Temat: Niedoczynność tarczycy - Pokażmy że damy radę schudnąć :)

Witam wszystkich :)
Założyłam ten wątek ponieważ zmagam się z tarczycą już jakiś czas i w sumie dzięki niej w pewnym stopniu zyskałam swój nadbagaż... Chciałabym aby w tym miejscu się spotkały osoby z podobnymi problemami, żebyśmy dzielili się ze sobą problemami, dobrymi radami i wspólnie motywowali się do walki która w naszym wypadku jest cięższa niż ciężka ;)
Zapraszam zatem wszystkich gorąco...

Zacznę:
Nazywam się Gośka - od ponad dwóch lat zmagam się z niedoczynnością tarczycy.. ;) ( takie formalne powitanie, mam nadzieję że jednak będzie nam tu również wesoło :) )

Wiecie, jakbym wyprowadziła się z domu, nie miałabym większego problemu z tymi nadprogramowymi kilogramami. Problem stanowi moja rodzina.Jak robię zakupy to nie kupuję słodyczy, mięcha, coli ani innych gazowańców. Natomiast cała reszta domostwa diety nie praktykuje. No może z wyjątkiem psa, który byle czego nie ruszy, zwłaszcza mielonego. W lodówce jak się chce można znaleźć całe zło świata. Znajdzie się ciacho z kremem albo serniczek, nie wspominając o tej mieszance konserwantów, mięcha i tłuszczu, którą nazywa się wędliną. Ba, mają jeszcze zapasy słodyczy i to nie pod kluczem. Chwila słabości i... Ech... co innego jak najdzie człowieka na coś słodkiego a pod ręką nic. Zostaje tylko silna wola...

tak to z rodziną już jest ;)) nie muszą to nie wspierają w odchudzaniu ;))
nie wspierają?? a nie prawda!!! utrudniają, a i to nie jest to słowo. Przychodzę z pracy i od razu atakują kartofelkami z sosikiem i mięchem, a potem mały szantaż, że nie chcę jeść i będę chodzić głodna a tak w ogólę to się rozchoruję. Dziś pojechali sobie do babci, a mnie zostawili. Powiedzieli, że się nie zmieszczę do samochodu (te ich poczucie humoru...). Fakt, faktem samochód był prawie przeładowany, no cóż, przynajmniej jest cisza.
spoko ja też słyszę, że się w drzwiach nie mieszcze ://
sethe - ja też mieszkam z rodzinką, co ma ten plus, że w lodówce mam swój pojemnik i tam te swoje wynalazki trzymam. Ale pozostały scenariusz jest taki sam - w domu je się dużo i tłusto, a czasami kotlety smaży się o 22-giej...

u nas wszyscy mają słuszną wagę, chociaż ja zdaje się najmniejszą. Czasem mam wrażenie, że to im na rękę no i wygodnie. A ja muszę się szarpać by każdy kilogram z siebie wyrwać, a jak zdarzają mi się takie słabsze dni jak dzisiaj to tylko mają radochę, zamiast np na rower mnie wyciągnąć...
a co do mieszkania samej - być może nawet bym chciała, ale utrzymać się samej w Krakowie to nie lada sztuka, a jak kokosów nie zarabiam. A na mieszkanie w stylu studenckim już mnie nie bawi. No i nawet gdyby miała swoją lodówkę, to kurcze niewiele by w niej było no bo ileż ja sama jestem w stanie zjeść? A serki wcale takiej długiej trwałości nie mają. Więc byłoby niejako marnotrawstwo prądu. Póki co - za prąd nie płace.
no to ja mam chyba jeszcze gorzej bo muszę całej familii gotować! Mąż i dzieci są szczupli i jedzą wszystko, mają zachcianki i proszą: ugotuj to, ugotuj tamto, i weź tu gotuj, wąchaj i nie jedz!
masakra po prostu ;||
Ja też gotuję dla całej rodzinki - mężusia i dwójki dzieciaczków, no i wiadomo - maja swoje zachcianki i ulubione potrawy, a najgorsze jest to że dzieci nie przepadają za surówkami, sałatkami wszystkim co warzywne i zdrowe. No i jak tu gotować . Zmuszam czasami do jedzenia zup , owoców, ale warzyw nie jestem w stanie przeforsować w ich diecie. Sama sobie gotuję czasami jakieś warzywka z patelni , ale ilez można.

nie ma co narzekać, w sumie wierzę w to, że mając swoją rodzinkę i gotując im można byłoby zmienić takie nawyki, jake ja wyniosłam z domu (u Was może być lepiej), chodzi mi np. o chudy nabiał czy warzywa - przykład (jeśli już mamy jeść to samo)

 

ojciec - kanapka z 0,5 cm warstwą masła, do tego salceson albo inne kiełbasopodobne, o grubości 1 cm

ja - ciemny chleb lub bułka (limit mam), serek jako smarowisło, plaster albo dwa chudej wędliny czy sera, plus przynajmniej 1 warzywo (np. sałata i pomidor)

 

moja mama też już przechodzi bardziej w moim kierunku, bratu jest wszytsko jedno, ale oba typy jedzenia mu podejdą. Za to u taty brak masał czy warzywo na kanapce - nigdy w życiu.

 

pocieszcie mnie, że macie mężów co choć trochę dają się przekonać na zdrowsze jedzonko (może być jako dodatek do niezdrowego)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.