- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 grudnia 2019, 09:39
Święta są dla mnie dwoma dniami, gdy jem co chce i nie myśle o kaloriach. Dużo odwiedzin rodziny/znajomych, dużo ciast, sałatek. Poprostu w te dwa dni w roku siedząc przy stole zastanawiam się jaki kawałek ciasta upchnąć na talerzyk, a nie ile kalorii on ma. W te dni zjadłam przeszło 3000 kcal i 4000 kcal. Dzisiaj natomiast nie mam kompletnie apetytu. Czy to normalne ? Myślicie żeby odpuścić jedzenie czy wpychać w siebie już tą normalną ilość ? Bo wiem, że to był szok dla organizmu nagle tyle kalorii w dwa dni i to w dodatku nie z sałaty i pomidora. Chciałabym już jednak wrócić do normalnego jedzenia i nie tyć.
26 grudnia 2019, 17:21
Święta to tylko kilka dni w roku. Jak Ci smakuje to jedz, w czym problem? Po świętach wrócisz do diety. Nie dobijaj się, ciesz się świętami :)
26 grudnia 2019, 18:13
Jednodniowa głodówka nie zwolni metabolizmu. Wręcz go przyspieszy. Dodatkowo działa też ok w temacie anti aging. Poczytaj np. Tu.
26 grudnia 2019, 18:29
przejadłas się , dlatego nie masz apetytu, całym rokiem się pilnujecie, diety, a jak święta są , to rzucacie się na jedzenie , a potem ojej przytyłam...
To trzeba byc swirem jak ja zeby liczyc kalorie w swieta hehe
26 grudnia 2019, 20:05
To trzeba byc swirem jak ja zeby liczyc kalorie w swieta heheprzejadłas się , dlatego nie masz apetytu, całym rokiem się pilnujecie, diety, a jak święta są , to rzucacie się na jedzenie , a potem ojej przytyłam...
27 grudnia 2019, 14:29
Mi też się nie chce jeść w święta. W sumie barszcz z uszkami i kutia to dla mnie must, reszty mogłoby wogole nie być. Kolejne dni dla wegetarianki aspirującej do weganizmu są beznadziejne bo wszędzie chabanina. Pcha się bez sensu te majonezy i człowiek napchany po kilku kęsach a pcha się dalej, wszystko zaczyna smakować tak samo... Normalnie szkoda jedzenia... Połowę tego co zostało oddałam do Jadłodzielni...