Temat: Bezdzietni znajomi,rodzina a wspolne spotkania

Hej dziewczyny jestem mama dwoch chlopcow mlodszy 3latek,starszy 6. pisze bo zastanawiam sie Jak u was wygladaja spotkania w gronie osob bezdzietnych co w tym czasie robia wasze dzieci zwlaszcza iak spotkanie nie jest u was w domu. Razem z moja rodzina spedzilismy weekend u bezdzietnych znajomych I w sumie bylo Tak sobie, znamy sie od dziecka wlasciwie I szkoda mi znajomosci, ale chyba juz wiecej nas dzieli niz laczy. Jesli przeczyta to osoba ktora nie ma dzieci to prosze obopinie Jak postrzega spotkania ze znajomymi I ich dziecmi.

Marisca napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

Marisca napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

Do nas wpadają znajomi z dziećmi i nie mam nic przeciw temu, natomiast wg mnie to rodzic powinien zabrać z dzieckiem jakieś zabawki.. Mi jest nie raz głupio jak nie mogę takiemu dziecku nic zaoferować no ale dzieci nie mamy to i zabawek też nie. Natomiast szkoda mi jak dziecko jest rzeczywiście niegrzeczne i nie da się pogadać.. Wtedy to chyba bym wolała by wpadli sami bo albo muszą wyjść bo dziecko wariuje albo nie da się gadać ale kto to przewidzieć jaki będzie miało te dziecko nastrój.. 
A co to znaczy, że dziecko jest niegrzeczne i co uważasz za niegrzeczne w danym wieku dziecka ? 
np. rzucanie się jakby miało padaczkę kiedy mama chce mu założyć skarpety, wydzieranie się na cały głos tak, że zagłusza rozmowę, rzucanie rzeczy na ziemię. nie będę się tutaj rozpisywała co w jakim wieku uważam za niegrzeczne, pewne zachowania po prostu przeszkadzają w konwersacji i koniec. oczywiście nie jest mowa o niemowlakach..
dlatego uwazam ze rodzice nie powinni widywac sie z bezdzietnymi bo bezdzietnym wydaje sie ze dziecko to lalka ktora posadza w kacie i kiepsko u nich ze znajomoscia etapow rozwoju dziecka Poza tym tak to wazne zeby okreslac wiek dziecka przy opisaniu zchowania To normalne ze 2 latek moze uciekac kiedy rodzice chca go ubrac i to nie oznacza ze dziecko jest niegrzeczne tak samo Natomiast gdyby takie zachowanie wystapilo u 6 latka to co innego Tak samo mniejsze dziecko naturalnie bedzie glosniejsze moze spiewac krzyczec To sie zdecyduj czy chodzi o to ze dzieci sa niegrzeczne czy ze ci po prostu przeszkadzaja zachowujac sie adekwatnie do wieku?

Napisałam jasno o co mi chodzi o dzieci niegrzeczne a nie płaczące niemowlaki, a to że nie umiesz czytać ze zrozumieniem to nie mój problem. Nie będę Ci tu pisała że 1 rok to wolno robić to i to a 2 lata to i tamto bo to by była niekończąca się dyskusja na którą nie mam ochoty. Mówię o dzieciach którym da się coś wytłumaczyć a robią swoje bo tak. 

awokdas napisał(a):

kropka36 napisał(a):

awokdas napisał(a):

