8 sierpnia 2011, 00:54
regulaminu należy się bezwzględnie trzymać
1. wypowiadamy się w trzech punktach
2. komentarze wpisujemy pod nimi
3. w punktach opisujemy fakty ze swojego życia, dnia, danej chwili. Wszystko co nam w danym momencie przychodzi do głowy.
Tutaj możemy się wygadać. Pytać, odpowiadać, opowiadać.
np. 1. jak byłam mała spadłam z krzesła i złamałam sobie trzeci palec od lewej na prawej nodze.
2. jest mi smutno bo nikt nie napisał, że schudłam pod dodaniu tematu "na ile wyglądam, ile powinnam jeszcze schudnać"
3. zjadłam budyń, był pyszny.
dopisek: jaki super temat! wspierajmy się! W kupie siła! kochajmy się i cmokam i ściskam i guuubiiimyyy kolorie.
4. sarkazm i krytyka jest jak najbardziej na miejscu
5. możecie tu pisać dosłownie wszystko, o wszystkim i o wszystkich.
6. wyrażamy się w sposób kulturalny
7. nie obrażamy nikogo i nie grozimy nikomu.
Edytowany przez courage21 8 sierpnia 2011, 11:38
18 marca 2012, 23:03
1. no no o to. nvm, kropka mnie zraziła do jakichkolwiek dalszych działań. 2. Ag uśmiałam się z tą herbą^^ ja się staram być 'taka fajna' przy wu2 i raz na spacerosie to już w ogóle zamotałam się w tym wszystkim i se myślę 'wtf?! co ja gadam?!'. aaaale, to kolejna 'historia', w moim życiu tak ekspresowo ludzie, a już szczególnie chuopacy przechodzą do historii, że samej sobie się nie dziwie, że spamiętać mi pewne fakty trudno.
3. Przesadziłam z tym łyso. do szyi, jak się stesknie kupie doczepy. nie mogę mieć czarnych, czuję się w nich staro i brzydko i w ogóle końcówki są do wywalenia :/
Ag - dla mnie byłaś miła, i serio nie domyśliłam się, że TO Ci po łbie chodziło :P
Edytowany przez avis. 18 marca 2012, 23:05
18 marca 2012, 23:04
1. ten post jest ino w celu wyrzucenia z siebie gorzkich żali.
2. jestem w dołku. dołku wszystkich dołków. pobeczałam się dzisiaj na samym
środeczku O'Connell St i tak sobie popłakuję cały dzień. zacznijmy od
tego, że złożyłam wczoraj wypowiedzenie. pracuję do końca miesiąca a
potem... właśnie co? szef się na mnie od kilku tygodni wyżywał
psychicznie. dwa dni byłam najlepszym pracownikiem pod słońcem, na
trzeci dzień wszystko się mu zmieniało i albo miał wieczne pretensje,
albo obrażony się do mnie nie odzywał. i tak w kółko. najgorzej, że jak
on jest niezadowolony to robi wszystko żebyś poczuł się o, taki
maluczki. już nie mogłam więcej tej ciągłej huśtawki, nerwy mi zaczynały
siadać. więc się zwolniłam. nie mogłam mu jednak powiedzieć jakim jest
chamem i manipulantem bo potrzebuję od niego dobrych referencji. chce mi
się krzyczeć wniebogłosy, tak mnie boli to jak mnie potraktował po
przeszło roku gdzie siedziałam w biurze i do 9 wieczorem, a ani razu się
nie upomniałam o nadgodziny. miałam sen wczoraj, że mam broń w kieszeni
i idę mu strzelić w jego durny łeb ale drogi nie umiem znaleźć do
biurowca. Boże, jak ja go nienawidzę! dalej jest Alex, z którym
spędziłam już trzy noce i który oczywista jest wielkim skuśkisynem. jego
dziewczyna mieszka na kampusie ucd więc tylko kilka przystanków od
naszego domu albo 15 minut spacerkiem, a jednak nie było to dla niego
przeszkodą olać ją w Paddy's Day. już nie wspomnę na rzecz czego i jak
bezprecedensowo się do mnie tulił w klubie przy reszcie współlokatorów.
ja mimo wszystko się czuję winna temu wszystkiemu. choć nic do niego nie
czuję i wiem, że to potwornie złe co robimy to dobrze jest czuć
bliskość drugiego człowieka. choć przez chwilę. nawet jeśli jest
skończonym ch... emocjonalnie jestem wrakiem człowieka. jestem tak
okrutnie samotna, że czasem gdy o tym myślę, gardło mi się zaciska i nie
mogę przełknąć. mam wrażenie, że jestem kompletnie asocjalna. nie umiem
zatrzymać przy sobie przyjaciół, nie idzie mi poznawanie nowych ludzi.
