Temat: 70 niezmarnowanych dni.

Zapraszam do rozmowy wszystkie osoby, które nie chcą zmarnować najbliższych 70 dni :)
Wszelkie cele i postanowienia mile widziane: chcesz schudnąć, przytyć, rzucić palenie czy wyhodować kwiatka ;)

Odliczanie zaczyna się jutro - 26lipca. Ale dołączyć można w każdej chwili, każdy niezmarnowany dzień jest cenny.
Chodzi o to, żeby było miło i sympatycznie, bez wyścigów, tabelek. Opowiadamy o czym tylko chcemy, wymieniamy się doświadczeniami.

Ja mam dość czasu, który przecieka mi przez palce i nie chcę już żałować, że nic nie zrobiłam. Spróbuję każdego dnia zdziałać coś dobrego dla siebie.

Każdą chętną proszę, żeby w pierwszym poście napisała co postanawia ( np. nie jeść słodyczy, ćwiczyć codziennie ) lub jaki ma cel ( jakaś waga, czy choćby suma zaoszczędzonych pieniędzy ).

Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka forma i nie zmarnujemy tego czasu, który i tak przecież upłynie. :)
Pasek wagi
mam już ochotę na moje wieczorne cardio
zostały mi jeszcze 2 porcje lub ewentualnie jedna wielgachna mojej sałatki. nie przekroczyłam nawet jeszcze 1,000, a czuję się jak na granicy 2,000. nie ma to jak warzywa i białko.
kiedyś chciałam sobie zrobić taki miesięczny detoks nawet, ale zbyt brakowałoby mi chleba z tostera z serkirm wiejskim i pomidorem.
.
też bym coś jeszcze poćwiczyła wieczorem, coś na wzór 8 min buns  
tak, to ta sama silver.

ja rozumiem przez co się przechodzi na początku. wiele razy zaczynałam tak samo, ale tylko ten jeden raz, 19 miesięcy temu nie myślałam o efektach, nie miałam żadnych oczekiwań. po prostu pełną parą zaczynałam ćwiczyć po 2-3 h dziennie. do tamtej pory zawsze się oszukiwałam. ale dopiero kiedy wzięłam odpowiedzialność za wszystko, co robię i zdałam sobie sprawę, że na efekty trzeba dłuuuugo poczekać, wtedy wszystko się zmieniło. najważniesze, żeby się nie oszukiwać i nie stawiać przed sobą niewykonalnych celów.

samo poznawanie reakcji własnego ciała dużo czasu zajmuje, a co dopiero samo odchudzanie. 
zamiast tracić czas na mówienie, że się nie uda, trzeba eksperymentować i obserwować zmiany, które następują. zawsze będę mówić, że trzeba eksperymentować i obserwować. cóż, zabawa w naukowca się opłaca.
nie jestem na żadnej diecie

jem jak zawsze, gdy nie mam kompulsów, czyli normalnie. paczka ciastek w okresie bez kompulsów nie jest niczym złym, tak samo jak blaszka własnoręcznie upieczonego ciasta. raz jest lepiej, a raz gorzej, ale to gorzej byłoby gorsze, gdybym miała jakiś plan dietowania, który musiałabym mniej więcej przestrzegać. nie mam czegoś takiego, bo trudno wziąć mi się za odchudzanie...

jakieś ograniczenie by się przydało. no, ale już nie jestem zdesperowanym freakiem, który chce za wszelką cenę mieć niedowagę, który zamiast chudnąć tyje.
pamiętam jak jeszcze do niedawna rytmmojego każdego dnia wyznaczało jedzenie. doslownie nie było minuty, żebym o nim nie myślała, żebym nie liczyła kalorii i nie zastanawiała się, o jakiej porze co i ile jeść. jeszcze parę tygodni temu siedziałabym teraz myśląc, ile zjadłam, czy przekroczyłam bilans dzienny, a jeśli nie, to co zjeść, żeby dobić do wyznaczonej magicznej liczby.

myślałam o jedzeniu non stop. tego nie da się porównać do niczego innego. myślenie o jedzeniu mogłabym porównać z oddychaniem, tyle że oddychanie jest nieświadome...
ten terror trwał ponad dekadę. nie wiem, czy teraz jest na urlopie, czy powoli zanika? dowiem się w ciągu najbliższych dni/tygodni/miesięcy.

generalnie, mogę powiedzieć, że jakoś sobie sama poradziłam ze swoim problemem. uświadomienie sobie czegoś to podstawa.
Pietrucha, wg mnie powinnaś zrobić coś na wzór cardio. stań przed lustrem lub niekoniecznie, załóż słuchawki i przez godzinę udawaj, że prowadzisz np. aerobik.

ja rozważam zrobienie dziś znowu plyo, albo poudaję tancerkę abby
nie wiem jeszcze. zaraz się przebieram i zobaczę, na co będę miała większą chęć.

zjadłam 1,100 na więcej ochoty nie mam, więc nie potrzebuję bardzo intensywnego plyo z interwałami tak naprawdę. a może jednak?
czuję się lekko. lepiej będzie mi się robiło te wszystkie wyskoki z półprzysiadów 
buhahaha, piszę sama do siebie.
znowu

dobra potańczę. dzięki Pikejos za pomysł na takie cardio
cały czas chodzi mi po głowie trening plyometryczny...

ale tak naprawdę to marzę o jednym - bieganiu.
nie ma tu nikogo, z kim mogłabym poświergotać, więc spadam na abba cardio dance
oh yeah!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.