Temat: Wesele z dzieckiem 9 tygodni

Cześć, mam pytanie. Za miesiąc idę na ślub i wesele z mężem i naszym dzieckiem, które w dniu wesela będzie miało 9 tygodni. Czy poszłybyście na wesele z tak małym dzieckiem? 

Planujemy pójść z dzieckiem i mieć je przy nas na sali w ciągu dnia.

Dowiedziałam sie, ze będzie osobne pomieszczenie do karmienia dziecka, więc może dziecko zostanie tam wieczorem na spanie i będę do niego zaglądała co jakiś czas? Na weselu będzie kilka osób z rodziny, w tym moja mama, więc jest szansa, że czasami ktoś spojrzy na dziecko dodatkowo w pokoiku.

Sala jest oddalona o godzinę drogi autem od naszego miejsca zamieszkania.

Myślicie, że wesele z tak małym bobasem to dobry pomysł? Może byłyście w podobnej sytuacji i doradzicie mi jak najlepiej siebie i dziecko przygotować na taką imprezę? 

W życiu nie wzięłabym kilkutygodniowego dziecka na wesele. Nam położna powiedziała, żeby do ukończenia 4 tygodni w ogóle nie zapraszać gości, bo dziecko ma jeszcze bardzo słaba odporność. Poza tym hałas, przebodźcowanie (choć akurat takie maluchy potrafią się od tego odciąć). No i nie oszukujmy się, nie pobawicie się za bardzo z dzieckiem. Nie ufałabym też ciociom i kuzynkom, które deklarują, że się zajmą dzieckiem. Przez chwilę może tak, ale raczej nie ma co oczekiwać, że ktoś zrezygnuje z części zabawy, żeby poniańczyc czyjeś dziecko. 

Pasek wagi

Ja jestem z tych, co nie lubią wesel z dziećmi a z takimi małymi to już w ogóle głupi pomysł. Przy takim dziecku trzeba ciągle być. A co jeśli nie będzie spać tylko płakać całą nic? Gościom może to przeszkadzać a i wy się nie wybawicie... 

Na naszym weselu byli z takim małym dzieckiem 8-9 tygodniowym. Jakoś dawali radę, ale fakt, że zabawy przy tym nie mieli. Karmienie, bujanie, głośna muzyka - więc słuchawki wygłuszające. Nie wspominając o odmawianiu jak pijane wujki koniecznie tu i teraz chcieli brać dziecko na ręce. Każdy zaglądał do wózka, chuchał, parchał a taki niemowlak to odporność prawie żadna. Zapewnialiśmy gościom noclegi na miejscu bo to był taki hotel/zajazd z wielką salą, więc generalnie około 20.00-21.00 oboje się zmyli do swojego pokoju położyć dziecko spać a potem zmieniali się z siedzeniem. Nikt nie zostawiał dziecka samego. Chwilę byli razem na sali, ale wtedy teściowa tam siedziała. W teorii się da jeśli bardzo ci zależy tam być (tu mowa o rodzeństwie, więc im zależało), natomiast no było to męczące na pewno dla nich i dużo wyrzeczeń. Ja raz na weselu byłam z 2 latkiem, bo akurat nie dało się go z nikim zostawić z rodziny. Pokoje też były na miejscu tylko na piętrze. Zabrałam ze sobą nianię elektroniczną z monitorem oddechu, więc jak zasnął to zeszłam na dół i siedząc przy stole ciągle zerkałam na wyświetlacz a i tak się bałam się coś się wydarzy (pokój był zamknięty na klucz żeby nikt nie wszedł a klucz miałam ja). Ogólnie no była to męczarnia dla nas rodziców. Generalnie na takie imprezy chodzimy sami nawet jak dzieciaki są już teraz większe (8 i 11 lat). W tym wypadku jeśli byłaby taka możliwość to zostawiłabym dziecko z dziadkami. Jeśli karmione piersią to odciągnąć mleko i ćwiczyć picie z butli na takie okazje. Albo odpuścić imprezę.

