Oj, było ciężko. W piątek jeszcze byłam w domku i wszystkiego pilnowałam:
Ale od soboty rano do niedzieli późnym wieczorem poza domem, na wikcie z agroturystyki, w której kucharz bardzo sobie do serca wziął ideę kuchni polskiej (dużo, tłusto, niezdrowo), bez sportu i chodzenia - całe 2 dni przy stoliku niestety. No i z urodzinowym winkiem 😅 (no wybaczam sobie jakoś 🤣). Czuję się zmęczona i ciężka. Na szczęście następny taki weekend (bez wina i na miejscu na szczęście) dopiero za 1,5 miesiąca. Na szczęście znowu sama sobie gotuję:D. Dobrze, że się nie ważę codziennie bo bym na pewno płakała 🤣.
Ale swoją drogą muszę się jakoś lepiej przygotować psychicznie na takie sytuacje. I jedzeniowo też :D. Zawsze mogę zabrać pudełka ze swoim jedzonkiem, zrezygnować z grupówki i wybrać sałatkę z karty czy coś takiego. A jak wy sobie radzicie z wyjazdami, imprezami i wizytami u teściowej?
kasiaa.kasiaa
14 stycznia 2025, 07:04Wyjazdy, imprezy to tragedia. Ale albo nie jem wcześniej, żeby zachować deficyt, albo staram się jeść mniej. Ale czasami się nie da 🙈