- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 października 2019, 10:39
Jak radzicie sobie z podwyżkami cen żywności? Bo mnie ostatnio bardzo rzuca się w oczy ile płacę za te same co zwykle zakupy. Mam wrażenie, że dosłownie z dnia na dzień wszystko jest droższe i droższe. Jestem singielka, nie mam dzieci, siłą rzeczy nie mam żadnych dodatków typu 500+ czy inne, zarabiam ok, ale i tak lwia część kasy idzie na jedzenie. Chciałabym mieścić się z wydatkami na jedzenie w kwocie 300-400 zł/msc, ale odnoszę wrażenie, że wiąże się to z rezygnacją ze wszystkiego - żadnego soku, batona, słodkiego jogurtu, serka homogenizowanego, żadnego obiadu na mieście.
Boli mnie to, że coraz więcej i więcej płacę za spożywkę. A może tylko mi się wydaje? Wy też odczuliście wzrost cen?
I najważniejsze pytanie - jak sobie radzicie z podwyżkami cen? Redukujecie zakupy, zmieniacie zawartość koszyka? Zwiększacie pule wydatkow na artykuły spożywcze?
Edytowany przez 10 października 2019, 10:44
10 października 2019, 23:03
Ja staram się planować obiady na cały tydzień i pod tym kątem robię zakupy. Słodyczy, soków itp. nie kupuję, za to mnóstwo pieniędzy idzie na owoce, warzywa, ryby, mięso itp. Wychodzi od 250 do 400 zł dla mnie i rocznego dziecka tygodniowo.
10 października 2019, 23:05
Jedyne co to mam potężnego wkurrrr.a. Ale poza tym to wręcz zaczęłam kupować droższe rzeczy... Choć niektóre kupuje najtańsze jakie znajde, np kasze... Z kolei jako że ograniczam nabial to np mleko do kawy kupuje roślinne a że nienawidzę sojowego a ryżowe to woda to biorę orzechowe a to kosztuje... Lubię dobre tłuszcze więc na nie też wydaje trochę...
11 października 2019, 06:21
Pare lat temu wydawalam na jedzenie dla siebie ok. 450 zl. Teraz min. 650 :/ a nie jem miesa, wiec...
11 października 2019, 07:24
Marnie wszystko rosło w tym roku, więc czuć przede wszystkim wzrost cen warzyw i owoców. Co do innych rzeczy to nie wiem, nie wydaje mi się żeby były jakieś drastyczne różnice. Warzywa i owoce się staram kupować na placu (taniej i lepsze jakościowo), no i planuję co będziemy jeść, tak żeby potem w sklepie nie ładować do wózka bez ładu i składu. Dużo rzeczy robię sama (np. hummusu jem bardzo dużo to robię większe porcje, a w sklepach malutki pojemniczek i skład też często niefajny). Ale 300-400 miesięcznie to moim zdaniem mało na jedzenie, więc nie dziwię się że ciężko byłoby sobie przy takim budżecie pozwolić na jakieś wyjście, słodycze itd. Wolę dołożyć i jeść to na co mam ochotę, po prostu staram się nie przecholowac też w drugą stronę i nie marnować jedzenia.
Choc jedna osoba to widzi. Moi tesciowie maja warzywa i sami mówili, ze jest słabo. Np ziemniaki, sama zbierałam to widziałam. Dawniej mieli więcej i większe a w tym roku male i mniej w jednej "kupce". Z ogorkami to samo, szybko jej zzolkly. A podlewala codziennie. Marchewki to jakas kpina, cieniutkie, pietruszka to samo a te w sklepach takie grube, widac, ze faszerowane :) pyszne zdrowe warzywa.
11 października 2019, 07:48
Jak widze jakas idiotyczna zmowe cen, to po prostu tego nie kupuje. Nie umre jak nie zjem cukru, chlena albo masla. Ceny rosna i nic nie zrobisz. Rezygnuje z innych rzeczy. Duzo czytam- to wypozyczam ksiazki a nie kupuje. Do kina nie chodze. Mam Netflixa, ktorego i tak nie ogladam za batdzo, bo wole ksiazki. No i zmienilam prace na lepiej platna.
11 października 2019, 08:42
Odczuwam zdecydowanie, szczególnie jeśli chodzi o warzywa i owoce, ale mamy taki zwyczaj, że od kilku lat kupujemy latem na giełdzie większe ilości i robimy przetwory (kiszonki, pomidorowe przeciery, konfitury), muszę przyznać, że w tym roku szczególnie sama sobie dziękuję za taką zapobiegliwość, bo słoiki bardzo ratują mój budżet, kiedy ceny w sklepach są tak absurdalnie wysokie. Wróciliśmy też ostatnio do prostszych obiadów: jajka sadzone, surówka z kiszonej kapusty i ziemniaki, albo zupa ogórkowa, naleśniki. Oczywiście moglibyśmy wydawać więcej na jedzenie, ale moje i męża wrodzone skąpstwo podpowiada nam, że jednak lepiej wydać na jakąś podróż.
