Temat: Drogie jedzenie

Jak radzicie sobie z podwyżkami cen żywności? Bo mnie ostatnio bardzo rzuca się w oczy ile płacę za te same co zwykle zakupy. Mam wrażenie, że dosłownie z dnia na dzień wszystko jest droższe i droższe. Jestem singielka, nie mam dzieci, siłą rzeczy nie mam żadnych dodatków typu 500+ czy inne, zarabiam ok, ale i tak lwia część kasy idzie na jedzenie. Chciałabym mieścić się z wydatkami na jedzenie w kwocie 300-400 zł/msc, ale odnoszę wrażenie, że wiąże się to z rezygnacją ze wszystkiego - żadnego soku, batona, słodkiego jogurtu, serka homogenizowanego, żadnego obiadu na mieście. 

Boli mnie to, że coraz więcej i więcej płacę za spożywkę. A może tylko mi się wydaje? Wy też odczuliście wzrost cen? 

I najważniejsze pytanie - jak sobie radzicie z podwyżkami cen? Redukujecie zakupy, zmieniacie zawartość koszyka? Zwiększacie pule wydatkow na artykuły spożywcze?

Oczywiście, że odczułam. Wg GUS warzywa podrożały w ciągu ostatniego roku o ponad 30%, a to główna część naszego menu.

Edit: planuję zakupy, kupuję "z głową", zwiększyłam budżet w kategorii "jedzenie, środki czystości, podstawowe środki higieniczne".

Nie tylko w Polsce wszystko drozeje ;) ja po wyplacie jade do Niemiec na zakupy bo taniej :D chociaz na paliwie to juz nie ma takiej roznicy :/ jeszcze rok temu bylo taniej tankowac w DE.. Ehh.. (a mieszkam w NL). Zrobie zapas miesa (jakies 2-3 euro taniej na kilogramie) no i chemii.. w lato byly w Aldiku naszym i niemieckim takie pufy - schowki.. u nas 3 euro drozsze, szok :/ takze hurtowe zakupy zawsze na propsie :D wieksze opakowania, mrozonek troche, a miesa popieke i na kanapki beda. Taniej niz wedlina wychodzi ;) 

Pasek wagi

o matko... nie pamiętam kiedy moje zakupy mieisęczne to by było 400zł. Też jestem singielką-> łącznie wydaję ok 20zł dziennie na jedzenie czyli 600mieisęcznie (i to jest minimum) o ile obiady mogę sobie robić sama i wychodzi jako tako "tanio"... to śniada i kolacje są u mnie różne, gdyż w ogóle nie jem pieczywa (jest mi niedobrze po nim) i nienawidzę płatków (czy owsianych, czy śniadaniowych), więc np zjadam sałatkę z kurczakiem a same składniki na taką jedną sałatkę to ponad 10zł. jedynym chyba sposobem oszczędzania na jedzeniu w moim wypadku to byłby własny ogródek (czego nie zrobię w bloku) i własne kury ale tego też nie dam rady zrobić w bloku :D

tusia9 napisał(a):

o matko... nie pamiętam kiedy moje zakupy mieisęczne to by było 400zł. Też jestem singielką-> łącznie wydaję ok 20zł dziennie na jedzenie czyli 600mieisęcznie (i to jest minimum) o ile obiady mogę sobie robić sama i wychodzi jako tako "tanio"... to śniada i kolacje są u mnie różne, gdyż w ogóle nie jem pieczywa (jest mi niedobrze po nim) i nienawidzę płatków (czy owsianych, czy śniadaniowych), więc np zjadam sałatkę z kurczakiem a same składniki na taką jedną sałatkę to ponad 10zł. jedynym chyba sposobem oszczędzania na jedzeniu w moim wypadku to byłby własny ogródek (czego nie zrobię w bloku) i własne kury ale tego też nie dam rady zrobić w bloku :D

Ja właśnie uwielbiam dobre pieczywo ❤ dziennie zjadam 2-4 bułek. A kazda kosztuje 1 zł 😐   i sałatki też ❤ i niby to wszystko takie nic, a sumuje się w duże kwoty. Nie chciałabym nagle żywić się samymi zupami, bo taniej 😞

pewnie że wszystko drożeje. Drożało zawsze - ale nie w takim tempie. Najbardziej odczuwają ci, co żadnego socjalu nie dostają. 

Zwróćcie też uwagę, że coraz więcej jest przypadków, gdzie producenci podnosząc cenę - nie podnoszą jej "widocznie" tylko poprzez zmniejszenie gramatury produktu. Byłam w szoku jak zobaczyłam olej nie 1l a 900ml. Ser żółty nie 150 g a 135g, kostka masła to już teraz czasem ma nawet tylko 180g, i tak wiele, wiele innych rzeczy. 

Co do samego pytania - na razie jeszcze nie rezygnuję z zakupów niczego, co kupowałam wcześniej (kosztem oszczędności). Ale kto wie co będzie dalej.

Pasek wagi

Jedzenie zdrożało kosmicznie w ciągu tego roku i będzie dalej drożeć...to spirala nakręcana obecną polityką. Ja na razie jeszcze nie ograniczam zakupów spożywczych do niezbędnego minimum-bez produktów "luksusowych", ale wyraźnie idzie mi na to więcej pieniędzy niż choćby wiosną-nie mówiąc o ub, roku. Częściej więc zerkam na przeceny, zagospodarowuję produkty z krótkim terminem przez mrożenie ich lub robienie posiłków pod to co akurat kupiłam taniej, część produktów kupuję mniej znanych marek-a więc tańszych,znów często jakieś tam produkty robię sama (witaj PRLu i zrób to sam.....) np.pieczenie chleba, robienie wędlin,marynat i przetworów i gotowanie obiadów częstsze niż zjedzenie ma mieście. Jest na tym wbrew pozorom spora oszczędność jeśli ma się szeroką bazę dań które się gotuje. Mimo wszystko wydaję zdecydowanie dużo więcej niż 300-400zł mies na osobę ;)

Niestety ceny żywności ostatnio strasznie szybuja w górę. 

Tak jak zauważyla dziewczyna wyżej producenci starają się to ukryć zmniejszając gramature nie ruszając ceny. Jednak nadal mało kto zwraca uwagę na to. 

Spoko, bedzie coraz gorzej :) nasz wspaniały rząd już o to dba. A jak sobie radzę? Nie mam wyjścia, po prostu wydaje więcej na żarcie, a zostaje mniej na inne rzeczy. Rzadko jem na mieście. 

póki co rekompensuje mi to 500+ x 2. Ale z ręką na sercu wolałabym nie dostawać, ale, żeby te ceny nie szły tak szybko w górę. Współczuję tym, którzy dodatków nie dostają. Cieszę się, że mam, ale obeszłabym się. Juz lepiej było wprowadzić jakieś ulgi podatkowe w pitach - przynajmniej korzystaliby ci, co faktycznie wkładają coś do budżetu poprzez podatki a i ceny nie szłyby tak w górę szybko. Jeszcze ze 2 lata temu wydać na takie zwykłe codzienne zakupy 50 zł to był dla mnie wyczyn. Teraz stówka leci za stówką tak na pstryk nie wiadomo kiedy.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.