- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 lipca 2021, 17:43
.
Edytowany przez 30 października 2021, 18:49
12 lipca 2021, 14:36
Na ten temat mogłabym chyba książkę napisać...
Ogólnie pamiętam lekcję religii pod koniec 6 klasy. Ksiądz (uwielbiałam go jako nauczyciela) mówił o tym, że tak naprawdę dopiero teraz zaczynamy żyć świadomie. I wtedy pomyślałam po raz pierwszy, że mam już 12 lat... że mam już AŻ 12 lat... I to od tego momentu zaczęłam się bać śmierci i myślę o tym codziennie. Najgorszy jest moment, gdy już kładę się spać. Wtedy jestem zupełnie sama z moimi myślami i dosłownie wpadam w panikę, płaczę i nie mogę się uspokoić...
Teraz mam prawie 27 lat. Ciągle słyszę, że jestem młoda i powinnam cieszyć się pełnią życia. Ale ciągle myślę o tej śmierci i w ogóle nie cieszę się z życia. Boję się tego momentu umierania, bólu, nieistnienia itp. To mnie przeraża. Teraz zamiast się cieszyć i korzystać z życia to w momencie, gdy coś mnie zaboli to myślę o najgorszej chorobie, po której i tak czeka mnie śmierć. Codziennie myślę, że po co mam się starać, po co mam coś zrobić, bo przecież to i tak bez sensu, bo i tak mnie w pewnym momencie nie będzie. Myślę też, że nie chciałabym chyba w ogóle się urodzić...
Ciężki temat. Nie pociesza nawet fakt, że każdy kiedyś umrze. No ale co zrobisz...
Miałam sie już tutaj nie udzielać jednak cały czas myślę o Twoim wpisie :/
Marcelinka, 15 najpiękniejszych lat, w których dziewczyna z pąka zamienia się w kwiat ( patrz jak się rymuje xD) przeznaczyłaś na zamartwianie się śmiercią. Ile jeszcze ? Chcesz tak do siedemdziesięciu pięciu?
Kapłani mają opracowane do perfekcji sianie strachu w wiernych, w końcu z tego żyją i całkiem dobrze im się powodzi. Lubiłaś swojego księdza i zrobił Ci sieczkę w główce. Niby o miłości mówią, niby o zbawieniu i nadziei na życie wieczne, ale jakimś dziwnym trafem wszyscy potem boja się śmierci i co z nimi będzie, a nadziei upatrują w religii i kapłanach. Dobrze znają tą robotę hehe.
Z Tobą trochę się skomplikowało, może jesteś zbyt wrażliwą osobą i za bardzo wzięłaś to sobie do serduszka, koniec końców wpadłaś z schemat sytuacyjno - myślowy. Tak to widzę. W określonych sytuacjach odpalasz w głowie swój własny film i jedziesz bez trzymanki. Co zrobić? - Zmienić nawyk.
Dobrze wiesz kiedy zaczynasz swoje harce z lękiem to najwyższa pora żeby ten serial zakłócić i wprowadzić zmiany. Nie wiem jakie masz możliwości, ale na pewno coś wymyślisz ( czytanie książki aż padniesz, słuchanie muzyki albo oglądanie telewizora aż zaśniesz, a najlepiej jakiś nowy, przyjemny "film" albo medytacja . Tylko od Ciebie zależy czy chcesz myśleć o śmierci kolejne 50 lat. jak chcesz to wolna wola, tylko chyba trochę żal...
Buziaki :)
30 października 2021, 00:53
Mój ulubiony temat. Myślę o śmierci, nie boję się jej. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe książki na ten temat. Oswoiłam sobie to. Oczywiście, kocham życie i nie chcę umierać, ale jestem pogodzona z własną przemijalnością i nie będzie dla mnie tragedią odejść ze świata.