Temat: No i co dalej robić ????

Ja już sama nie wiem co robię nie tak:(

Za radą Vitalijek jem około 1600kcal, jednak nie liczę ich tylko stosuje na zasadzie MŻ, mam spora wiedzę, na ten temat i wiem, ze się mieszczę w tym przedziale.

Co drugi dzień jeżdżę na stacjonarnym 40 minut. Od 3 tygodni waga to masakra :( Pierwsze 2 tygodnie stała, teraz zaś wzrosła o 600g . Dlaczego????

Ps. Cm się nie zmieniły :( Nie może być to zastój, bo właściwie po przerwie zaczęłam od nowa odchudzanie ...

Pomożecie? Jakieś rady ??





MitarashiNadine napisał(a):

sprawdziłam na ilewazy - przedwczoraj 1483kcal, wczoraj 1510kcal, dziś jeśli zjem wedle planu 1499kcal


Na pewno za duzo chleba=zbyt wiele wegli,które mogą powodować zastój na wadze/nie chudniesz.
Poza tym uwierz mi,ze strona ilewazy to troche pic na wode w temacie liczenia kcal
Jak kupiłam wage kuchenna to sie wtedy okazało jak bardzo myliłam sie przy liczeniu kcal.Wiesz,wystarczy ze kazdy produkt który spozywasz policzysz o pare gram mniej a w ciągu dnia uzbiera sie 200-300kcal nadwyzki i moze dlatego nie chudniesz(bo tak naprawde spozywasz 1800-1900kcal).



Pasek wagi
kochana jak cwiczysz te 40 minut to..hmm  30 minut spalasz glikogen a dziesięć minut  to schodzi ci uczciwie z tłuszczu jeżeli robisz to co drugi dzień a jedzenie bilansuje spalanie podstawowe to mozliwe przy twoim wzroscie i wieku to dziennie spalamy 
(0,5*  40/60 *500)/10 000kcal=16,6  gram tłuszczu to te twoje 7 kilogramów  masz szanse spalic za 421dni to jest ok1,15  lat Musisz się uzbroić w cierpliwość albo zmienić sposoby odchudzania -na przykład jak ja bierz kije do n-w i choż 2 x w tygodniu po 4 godzinki i tym sposobem możesz to skrócić do miesiąca no góra dwa proste proste tylko się słuchaj tych co juz przez to skutecznie przeszli  powodzenia tomek 
Pasek wagi
Wiem, że może nie na temat, ale chciałabym, żeby dotarło do jak największej liczby osób :) 
Dziewczyny jeśli macie jakikolwiek problem z wagą to przeczytajcie moją historię, niech się na coś przyda moje doświadczenie anoreksji. Odchudzałam się odkąd pamiętam. Zazwyczaj były to super-niskokaloryczne diety, po których szybko wracałam do wagi, często z nawiązką. Wychodząc z założenia, że im mniej kalorii tym lepiej stosowałam dietę Dukana, głodówki, 3-dniowe monodiety oczyszczające, MasterCleanse, po której wylądowałam w szpitalu i wiele, wiele innych bliżej nienazwanych diet. Zbyt restrykcyjne ograniczenia powodowały, że po osiągnięciu zamierzonego celu wracałam do starych nawyków, a czasem przerywałam jeszcze nie zrzuciwszy zbędnych kilogramów i rzucałam się na jedzenie. Nigdy też nie myślałam o sobie w kategorii anorektyczki, przecież kochałam jeść (nadal kocham) i potrafiłam z dnia na dzień rzucić wszystko i nażreć się jak nie powiem kto. Ale po jakichś 7 latach życia w stylu nieustannego odchudzania się i tycia zrozumiałam, że to choroba.


Na całe szczęście, człowiek uczy się na błędach. Tak też było ze mną. Poszłam po rozum do głowy i zasięgnęłam wiedzy to tu to tam i najrozsądniejsza wydała mi się dieta strukturalna. Jednak portfel biednej studentki nie pozostawiał złudzeń... Ale i tutaj udało się znaleźć rozwiązanie. W rezultacie, po zmianach jakie wprowadziłam w swojej codziennej diecie jestem już blisko celu (chcę ważyć 54 kg przy 172 cm wzrostu – wiem może się wydać za mało, ale taką mam budowę, że po prostu wyglądam na ciężką przy 58;) a chce wyglądać szczupło). Ale już teraz nie waga jest dla mnie najważniejsza – dla mnie już teraz liczy się to jak zmieniło się moje myślenie, podejście nie tylko do jedzenia ale i życia. Pamiętam jeszcze nieustanne wahania nastroju, depresję i obsesyjne myślenie o jedzeniu. Teraz nie patrzę już na świat tak jak wtedy. Może to zabrzmi jak tania reklama, ale nigdy nie miałam tyle energii co teraz. I moje włosy i skóra nigdy nie były w takiej kondycji!

Jeśli ktoś chciałby mojej porady to piszcie, postaram się pomóc na ile tylko będę mogła. Sama otarłam się w swoim życiu o anoreksję i wiem, że to nie takie proste, jak się innym, zdrowym ludziom wydaje: zacznij jeść i po kłopocie. W moim przypadku walka wyglądała podobnie – rodzina i najbliżsi narzekali i ciągle rzucali: czemu nie jesz? Wyglądasz jak anorektyczka (wszystkie tego typu pochodne pytania i docinki). Wtedy wydawało mi się, że określenie kościotrup to komplement, a w rzeczywistości to wmawiałam sobie, że się cieszę z takich określeń. Nikt mi tak naprawdę nie pomógł. Sama wychodziłam z tego i to kilka razy, ale ostatecznie to chyba tylko dzięki temu, że większą obsesję miałam na punkcie swoich włosów – kiedy w największym okresie wychudzenia straciłam już połowę (bo wychodziły mi garściami) to zaczęło się we mnie coś kruszyć. Potem powoli wracałam do żywych, kiedy wróciły kilogramy (a włosy już nie) to znów waga nie dawała mi spokoju, ale troszeczkę już życie mnie nauczyło i nie zamierzam wpadać w to błędne koło. Wiem, że w takim wypadku najważniejsze jest wsparcie. Więc jeśli chcecie to bez wahania piszcie, nawet jeśli chcecie pogadać o problemach. Mój mail: koklajlowa.sila@op.pl


