Dwanaście godzin w pracy, a tam jak zwykle sterta papierów i inne udziwnienia, średnio to ogarnęłam. Do tego nowa dziewczynka na recepcji, coś pokazać trzeba było, coś powiedzieć, coś przypilnować, coś poprawić.
Jak na złość, nie ogarnęłam wszystkiego w pracy, więc część przywiozłam ze sobą do domu i do godziny 22 tłumaczyłam opisy zabiegów na ciało na język niemiecki.
Potem już taka pobita wyskoczyłam ze zwierzątkiem na króciutką przebieżkę, potem odpaliłam jeszcze na 10 minut hula hoop. Takie mam po nim wszystko obolałe, że masakra.
Dziś już też ładnie wstałam i ogarnęłam się i zaraz startuję na rowerek :)