Temat: Zamawianie jedzenia

Cześć,
Od dłuższego czasu borykam się z problemem notorycznego zamawiania jedzenia. Zaczęło się od pizzy, przeszło na McDonald, a następnie na gotowe obiady typu schabowy albo rolady.
Powoli z tego wychodzę, przede wszystkim staram się nie zamawiać jedzenia, drugi stopień to gotowanie zdrowiej. 
Piszę tego posta, bo jestem ciekawa czy ktoś jeszcze ma taki problem, że woli zamówić zamiast ugotować przy czym traci dużo więcej pieniędzy i, nie ukrywajmy, zdrowia. 

Chętnie, jeśli znajdą się takie osoby, utworzyłabym wzajemną grupę wsparcia, aby oduczyć się tego zbędnego nawyku.

O nie. Ja nie zamawiam. Po pierwsze mają tak długie czasy dostaw, że 10 razy sama ugotuję obiad. Po drugie w ogóle mnie nie ciągnie do tych zamawianych dań, a już najmniej do pizzy, hamburgerów i kebabów. Jedyne co to ostatnio wpadamy z moim facetem do baru mlecznego na domowe obiady. Mają za każdym razem inna zupę, a że ja mam teraz fazę na zupy to jem.

Pasek wagi

Jak jestem z facetem to często zamawiamy. Sama to hmmm raz na tydz. zazwyczaj po alko, inaczej nie mam potrzeby zamawiać.

Mimozamia napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Ale to też dlatego się zmotywowałam bo niektóre dowozy wydłużyły się do 2h :o Co dla mnie jest już przegięciem i traci sens.
Dokładnie, to nie ma sensu, bo czasem szybciej się ugotuje coś dobrego... Na przykład są zupy z hortexu, które się robi w 15 minut. Albo dzień wcześniej usmażyć sobie kilka kotletów więcej i wystarczy tylko ziemniaki ugotować. Ten dowóz tylko pozornie oszczędza czas.A poza tym, nie wiem jak Tobie, ale mi to jedzenie zamawiane już zwyczajnie przestało smakować. Zamawiam je jak palacz palący papierosy- nie smakują mu już, ale pali, bo musi, nie potrafi inaczej.

mam dokładnie takie same odczucia. Teraz nawet jak zamówimy to później wcale nie czuję że mam usatysfakcjonowane podniebienie ;)

Pasek wagi

Jejku,  Ostatnim razem coś na wynos to braliśmy jakoś w listopadzie jak byłam chora i chciałam bardzo zjeść gorącą zupę. Mnie się nie chce czekać - szybciej przygotuje sobie coś sama, po za tym mam zawsze w zamrażarce jakiś fajny obiad gotowy do odgrzania gdy brak mi czasu lub ochoty na pichcenie.

Nie zamawiam do domu nigdy nic, nie kupuje w pracy (nie mowie, ze nigdy, ale generalnie)- obiad kupiony w pracy jem maks 2 razy w miesiacu. Gotuje, bo lubie wiedziec co jem i dbam o linie. Nie uwazam, zeby gotowanie bylo takie czasochlonne- ja gotuje lekko, prosto, przeznaczam na to maks godzine i mam obiad na 2 dni a czesto na 4(mroze wtedy polowe). Jak jemy na miescie to w weekendy i wtedy idziemy na cos na co ooje naprawde mamy ochote. Nie pojmuje troche tego zamawiania do domu, bo wraca sie mega glodnym (jesli ktos twierdzi ze ma problem z tym zamawianiem, ze chcialby to odstawic, bo w przypadku jak ktos chce zamawiac bo nie lubi gotowac, nie chce gotowac i chce tak jesc to nie widze problemu zzadnego:))- jest mnostwo szybkich rzeczy (np. jajko sadzone, jakies warzywa na parze, salatka, szybkie spaghetti)- ale jak ktos chce to zawsze znajdzie wymowke;) 

sacria napisał(a):

ale jak ktos chce to zawsze znajdzie wymowke;) 

