Temat: Odchudzamy się razem i walczymy o lepszy wygląd! Kto dołącza?

Hej dziewczyny, hej chłopaki!
Zapraszam do wspólnej walki o lepszy wygląd i lepsze samopoczucie! Zapraszam osoby, które już walczą i te, które dopiero rozpoczną walkę! Będziemy się wspierać, dzielić doświadczeniami, doradzać sobie i wspólnie ćwiczyć!
Kto dołącza? :)))
Aglaja BRAWOOOOO!!!!! Jeeej jak ja bym chciała zobaczyć te 69! Jestem z Ciebie koleżanko dumna :) U mnie w sumie też się troszkę ruszyło, bo dzisiaj miałam 81,3 , więc jestem przeszczęśliwa, bo te kg mi strasznie opornie idą. To dziwne (nie to, że opornie, ale że jest spadek) zwłaszcza dlatego, że ostatnio mało ćwiczyłam i do tego mam okres. Wymyśliłam, że trzeba stawiać sobie małe wyzwania, które można osiągnąć w niedługim czasie. Tzn. nie od razu - np. schudnę 20 kg w 3 miechy (niby też do zrobienia, ale ile trzeba poświęcić.. a do tego później walka z jojo do końca życia), ale trochę mniejsze ilości. Ja bym chciała na start schudnąć 3 kg. Ważyłabym 78 a to waga, którą ostatnio utrzymywałam przez dość długi czas, później chciałabym schudnąć do 75, bo - 8 kg brzmi dumnie ;) później do 72, bo wtedy bym miała dobre BMI. Generalnie moją docelową, pożądaną wagą jest 65-68. Nie chciałabym ważyć mniej, bo jakby ładne nie były laseczki z inspiracji, ja jednak wolę moje biodra i biust (byle bez nadwagi) :) Daję sobie na to rok. A co! Praca nad sobą powinna trwać całe życie, więc ten rok to wbrew pozorom i tak niedługo :)

Jak Wam idzie dzisiaj? Ja od rana zjadłam kanapkę, o 10:30 gdzieś sałatkę (ogórki, pomidory, papryka, oliwki czarne, ser feta), a zaraz się biorę za grejpfruta. Mój organizm ma jakieś ciśnienie na cytrusy. Po pracy imprezka rodzinna, ale będę się grzecznie trzymać, bo dzisiaj moje dziewczyny wymyśliły jakąś nasiadówkę, bo mało mamy okazji, żeby się spotkać. Zapewne będą jakieś driny albo wino. Jutro wesele!!! Nie ma co pisać jakie ma to znaczenie dla diety, bo każdy wie ;) Chociaż ja w sumie nie lubię słodkiego do wódki, więc nie jem ciast, ewentualnie torta (na weselu nie wypada nie zjeść choć kawałeczka). Ostatnio zrobiłam jak Aglaja - też oddałam połowę. Wkręcam sobie, że jak zjem jakieś mięso i warzywa to dieta nie ucierpi. Faktem jest, że wesele wiąże się nierozerwalnie z tańcem, więc jest ruch. Ostatnio po weselu nie przybrałam na wadze. Może dlatego, że przez cały nast. dzień umierałam i nie miałam mocy na jedzenie ;) W każdym razie ten tydzień będzie trudny, ale co tam przecież nigdy nie szanuje się tego co przychodzi bez wysiłku prawda?

Dobra rozpisałam się tak, że pewnie nikomu się nie będzie chciało czytać :D

Hehe :) Kasiu ja już przeczytałam więc jednak się chciało. Gratuluję Ci ogromnie spadku :) Fajnie, że ruszyło i mam nadzieję, że pójdzie dalej. Wiesz, wesele to oczywiście jedzenie, ale ja myślę, że da się nie przytyć tak bardzo na weselu właśnie przez taniec. Wesele lepsze niż taka nasiadówa za stołem o ile się miarkuje. Ja raz byłam na weselu gdzie jedzenie było tak nieziemskie, że trudno było nie jeść. Jak ubierałam sukienkę powiedziałam do mojego męża (jeszcze wtedy nim nie był :D ), że muszę dać ją do zwężenia (ważyłam 61 kg :( ) o rozmiar, a już pod koniec wesela pękała w szwach. Jedzenie było naprawdę najlepsze z wszystkich wesel i restauracji gdzie byłam (byłam już na 12 weselach więc trochę będzie).  Jedz sałatki, nie idź na głodniaka - może np. grejpfrut przed wyjściem do kościoła i wierzę, że będzie super! Ach! I tańcz ile się da!

