- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 lipca 2019, 21:19
Które z mitów żywieniowych uważacie za najbardziej żałosne i które was najbardziej bawią?
4 lipca 2019, 21:03
Tak, to prawda. Od tego mamy wątrobę, które usuwa nasze wszelkie toksyny. Jest jeszcze układ limfatyczny aktywowany przez ruch lub przez szorowanie szczotką na sucho. O tym wszystkim pisałam u siebie wielokrotnie. Żeby proces oczyszczania przebiegał skutecznie ciału nalezy dostarczyć składników odżywczych i zadbać o wątrobę. O tym wszystkim pisałam TUTAJ. Wyśmiewasz dietę Dąbrowskiej, a nie zdajesz sobie sprawy, że ona naprawdę ratuje wielu osobom zdrowie, abstrahując już od tych błędów w książce - wymień o co Ci chodzi, bo na razie tylko spekulujesz bez konkretów. Szkoda. Wszelkie diety głodówkowe jak np. post Dąbrowskiej to ogromny stresor dla ciała i nawet jeśli dla Ciebie wydaje się to bezsensowne, to jest już udowodnione naukowo, że taki stres jak niedobór białka i odżywianie poniżej zapotrzebowania kalorycznego przez pewien czas (dieta WO właśnie) - wywołuje w ciele autofagię, za odkrycie której została przyznana nagroda Nobla w 2016r. Autofagia to nic innego jak zjadanie samego siebie - tłumacząc z greki słowa auto i phagein. W procesie tym, który zachodzi w różnych tkankach ciała dochodzi do rozkładu starych i zużytych organelli komórkowych i pozyskiwane z nich elementy służą do budowy nowych, zdrowszych komórek. Dieta WO zapewnia właśnie autofagię - Dąbrowska nazywała to "odżywianiem wewnętrznym". To nie jest destrukcyjny proces tylko można go raczej porównac do generalnych porządków w ciele. dzięki niemu usuwane są chore komórki, ciało się regeneruje szybciej i zdrowieje, jeśli za dużo było zgromadzonych w organizmie odpadów. Dziś samo zdrowe odżywianie się może być niezbyt wystarczające, żeby zachować pełnię zdrowia. Dlatego właśnie tak popularne stały się dziś wszelkie sposoby odżywiania oparte na poście przerywanym. Im dłużej ktoś zachowuje przerwę od ostatniego posiłku, tym większa w jego ciele autofagia, czyli generalne porządki. Autofagię wywołują wszelkie inne stresujące czynniki, nie tylko niskokaloryczna dieta np. WO, ale też ćwiczenia fizyczne, szok dla ciała podczas zimnego i ciepłego prysznica, pewne rodzaje żywności jak np zielona herbata, kawa, herbata Earl Grey a olejem bergamotowym, imbir, grzyby reishi itd.... porządny sen, głodówki.To jest bardzo interesujące zjawisko i nie może być przez nas ignorowane. Jesli otworzysz umysł na tę nową dla Ciebie teorię, być może staniesz się świadoma, że nasze ciała potrafią same się leczyć, jeśli tylko damy im szansę.Organizm człowieka jest na tyle doskonały że, jeśli jest zdrowy, to potrafi oczyszczać się sam. A w jelitach zawsze są złogi. Które, są sukcesywnie usuwane - to się nazywa wydalanie ;) Taka jest moja opinia.Ale jeśli masz inną opinię na ten temat to z chcęcią się dowiem (i piszę to z szczerej ciekawości, nie z przekory).A na jakiej podstawie to jest dla Ciebie absurd?Taaak! Faktycznie to zakwaszanie to hit ostatnich lat. A jeśli chodzi o detoksy, głodówki i inne sposoby "oczyszczania" organizmu to jest totalny absurd dla mnie. I pojęcie "złogów jelitowych"...I jeszcze hit ostatnich lat - zakwaszenie organizmu :) Kiedy trafię w sieci na jakikolwiek artykuł o odżywianiu, zdrowi czy dietach, to przestaję go czytać w momencie, gdy po raz pierwszy pojawi się jedno z tych słów - detoks albo zakwaszenie :Ddla mnie spowalnianie metabolizmu i slowo detoks :D bo nie jedzeie po 18, 5 posilkow etc. to sa mity w zaleznosci od jednostki.
