- Dołączył: 2010-06-27
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 602
6 sierpnia 2011, 18:12
no, dziewczyny. myślę, że tutaj będzie nam się lepiej rozmawiało :)
wyjaśnienie ; jesteśmy uciekinierkami z innego tematu, gdzie niestety zdecydowanie zaczęło się robić zbyt gęsto od postów w stylu 'ile ważysz i przy jakim wzroście?' albo przechwalania się coraz to niższym bmi.
Walczymy z zaburzeniami odżywiania, wspieramy się, rozmawiamy na różne inne normalne tematy, bo w końcu nawzajem dobrze się rozumiemy :)
i oczywiście zasady: nie podajemy swoich wag, bmi itd. my chcemy wygrać z chorobą. a ktoś piszący 'mam BMI 12 o matko utyję jak zacznę jeść chleb' nie pomoże innym dziewczynom wyzdrowieć.
ps może któraś podjęłaby się sporządzenia jakiegoś regulaminu? :p
a i najważniejsze: NIE JESTEŚMY PRO-ANA!
Edytowany przez nakrettka 6 sierpnia 2011, 19:25
- Dołączył: 2011-05-14
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 330
7 sierpnia 2011, 14:09
mi rodzice wyrzucili wagę -.- mam ważenie raz na dwa tygodnie, u psychiatry.
- Dołączył: 2011-07-05
- Miasto: Wymysłowo
- Liczba postów: 132
7 sierpnia 2011, 14:12
http://demotywatory.pl/3338067/Nie-wazne-ile-kalorii-ma-to-co-jem
mała motywacja dla wszystkich ;)
- Dołączył: 2011-06-25
- Miasto: Koluszki
- Liczba postów: 2059
7 sierpnia 2011, 14:25
nakrętka - masz rację, masz rację, masz rację ! Muszę skończyć z codziennym ważeniem, to do niczego dobrego nie prowadzi, a wręcz prowokuje do złych, bardzo złych zachowań! ;)
ale lody były smaczne, ot taka nagroda :)
rakdanita- super demotywator, akurat dla nas ;)
*mi też się zdarzały napady, ale to tyle w temacie.
To wcale nie jest dobre rozwiązanie, chyba nawet najgorsze z możliwych. Strasznie się wtedy czułam...
- Dołączył: 2010-11-16
- Miasto: Bikerful
- Liczba postów: 735
7 sierpnia 2011, 14:50
dziewczyny, a powiedzcie próbowałyście szukać pomocy? Albo ktoś Wam próbował szukać? Ja na początku byłam bardzo przeciwna terapiom, psychologom itd.
7 sierpnia 2011, 15:10
*macha na pożegnanie*
Edytowany przez Cat.Lover 3 września 2011, 20:11
- Dołączył: 2010-11-16
- Miasto: Bikerful
- Liczba postów: 735
7 sierpnia 2011, 15:17
Ze mną długo rozmawiały siostry i mama na temat leczenia się, próbowały mnie nakłonić, ale ja przez 6 miesięcy byłam nieugięta. I niby też dla świętego spokoju (choć w głębi duszy pragnęłam, że to coś da) powiedziałam, że zacznę terapię po maturach. Pierwsze spotkanie było miłe, ale.. nie kleiła nam się rozmowa. Też próbowałam kręcić, zmyślać, że wszystko jest ok, tylko mama i siostry robią ze mnie bulimiczkę. Poszłam drugi, trzeci raz.. Spodobało mi się. Zawsze po rozmowie czuję się jak w niebie. Teraz wiem, że problem nie dotyczy jedzenia, a moich uczuć, emocji, a dokładniej sposobu radzenia sobie z nimi. Sporo o tym myślę, obserwuje siebie w różnych sytuacjach i to NAPRAWDĘ POMAGA. Jestem na terapii dopiero 3 miesiąc, a widzę już minimalną poprawę. Nigdy nie spodziewałam się, że takie analizowanie może w czymś pomóc. Do tego potrzebny jest czas, mnóstwo czasu. Teraz wiem, że jeśli będę kontynuowała leczenie, to za kilka lat wyzdrowieje. Bardzo mocno w to wierzę.
- Dołączył: 2010-06-27
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 602
7 sierpnia 2011, 15:51
ja byłam u psychologa dwa razy , za każdym razem u innego. pierwsza kobieta była beznadziejna i powiedziałam, że więcej do niej nie pójdę. moi rodzice po cichu liczyli, że dam sobie radę sama, więc nie szukali innego psychologa. potem jednak okazało się to konieczne, i znaleźli jedną kobietę, która wahała się czy mnie przyjąć z powodu wagi, ale zgodziła się. raz u niej do tej pory byłam. wydawała się w porządku, moi rodzice też mieli wizytę. teraz jest na urlopie. mam pod koniec sierpnia kolejne spotkanie, jak to ona określiła , potrzebne jej są jeszcze jakieś 2/3 spotkania ze mną, żeby stwierdziła, czy podejmie się terapii.
boję się trochę, taka terapia to jest kilka spotkań w różnych porach roku, żeby kontrolować postępy i co dokładnie się dzieje.
nie wiem czy jestem gotowa na coś takiego.
i mam pytanie odnośnie przyprawy do szarlotki. do czego ją używacie? serio jest smaczna? ja mam w domu tylko taką do sernika lub piernika, ale może poszukam w sklepie takiej do szarlotki ;p
7 sierpnia 2011, 16:14
Hej, jestem tu nowa :) 12 lipca wyszłam ze szpitala, hospitalizacja z powodu wagi. Muszę się trzymać jak na razie jadłospisu od lekarki. Jest mi ciężko, bo zdaje mi się on ogromny. Ale mimo, że go przestrzegam moja waga i tak spada, a 24 sierpnia mam kontrolę, boję się jak cholera, że znów mnie dadzą do tego więzienia :( Wczoraj udało mi się pokonać sumienie i zjadłam od siebie 1 ciastko,a na obiad ..... hamburgera w Mc! ale oczywiście, musiałam sprawdzić ile ma kalorii =.= cokolwiek kupuję/robię i tak muszę sprawdzać ile co ma. wkurza mnie to.
A u was jak?
7 sierpnia 2011, 16:24
*macha na pożegnanie*
Edytowany przez Cat.Lover 3 września 2011, 20:11
7 sierpnia 2011, 16:25
Niestety nie mam pojęcia. Ostatni raz jadłam szarlotkę 4 mies temu i była to porcja 1/30 normalnej porcji i zjadłam to zamiast 2 Ś :D
Boję się strasznie najbliższego tygodnia w sumie boje się także następnych.
Mam mętlik w głowie, coś pomiędzy dam radę a tym że mam już dość walki, zjadłam poza posiłkiem kilka śliwek. Znowu wyrzuty. Było już tak że miałam to gdzieś a teraz znowu za wszelką cenę ucinam kalorie ze wszystkiego.
Cokolwiek nie zrobie mam wyrzuty. Zjem - wyrzuty ma ana.Nie zjem - wyrzuty ma moje "zdrowe ja" Ana chyba jest silniejsza. Ale nie chce juz chudnąć. Jestem za chuda. Dzisiaj w kościele oprzeć się nie mogłam o siedzenie bo mnie to bolało.
Najbliższy tydzień albo w pewnym stopniu uwolni mnie częściowo od choroby albo złapie mocniej w sidła.
Powinnam się cieszyć a nie rozpatrywać wszystkie za i przeciw. Miałam wątpliwości także czy jestem chora.- teraz już jestem pewna. Jestem.
Edytowany przez e03a84865a9d7c0278797ae6b2771aa1 7 sierpnia 2011, 16:27