Temat: Muszę się wygadać -pomocy.

Nie wiem jak zacząć.

Mam prawie 30 lat. Ciągle jestem gruba. Ile razy już chudłam ile razy miał być to ten ostatni raz ile? A ciągle nic.. Jestem w stałym związku (ale nie do końca szczęśliwym). Moja praca mnie czasami dobija czuje się jak śmieć. Tak naprawdę nie wiem jaka jest moja wymarzona praca (zaczęłam 3 kierunek, tak wiem wieczny student ale za swoje studiuje). Jak widzę na fb. zdj ludzi biorących ślub, mających dzieci to mnie cholera bierze- zazdrość. A my ciągle czekamy bo praca, bo mieszkanie bo milion siedemset powodów. Właśnie mieszkanie- no mi nikt na nie nie da jak sobie sama nie zrobię....Jesteśmy zwykłymi Polakami co nie zarabiają 10-20 tysięcy. (kiedyś czytałam tu jakiś post i same bizneswomen na Vitalii są. A ani widu ani słychu o ludziach pracujących za przeciętne 1300-2500 tyś ;) ) Ktoś powie zmień pracę itp. Łatwo powiedzieć niestety moja otyłość odbiera mi wszelką wiarę w siebie i poczucie własnej wartości to jest takie zamknięte koło. Wiem, że za mnie nikt ie schudnie, nikt nie zarobi,nie urodzi itp. Ale kurde czemu co słyszę o nowym mieszkaniu "Babcia ziemie sprzedała i mi dała" "Rodzice dali" Rodzice na kredyt mi kupili"  Wiem to zazdrość i tak żal mi d. ściska tak tak tak. Dlatego żre jak świnia zażeram się to moje pocieszenie ale i przekleństwo tak!!!

Ktoś się zapyta i po co zakładasz taki wątek, gdzie pytanie? Po co ? Po to , że może ktoś ja ja ma tak zły dzisiaj dzień i musi się wygadać po to?

Jak radzicie sobie w takich sytuacjach? Jak wyjść z błędnego koła obżerania się, zajadania stresu jak?

Oduczyłam się zazdrości chyba raz na zawsze, całkiem niedawno. Historia była taka, że zazdrościłam pewnej dziewczynie. Bo radziła sobie lepiej, była ładniejsza, miała to, co ja chciałam mieć. Byłam na siebie zła za te emocje, bo to było z mojej strony po prostu brzydkie i dokładałam wszelkich starań, żeby to jakoś w sobie stłamsić i nigdy nie dać nikomu poznać, co mi w duszy gra. Aż w końcu pewnego dnia dowiedziałam się, że jej "bajka" to tylko przykrywka, bo laska ma na sumieniu postępek tak podły i obrzydliwy, że aż mnie trzęsie, gdy o tym myślę. Postępek oczywiście był tej "bajki" fundamentem. Wolałabym się w ogóle nie urodzić, niż zrobić coś takiego. Dlatego już nigdy nie będę nikomu zazdrościła i Tobie też to radzę. Nigdy nie wiesz, co tak naprawdę dzieje się wewnątrz życia tych osób.

Na związek i wyższe zarobki recepty Ci nie dam, bo za mało o Tobie wiem - z resztą czy ja w ogóle cokolwiek o czymkolwiek wiem?

Ale żeby nie zajadać stresu i rozładowywać napięcie warto jest znaleźć sobie zajęcie, które sprawia Ci przyjemność. I nie mam na myśli "idź poćwiczyć", albo "pójdź pomagać w schronisku dla psów", czy "przekop ogródek i wyszoruj łazienkę", choć to by były super pomysły, ale niech to będzie nawet taka bezproduktywna (za to jaka fajna!) czynność, jak tworzenie miliona wątków na Vitalii i pisanie postów pod każdym jednym pytaniem. Sama próbuję sobie jakoś radzić... no i ten, no... właśnie.

Pasek wagi

Kapuczino

Tak na wstępie 100 lat:)

Osiągnęłam już wagę większą niż Twoja i naprawdę mam już dość samej siebie. Zazdrość jest normalna ale u mnie to już zaszło za daleko... Hmm.. ja nie liczę na mega rewolucje jak schudnę ale na pewno będzie mi łatwiej wyjść do ludzi bo teraz to jestem zamknięta w 4 ścianach: praca, dom, szkoła i tak ciągle...

Anna ta historia naprawdę daje do myślenia to co napisałaś warto się nad tym zastanowić. Ludzie chwalą się tym co jest ok. a resztę zamiatają pd dywan, o tym nie pomyślałam. Dzięki

fatfrumos napisał(a):

Zoyka33 napisał(a):

Ty zarabiasz 1600 ale pewnie Twój Luby  o wiele więcej bo na kredyt stać by Was nie było. Przepraszam za to co napisałam
No zgadza się, ja jestem po studiach, pracuje w zawodzie wyuczonym, budżetówka, na rękę 2200. Kiedyś chciałam w Ikei kupić łóżko i szafę na raty do sypialni. Chciałam mężowi zrobić niespodziankę. To były raty 'zero procent' Jak mi wstyd było kiedy już po prześwietleniu moich zarobków dowiedziałam się, że mogę co najwyżej materac do łóżka kupić na te raty. Więcej niestety nie, chyba, że mąż weźmie na siebie spłatę. Samo życie. Też mnie szlag trafia, że ja zarabiam na te przysłowiowe waciki i gdyby nie mąż to... szkoda gadać.

