Cześć! Nazywam się Sandra i to moja pierwsza próba pisania o odchudzaniu. Mam nadzieje, że jest to jakiś sposób motywacji. Już od jakiegoś czasu zbieram się, żeby to zacząć, jednak dopiero teraz mi się udało.
Od zawsze byłam leniem i wszyscy o tym wiedzieli. Na wieść o nowej diecie czy planie treningowym najbliżsi reagowali śmiechem, lub pobłażliwym spojrzeniem. Doskonale wiedzieli jak to się zakończy. Sama wtedy się na nich złościłam, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że mają rację. Z ćwiczeniami wytrzymywałam parę tygodniu, jedzenie potrafiłam odstawić na dłużej, jednak kilogramy i tak kiedyś wracały. Im bliżej upragnionej wagi byłam, tym radość z ich utraty szybciej kończyła się ich powrotem.
Kolejną próbę odchudzania zaczęłam już przed świętami. O dziwo, tym razem nie przytyłam w czasie, który dla wszystkich jest jednym wielkim obżarstwem. Jednak dobił mnie sylwester. Stracona waga wróciła w Nowy Rok w postaci.. aż 3 kilogramów! W jednym dniu? Tak, to może trochę załamać. Lecz staram się nie poddawać. Nie mam konkretnego planu żywieniowego, przeczytałam mnóstwo książek na ten temat i jadłospis układam na bieżąco, korzystam z tego co mam w lodówce. Dzisiaj zakończyłam 8 dzień 6 weidera, jest mi strasznie ciężko, ale staram się wytrwać. Dodatkowo ćwiczę z Mel B, ramiona oraz pośladki. Parę razy w tygodniu robię przysiady, jednak chwilami załamanie dochodzi do tego stopnia, że nie mam na to sił. Mam nadzieje, że pisanie tutaj trochę podniesie mnie na duchu :)
Byle do wymarzonej wagi!