- Dołączył: 2012-01-13
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 578
9 lutego 2012, 23:19
Witam. Nie potrafię się odchudzić. Niby jest wszystko ok przez cały dzień, ale jak tylko wejdę do domu i zobaczę coś słodkiego... Rzucam się na to, jakbym z rok nie jadła.
A kiedyś się udało... Ważyłam 74 kg, zeszłam do 62 przy wzroście 170 cm. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że stałam na granicy anoreksji. Nie jadłam nic przez 3-4 dni, czasem tydzień, a jak jadłam to nigdy nie przekraczało 500 kcal. Wszystko zmieniło się, gdy poznałam D. Po tym, jak odkrył, ile jem, zaczął we mnie wmuszać jedzenie. Do dzisiaj pamiętam to czekoladowe fondue po pół roku postu słodyczowego. Było miło, zaczęłam brać tabletki. Waga - stopniowo wzrastała do 78. Potem znowu schudłam do 68(jednakże na kopenhaskiej) i ponownie wróciło. Teraz szło mi cudownie, schudłam 3 kg, byłam z siebie dumna. Aż do dzisiaj...
Poszłam oddać krew. Dostałam 6 czekolad. Nie dałam rady ich nie zjeść, szczególnie, że nie czułam się zbyt dobrze. Od kawałka do kawałka zjadłam całą(!) czekoladę. Jak mnie złapał kompuls, zjadłam w domu jakieś 8 pączków domowej roboty. I...
Znowu wróciło. Znowu płakałam, aż w końcu... Tak, w ruch poszły 2 palce, zwróciłam część tego, co zjadłam. Nadal sama nie mogę uwierzyć, co zrobiłam.
Czy zawsze już tak będzie? Czy nigdy nie będę potrafiła odchudzić się normalnie? Zawsze zacznę wpadać w jakieś zaburzenia? I znowu 'zdrowy' rozsądek podpowiada: ćwicz całą noc, jutro nic nie jedz, na sobotniej studniówce będziesz wyglądać ok'...
Zastanawiam się, czy warto. I tak będę nieszczęśliwa. I teraz, i przy 60 kg czuję się jak świnia...
Jak się odchudzić, żeby nie wpaść już do końca w tą anoreksję? Jak, skoro nie ma teraz przy mnie faceta, który mnie wyciągnie z tego bagna, gdy nadejdzie taka potrzeba?
Czuję się beznadziejna. To wielka porażka. Zawiodłam siebie samą po raz kolejny...
- Dołączył: 2009-01-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 818
9 lutego 2012, 23:36
A ja myślę, że użalasz się nad sobą i wymyślasz na siłę jakiś "głębszy" problem, zamiast wziąć się poważnie za siebie. Ustalić normalną dietę 1500 kcal, ćwiczenia i konsekwentnie dążyć do celu. Od płakania się nie chudnie.
- Dołączył: 2012-01-13
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 578
9 lutego 2012, 23:40
kl4ra napisał(a):
A ja myślę, że użalasz się nad sobą i wymyślasz na siłę jakiś "głębszy" problem, zamiast wziąć się poważnie za siebie. Ustalić normalną dietę 1500 kcal, ćwiczenia i konsekwentnie dążyć do celu. Od płakania się nie chudnie.
Szczerze? Staram sie. Naprawdę się staram. Ćwiczę. Dzisiaj mam 12 czy 13 dzień A6W, chodzę na fitness, skaczę na skakance. Jeżeli jestem w szkole mogę chodzić do sklepiku miliard razy, nic nie zjem słodkiego. Czasem są dni, kiedy działam zgodnie z zasadami tamtej dietetyczki i jest w porządku. A czasem... Wracam do domu i... i nie wiem, co się ze mną wtedy dzieje. Jakbym się naćpała i miała tzw "pac-mana".
- Dołączył: 2011-12-09
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3677
9 lutego 2012, 23:44
Jakbym czytała o sobie. :/ Do dzisiaj mam żal do ludzi którzy u mnie spełnili rolę tego Twojego D. bo przecież było tak pięknie. Też oddawałam krew (dziewczyna wcale nie musi mieć anemii) tylko mnie zastanowiło czemu dostałaś 6 tabliczek a nie 8. Co do pytania czy zawsze musi tak być...nie wiem. Od 3 lat łudzę się, że nie, próbowałam już kopenhaskiej, owsiankowej, dukana, liczenia kcal i chyba właśnie to SZYBKO sprawia, że tyle ta męczarnia trwa. Z jednej strony ta anorektyczna granica kusi a z drugiej brak silnej woli dobija i ta świadomość że już nie potrafisz się głodzić przez kilka dni...Myślę że problem nie leży tylko w diecie i kg bo to psychika. No bo przecież będziesz czuła się tak samo źle przy wadze niższej i wyższej więc w zasadzie odchudzanie też już traci rację bytu, tu chodzi o AKCEPTACJĘ SAMEJ SIEBIE. A jeśli faktycznie chcesz schudnąć to chyba "niestety" trzeba to zrobić wolno. Ja od kilku tygodni powtarzam sobie: albo wolno albo wcale, wybór należy do Ciebie. Na szybko niestety nie ma motywacji (nie wiem czemu), a kończy się to właśnie napadami.
- Dołączył: 2012-01-13
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 578
9 lutego 2012, 23:50
Z krwiodawstwa z Kalisza zawsze jest 6 czekolad. :)
Właśnie to wszystko kusi najbardziej. W wakacje 2009 roku przez 2 miesiace schudłam 7 kg. To było tak piękne. A teraz irytujące jest, że w tygodniu 'zleci' jedynie 0.3 kg czy coś w tym stylu.