Ciekawe co piszesz. Nie słyszałam o czymś takim. ale jest chyba jakiś limit czasowy tego postu? Chyba organizm nie powinien być za długo w stresie?
Edytowany przez maharettt 4 lipca 2019, 21:04
4 lipca 2019, 23:05
Jeszcze to, że sól tuczy.
5 lipca 2019, 07:58
Wszelkie diety głodówkowe jak np. post Dąbrowskiej to ogromny stresor dla ciała i nawet jeśli dla Ciebie wydaje się to bezsensowne, to jest już udowodnione naukowo, że taki stres jak niedobór białka i odżywianie poniżej zapotrzebowania kalorycznego przez pewien czas (dieta WO właśnie) - wywołuje w ciele autofagię, za odkrycie której została przyznana nagroda Nobla w 2016r. Autofagia to nic innego jak zjadanie samego siebie - tłumacząc z greki słowa auto i phagein. W procesie tym, który zachodzi w różnych tkankach ciała dochodzi do rozkładu starych i zużytych organelli komórkowych i pozyskiwane z nich elementy służą do budowy nowych, zdrowszych komórek. Dieta WO zapewnia właśnie autofagię - Dąbrowska nazywała to "odżywianiem wewnętrznym". To nie jest destrukcyjny proces tylko można go raczej porównac do generalnych porządków w ciele. dzięki niemu usuwane są chore komórki, ciało się regeneruje szybciej i zdrowieje, jeśli za dużo było zgromadzonych w organizmie odpadów. Dziś samo zdrowe odżywianie się może być niezbyt wystarczające, żeby zachować pełnię zdrowia. Dlatego właśnie tak popularne stały się dziś wszelkie sposoby odżywiania oparte na poście przerywanym. Im dłużej ktoś zachowuje przerwę od ostatniego posiłku, tym większa w jego ciele autofagia, czyli generalne porządki.
Trochę tak i troche nie. Nobel był za badania na drożdzach, wiec ostrożnie bym podchodziła do przenoszenia tego holistycznie na skomplikowane organizmy ludzkie. Odżywianie wewnętrzne to też taki troche chwyt marketingowy jak odkwaszanie czy oczyszczanie. Jakby nie patrzeć utrata tkanki tłuszczowej w procesie odchudzania też jest w jakiś sposób realizowana poprzez zjadanie własnego organizmu, to jest po prostu działanie dla zachowania ciągłości procesów życiowych, a nie żadne odzrowieńcze cuda. Zjada to, co jest najmniej potrzebne, a nie że celowo robi porządek.
Inną rzeczą z powodu której ludzie odczuwają komfort na postach jest brak reakcji na substancje chemiczne (jedzenie) dostarczane organizmowi. Czasami te reakcje sa upierdliwe, co absolutnie nie oznacza, że jedzenie jest złe samo w sobie. I jedna tak naprawde jest rzecz która posty wywołują, a mianowicie, organizm na czas braku dostaw mobilizuje wszystkie siły, stad to fantastyczne samopoczucie, co jest atawizmem, bo w takich okolicznościach jednostka była zmuszona do poszukiwania pozywienia i to jej pomagało. Taki post konczył się dopadnięciem do zywności. Nie można go nagle oddzielić od celu własciwego i analizowac samemu sobie jako dobro, bo już sie sporo ludzi na tym przejechało.