tylko w pracy jestem duszą towarzystwa. wiem że nawet moje obecne
przyjaciółki czasem się czują przy mnie niezręcznie. tylko on nie.
pewnie dlatego, że ma w dupie co myślę i czuję. a myślę, że jestem o
włos od załamania psychicznego. pojechałam rankiem do miasta,
zadzwoniłam z kafejki do rodziców. powiedziałam im, co w pracy i że się
zwolniłam. mama tego nie przyjęła dobrze, zaczęła mi zarzucać, że
wyolbrzymiam sytuację jak zwykle, że mam słaby charakter. może mam ale
co w takim razie miałam zrobić? pozwolić temu wishy washy palantowi
zgnieść resztki mojej pewności siebie? mam jeszcze w sobie na tyle
godności, żeby powiedzieć nie gdy czuję, że ktoś mnie próbuje upodlić. gadałam z siorą przez parę minut. ona jest bez dwóch zdań najbliższą mi osobą na całym świecie. gdy byłam w domu na tydzień przed świętami zapraszałam ją do siebie. zaproponowałam, że jej zapłacę za bilety - żeby tylko przyleciała. miała już zapłacony wyjazd do Chorwacji i przeprosiła, że już niestety więcej urlopu by nie dostała. dzisiaj przez telefon mówi mi, że po Chorwacji za dwa miesiące jedzie na 10 dni nad polskie morze. mi zaczął głos drżeć, pytam się jej czy myślała nad odwiedzeniem mnie. wyjechała z wymówkami, że o tym dodatkowym urlopie dowiedziała się w tym tygodniu itd. tak na pewno, kochana, i od razu masz zapłacone wczasy. tego jej jednak nie powiedziałam. mówię jej, że jakbym jej bilety kupiła to ją wizyta u mnie taniej wyjdzie niż w Świnoujściu. "niby tak ale co ja z tego będę miała, wiesz że z pogodą w Irlandii różnie" świat mi się zawalił, wszystkie oczywiste oczywistości, na których myślałam, że mogę zawsze polegać ulotniły się w jednej sekundzie. chwyciłam za słuchawkę mocniej i mówię jej, że faktycznie - co ona by z tego miała. bo przecież spędzenie czasu z młodszą siostrą, zobaczenie jak żyje, czym żyje, to przecież nic w porównaniu z opalenizną. głos mi się całkiem załamał więc ciepnęłam słuchawką i się rozwyłam. tak sobie szłam po głównej ulicy miasta, w tych pięknych wiosennych okolicznościach przyrody szlochając za zasłoną ciemnych okularów. nie wiem jak mam się pozbierać. to jest jeden z najtrudniejszych tygodni w moim życiu. od trzech dni prawie nic nie jadłam, nie spałam, piłam natomiast co wieczór. czuję się jakbym była zupełnie sama na tym świecie i pomijając przygnębienie, to mnie po prostu przeraża. idę do łóżka o czwartej nad ranem a o siódmej jestem całkiem wybudzona. jak tak dalej pójdzie to zacznę znowu brać bioxetin, mam go całą szufladę bo sama odstawiłam. teraz też płaczę, po cichu żeby mnie nie usłyszał przez ścianę. to wszystko jest ponad moje siły.
3.
- Dołączył: 2008-03-03
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 9897
19 marca 2012, 07:20
1. ja i moje problemy pierwszego świata.2. brat ostatnio oświadczył, że będzie jadł rzeczy z moich półek (mam oddzielne), dlatego że on nie odmawia mi żadnego jedzenia, które sam kupuje - a je jakiś szit ogólnie i ja nigdy nic od niego nie chcę, wczoraj o 23 zapytał czy może chcę m&msy(no na pewno), dziś rano patrzę a zostały dwie kostki z mojej czekolady x.x oczywiście wcześniej nie zgodziłam się na takie odpały i powiedziałam, że to złodziejstwo i że nie zgadzam się w żadnym wypadku x.x jakby jeszcze podszedł do tego na zasadzie, weźmie, ale odkupi to może jeszcze uznałabym, że może się zdarzyć, ale nie, on weźmie i resztę ma w dupie. jak zacznę mu zabierać pieprzone m&msy to już w ogóle zacznie żreć mi wszystko. we własnym domu nie ma spokoju.
3. udusić.
- Dołączył: 2010-12-19
- Miasto: Rovaniemi
- Liczba postów: 1940
19 marca 2012, 12:04
1. Vix, ciezka sytuacja :( Moze Frik ma racje i wyjazd gdzies, niekoniecznie do Polski, ale gdziekolwiek, bylby dobrym wyjsciem? Zostawic wszystko na jakis czas, odciac sie, pozbierac sily i nabrac dystansu?