do tej pory ja bylam ta bezdzietna znajoma, fakt faktem nie rozumialam do konca I nie bylam do konca wyrozumiala, no bo jesli sie ich nie ma to sie nie zrozumie, koniec, kropka.
A co tu jest do rozumienia? Jak się umawia na kawę i plotki z koleżanką, to dziecko zostawia się pod czyjąś opieką, a nie ciągnie ze sobą, koniec, kropka. I gdybym miała dziecko, to tak bym wlasnie robiła, tu nie ma żadnej filozofii. Co innego większe spotkania - na takich dzieci mi zupełnie nie przeszkadzają, bo zawsze jest ktoś, z kim w danej chwili można gadać i kto nie biegnie za potomkiem.
Jeszcze raz zacytuje, bo juz sama nie wiesz o czym piszesz.Podwazasz moje zdania, bedac osoba, ktora nie ma dziecka, nie ma mozliwosci wiedziec czy faktycznie mialaby taka mozliwosc, jak sie odnajdziesz. To raz a dwa skad wiesz, ze nie zmienilabys zdania I jako osoba dzietna przestalabys myslec tak jak myslisz I byc bardziej wyrozumiala?  Nie wiesz tego a piszesz ze 100% pewnoscia i ze filozofii nie ma. Niejedna, tu na forum nawet, pisala, ze jest calkiem inaczej niz sobie wyobrazaly.

Napisałam też gdzieś dalej, że są skrajne sytuacje i to rozumiem. Ale z zasady tak powinno się postępować, jak zacytowałaś. I nie, nie zmienię swojej "filozofii" - byłam już w wielu życiowych sytuacjach, które mogły zmienić moje podejście do takich spraw, ale nie zmieniły. I tu nie chodzi o sam fakt posiadania dziecka, ale  brak narzucania się otoczeniu, gdy ono sobie tego nie życzy.

Że niby moja "wyrozumiałość" miałaby się przejawiać tym, że narzucam komuś towarzystwo mojego bobaska? No nie. I nie będę też oczekiwać takiej wyrozumiałości od kogoś. 

A przytoczenie lekarza czy pedagoga nie dotyczyło ich pracy, tylko posiadania wiedzy WYŁĄCZNIE teoretycznej, co sama mi wcześniej wytknęłaś. Że teoria to jedno, a praktyka to co innego. I że nie mam prawa czegokolwiek wiedzieć, i ogólnie to gówno się znam (to już moja parafraza), bo TYLKO posiadanie dziecka daje odpowiednie kompetencje do wypowiadania się. Wybacz, że nie będę wyszukiwać cytatów jak Ty, bo nie chce mi się ponownie czytać tych bzdur. Próbowałam jeszcze przed chwilą być miła, ale coraz bardziej wychodzi z Ciebie ten typ, któremu dziecko zabrało część mózgu, sorry. Dla mnie ta dyskusja stała się bezcelowa, pomijając nawet odejście od tematu. Wychodzi na to, że muszę być kartoflem, żeby mieć prawo do własnej (a raczej właściwej) opinii i kartoflach.

Podsumowując - nie lubię spotkań ze dziećmi znajomych, jeśli to nie jest większa "impreza", gdzie sporo ludzi przyprowadza dzieciaki. I nie - nie będę narzucać komuś obecności mojego ewentualnego przyszłego dziecka, jeśli nie będą mieli z tego przyjemności, a ja nie będę miała go z kim zostawić. Tak, to bardzo proste. I żadna filozofia.

wolałam znajomych jak nie mieli dzieci 

Despacitoo napisał(a):

Marisca napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

Marisca napisał(a):

Despacitoo napisał(a):