Pasek wagi

Kaliaaaaa napisał(a):

cancri napisał(a):

Kina9 napisał(a):

cancri napisał(a):

Moja corka miala 5 tyg. na pierwszym weselu i okolo 2 msc na drugim. W obydwu przypadkach mielismy ustalony nocleg blisko sali, chociaz to wcale nie bylo dobre, bo bylo troche glosno. Hotele mialy lozeczka turystyczne, my mielismy swoje. Z corka siedzielismy przy obiedzie na sali, a potem juz na zmiane w pokoju. Jak byla moja zmiana np., to panna mloda siedziala ze mna na przyklad, zebysmy mialy tez troche czasu dla siebie ;-) Na kolejnym weselu bylismy, jak miala tak 1.5 roku. I to bylo zle, nie bylo tam zadnego pokoju hotelowego. Mielismy spac u kogos 10 min od miejsca wesela, a potem sie okazalo, ze jednak po drugiej stronie Krakowa (a wesele bylo niedaleko lotniska), po czym pierwszy transport wbrew zapewnieniom przyjechal o 1 w nocy. I bez fotelika. To wesele to byl koszmar pod tym wzgledem, tam nie bylo ani jednej sali, by moc pojsc z dzieckiem. A bylo to ustalane, ze przyjedziemy, ale zostaniemy tak maks do 21 na sali, etc. etc. A potem co pol godziny, juz juz zaraz bedzie transport...

Nie wyobrazam sobie w ogole wpasc na taki pomysl, by takiego maluszka zostawic samemu w jakiejs osobnej sali ? Przeciez takie dzieci sa narazone na smierc lozeczkowa, do tego w kazdym momencie moze sie takie dziecko zachlysnac, bo mu sie odbije.

Zostawić samą i zaglądać gdy zaśnie wieczorem. W domu też śpi i nie patrzę na nią całą noc :)

Ale w domu uslyszysz, jak sie obudzi albo bedzie probowalo odkrztusic, a na weselu nie! Jeszcze zostawic dziecko w jakiejs sali, gdzie nie masz pojecia, kto tam wejdzie. Niech to bedzie pijany wujek, ktory wpadnie na pomysl wziecia dziecka na rece , albo inne dziecko, ktore bedzie chcialo ponianczyc...serio w szoku jestem, ze mozna na taki pomysl w ogole wpasc! Totalny brak odpowiedzialnosci, sorry.

Tez mam takie odczucia. 

Natomiast argument z "sezonem grypowym" mnie nie przekonuje - rodzice też mogą ściągnąć różne rzeczy do domu, gdzieś dziecko musi nabierać odporności(zwłaszcza że na tym etapie ma dobrą pewnie). 

Pogadajcie z kimś zaufanym żeby się zajął dzieckiem w razie czego/zerkał na nie jak chcecie potańczyć(babcia) a tak przy stole w wózku... w mojej opinii lepszy taki wiek na wyjścia niż 1-2 lata, gdy dziecka wszędzie pełno i wprost dąży do autodestrukcji(lepszy dla rodziców;)

Tylko po co narazac tak male dziecko na niepotrzebne infekcje? Brak podstawowej wiedzy medycznej wlasnie wychodzi u takich mamusiek co to uważają, ze dziecko musi nabrac odpornosci, zwykla opryszczka, ktora moze zarazic sie od durnej cioci, ktora go pocaluje moze byc śmiertelna, krztusiec na ktory tak male dziecko nie jest jeszcze zaszczepione tez, owszem niech dziecko nabiera odpornosci, ale później kiedy uklad odpornościowy jest juz w pewnym stopniu naturalnie rozwinięty. Glupota isc z tak małym dzieckiem, wy sie nie wybawicie, a dziecko umęczy 

Pasek wagi

Ja nie lubię wesel, więc miałabym doskonałą wymówkę.

Karmić co 2-3 godziny w obcym miejscu - dla mnie niekomfortowe. Zarazki w ilości hurtowej - drugie nie. Głośno, inaczej, jasno, śmierdząco - trzecie nie. Zostawić dziecko gdzieś to już w ogóle abstrakcja. Jeśli coś się może wydarzyć to się wydarza, choć może tym razem niekoniecznie Tobie. Tak też twierdzi moja położna, która widziała już chyba wszystko. Pomijam zachłyśnięcie i śmierć łóżeczkową, ale przecież niedawno szwagier udusił szwagierkę, a mała Madleine została w hotelowym pokoju tylko na chwilę, kiedy została porwana. Ta cała dalsza i bliższa rodzina, kelnerzy i wszystkie osoby towarzyszące... nie znasz tych ludzi a będą się tam przewijać.

Pasek wagi

Widziałam na weselu parę z takim dzieciątkiem, to było w wózku i miało specjalne wygłuszające słuchawki.

do osobnego pokoju brałabym tylko z nianią elektroniczną, takiego malucha nie zostawiłabym samego samego.

A opcja zatrudnienia nani na te pare godzin wchodzi w grę? 

Szokujące pomysły, żeby kilkutygodniowe dziecko zostawić w obcym pomieszczeniu i co jakiś czas zaglądać... 