2. Uh, muzycznie to ja sie z nikim nie dogaduje. Jestem zacietrzewiona - male i uparte. Tyczy sie to zarowno pogladow, jak i stylu zycia, jak i wygladu i wszystkiego z muzyka na czele. Wiec jak na poczatku znajomosci komus sie nie podoba Varg to od razu podchodze z wiekszym dystansem. Pozniej dogadywanie sie idzie juz zwykle gorzej, bo na wszystko krece nosem i z luboscia wracam do swoich nut.
3. Wczoraj bylam z mam na zakupach i jestem przerazona tym, co na wiosne oferuja sklepy. Doszlo do tego, ze przechodzac prog na glos wolalam 'paskudztwo, obrzydlistwo, SYF!'. Koniec koncow zdobylam jakis bury sweter, koszule, biala bluzke z falbanka i z 2 koszulki.
19 marca 2012, 13:43
1. dzięki:* nie mogę lecieć do Polski, muszę szukać pracy. 24. kwietnia miałam lecieć do Hiszpanii na 10 dni z koleżanką ale to się jeszcze zobaczy jak będę stała z kasą.
2. ale jakoś dam radę. dzisiaj bank holiday więc wszyscy mają wolne.
popłaczę sobie jeszcze, jest mi ciężko więc chyba mam do tego prawo. a
od jutra zacznę ogarniać swoje życie. wieczorem wezmę prozak, może się w
końcu wyśpię. wczoraj o 3 nad ranem się zjawiła policja ale nic tym
razem nie zrobili tylko kazali być ciszej. dom po tym łikendzie się cały
klei:/ a to jeszcze nie koniec. sprzątacz przychodzi dopiero w
czwartek.
![]()
![]()
1. schudłam 5 kilo od czwartku. w każdych innych okolicznościach sikałabym ze szczęścia. dziś weszłam na wagę i jedyną reakcją było "aha".
przepraszam was kochane za te smuty, wiem że się tego przyjemnie nie czyta
19 marca 2012, 20:22
1. właśnie dostałam mejla z propozycją współpracy, który może pomóc mi zrobić krok milowy we właściwą stronę. TĄ STRONĘ. 2. zauważyłam, że moja ciało uwielbia ważyć 55kg. sorry bejb, nadszedł czas na chudość, za miesiąc ma być mnie 10kg mniej i dziś, czytając tego mejla, oglądając zdjęcia i całą stronę dostałam kopa w dupę z pastelowego martensa.
3. Ag co planujesz?
- Dołączył: 2012-03-19
- Miasto: Aruba
- Liczba postów: 1107
19 marca 2012, 20:40
1. Premiera :)
2. An, 10 kg mniej!?
3. Też nie mogłam pisać cały dzień.
19 marca 2012, 21:09
1. yep. dycha, ewentualnie 7^^ tryb expres. 2. pieprze się z fejsem. (jak to brzmi)
3. wiecie jaki jest fajny peeling na twarz? cukier + troszkę oliwy z oliwek, złuszcza świetnie naskórek, a skóra jest po nim taka nawilżona. polecam Wam, idę zaraz se zrobić :)
- Dołączył: 2010-12-19
- Miasto: Rovaniemi
- Liczba postów: 1940
19 marca 2012, 21:39
1. Gypsy, ty to kto? Bo jakos nie kojarze po tej nowej nazwie.
2. Ag, tez jestem ciekawa co kombinujesz.
3. Ciagle do mnie nie dociera, ze w sobote lece do Izraela. Zyje sobie calkiem normalnie, ot tak jak codzien troche tego i tamtego. Niby sie przygotowuje, jutro mam kurs w szkole, ubrania kupione, prezenty wybrane... A jakos tego nie czuje. Nie doszlo to jeszcze do mnie.
An, albo Czoko, albo ktokolwiek, kto sie zna na modzie bardziej ode mnie - jaka chustka by pasowala do ciemnoniebieskiej koszuli w czarna krate? Wiem, ze glupie pytanie, ale dzisiaj mam na dzien dobry powiedziala mi 'jak ty sie ubralas? taka koszula i zielona chustka? booooze...'.
19 marca 2012, 22:24
1. Gypsy - danger.2. Imo - biała najlepiej (nie mam żadnej koszuli w kratę :D), czarna, może nawet cytrynka ? (wiem wiem za kolorowo już dla Ciebie Jern :)).
3. bardzo możliwe, że Czoko mnie zaraziła grypą żołądkową - umieraaam.