Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
57 dni do 60 kg


Znów stanęłam na wadze i znów spektakularny spadek, kobiecy organizm nie przestaje mnie zadziwiać.

Byłam wczoraj na siłowni, 20 minut orbitreka na rozgrzewkę, zrobiłam trening siłowy dołu i na koniec 20 minut marszu na bieżni na dużym nachyleniu. Odkąd zakochałam się w bieganiu to nie lubię nic innego. Wychodzę z domu i już jestem na treningu, siłownia to poniekąd marnowanie dużej ilości czas - dojazdy, przebieranie. Samo ćwiczenie też średnio mnie jara, ale robię to bo wiem, że muszę wzmacniać mięśnie jeśli chcę biegać bez kontuzji. I udaje mi się to bo biegam od 4 lat i nigdy kontuzji nie miałam.

Kupiłam sobie na 2025 rok fancy kalendarz i pomału planuję przyszły rok. Tym razem chcę do tego podejść z głową i metodą małych kroków. Nie da się rozplanować każdej godziny w ciągu dnia, w końcu to zrozumiałam.

Naszła mnie rozkmina, że w końcu mam dość ciuchów. Jako dziecko nigdy nie miałam dużo ubrań, jako dorosła też nie bo wiecznie nie było pieniędzy lub odkładałam zakup na kiedy schudnę. Przez ostatnie dwa lata kupiłam sporo ubrań, tego lata stwierdziłam nawet, że nie potrzebuję więcej. A nie mam niewiadomo ile ubrań, tyle żeby we wszystkim chodzić, a nie chodzić ciągle w tym samym. Większy problem jest z zimowymi ubraniami, tu coś by mi się przydało. Kilka swetrów, spodnie. Część swetrową zapełnię sama robiąc na drutach, szkoda, że mam na to tak mało czasu. Ogólnie to mam plan przysiąść w przerwie między świętami i zrobić listę co potrzebuję. Na pewno żakiet i elegancką bluzkę, jak trzeba się elegancko ubrać to za bardzo nie mam w co.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.