5 lipca 2019, 12:09
Jeszcze jedno jest fajne w czasie postów i głodówek - nie odczuwa się głodu. Ja na zwykłej diecie redukcyjnej mam takie okresy głodu, że normalnie mnie skręca. A na głodówce po pierwszych kilku dniach - nic. Można nie jeść całymi dniami, a głodu się nie czuje.
5 lipca 2019, 12:47
Jeszcze jedno jest fajne w czasie postów i głodówek - nie odczuwa się głodu. Ja na zwykłej diecie redukcyjnej mam takie okresy głodu, że normalnie mnie skręca. A na głodówce po pierwszych kilku dniach - nic. Można nie jeść całymi dniami, a głodu się nie czuje.
A po jakimś czasie nie masz napadów wilczego głodu? U mnie zawsze tego typu sprawy właśnie tak się kończyły. Męczenie się przez kilka dni/tygodni a później efekt był i tak odwrotny od zamierzonego...
5 lipca 2019, 12:53
A po jakimś czasie nie masz napadów wilczego głodu? U mnie zawsze tego typu sprawy właśnie tak się kończyły. Męczenie się przez kilka dni/tygodni a później efekt był i tak odwrotny od zamierzonego...Jeszcze jedno jest fajne w czasie postów i głodówek - nie odczuwa się głodu. Ja na zwykłej diecie redukcyjnej mam takie okresy głodu, że normalnie mnie skręca. A na głodówce po pierwszych kilku dniach - nic. Można nie jeść całymi dniami, a głodu się nie czuje.
5 lipca 2019, 13:02
Trochę tak i troche nie. Nobel był za badania na drożdzach, wiec ostrożnie bym podchodziła do przenoszenia tego holistycznie na skomplikowane organizmy ludzkie. Odżywianie wewnętrzne to też taki troche chwyt marketingowy jak odkwaszanie czy oczyszczanie. Jakby nie patrzeć utrata tkanki tłuszczowej w procesie odchudzania też jest w jakiś sposób realizowana poprzez zjadanie własnego organizmu, to jest po prostu działanie dla zachowania ciągłości procesów życiowych, a nie żadne odzrowieńcze cuda. Zjada to, co jest najmniej potrzebne, a nie że celowo robi porządek. Inną rzeczą z powodu której ludzie odczuwają komfort na postach jest brak reakcji na substancje chemiczne (jedzenie) dostarczane organizmowi. Czasami te reakcje sa upierdliwe, co absolutnie nie oznacza, że jedzenie jest złe samo w sobie. I jedna tak naprawde jest rzecz która posty wywołują, a mianowicie, organizm na czas braku dostaw mobilizuje wszystkie siły, stad to fantastyczne samopoczucie, co jest atawizmem, bo w takich okolicznościach jednostka była zmuszona do poszukiwania pozywienia i to jej pomagało. Taki post konczył się dopadnięciem do zywności. Nie można go nagle oddzielić od celu własciwego i analizowac samemu sobie jako dobro, bo już sie sporo ludzi na tym przejechało.
