, kasze, pelnoziarnisty chleb) i warzywa (bez dressingow, nie smazone- surowe, grilowane, duszone, na parze, pieczone). owoce wymiennie z warzywami,ale lepiej np z rana, bo maja cukier, ktorego np zjedzonego na kolacje juz nie zdazysz spalic i zamieni sie w tluszcz. 5) woda- 3 litry + herbaty (byle nie czarna), kawa jesli musisz- ale tez w ramahc posilku, szzegolnie jezeli dolewasz mleka /slodzisz (staraj sie ograniczac!). 6) jak chodzi o jedzenie i napady "apetytu", to pameita, ze tak naprawde 2 pierwsze gryzy smakuja najlepiej, a reszte zjadamy, bo np lezy pod nosem albo z przywyczajenia. ja np oddaje reszte facetowi i jestem zaspokojona, a on szczesliwy :) 7) SPORT- moim zdaniem to jest jedyny przyspieszacz procesu, z nastepujacych wzgledow: a) jezeli siedzisz i nic nie robisz, miesnie spalaja o wiele wiecej kalorii niz tluszcz, bo organizm musi sie bardziej napracowac, zeby je "ogarnac"- juz nie pamietam jakie to byly liczby, ale cos 3 kg miesni to extra 100 kcal spalonych na ich obsluge, w czasie gdy ty sie obijasz. ergo: wyrobic miesnie. b) jak wstajesz i idzesz na spacer/aerobik etc bedzie ci sie mniej chcialo jesc i jak sobie wyobrazisz, ile wysilku cie kosztuje, zeby spalic ta glupia czekoladke (np. bieg na biezni porzez 10 min tempem kolo 9km/h spala je4dyne 100 kcal- a zjesc tabliczke czekolady (540 kcal) to nie problem = 50 min biegania na biezni, koszmar !). jezeli jestes rzeczywiscie otyla, to zacznij od spacerow. Mozliwe dlugich i w mozlwie sprawnym tempie, moze hyc nawet z dzieckiem. Stopniowo wydluzaj, ale to kwestia nawet miesiacca. Idealne jest tez plywanie, bo bardzo bezpieczne dla osob otylych oraz rowerek. Jak chodzi o cwiczenia, z przyjemnoscia cos doradze na priv- napisz, jak masz ochote. Nie jest latwo, ale to jedyna metoda, zeby utrzymac taki ryb zycia na cale zycie, dojsc do wymarzonej i zdrowej wagi, ale i w niej zostac. Pzdr

  • ibiza1984

    ibiza1984

    29 kwietnia 2012, 14:24

    Moja Droga :) Ruszaj się i zmień nawyki żywieniowe, a osiągniesz wymarzoną sylwetkę prędzej niż myślisz :) Moja propozycja? Dodaj do swojego jadłospisu więcej warzyw, ogranicz spożycie białego pieczywa, to co złe i niezdrowe - zastępuj zdrowszymi zamiennikami, usystematyzuj swój plan dnia względem menu (5 posiłków dziennie) i korzystaj z tego, co daje nam pogoda w ostatnich dniach :) Skąd to wiem? Bo sama od 73 dni walczę ze sobą i swoimi złymi przyzwyczajeniami - z dobrym skutkiem :) Jedz to co lubisz, ale myśl nad tym co jesz. Odchudzaj się z głową, bo wtedy szansa na sukces jest dużo większa :) Pozdrawiam i trzymam kciuki :)

  • Nienia87

    Nienia87

    29 kwietnia 2012, 14:23

    Niestety sama zataczam ciągle błędne kółko więc nie będę Ci doradzać bo było by to wstydem .Od przyszłego tygodnia zaczynam ponownie .Dobrze że już wiosna więc łatwiej o zdrowe jedzonko jakieś gotowane warzywka i chude mięsko.Pozdrawiam i będę trzymać kciuki. Oby Ci starczyło wytrwałości jak i mnie :)

  • pigusia83

    pigusia83

    29 kwietnia 2012, 14:23

    Witaj Justynko:)Pierwszy kroczek już zrobiłaś, teraz będzie tylko lepiej:)Nie wiem czy mogę Ci coś radzić, ale napiszę Ci co ja robię, może Ci się przyda....A więc odchudzam sie 20 dni, straciłam ponad 3 kg (a może i wiecej bo jutro ważenie), nie jem słodyczy, ziemniaków (chleb tylko ciemny i okazjonalnie na śniadanie jak bardzo najdzie mnie ochota), gotuje na parze, jem 5 posiłków, jem owoce, dużo warzyw i piję ogomne ilości herbatek i wody.Do tego biegam, jezdże na stepperku i robie a6w.Na mnie to działa, nie chodzę bardzo głodna, czuje sie dobrze, chociaż nie powiem, bywa cięzko, zwłaszcza gdy rodzinka zajada się pysznościami...Ale warto wziąśc sie za siebie, żadne jedzenie nie daje tyle szczęscia co widok spadających kg i komplementy z ust ukochanego...Gratuluję małego Skarba w domu:)Powodzenia!!!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.