Masz rację. Najprostszą i najgorszą wymówką jest "mam na to ochotę" - z tym najciężej mi walczyć. Ale daję radę ostatnio :) 

sacria napisał(a):

 jest mnostwo szybkich rzeczy (np. jajko sadzone, jakies warzywa na parze, salatka, szybkie spaghetti)

Dzięki za podrzucenie tych pomysłów, bo uwierz mi, że z czasem zapomniałam, że można łatwo, szybko, tanio i zdrowo wrzucić coś na ząb :)

nattina napisał(a):

Wszystko kwestia organizacji. Kupujesz produkty i  gotujesz jak masz czas. Mrozisz, wekujesz, odgrzewasz. Masz swoje,wiesz co jest w środku z jakich produktów. Polecam takie triki- rano przed wyjściem nastawiasz kaszę/ryż. Nie gotujesz do końca. Podgotowujesz we właściwej ilości wody ( zazwyczaj 2,5 raza więcej wody niż kaszy/ ryżu.). Następnie przykrywasz pokrywką,  zawijasz w ręcznik, chowasz pod poduchy i sobie potrawa dochodzi. Wracasz z pracy i masz ciepły ugotowany ryż. Sos/mieso zrobiłaś wieczorem, tylko odgrzewasz. No i dania jednogarnkowe się polecają! A miięso piekę w rękawie, samo się robi wieczorem. Następnego dnia odgrzewam. Latem możesz sobie zrobić pyszny sos slodko-kwaśny z pomidorów i warzyw, zapasteryzowac i potem do odgrzania z kurczakiem lub bez.  

Da się przeżyć bez zamawiania. Próbuj.


Dzięki za pomysły! Będę próbować :)

mamazabki napisał(a):

My często jemy na wynos albo gotowca w piątki. W czwartek wracam późno do domu i nie mam czasu jedzenia na piątek zrobić. A w piątek po pracy zakupy i też wracamy po 18. W sobotę przeważnie realizuje marzenia mojej rodziny i są placki, naleśniki lub kluski na parze. W niedzielę jakieś mięsko na 2 dni. Wtorek mam planowany makaron z sosem wedle życzeń rodziny. Środa i czwartek mamy przeważnie gołąbki, potrawki lub pierogi.

Super, że masz wszystko tak zaplanowane, to na pewno wiele ułatwia. Może kiedyś i mi uda się wejść w taki rytm, aby wiedzieć mniej więcej co gotować jakiego dnia... Podziwiam!


Nie wiem jak Wy, ale ja mieszkam sama. Coś w tym jest, że dla siebie samej nie chce się gotować. Ale muszę uwierzyć, że jestem warta tego, aby podjąć ten niewielki wysiłek i coś upichcić dla siebie. 
I przyznam się szczerze, że blokuje mnie też... nieumiejętność gotowania. Muszę poświęcić temu czas i pokombinować trochę w kuchni. Mam sporo ciekawych przepisów od dietetyczki, ładnie opisanych (może wrzucę je na Vitalię?)... Tylko się za to wziąć i zacząć gotować.

Zamawiamy jedzenie do domu rzadko, bo raz na miesiac/raz na dwa miesiace. I nie pizze ani burgery, tylko sushi :D

Pracujemy poniedzialek-piatek, na 4 dni sa zrobione obiady w domu, zabrane do pracy, tam podgrzewamy i jemy. Makarony z warzywami, nalesniki, zupy, ryz curry itp. A raz idziemy cos zjesc na miescie - ale tez do restauracji na "normalne jedzenie", a nie mcdonald.