Te raporty badań co któraś z dziewczyn wstawiła, powiedzmy że w jakimś stopniu do mnie przemawiają w sensie jakiegokolwiek uzasadnienia konceptu głodówek. Wcześniej była to dla mnie totalna fanaberia, a te raporty dały jakiś punkt odniesienia. Natomiast nie jestem za bardzo w temacie, i nie do końca sie orientuję z czego był ten Nobel i co jeszcze piszczy w literaturze w tym temacie. Natomiast te dwa raporty w duzej mierze odwołują się właśnie do badań na zwierzętach, więc siłą rzeczy trzeba to traktować na chłodno. Dodatkowo, przeglądy nie były systematyczne - nie wiadomo czy jest możliwość że badania przeczące "uzdrowieńczej mocy" głodówek czy pokazujące przeciwskazania do takich praktyk, mogły zostać nie uwzględnione w raportach. Z tego co na szybko zauważyłam, duża część literatury uwzględniona w raportach jest przestarzała, i brakuje aktualnych badań na ludziach które byłyby metodologicznie silne (np. tzw Randomised Controlled Trials). A więc póki co jest to dla mnie ciekawostka, coś nowego, ale tak jak Cyrica napisała - trzeba to traktować ostrożnie i na pewno nie przekonuje mnie to żeby zacząć teraz głodować ;)
5 lipca 2019, 13:10
Wiesz co, ja już skończyłam z głodówkami. Bo jak robiłam WO, to nie czułam głodu, fajnie chudłam, ale to się zawsze, ZAWSZE, kończyło jojo. Natomiast teraz jestem na zwykłej, zdrowej, redukcyjnej diecie i chudnę tylko wtedy, kiedy odczuwam głód. A że ciężko sobie z tym radzę, to w czasie głodu coś zjadam - i przez to nie chudnę. Ale też nie tyję, co jest obiecujące...A po jakimś czasie nie masz napadów wilczego głodu? U mnie zawsze tego typu sprawy właśnie tak się kończyły. Męczenie się przez kilka dni/tygodni a później efekt był i tak odwrotny od zamierzonego...Jeszcze jedno jest fajne w czasie postów i głodówek - nie odczuwa się głodu. Ja na zwykłej diecie redukcyjnej mam takie okresy głodu, że normalnie mnie skręca. A na głodówce po pierwszych kilku dniach - nic. Można nie jeść całymi dniami, a głodu się nie czuje.
U mnie było tak samo. Wiadomo, jak nic się nie je to się chudnie. Ale wiadomo też że na głodówce zbyt długo się nie wytrzyma, a zaraz później przybiera się na wadzę z powrotem, więc jaki to ma sens? Takie jojowanie też chyba nie jest be znaczenia dla zdrowia... Do tego zawsze mega kiepsko się czułam na takich "dietach"- zero energii, zawroty głowy, brak checi do życia. Ale zmądrzałam, i teraz bardziej celuję w zmianę nawyków i zmianę stylu życia - zmiany które nie będą na chwilę, ale na stałe. I nikt mnie już nie namówi na żadne głodówki bo nigdy mi to w niczym nie pomogło.
Edytowany przez Have_fun 5 lipca 2019, 13:11
5 lipca 2019, 18:36
Wszelkie diety głodówkowe jak np. post Dąbrowskiej to ogromny stresor dla ciała i nawet jeśli dla Ciebie wydaje się to bezsensowne, to jest już udowodnione naukowo, że taki stres jak niedobór białka i odżywianie poniżej zapotrzebowania kalorycznego przez pewien czas (dieta WO właśnie) - wywołuje w ciele autofagię, za odkrycie której została przyznana nagroda Nobla w 2016r. Autofagia to nic innego jak zjadanie samego siebie - tłumacząc z greki słowa auto i phagein. W procesie tym, który zachodzi w różnych tkankach ciała dochodzi do rozkładu starych i zużytych organelli komórkowych i pozyskiwane z nich elementy służą do budowy nowych, zdrowszych komórek. Dieta WO zapewnia właśnie autofagię - Dąbrowska nazywała to "odżywianiem wewnętrznym". To nie jest destrukcyjny proces tylko można go raczej porównac do generalnych porządków w ciele. dzięki niemu usuwane są chore komórki, ciało się regeneruje szybciej i zdrowieje, jeśli za dużo było zgromadzonych w organizmie odpadów. Dziś samo zdrowe odżywianie się