Dziękuje za miłe słowa dot. mojej wagi. To początek góry lodowej, ale już zawsze coś. Chciałabym zejść do tych 55 kilo, ew. 58, jednak wiem, że każdy kolejny kilogram będzie szedł oporniej. Chociaż wydaje mi się, że trochę rozpędziłam metabolizm.

Na śniadanie zjadłam: 2 jajka z łyżeczką majonezu, szczypiorkiem i pomidorem
Lunchhhh :D : Mussaka (mięso wołowe mielone, bakłażan, sos pomidorowy, ser)
Po treningu: banan
Kolacja: rogalik z serkiem

Co myślicie o tym menu? tego sera mogłoby nie być w tej mussace, ale że właśnie ją teraz wcinam to jeszcze dam radę spali myślę.

Pasek wagi
Jestem za :) Musze zrzucic 16 kg ; ( ale juz 3 za mną :)
Pasek wagi
Jasne, że dasz radę spalić, zwłaszcza, że Ty dużo ćwiczysz wieczorową porą, więc masz na to dużo czasu :) Co do sera to w końcu mussaka to nie lasagne i tego sera nie ma AŻ tyle, więc bez wyrzutów :)
Chciałam się przejść po pracy - zawsze to dodatkowy ruch, ale ta pogoda ma chyba okres - co chwilę się zmienia jak w filmie z Bollywood - czasem słońce czasem deszcz. A ja bez parasola. Spoko jeszcze godzinka i mnie tu nie ma i weekend! :D Po weekendzie też nie wracam, bo najpierw szkolenie, później wycieczka do Sądu. W efekcie w tym tyg. przepracowałam 3 dni a za tydzień tylko 1. Ciekawe gdzie można zatrudnić krasnale, które zrobią wszystko pod moją nieobecność.
Minusem tych wycieczek jest to, że nie je się regularnie niestety. Na tych szkoleniach są śniadania, obiady, kolacje a po drodze jakieś przerwy kawowe, ale tam dają tylko ciastka - żadna to przyjemność jak dla mnie. Chyba kupię sobie jakieś owoce, czy jogurty albo tą paskudną Wasę żeby jednak trzymać się tego jedzenia co 3 godzinki, bo zawsze po szkoleniu czuję, że mi metabolizm zwolnił. Jadę do ośrodka, którego nie znam i muszę wymyślić jak tu ogarnąć temat z ruchem, bo w końcu wyjazd nie zwalnia mnie z ćwiczeń prawda? :D

piesiu45 Powodzenia! Ja mam podobny nadbagaż w sumie.

No właściwie sera jest bardzo mało, bo na całą mussakę dałam ok 4 plasterki a mussaka starczyła na dwa dni dla dwóch osób. Bardziej stawiam na bakłażana i przyprawione dobrze mięsko. Ser tylko po to by związać to razem. Może akurat będziesz wracać to złapiesz dobrą pogodę :). We wrocku właściwie rano była szaruga, a teraz już pięknie słoneczko wyszło. Zazdroszczę wolnego. Ja już mam dość siedzenia za biurkiem i w ogóle mojej byle jakiej pracy. Muszę się wreszcie wziąć porządnie za naukę bo zawalę te egzaminy. Uhh..

Z tym czasem to tak różnie jest. Właściwie to nie pamiętam kiedy nie wpadłam na fitness w ostatniej chwili, a wyrabiam się tylko dlatego, że mąż dużo obowiązków domowych złapał. Wracam o 18:30 do domu, uczę się tak do 22 i idę na tego squasha jak dobrze pójdzie, albo spać. Przydałoby mi się jeszcze tak ze dwie lub trzy godziny w ciągu dnia ;(

 