Ja zarabiam na 2 tyś. na rękę. a mój podstawy ma jeszcze mniej tylko wpadają zlecenia za jakieś 2 tyś. co jakiś czas więc szału nie ma u nas i czuję się jak g.... a no nie każdy jest jakimś mega przedsiębiorcą ....

jestem po studiach, póki co zarabiam 850 zł ;) ślub nam się szykuje i w ogóle nie wiem, jak na to wszystko wystarczy ;)

ale można też nie robić wesela, wziąć skromny ślub, spróbować załatwić mieszkanie komunalne ;) spróbuj zmieniać rzeczy drobne, na które  masz wpływ. Od czegoś trzeba zacząć :)

Wiesz co ostatnio też mam taki okres dziwny. Zazdrości, niezadowolenia, załamania. Ale zdaje sobie sprawę, że jeśli ja z tym nic nie zrobię to nikt mi nie pomorze no tak już jest niestety. Nie martw się mi też nikt nie da na mieszkanie jak sama nie zarobię. Ja też kokosów nie zarabiam. Uwierz jest dużo takich "zwykłych" ludzi naprawdę.Chociaż na tych portalach społecznościowych każdy się chwali gdzie to nie był, czego to nie ma- no ale chyba tak naprawdę po to ne są ;) Przecież nikt Ci nie napisze, że mąż nie pomaga, czepia się o duperele, że właśnie zjadło się wielkiego tłustego schabowego,  że dziecko nie pozwala mi spać już którąś noc z kolei i chodzą na rzęsach;) Nie ludzie będą wstawiać bardzo słodkie, "światowe" zdjęcia, fit posiłki itp. aby taka Xsińska właśnie zazdrościła. Będą "oznaczać się" w modnych miejscach aby się pochwalić.

Podejdź do tego z dystansem. A może ta osoba co wstawiła zdjęcie małego ślicznego bobasa nie mogła zajść w ciąże i naprawdę wiele wysiłku ją to kosztowało? Pomyśl o ty ;)

ale co Cie obchodza inni? niech se zarabiaja po 10 tys miesiecznie, niech maja wielkie domy z basenem, swietne prace i szczesliwe rodziny. Ty skup sie na sobie i na tym, co mozesz w zyciu zrobic by zylo Ci sie lepiej ;)

W moim przypadku jest tak, że nikomu nie zazdroszczę, bo po pierwsze już tak mam to po drugie, jestem zadowolona ze swojego życia, natomiast zdarza mi się zamartwiać pierdołami, które albo nie są aż takie poważne, albo dotyczą przeszłości i nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Ostatnio spotkałam się z długo nie widzianym kolegą i po usłyszeniu jego historii, jakie to ma obecnie problemy ze zdrowiem, w sumie i z przypadku i z błędnej diagnozy lekarzy, że nie wiadomo co dalej, to stwierdziłam, że zachowywałam się jak idiotka martwiąc się głupotami.. Trzeba doceniać przede wszystkim to, że jesteśmy zdrowi, że nie musimy spać na ulicy, że mamy dostęp do czystej wody (nie każdy ma!) etc.

Jedno zdanie: każdy sobie rzepkę skrobie.

Co z tego, że ktoś dostał coś/zarobił? Skrzywdził Cię tym? Okradł? Już nie wspomnę o tym, że ludzie zazwyczaj krzyczą najgłośniej o tym co się udaje, a całą resztę trzymają dla siebie. Zajmij się sobą i skup się na sobie. Nikt nie zadba o Twoje szczęście jeśli sama tego nie zrobisz.

a mąz co na to? ze sie obżerasz? ze ie macie perspektyw? co mówi, jak reaguje? wg mnie masz swiadomosc, ze najlepsze juz za Toba, w sensie tego uczucia, ktore czlowiek posiada na studiach, ze wtedy wszystko jest mozliwe. Masz racje, w naszym kraju przecietnym ludziom, uczciwym i pracowitym zyje sie ciezko. Powinno byc tak jak a Zachodzie, ze za zwykla prace mozna wyzyc godnie, na sredim standardzie a ie biedowac. Niestety. Recepty zas nie ma, trzeba robic wszystko co w naszej mocy, starac sie, szukac mozliwych rozwiazan i cieszyc sie z tego co sie ma. Tu jeda dziewczyna fajnie napisala, ze ma az oszalamiajace 1600zl ale docenia choc i to i ma poczucie mocy sprawczej. Jest szczesliwa pomimo. I o to pewnie chodzi. Sprobuj. Wazna jest praca, zeby lubic to co sie robi, oraz maz, zeby dobrze sie z nim czuc. To najwazniejsze. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.