może być niezbyt wystarczające, żeby zachować pełnię zdrowia. Dlatego właśnie tak popularne stały się dziś wszelkie sposoby odżywiania oparte na poście przerywanym. Im dłużej ktoś zachowuje przerwę od ostatniego posiłku, tym większa w jego ciele autofagia, czyli generalne porządki.Trochę tak i troche nie. Nobel był za badania na drożdzach, wiec ostrożnie bym podchodziła do przenoszenia tego holistycznie na skomplikowane organizmy ludzkie. Odżywianie wewnętrzne to też taki troche chwyt marketingowy jak odkwaszanie czy oczyszczanie. Jakby nie patrzeć utrata tkanki tłuszczowej w procesie odchudzania też jest w jakiś sposób realizowana poprzez zjadanie własnego organizmu, to jest po prostu działanie dla zachowania ciągłości procesów życiowych, a nie żadne odzrowieńcze cuda. Zjada to, co jest najmniej potrzebne, a nie że celowo robi porządek. Inną rzeczą z powodu której ludzie odczuwają komfort na postach jest brak reakcji na substancje chemiczne (jedzenie) dostarczane organizmowi. Czasami te reakcje sa upierdliwe, co absolutnie nie oznacza, że jedzenie jest złe samo w sobie. I jedna tak naprawde jest rzecz która posty wywołują, a mianowicie, organizm na czas braku dostaw mobilizuje wszystkie siły, stad to fantastyczne samopoczucie, co jest atawizmem, bo w takich okolicznościach jednostka była zmuszona do poszukiwania pozywienia i to jej pomagało. Taki post konczył się dopadnięciem do zywności. Nie można go nagle oddzielić od celu własciwego i analizowac samemu sobie jako dobro, bo już sie sporo ludzi na tym przejechało.
.
Cytuję: "Inną rzeczą z powodu której ludzie odczuwają komfort na postach jest brak reakcji na substancje chemiczne (jedzenie) dostarczane organizmowi. Czasami te reakcje sa upierdliwe, co absolutnie nie oznacza, że jedzenie jest złe samo w sobie."
Zgadza się. Poszłabym w tej tezie jeszcze dalej. Otóż reakcje ludzi na dany rodzaj żywności są nie tylko upierdliwe, ale czasami wręcz niekorzystne dla zdrowia. Niestety większość ludzi spożywa "pseudo-jedzenie", które ich podtruwa, więc jest złe, jeśli się go nadużywa. Dokładnie o tym pisałam w swoim poście "Czy detoks jest nam potrzebny". Ludzie trują się latami żywnością, na którą mają uczulenie albo która wywołuje chroniczne zapalenie i po przejściu na WO odczuwają ulgę i poprawę zdrowia, ze względu na eliminację czynników chorobotwórczych.
"Nobel był za badania na drożdzach, wiec ostrożnie bym podchodziła do przenoszenia tego holistycznie na skomplikowane organizmy ludzkie."
Ostrożność nie jest moją cechą dominującą, ale raczej dociekliwość . Badania nad autofagią prowadzone są od lat 60. ubiegłego wieku i nie ograniczają się jedynie do organizmów eukariotycznych, ale są przeprowadzane również na ludziach. Tutaj można zobaczyć ile różnych badań na ten temat można sobie poobserwować. Za to pod tym linkiem znajdują się badania na ludziach, które mówią o tym jak ćwiczenia wywołują autofagię. Zjawisko "samo - zjadania" jest badane również pod kątem ludzkiego zdrowia i chorób, np. TU. Natomiast TUTAJ można poczytać jak problemy z autofagią są powiązane z chorobami mózgu jak Parkinson, Alzheimer. Niestety naukowcy mają więcej pytań niż odpowiedzi i ten proces musi być dokładniej zbadany, żeby można było skutecznie leczyć te choroby.
Na temat autofagii zrobiłam w sieci dokładny research, żeby dowiedzieć się, co jest grane. Niestety nie wiadomo jeszcze zbyt wiele, ale coraz więcej. Bagatelizowanie tego zjawiska może nie wyjść na zdrowie, ponieważ autofagia okazuje się być potężną bronią organizmu przed degeneracyjnymi chorobami.
"Odżywianie wewnętrzne to też taki troche chwyt marketingowy jak odkwaszanie czy oczyszczanie."