Też mam do niego żal. Po rozstaniu z nim od razu schudłam.
Ale najgorszy jest fakt, że gdy nie jem czuję się tak... Radośnie. Tak lekko, tak cudownie, że potrafię panować nad sobą. Jestem jedzeniocholiczką. Gdzieś czytałam, że to najgorszy z nałogów. Papierosy możesz odstawić, alkohol możesz odstawić, ale jeść musisz. Nie odetniesz się całkowicie od tego nałogu...
Zamiast iść na psychologię powinnam się zamknąć w jakimś szpitalu, moja psychika mnie przeraża czasami.
- Dołączył: 2009-01-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 818
9 lutego 2012, 23:55
Niczego w Twojej psychice przerażającego nie ma. Każdy kto się zmaga z kilogramami przez to przechodzi. Jeszcze jedna moja rada: to, że jednego dnia rzuciłaś się na jedzenie nie oznacza, że dietę szlag trafił i trzeba ją rzucić. Każdemu się zdarzają wpadki - czasem nawet ciągi. Ale po tych wybrykach trzeba się opamiętać i od nowa zdrowe odżywianie. Ważne, żeby więcej było dobrych dni niż złych. Powiedz sobie: dziś wytrzymam, zjem zdrowo (ale nie za mało!!!!!), tylko dziś. 24 h.
- Dołączył: 2011-12-09
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3677
10 lutego 2012, 00:00
A w Wawie 8 :) (ja je zostawiłam w szkole, żeby nie zjeść). No mówię Ci ja w wakacje 2009 schudłam 20 a teraz nie mogę 5, bo na przemian są dni: nie jem, jest świetnie, super, będzie pięknie z: "dobra walić to jak coś zjem to się nic nie stanie". Na tym wykresie wagi liniowym mam sudety normalnie, chodzę do szkoły i przez miesiąc mam wahania np -6, +3, -2 +5 i tak w kółko, też mam co roku pasek na świadectwie, ale to jakoś wcale nie pomaga w racjonalnym podejściu do żywienia. I naprawdę jest ciężko, ale chyba w tym momencie wytrzymamy tylko na racjonalnej diecie. W końcu skoro tak czy siak siebie nie lubisz to co za różnica czy będziesz chudnąc 1 kg tygodniowo czy na dwa dni? Strasznie głupi ten stan, bo niby je się za mało, a nie chudnie przez głupie napady. Niechudnąca anorektyczka.
- Dołączył: 2011-12-09
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3677
10 lutego 2012, 00:52
kl4ra napisał(a):
Niczego w Twojej psychice przerażającego nie ma. Każdy kto się zmaga z kilogramami przez to przechodzi. Jeszcze jedna moja rada: to, że jednego dnia rzuciłaś się na jedzenie nie oznacza, że dietę szlag trafił i trzeba ją rzucić. Każdemu się zdarzają wpadki - czasem nawet ciągi. Ale po tych wybrykach trzeba się opamiętać i od nowa zdrowe odżywianie. Ważne, żeby więcej było dobrych dni niż złych. Powiedz sobie: dziś wytrzymam, zjem zdrowo (ale nie za mało!!!!!), tylko dziś. 24 h.
Wiesz, jest mnóstwo przypadków które po prostu mają problemy bo nie radzą sobie z utrzymaniem diety i jeśli u niej byłoby tak samo to okm ale nie można wszystkich wrzucać do jednego wora. Niestety niektóre dziewczyny poprzez jedzenie dają ujście problemom emocjonalnym i sobie z tym nie radzą. Skoro autorka potrafiła się przez kilka dni głodzić to już znaczy że ma jakieś poważniejsze problemy (wiesz jak bardzo trzeba nienawidzić siebie, żeby cieszyć się z uczucia zżerania własnego ciała?). Nie mów, że ona użala się nad sobą bo być może nie potrafisz zrozumieć, a ciągłe myślenie o tym co, gdzie, kiedy i ile 24 na h/7 dni w tygodniu przez kilka lat, może zorać psychikę.
Yvoones, ale w sumie to radzę posłuchać tych rad kl4ry, bo tak naprawdę czasami coś jest problemem, jeśli uważamy to za problem. Spychanie go na dalszy plan i wmawianie, że wszystko jest ok też wiele daje. Damy radę :) tylko nie można tracić nadziei.
- Dołączył: 2009-01-26
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 818
10 lutego 2012, 01:31
W sumie to szkoda, że skasowałam swój poprzedni post, bo mówił jak ja dobrze autorkę rozumiem. Nie będę go jednak od nowa pisać, bo zdecydowałam, że jest zbyt intymny.
Moje rady możecie sobie olać, nie będę zbawiać świata.
10 lutego 2012, 03:07
musisz sobie odpowiedziec czego tak naprawde chcesz. i dlaczego i dla kogo
10 lutego 2012, 04:29
Jedz zdrowo, regularnie-czyli co 3 godziny-plus codziennie ruch chociaz kilkanascie minut rozciagania i kilkanascie areobowych cwiczen. Polecam duze sniadania przede wszystkim pelnowartosciowe-i juz nigdy Ci nie wroci jojo ani zamartwianie sie dieta a takze zly humor. Cierpliwosc i dbanie o zdrowa diete do konca zycia