Do nas wpadają znajomi z dziećmi i nie mam nic przeciw temu, natomiast wg mnie to rodzic powinien zabrać z dzieckiem jakieś zabawki.. Mi jest nie raz głupio jak nie mogę takiemu dziecku nic zaoferować no ale dzieci nie mamy to i zabawek też nie. Natomiast szkoda mi jak dziecko jest rzeczywiście niegrzeczne i nie da się pogadać.. Wtedy to chyba bym wolała by wpadli sami bo albo muszą wyjść bo dziecko wariuje albo nie da się gadać ale kto to przewidzieć jaki będzie miało te dziecko nastrój.. 
A co to znaczy, że dziecko jest niegrzeczne i co uważasz za niegrzeczne w danym wieku dziecka ? 
np. rzucanie się jakby miało padaczkę kiedy mama chce mu założyć skarpety, wydzieranie się na cały głos tak, że zagłusza rozmowę, rzucanie rzeczy na ziemię. nie będę się tutaj rozpisywała co w jakim wieku uważam za niegrzeczne, pewne zachowania po prostu przeszkadzają w konwersacji i koniec. oczywiście nie jest mowa o niemowlakach..
dlatego uwazam ze rodzice nie powinni widywac sie z bezdzietnymi bo bezdzietnym wydaje sie ze dziecko to lalka ktora posadza w kacie i kiepsko u nich ze znajomoscia etapow rozwoju dziecka Poza tym tak to wazne zeby okreslac wiek dziecka przy opisaniu zchowania To normalne ze 2 latek moze uciekac kiedy rodzice chca go ubrac i to nie oznacza ze dziecko jest niegrzeczne tak samo Natomiast gdyby takie zachowanie wystapilo u 6 latka to co innego Tak samo mniejsze dziecko naturalnie bedzie glosniejsze moze spiewac krzyczec To sie zdecyduj czy chodzi o to ze dzieci sa niegrzeczne czy ze ci po prostu przeszkadzaja zachowujac sie adekwatnie do wieku?
Napisałam jasno o co mi chodzi o dzieci niegrzeczne a nie płaczące niemowlaki, a to że nie umiesz czytać ze zrozumieniem to nie mój problem. Nie będę Ci tu pisała że 1 rok to wolno robić to i to a 2 lata to i tamto bo to by była niekończąca się dyskusja na którą nie mam ochoty. Mówię o dzieciach którym da się coś wytłumaczyć a robią swoje bo tak. 
tzn uznajesz ze tylko niemowlak ma prawo do zachowan ktore przeszkadzaja doroslym natomiast dziecko od roku wzwyz uznajesz za niegrzeczne tylko dlatego ze tobie takie dziecko przeszkadza. Jakbys nie wiedziala dziecko w pewnym wieku uczy sie wyrazac wlasne zdanie i robi to tak czesto jak tylko moze nie jest to ani niedobre dziecko ani nikomu nie robi na zlosc i wazne aby taki etap sie pojawil Dziecko bada tez grancie Wiele zachowan dziecka jest po cos i wynika z rozwoju ukladu nerwowego. Oczywiscie nie na wszystko nalezy pozwalac i rodzice powinni panowac nad dziecmi ale wychowanie to nie tresura psa a dziecko to nie lalka zeby siedziec cicho i bez ruchu w kacie Nastepnym razem wybierz sobie znajomych z doroslymi dziecmi albo z wycofanymi i niesmialymi potomkami a najlegej to miej znajomych bezdzietnych

Ptaky napisał(a):

wolałam znajomych jak nie mieli dzieci 

Haha, tak świetne czasy ;)

dlatego ze twoja znajoma nie opowiada jaka kupkę zrobiło jej dziecko? Przecież bezdzietni tez są ludźmi,więcej dzieli niż łączy .. bo jesteś matka a ona nie?

Pasek wagi

kropka36 napisał(a):

awokdas napisał(a):

kropka36 napisał(a):

awokdas napisał(a):

