Temat: Jojo w wieeeeelkim stylu.

Wróciłam do Was kobiety z bagażem 10-kilogramowym. Pierwszym moim celem jest pozbycie się owego. W planach - Dukan, albo South Beach. Liczę na wspracie i pozdrawiam :*
Hmmm. Niestety dukan to dieta na całe życie... Nie wiem czy to dobry pomysł.
Współczuję, jednak mnie czeka to samo, już niedługo jak dalej tak bedę robić....;/ 
Pasek wagi
No i dziś drugi dzień i zawaliłam... jejku, jak trudno mi jest odmawiać. śniadanie ok - 2 kromki orkiszowego chleba z metką tatarską, potem kanapka z polędwicą, sałatą, pomidorem i ogórkiem... no, a potem 2 kawałki ciasta, 3 krówki, 2 zupki chińskie i jeszcze jedna kromka orkiszowego z serkim topionym i polędwicą... tak mnie zemdliło, że chwilę później wylądowałam z głową w sedesie. Totalna jakaś masakra. Możecie mnie zlinczować, sama mam na to ochotę...
o serkach i zupkach wiem, ale po prostu trudno mi się ich odmawia. A metka? Ja kupuję dobrą, drogą, z wołowiny. Mam wrażenie, że jest właśnie chuda i zdrowa, a ja nie jadam w ogóle czerwonego mięsa (czasami polędwicę), więc tak sobie to rekompensuję.

Kaszy zaś najzwyczajniej w świecie nie lubię,. Pomidorów też nie - mam na nie uczulenie :P Dlatego na obiad miał być barszczyk czerwony, ale po zjedzeniu tego ciasta z niego zrezygnowałam.
Trzymam kciuki :) Mi też czasami kiepsko szło, miałam efekt jojo, po diecie kopenhaskiej po 6 latach folgowania sobie 10 kg wróciło :( Niestety trzeba się zawziąć w sobie, mieć cel i motywację i do przodu! Choc przyznaję, że czasami, przed "wiadomymi" dniami, wszystko, oprócz słodkości, może dla mnie nie istnieć :(
Pasek wagi
dokładnie. Czas prze, w trakcie i po miesiączce jest nie do wytrzymania. Zjem coś słodkiego, a zaraz mam chotę na pikantne i na odwrót...
Kochane mi udało sie schudnąc do 61 po czym przybrałam na wadze do 70 matko ja sobie z ytm  radzic:(
właśnie to jojo to jest jakaś masakra totalna. Ja teraz już postanowiłam - będę chudnąć powoli, ale bez niego :P
Cześć kochane,
tak jak czytam wasze posty o jojo 10 kg to czuję wstręt i obrzydzenie do siebie samej... 3,5 roku temu zeszłam z wagi 125kg na 70kg po czym na studiach udało mi się to utrzymać... Ale cóż zaczęłam wspaniałą pracę po 13h siedząc w jednym miejscu na tyłku i uwaga po około 2 latach miałam jojo prawie 30 kg, generalnie jeszcze 3 miesiące temu ważyłam prawie 107kg dziś jest mniej bo niby zaczęłam coś robić, po czym to olałam... brak silnej woli i motywacji... W tej chwili mam najlepszą motywację jaką mogłabym znaleźć, która codziennie wieczorem prowadzi mnie na bieżnię i nie pozwala sięgnąć po wysoko kaloryczne jedzonko, ŚLUB, mój własny ślub, nie mam zamiaru wyglądać na nim jak wielorybowy słoń z D....Ą jak szafa 3-drzwiowa... może to za ostre słowa których używam wobec siebie, ale uwierzcie mi, że im krytyczniej na siebie patrzę tym lepiej mi idzie... 

Tak jak dziewczyny mówiły MŻ i ćwiczenia to najlepszy sposób, po kilku dniach nie ma napadów głodu i wilczego apetytu pod warunkiem, że starasz się jeść regularnie... ja mam w miarę określone pory jedzenia i ćwiczeń, więc zaczynam się do tego przyzwyczajać... Dieta musi być zmianą stylu życia i żywienia na całe życie, trzeba się nauczyć żyć według zasad a nie jak zazwyczaj to robimy na żywioł...

Uwierzcie mi, jestem mądrzejsza o 3 lata, wiem, że można schudnąć dużo i utrzymać tą wagę, ale pod warunkiem, że ma się szacunek do swojej własnej pracy, ja tego nie miałam i mam jojo w postaci prawie 35kg, to jest obrzydzenie do siebie samej...
Jest mi cholernie źle.... dałam nowy wpis w pamiętniku, nie chce mi się tu wszystkiego opisywać. Chcecie - czytajcie, piszcie, każda rozmowa jest mi teraz potrzebna.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.