Nie wiem skąd Dąbrowska wytrzasnęła ten termin "odżywianie wewnętrzne", ale jak najbardziej odpowiada to właśnie zjawisku autofagii. Na ten temat są również badania i nikt nie może odebrać Dąbrowskiej odrobiny racji w jej tezie o tym, że restrykcja kalorii i ograniczenie podaży białka wywołuje autofagię, którą ona nazywa tak jak pisałam wyżej. Czy to chwyt marketingowy? Czy raczej próba wyjaśnienia fenomenu zjadania przez ciało starych i chorych komórek. Dzięki jej tezom, naprawdę wiele ludzi odzyskało zdrowie, o ile podeszli do tematu na poważnie.
"Jakby nie patrzeć utrata tkanki tłuszczowej w procesie odchudzania też
jest w jakiś sposób realizowana poprzez zjadanie własnego organizmu, to
jest po prostu działanie dla zachowania ciągłości procesów życiowych, a
nie żadne odzrowieńcze cuda."
Chcesz dać do zrozumienia, że w diecie Dąbrowskiej chodzi przede wszystkim o spalanie tłuszczu i to dzięki temu ludzie zdrowieją? To naprawdę bardzo duże uproszczenie. Tu nie chodzi tylko o to, że jak chudniemy to zdrowiejemy. Z ewolucyjnego punktu widzenia tłuszcz był bardzo korzystny dla ciała i ten podskórny nie robi ludziom żadnej krzywdy. OK, istnieje tkanka tłuszczowa trzewna, która produkuje szereg prozapalnych cytokin wywołujących choroby syndromu metabolicznego, ale ignorowanie "odżywiania wewnętrznego" czyli tej słynnej już - autofagii - jest naprawdę wielką niesprawiedliwością i troszkę wręcz arogancką postawą wobec dzisiejszego stanu wiedzy na ten temat. Na poście Dąbrowskiej ludzi zdrowieją z powodu odstawienia syfów i z powodu wzmożonej autofagii, która oczyszcza organizm z nieużytecznych i chorych komórek.
"I jedna tak naprawde jest rzecz która posty wywołują, a mianowicie,
organizm na czas braku dostaw mobilizuje wszystkie siły, stad to
fantastyczne samopoczucie, co jest atawizmem, bo w takich
okolicznościach jednostka była zmuszona do poszukiwania pozywienia i to
jej pomagało. Taki post konczył się dopadnięciem do zywności. Nie można
go nagle oddzielić od celu własciwego i analizowac samemu sobie jako
dobro, bo już sie sporo ludzi na tym przejechało."
Sporo ludzi? Jacy ludzie? Gdzie oni są? Na czym się przejechali? Na głodówkach? Zgadzam się z Tobą, że ludzie od zarania dziejów przeplatali okresy głodowania z ucztowaniem, kiedy dopadli się do jedzenia. Ta zmienność wpisana jest w nasze geny. Dziś ludzie są przeważnie bardzo sceptycznie nastawieni do wszelakich postów, a nawet jak je robią, to często w niewłaściwy sposób, skarżąc się potem, że to nie działa. Osoby świadome tego, że dzięki głodówce mogą poprawić jakość swojego zdrowia będą dążyły do tego, żeby po jej zakończeniu, odzywiać ciało najlepszej jakości pokarmem, bo ma ono wtedy największe zapotrzebowanie. Jeśli ktoś głoduje tylko w celu odchudzania, do tego przesadza z ilością postów, nie radzi sobie z okresem dokarmiania, bo rzuca się na jedzenie jak dziki - niech lepiej uspokoi głowę i wybierze inny model spalania słoniny.