do tej pory ja bylam ta bezdzietna znajoma, fakt faktem nie rozumialam do konca I nie bylam do konca wyrozumiala, no bo jesli sie ich nie ma to sie nie zrozumie, koniec, kropka.
A co tu jest do rozumienia? Jak się umawia na kawę i plotki z koleżanką, to dziecko zostawia się pod czyjąś opieką, a nie ciągnie ze sobą, koniec, kropka. I gdybym miała dziecko, to tak bym wlasnie robiła, tu nie ma żadnej filozofii. Co innego większe spotkania - na takich dzieci mi zupełnie nie przeszkadzają, bo zawsze jest ktoś, z kim w danej chwili można gadać i kto nie biegnie za potomkiem.
Jeszcze raz zacytuje, bo juz sama nie wiesz o czym piszesz.Podwazasz moje zdania, bedac osoba, ktora nie ma dziecka, nie ma mozliwosci wiedziec czy faktycznie mialaby taka mozliwosc, jak sie odnajdziesz. To raz a dwa skad wiesz, ze nie zmienilabys zdania I jako osoba dzietna przestalabys myslec tak jak myslisz I byc bardziej wyrozumiala?  Nie wiesz tego a piszesz ze 100% pewnoscia i ze filozofii nie ma. Niejedna, tu na forum nawet, pisala, ze jest calkiem inaczej niz sobie wyobrazaly.
Napisałam też gdzieś dalej, że są skrajne sytuacje i to rozumiem. Ale z zasady tak powinno się postępować, jak zacytowałaś. I nie, nie zmienię swojej "filozofii" - byłam już w wielu życiowych sytuacjach, które mogły zmienić moje podejście do takich spraw, ale nie zmieniły. I tu nie chodzi o sam fakt posiadania dziecka, ale  brak narzucania się otoczeniu, gdy ono sobie tego nie życzy. Że niby moja "wyrozumiałość" miałaby się przejawiać tym, że narzucam komuś towarzystwo mojego bobaska? No nie. I nie będę też oczekiwać takiej wyrozumiałości od kogoś. A przytoczenie lekarza czy pedagoga nie dotyczyło ich pracy, tylko posiadania wiedzy WYŁĄCZNIE teoretycznej, co sama mi wcześniej wytknęłaś. Że teoria to jedno, a praktyka to co innego. I że nie mam prawa czegokolwiek wiedzieć, i ogólnie to gówno się znam (to już moja parafraza), bo TYLKO posiadanie dziecka daje odpowiednie kompetencje do wypowiadania się. Wybacz, że nie będę wyszukiwać cytatów jak Ty, bo nie chce mi się ponownie czytać tych bzdur. Próbowałam jeszcze przed chwilą być miła, ale coraz bardziej wychodzi z Ciebie ten typ, któremu dziecko zabrało część mózgu, sorry. Dla mnie ta dyskusja stała się bezcelowa, pomijając nawet odejście od tematu. Wychodzi na to, że muszę być kartoflem, żeby mieć prawo do własnej (a raczej właściwej) opinii i kartoflach.Podsumowując - nie lubię spotkań ze dziećmi znajomych, jeśli to nie jest większa "impreza", gdzie sporo ludzi przyprowadza dzieciaki. I nie - nie będę narzucać komuś obecności mojego ewentualnego przyszłego dziecka, jeśli nie będą mieli z tego przyjemności, a ja nie będę miała go z kim zostawić. Tak, to bardzo proste. I żadna filozofia.

Nie, tym, ze jesli dziecko znajomych na spotkaniu jest np marudne to to rozumiesz, bo sama to przechodzisz. Jak widac nawet nie rozumiesz o czym pisze. 

To na koncu - ja wogole do tego sie nie odnosilam, zreszta nawet pisalas to w pierwszym komentarzu I nie mialam zamiaru wchodzic w dyskusje a teraz piszesz to tak, jakbym ja miala jakies ale co do tego :D 

Strasznie ciezko mI sie z toba rozmawia, najpierw mnie cytujesz, nie zgadzajac sie z tym co pisze, potem odchodzisz od tamtego tematu na inne, odczytujesz moje slowa na swoj dziwny sposob, z ktorego potem wychodzi calkiem co innego.. 

believe.in.yourself napisał(a):