Jeśli jednak ktoś chciałby jedynie dowiedzieć się jak mniej więcej wygląda mój jadłospis to tak w skrócie o diecie „tanie, ale zdrowe odchudzanie” (dieta może nie autorska, bo nieco strukturalna, ale dostosowana do, jak już pisałam, mojego biednego portfela). Tak naprawdę jedyną inwestycją w dietę było zakupienie migdałów, żurawiny, sezamu, słonecznika, daktyli, suszonych moreli, siemienia lnianego, orzechów, otrębów różnej maści, płatków owsianych i miodu – od tego tak właściwie zaczęłam swoje zmiany. Może jestem kiepska w matematyce, ale liczenie kalorii zawsze przychodziło mi z niezwykłą łatwością i było przez długi czasu moją obsesją. Teraz czasem zdarza mi się złapać na myśleniu, że może za dużo jem, ale moja spadająca waga mnie tego myślenia coraz skuteczniej oducza;). Na całe szczęście mogę sobie pozwolić na ilości jedzenia, które nikomu nie kojarzą się z dietą, bo czasem moja wielka micha sałaty z wędzonym łososiem, sosem koperkowym, jajkami pomidorami jest dla mnie nie do przejścia (chociaż należę do osób, które potrafią się obżerać nawet jak już mają pełny żołądek).

Może wreszcie przejdę do sedna i powiem co jadam;) Przede wszystkim nie jem makaronu, ziemniaków i chleba (żadnego, pełnoziarnistego, czy chrupkiego pieczywa też). Ale nie jest to takie trudne jak mogłoby się wydawać. Zastąpiłam chleb, uwaga! - Kapustą pekińską – prawie w ogóle nie ma kalorii, ani jakiegoś dominującego smaku, a jeśli masz ochotę na kanapkę z serkiem i pomidorem to dostarczasz składników odżywczych z serka i pomidora, obniżasz kaloryczność i jednocześnie czujesz się najedzony, bo objętościowo zjadasz więcej:). Oczywiście zrezygnowałam ze smażenia mięs czy ryb na rzecz pieczenia – i zachodu mniej, bo nie musisz stać nad patelnią, a danie równie dobrze smakuje pieczone w piekarniku:) Obowiązkowo jadam śniadania, które u mnie zazwyczaj składają się z koktajlu (200 ml jogurtu, albo kefiru, do tego wmiksowuję banan, albo jabłko, albo jakieś inne owoce, które mam pod ręką, zazwyczaj jednak jabłka bo są tanie;), potem dodaję łyżeczkę miodu, łyżeczkę zarodków pszennych a po zmiksowaniu dodaję łyżeczkę płatków owsianych). Żeby było zdrowo do każdego posiłku ( a jadam 3-4 posiłki w zależności od dnia, co wiąże się z przebywaniem na uczelni i pracą) wrzucam to co zainwestowałam w dietę, wszystko na zasadzie jedna łyżeczka dziennie, czyli w jednym dniu zjadam po łyżeczce: zmielonych migdałów, sezamu, pokrojonej żurawiny, słonecznika, pokrojonej suszoną morele, siemienia lnianego, orzechów (również mielonych), otrębów różnej maści. Tak jak mówiłam – organizm odwdzięczy się Wam i to szybko - skóra, włosy i paznokcie na medal!

Twój e-mail nie działa ;/
Pasek wagi
Ja wszystkim i zawsze będę polecała LCHF - mało węglowodanów, dużo tłuszczu. To po prostu działa i jest zdrowe. Polecam poczytać w sieci o diecie paleolitycznej i pokrewnych, ale mnie przekonali lekarze ze Szwecji, którzy promują rezygnację z węglowodanó jak mogą - w dobrej wierze. Podaję link do przetłumaczonych zaleceń. Polecam filmiki na youtube z wykładami lekarzy i sympozjami na ten temat (po angielsku, ale jest też wiele animacji). Jem tak i po prostu czuję się świetnie. W razie pytań piszcie na priv, chętnie doradzę i pomogę. link: http://www.dietdoctor.com/wp-content/uploads/2011/03/LCHF-dla-poczatkujacych_PL.pdf 
liczenie to pikuś na smartfoniku na aplikacji np "licznik kalorii" tylko sobie trzeba cosik  czasami " po pikać" i już a na oko to wiesz chłop w szpitalu umarł ,te 40 minut to też problematycznie bo pierwsze 30 to spalanie glikogenu z miesni i krwioobiegu a nie tego obrzydliwego tłuszczu niestety  a jak chcesz schudnąć moja droga to bierz kije do n-w i z rańca hajda do lasu na parę godzin i tak ze 2x w tygodniu np sobota,niedziela no efekty szybciutko się znajdą tylko trzeba chcieć a z tym bywa róznie no Mitka  idzie wiosna a potem ... lato pomyśl jak tam będzie na plaży- powodzenia tomek 
Pasek wagi
nie przerywaj po 2 tygodniach, tylko leć dalej. Nie obniżaj kcal. Pij dużo wody, czerwonej, zielonej. Dorzuć może jakies otręby, płatki owsiane, żeby jelitka szybciej pracowały ;) i bądź wytrwała, nie poddawaj sie ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.