Oczywiście mam świadomość, że jakiś procent podwyższenia cen to kwestia nieuchronnych zmian klimatu, ale także destabilizacja złotego i inflacja, naprawdę martwi mnie, że jeśli obecny rząd wygra i spełni resztę swoich "obietnic" (pamiętajcie, że zrobi to naszymi pieniędzmi, pieniędzmi podatników, a najwyższe koszty poniosą pracodawcy) to niestety będzie tylko gorzej. Nie trzeba być ekonomistą (choć warto się zainteresować sprawami gospodarki), żeby wiedzieć, że rekordowo wysoki i szybki wzrost płacy minimalnej przełoży się na rekordowy wzrost cen wszystkiego. I nie powinno to nikogo dziwić, bo pracodawcy będą musieli zarobić na wypłaty i koszty, wzrosną ceny transportu, paliwa, czyli też żywności i generalnie wszystkiego, część ludzi na pewno straci pracę. Mojemu pracodawcy na pewno nie będzie opłacało się mieć trzech osób w dziale, w którym pracuję na etacie, więc jeśli w ogóle będę mieć "szczęście" i zostanę, to na pewno będę mieć kilkukrotnie więcej obowiązków, ale przecież będę mieć super wypłatę, będzie mnie stać na paliwo po 50 zł za litr i na chleb za 40 złotych...
Edytowany przez 11 października 2019, 08:50
11 października 2019, 10:03
Pare lat temu wydawalam na jedzenie dla siebie ok. 450 zl. Teraz min. 650 :/ a nie jem miesa, wiec...
ja wydaje 800zł
nie będę jadła najtańszego dziadostwa i wkółko to samo bo muszę finansować czyjeś 500+
11 października 2019, 10:09
Ja sobie nie radzę komletnie :/ staram sie chociaz nie robic zakupow w malych sklepach, bo tam eiafomo jest jeszcze drozej ale roznie to bywa :) ale prawda, jeszcze ze dwa lata temu jak szlam na zakupy takie ani duze ani male to wydawalam z 50 zl a teraz 50 zl wydaje na takie zakupy, ze zapomne 3 rzeczy kupic i musze jeszcze przy okazki dokupic :(
11 października 2019, 10:19
Ja sobie nie radzę komletnie :/ staram sie chociaz nie robic zakupow w malych sklepach, bo tam eiafomo jest jeszcze drozej ale roznie to bywa :) ale prawda, jeszcze ze dwa lata temu jak szlam na zakupy takie ani duze ani male to wydawalam z 50 zl a teraz 50 zl wydaje na takie zakupy, ze zapomne 3 rzeczy kupic i musze jeszcze przy okazki dokupic :(
No właśnie co rusz chodzę po jakieś drobne zakupy i co chwila zostawiam tu 50 zł, tam 50 zł a nie przekłada się na nic konkretnego. Za chwilę znowu trzeba iść na zakupy.
11 października 2019, 12:44
Skoro cena spadła a gramatura ta sama to może skład się zmienił na gorszy? Ten spadek musi się skądś brać. Może robisz zakupy w dzień roboczy typu środa? Ponoć niektóre sklepy w tygodniu mają taniej niż w weekendJa zauwazylam spadek cen masla, to samo, za które placiłam jeszcze rok temu ponad 5 zeta teraz kupuje za mniej więcej 4,60 (200g kostka) dawniej 4,60 to na promocji dorwalam a teraz standardowoDrożyzna jest okropna, ale jeszcze okropniejsze jest to, które produkty żywnościowe podrożały najbardziej. Bo syf dalej można kupić tanio w sieciówkach, batoniki po złotówce, kajzerki po 40gr, tragiczne oleje w jasnych, plastikowych butlach po 4zł... A chcąc kupić kubełek masła klarowanego muszę wyskoczyć z 20zł. Tyle samo za karkówkę, którą chcę upiec dla siebie i chłopaka na dwa dni, po niedużym plasterku, czy za kg najgorszej nawet kiełbasy do leczo... Będąc na ketozie już w ogóle jestem przerażona, bo węgle generalnie są tańsze, a warzywa, orzechy, osławione drogie masło, jaja, lepsze oleje = towary luksusowe. Jak gdzieś jest promocja na pomidory, paprykę, cukinię - kupuję chore ilości bo jem tego dużo a normalne ceny są nieprzystające zupełnie do jakości tych importowanych warzyw.
Cena masła nie tyle spadła co mniej więcej wróciła do poziomu sprzed zeszłorocznego gwałtownego wzrostu. W zeszłym roku przecież cena nagle wzrosła o 80-100%.