Ale może ja patrzę z innej perspektywy - pilnowałam bratanka, gdy miał 8 miesięcy. Spał sobie normalnie w łóżeczku, ja oglądałam telewizję w pokoju obok. Nagle słyszę, że sprawdzenie oddechu zaczęło wyć (włącza się po 20 sekundach braku oddechu) biegnę do niego, podnoszę go, a on taki bezwładny, nie budzi się, nie oddycha. Zaczęłam go ratować i po chwili udało mu się nabrać powietrza że świstem. Ale nigdy w życiu nie zapomnę mojego przerażenia. Co by było gdyby tego czujnika nie było.... A ty gdzieś na obcej sali chcesz dziecko zostawić... Od tamtej pory mimo czujnika i tak co jakiś czas bałam się go zostawiać samego w pokoju obok i często czytałam książkę koło jego łóżeczka, bo tak mi ta panika została w pamięci. To była przesada w drugą stronę, ale na Ciebie to już w ogóle brak słów. 

Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

Szokujące pomysły, żeby kilkutygodniowe dziecko zostawić w obcym pomieszczeniu i co jakiś czas zaglądać... 

Ale może ja patrzę z innej perspektywy - pilnowałam bratanka, gdy miał 8 miesięcy. Spał sobie normalnie w łóżeczku, ja oglądałam telewizję w pokoju obok. Nagle słyszę, że sprawdzenie oddechu zaczęło wyć (włącza się po 20 sekundach braku oddechu) biegnę do niego, podnoszę go, a on taki bezwładny, nie budzi się, nie oddycha. Zaczęłam go ratować i po chwili udało mu się nabrać powietrza że świstem. Ale nigdy w życiu nie zapomnę mojego przerażenia. Co by było gdyby tego czujnika nie było.... A ty gdzieś na obcej sali chcesz dziecko zostawić... Od tamtej pory mimo czujnika i tak co jakiś czas bałam się go zostawiać samego w pokoju obok i często czytałam książkę koło jego łóżeczka, bo tak mi ta panika została w pamięci. To była przesada w drugą stronę, ale na Ciebie to już w ogóle brak słów. 

Nie dziwię się, że miałaś potem schizy. My przy pierwszym dziecku też od razu kupiliśmy nianię z monitorem oddechu, choć wskazań jako takich nie było (zalecają chyba przy wcześniakach), ale przyznam że naczytałam się historii o SIDS będąc w ciąży i wolałam dmuchać na zimne. Obcykała mi ta niania dwójkę dzieci a ja spałam spokojnie. Mega wygoda i komfort psychiczny. A jak dzieciaki były większe to płytki monitora oddechu wyjęliśmy spod materaca i działała sama niania. Niektórzy się stukali w głowę że przesadzamy, ale w sumie wolę 100 razy przesadzić niż 1 raz olać i pluć sobie w gębę do końca życia. Szczególnie, że to nie jest coś co zazwyczaj daje wcześniej jakieś objawy.

Pasek wagi

nie, a osobie która ma taki pomysł można tylko napisać, że mogła kupić sobie lalkę zamiast rodzic dziecko 

wybacz, ale odkąd jesteś matką to twoje życie się zmienia, czy co się to podoba czy nie, bo musisz dbać nie tylko o swoje potrzeby i brać odpowiedzialność nie tylko za siebie 

w dodatku hałas, duża ilość ludzi i te sprawy to nie jest dobry pomysl, dzieci szybko się przebodzcowuja 

a co do bezpieczeństwa dziecka, ja raz ratowałam życie swojej córce, bo po posiłku jak zawsze wzięłam ją do odbicia i odbiła, ale nagle po godzinie snu jej się udało i zaczęła się krztusić, nie mogła powietrza nabrać 

Tonya napisał(a):

Pierwszą imprezę moja córka zaliczyła w wieku 7 tygodni :) nawet tanczylam z nią na rękach, co ją uśpiło i w ogkle większość przespała. Tylko wyszliśmy wcześniej, parę godzin posiedzieliśmy. 

Jedyne na co bym uważała, żeby nie brali jej wszyscy na ręce, powiedzmy tylko dziadkowie albo jakieś najbliższe ciocie. No i broń boże żeby nie brał na ręce nikt po alkoholu, ale to chyba oczywiste.

Uważam że to bardzo ważne, żeby wychodzić z dzieckiem do ludzi, zarówno dla niego jak i dla rodziców, a szczególnie dla matki. Idźcie i bawcie się dobrze;)

A spać kładłabym je do wózka, żebyście mieli je blisko siebie (takiemu maleństwu hałas zwykle nie przeszkadza).

i to pisze lekarz w odniesieniu do 9 tygodniowego dziecka na weselu , ręce opadają 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.