Ja również jestem bezdzietną lambardziadą, lubię dzieci, planuję w przyszłości, ale strasznie mnie irytuje, kiedy ktoś nie zwraca uwagi na swoje dziecko, ?nie panuje nad nim? - w kontekście nie zwraca uwagi na nie, gdy na przykład krzyczy w niebogłosy na środku sklepu czy w restauracji. Wśród znajomych jest tych dzieci niewiele, raz na rok mogę przeżyć nawet kilka na raz, ale najbardziej chyba ten brak rekacji mnie irytuje. Kiedy dziecko na przykład uderza czymś bardzo energicznie i długo w podłogę, a rodzic nie reaguje. Albo z lenistwa, albo przyjmuje taką taktykę i liczy, że dziecko się uspokoi (z moich obserwacji jest ona kompetnie nieskuteczna).A z drugiej strony - coś, co jeszcze bardziej mnie dziwi - że ludzie z małymi dziećmi bardzo się ograniczają, na przykład co do formy spędzania wolnego czasu czy wakacji i mówią: ?No my to nie możemy jechać na wakacje, bo Antek jest niegrzeczny, to by była udręka...? A to dziecko w rzeczywistości wcale nie jest takie nieznośne. Kompletnie tego nie rozumiem, ale może dlatego, że bardzo obawiam się zostania ?Madką-Polką? i w ogóle ?mamą-na-pełen-etat?. Aczkowliek może życie zweryfikuje moje podejście i tez zamknę się w domu, nie będę nigdzie wyjeżdżać, zrezygnuję z fryzjera, siłowni i kosmetyczki, ?bo dziecko?. ;)
I tak masz już w miarę pro- dzieciowe podejście do życia, ja w wieku 24 lat to wiedziałam, że dziecko to tak koło 30-stki, nie wcześniej ;)) sama mam dwa bąbelki -3,5 lata i 7 mcy. Ja za to kompletnie ROZUMIEM rodziców, zwłaszcza 2-3 latków, którzy nie mają siły ani ochoty na wakacje, wyjście do restauracji albo gdzieś dalej niż 500 m od domu na najbliższy plac zabaw z kruszynką - też miałam taki okres, teraz już młoda się lepiej zachowuje a mały jest jeszcze za mały na totalną jazdę. Co do wizyt znajomych z małymi dziećmi - nie lubię i unikam w dwie strony. Nie jest to trudne bo i tak ani oni ani my nie mamy czasu. Kontakt z bezdzietnymi sie urwał, to akurat bardzo ogarniam bo nasze spotkania to były eleganckie rauty i rozmowy o książkach i filmie przy mojito lub innym old fashion... chwilowo nie wiem kiedy mnie lub/ i dywan dziecko orzyga ;)) więc unikamy...mam tylko jedną przyjaciółkę, która ma spokojne ułożone dzieci i która sobie z nimi radzi. Za kilka lat poszukam sobie nowych znajomych :D

Pasek wagi

awokdas napisał(a):

kropka36 napisał(a):

awokdas napisał(a):

kropka36 napisał(a):

awokdas napisał(a):