Dziś głodówki są poddane analizie i badaniom, ponieważ w doświadczonych rękach terapeutów czy nawet lekarzy stosujących głodówki u swoich pacjentów jak dr Jason Fung, mogą stać się skuteczne w wychodzeniu z wielu chorób uznawanych za nieuleczalne, jak np. cukrzyca typu II. A jednak okazuje się, że można ją skutecznie wykurować, co udowadnia dr Fung. Tutaj więcej na ten temat. Nikt raczej nie czerpie przyjemności tylko z głodowania i zapomina o okresie ucztowania. Znasz takich ludzi? Podasz przykłady? Dziś jest raczej odwrotnie - jesteśmy za bardzo przywiązani do jedzenia, jemy za często, za dużo i na dźwięk słowa głodówka - włos jeży nam się na głowie, bo już wyobrażamy sobie, jak umieramy z głodu, omijając posiłki przez jeden dzień .
Reasumując, chcę dodać, że sama stosowałam głodówki z fatalnym skutkiem, kiedy ciało było niedożywione i wręcz prosiło się o składniki odżywcze. Wynikało to z mojej desperacji i złej relacji z jedzeniem. Zamiast dokarmiać się pożywieniem najwyższej jakości, ja pakowałam w siebie syfy, potem głodowałam, żeby się odtruć, ale niestety to nie pomagało, bo ciało wołało wręcz o składniki odzywcze i rzucałam się po takiej źle przeprowadzonej głodówce na jedzenie hurtem. Jak sobie po czasie poukładałam w głowie - wszystko się zmieniło. Potem wiele razy udawało mi się pościć rozsądnie, z troską i świadomością, że robię sobie dobrze. Na własnym ciele doświadczyłam autofagii, kiedy po głodówce zniknęła mi narośl na lewym przedramieniu i część pajączków. Posty są zbyt cennym zjawiskiem, żeby negować ich pozytywne działanie i sprowadzać wszystko do "chwytu marketingowego". To nie tak, to naprawdę działa, trzeba tylko otworzyć głowę na większą dawkę wiedzy, a nie wysnuwać teorie z..... "niewiadomoskąd" . Pozdrawiam serdecznie.
Edytowany przez Naturalna! 5 lipca 2019, 19:58
6 lipca 2019, 15:07
Na Twoje pytanie (co prawda nie do mnie) tak właśnie Ci odpowiedziałam. Gdzie widzisz odpowiedzi od czapy?po prostu Twoje odpowiedzi są zupełnie od czapy do tego co napisałam.Ale o co ta cała dyskusja? Zrozumiałam ze dla Ciebie nie ma znaczenia ale to chyba Ty nie zrozumialas co ja napisałam. Ale nie chce mi się juz tłumaczyć.to przeczytaj może jeszcze raz co napisałam. Edit. ja akurat uważam, że to o której zjesz ostatni posiłek nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia i myślę, że jasno to wynika z tego co napisałam.Wiesz, no ja z zegarkiem w ręku nie jem ale dla mnie ta godzina przed to zdecydowanie za późno. Zależy też ile akurat zjem. Więc to wszystko zależy od konkretnej osoby.ale 1-2 godziny to nadal jest jakiś czas przed zaśnięciem. chodzi mi o konkretnie odczekanie tych 3 godzin:P ja za to wolę zjeść cokolwiek nawet niedużego tuż przed zaśnięciem, bo nie lubię uczucia pustego żołądka jak sie kładę, ale to jest tylko i wyłącznie moja preferencja, a nie że robie tak bo wierze że to coś daje. zakładam, że osoby które czekają te 3 godziny wierzą w jakąś magiczną moc tego czasu :) że jak nie jesz 3 godziny przed zaśnięciem to coś tamNo może mieć np trudność z zaśnięciem i ogólnie ze snem. Mi np lepiej się śpi i zasypia jak trochę od czekam po posiłku i dopiero potem pójdę spać.Jak myślisz co by się strasznego stało jakbyś przesunela swój ostatni posiłek na 19 czy 20? Bo wg mnie nic.a mnie nie, bo chodzę spać o 21 więc od 18nie jemnie mam żałosnych:P ale bawi mnie nie jedzenie po 18 m.in. :)
Edytowany przez Molek111 6 lipca 2019, 15:11