W weekend zalezy co robimy. Albo domowe jedzenie ugotowane w domu, albo jemy na miescie lub u rodziny. W niedziele gotuje obiad na poniedzialek do pracy :) Nie wyobrazam sobie zamawiac codziennie jedzenie... nie ze wzgledu na pieniadze, a zdrowie i wage. Bo jednak jedzenie domowe jest zdrowsze,a porcje w restauracjach lub takie zamawiane do domu sa ogromne!

edit: "ja mieszkam sama. Coś w tym jest, że dla siebie samej nie chce się gotować" - ja teraz mieszkam z narzeczonym, ale gdy mieszkalam sama gotowalam dla samej siebie :D

A jaka jest tego przyczyną? Brak czasu, chęci, umiejętności? Ja hurtem gotuję "grubsze" rzeczy jak kotlety, pierogi, w niedziele i potem mroże. Na tygodniu dogotowanie ryżu do tego czy ziemniaków albo skrojenie mizerii zajmuje mi 15 minut  Robię takie zapasy regularnie żeby zawsze mieć coś innego na obiad, mimo że mam stołówkę i dofinansowanie obiadu w pracy. Dla mnie nic nie równa się z domowym jedzeniem. Poza tym jak przeliczalam to i tak bardziej opłaca mi się gotować niż nawet ten obiad za 5zl w pracy. Szkoda mi przejadać hajs, tyle że moim kapitałem jest czas. Jeżeli Tobie gotować się nie opłaca bo wolisz w tym czasie zarabiać a jednocześnie jesc zdrowo to weź sobie jakoś catering dietetyczny. U mnie w pracy też dużo osob tak robi. A wybór tego na rynku ogromny.

minutka3 napisał(a):

A jaka jest tego przyczyną? Brak czasu, chęci, umiejętności? Ja hurtem gotuję "grubsze" rzeczy jak kotlety, pierogi, w niedziele i potem mroże. Na tygodniu dogotowanie ryżu do tego czy ziemniaków albo skrojenie mizerii zajmuje mi 15 minut  Robię takie zapasy regularnie żeby zawsze mieć coś innego na obiad, mimo że mam stołówkę i dofinansowanie obiadu w pracy. Dla mnie nic nie równa się z domowym jedzeniem. Poza tym jak przeliczalam to i tak bardziej opłaca mi się gotować niż nawet ten obiad za 5zl w pracy. Szkoda mi przejadać hajs, tyle że moim kapitałem jest czas. Jeżeli Tobie gotować się nie opłaca bo wolisz w tym czasie zarabiać a jednocześnie jesc zdrowo to weź sobie jakoś catering dietetyczny. U mnie w pracy też dużo osob tak robi. A wybór tego na rynku ogromny.


Kiedy się nad tym zastanawiałam to głównymi powodami, przez które zamawiałam jedzenie (piszę w czasie przeszłym, bo już prawie nie zamawiam) były: bałagan w kuchni, niewystarczająca ilość składników w lodówce i brak pomysłów na obiady.
Właśnie sobie zrobiłam zakupy w carrefour internetowym (polecam ten trik, szansa na kupienie czegoś niepotrzebnego jest mniejsza) mrożone zupy, świeże warzywa, trochę kiełbasy, drobiu, schab, szynkę itp. także będę miała z czego gotować przez najbliższe 2  tygodnie. 

minutka3 napisał(a):

A jaka jest tego przyczyną? Brak czasu, chęci, umiejętności? Ja hurtem gotuję "grubsze" rzeczy jak kotlety, pierogi, w niedziele i potem mroże. Na tygodniu dogotowanie ryżu do tego czy ziemniaków albo skrojenie mizerii zajmuje mi 15 minut  Robię takie zapasy regularnie żeby zawsze mieć coś innego na obiad, mimo że mam stołówkę i dofinansowanie obiadu w pracy. Dla mnie nic nie równa się z domowym jedzeniem. Poza tym jak przeliczalam to i tak bardziej opłaca mi się gotować niż nawet ten obiad za 5zl w pracy. Szkoda mi przejadać hajs, tyle że moim kapitałem jest czas. Jeżeli Tobie gotować się nie opłaca bo wolisz w tym czasie zarabiać a jednocześnie jesc zdrowo to weź sobie jakoś catering dietetyczny. U mnie w pracy też dużo osob tak robi. A wybór tego na rynku ogromny.

ja mogę powiedzieć co było u nas przyczyną :D
Mój mąż nie lubi odgrzewanego jedzenia :o

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.