do tej pory ja bylam ta bezdzietna znajoma, fakt faktem nie rozumialam do konca I nie bylam do konca wyrozumiala, no bo jesli sie ich nie ma to sie nie zrozumie, koniec, kropka.
A co tu jest do rozumienia? Jak się umawia na kawę i plotki z koleżanką, to dziecko zostawia się pod czyjąś opieką, a nie ciągnie ze sobą, koniec, kropka. I gdybym miała dziecko, to tak bym wlasnie robiła, tu nie ma żadnej filozofii. Co innego większe spotkania - na takich dzieci mi zupełnie nie przeszkadzają, bo zawsze jest ktoś, z kim w danej chwili można gadać i kto nie biegnie za potomkiem.
Jeszcze raz zacytuje, bo juz sama nie wiesz o czym piszesz.Podwazasz moje zdania, bedac osoba, ktora nie ma dziecka, nie ma mozliwosci wiedziec czy faktycznie mialaby taka mozliwosc, jak sie odnajdziesz. To raz a dwa skad wiesz, ze nie zmienilabys zdania I jako osoba dzietna przestalabys myslec tak jak myslisz I byc bardziej wyrozumiala?  Nie wiesz tego a piszesz ze 100% pewnoscia i ze filozofii nie ma. Niejedna, tu na forum nawet, pisala, ze jest calkiem inaczej niz sobie wyobrazaly.
Napisałam też gdzieś dalej, że są skrajne sytuacje i to rozumiem. Ale z zasady tak powinno się postępować, jak zacytowałaś. I nie, nie zmienię swojej "filozofii" - byłam już w wielu życiowych sytuacjach, które mogły zmienić moje podejście do takich spraw, ale nie zmieniły. I tu nie chodzi o sam fakt posiadania dziecka, ale  brak narzucania się otoczeniu, gdy ono sobie tego nie życzy. Że niby moja "wyrozumiałość" miałaby się przejawiać tym, że narzucam komuś towarzystwo mojego bobaska? No nie. I nie będę też oczekiwać takiej wyrozumiałości od kogoś. A przytoczenie lekarza czy pedagoga nie dotyczyło ich pracy, tylko posiadania wiedzy WYŁĄCZNIE teoretycznej, co sama mi wcześniej wytknęłaś. Że teoria to jedno, a praktyka to co innego. I że nie mam prawa czegokolwiek wiedzieć, i ogólnie to gówno się znam (to już moja parafraza), bo TYLKO posiadanie dziecka daje odpowiednie kompetencje do wypowiadania się. Wybacz, że nie będę wyszukiwać cytatów jak Ty, bo nie chce mi się ponownie czytać tych bzdur. Próbowałam jeszcze przed chwilą być miła, ale coraz bardziej wychodzi z Ciebie ten typ, któremu dziecko zabrało część mózgu, sorry. Dla mnie ta dyskusja stała się bezcelowa, pomijając nawet odejście od tematu. Wychodzi na to, że muszę być kartoflem, żeby mieć prawo do własnej (a raczej właściwej) opinii i kartoflach.Podsumowując - nie lubię spotkań ze dziećmi znajomych, jeśli to nie jest większa "impreza", gdzie sporo ludzi przyprowadza dzieciaki. I nie - nie będę narzucać komuś obecności mojego ewentualnego przyszłego dziecka, jeśli nie będą mieli z tego przyjemności, a ja nie będę miała go z kim zostawić. Tak, to bardzo proste. I żadna filozofia.
Nie, tym, ze jesli dziecko znajomych na spotkaniu jest np marudne to to rozumiesz, bo sama to przechodzisz. Jak widac nawet nie rozumiesz o czym pisze. To na koncu - ja wogole do tego sie nie odnosilam, zreszta nawet pisalas to w pierwszym komentarzu I nie mialam zamiaru wchodzic w dyskusje a teraz piszesz to tak, jakbym ja miala jakies ale co do tego :D Strasznie ciezko mI sie z toba rozmawia, najpierw mnie cytujesz, nie zgadzajac sie z tym co pisze, potem odchodzisz od tamtego tematu na inne, odczytujesz moje slowa na swoj dziwny sposob, z ktorego potem wychodzi calkiem co innego.. 

Z Tobą również ciężko mi się rozmawia, ale przede wszystkim dlatego, że masz tylko jeden argument: nie masz dzieci - nie znasz się. W dodatku przyjmujesz go jako z góry zbijający wszelkie inne. Dlatego mi się już nie chce w ten sposób dyskutować.

ANULA51 napisał(a):

dlatego ze twoja znajoma nie opowiada jaka kupkę zrobiło jej dziecko? Przecież bezdzietni tez są ludźmi,więcej dzieli niż łączy .. bo jesteś matka a ona nie?
nie czytalas moich pozniejszych komentarzy a I ja moze zle sie wyrazilam, o kupkach I o dzieciach wogole nie rozmawiamy I mamy wciaz wiele wspolnych tematow.Mi jest po prostu przykro ze ona nie akceptuje moich dzieci przezyl co kontakt moze sie urwac, bo mieszkamy daleko od siebie I raczej nie czesto bede miala okazje wyjechac na 4dni bez rodziny,i nawet nie wiem czy chce bez nich wyjezdzac.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.