jestem jestem moje kochane !!...
Agutka- taki spokojny weekend dobrze Ci zrobi.. odpoczniesz troszkę i nim się obrócisz, domownicy będą przy Tobie ;-).. Z butami mam podobnie.. raz na jakiś czas muszą mi piętkę otrzeć. No cóż, takie ich uroki ;-)
Zala- mam nadzieję, że w końcu dojesz to i owo ;-)
Bezimienna- nie chcę nic mówić.. ale chyba nie chcesz zaprzepaścić tego co już osiągnęłaś, co ? Czas się otrząsnąć ;-)!! Raz dwa wracamy na dobre tory !
BeFitt- ja rudy miałam przez ponad rok, na szczęście udało mi się jakiś czas temu wrócić do naturalnych, ale łatwo nie było ;-) Oby Tobie się szybko nie znudziły ;-)
Dziewczynki ja jak pisałam tak zrobiłam.. PRAWIE: na zakupy pieszo poszłam w jedną stronę, później się rozpadało i chęci przeszły, więc wróciłam tramwajem.. Przyjaciółka wpadła na obiadek.. i zjadłam zdrowo ale znowu sporo chyba. Jeden ziemniak, 10 rurek makaronu bo mi zostało z wczoraj, mintaja z cebulą, czosnkiem, przyprawami smażonego na łyżeczce masła + 150 gram brokuła, 70 kalafiora i 50 gram fasoli... niby tyle, ale jak włączyłyśmy film po obiedzie, to garść juniorków poszła w ruch ( na szczęście się skończyły.. a żeby nie podjadać, to więcej nie kupię ;-) )... no a na podwieczorek to już całkiem wesoło było.. całe pudło (1L) algidy na 3 osoby, gdzie ja zjadłam najwięcej.. myślę że prawie pół pudełka
.. i wiecie co? mało mi było
... uwielbiam lody..
Po tym incydencie ubrałam się i ogień na siłownię.. i tak o to 600 kcal zostawiłam na bieżni, uff...
Teraz już siedzę z herbatką już po kolacji ( 1/3 grahamki, 1/4 papryki czerwonej, 120 gram półtłustego twarogu + kawałek makreli wędzonej, coby więcej białka było niż węgli - przez te lody ;-) )
Tak więc u mnie raz lepiej raz gorzej.. a później wielce zdziwiona czemu waga nie spada