Pasek wagi
Ojjj nie dołuj się nauką dasz radę na pewno :D Będę trzymać kciuki :) Ja też się męczę za biurkiem, chociaż wiem, że to nie jest tak do końca jak się ludziom wydaje, że praca siedząca to taka, gdzie siedzisz bite 8 godzin, bo dzisiaj się bardziej nalatałam niz na fitnessie chyba :) Lecę, bo przecież nie będę robić nadgodzin ;)

Pięknie jesteście aktywne dziewczyny! 

od 2 dni śpie na stojąco, a dziś przeszłam calą galerie szukając sukienki- nogi mi odpadają. chyba to mój dzisiejszy trening. chyba żebym się obudziła za godzinkę zeby chociaż skalpel zrobiić.

a co do jedzenia.... ja to wszytsko wiem. sama nie uznaje drakońskich diet, żelaznych zasad (dlatego dziś przed kolacją poł wiadereczka borówek amerykańskich omniomniom^^) tyle, że ja łasa jestem na słodycze. nie mam stopera. jak wezmę kawałek to już koniec.... zjadam wszystkie pozostałe.
Pasek wagi

Dziewczyny moje drogie! Kolejne kilogramy mam w dół! 68,6! Niesamowicie się cieszę. Mężowi się nie mogę pochwalić bo on nie wie ile ważyłam na początku i żyje w przekonaniu, że 65  więc nich myśli tak dalej. Może kiedyś mu powiem. Nabrałam nadziei i optymizmu, tym bardziej, że przecież za chwilkę mam mieć okres a zawsze staje mi wtedy waga okoniem. Wszystko mnie boli okropnie, zakwasy mam straszne, a wczoraj miałam jakieś mega ćwiczenia na stepie i ze [UWAGA] SZTANGAMI! Kurczę, ledwie tam dychałam, ale dałam radę. Jestem naprawdę z siebie dumna :)

Jak tam u Was? Jak Wam leci czas i jakie plany na długi weekend? Achhhh... no nie posiadam się z radości. Serio! Nie spodziewałam się takiego wyniku, a teraz muszę zrobić wszystko, żeby nie zaprzepaścić go.

Pasek wagi

Oooo i właśnie spojrzałam na wyniki które miałam w lutym jak zaczynałam się odchudzać z dietą norweską. Miałam ten sam wynik co dziś wagowo, ale w centymetrach:

               luty -> dziś
talia       76 -> 71
brzuch    90 -> 84
piersi     100 -> 98
biodra    98  -> 96
udo        59 -> 53 !

Więc jednak jedno to dieta a drugie ćwiczenia. Kurcze wybaczcie mój entuzjazm i rozemocjonowanie, ale po prostu trudno mi uwierzyć, że po 2 miesiącach ciężkich treningów, diet i przy niedoczynności tarczycy udało mi się coś zbić i ta waga zaczyna iść w dół. Poprawiła mi się przemiana materii itd. itp. Czekałam na efekty długo już chwilami wątpiąc czy kiedyś przyjdą, dzięki dziewczynom wytrwałam w tych postanowieniach :) pamiętam słowa "rób swoje, a efekty przyjdą" a w głowie mi huczało.. "taaakk tylko kiedy?" całe szczęście idzie w dół i mam nadzieję, że wytrwam do tej 50. ;) Schudnąć 17 kilo to jest wyzwanie, ale jak zobaczę 6 kilo mniej to już przecież 1/3 drogi za mną więc jeszcze dwa. Byłoby super jakby się udało w tym miesiącu, ale jak nie w tym to w następnym...  

Pasek wagi
Aglaja gratulacje!!! Pamiętam jak się dołowałaś, że nie ma efektów a tu w końcu się ruszyło. Jestem z Ciebie normalnie dumna :D Bardzo dobrze, że się emocjonujesz w końcu to duży sukces i efekty Twojej ciężkiej pracy, więc jaranie się tym spadkiem wagi jest jak najbardziej uzasadnione :D 
Ja dzisiaj jadę na wesele. Nie mogę się jakoś ogarnąć od rana a jeszcze chcę zrobić ćwiczenia, więc lecę. 
A w ogóle jak przeczytałam to:
"Mężowi się nie mogę pochwalić bo on nie wie ile ważyłam na początku i żyje w przekonaniu, że 65  więc nich myśli tak dalej." to najpierw się śmiałam a później pomyślałam w sumie tak jak u mnie :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.