- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 października 2020, 10:37
Gdzieś od miesiąca, od kiedy zrobiło się chłodniej zupy wróciły u nas do łask. Od kwietnia do września dla mnie mogą nie istnieć, poza sezonowymi jak botwinka, szczawiowa itp. W tym okresie domownicy również spożywają je umiarkowanie. Natomiast kiedy robi się chłodniej zaczyna "schodzić" gar zupy dziennie i nie ma zmiłuj. Mąż domaga się zup treściwych, z mięsem, pulpecikami, fasolą, od dwóch dni marudzi żeby mu charczo zrobić a i ja na zupy dla siebie i córki podświadomie wybieram te treściwe z kaszami, ciecierzycą czy soczewicą. Widzę, że u nas całe menu ulega modyfikacji, częściej robię zapiekanki, rozgrzewające dania jednogarnkowe itp. Jak to jest u Was, jesteście "zupni" cały rok czy również w zależności od czasu się to zmienia?
19 października 2020, 10:53
dla mnie latem też zupy mogłyby nie istnieć, ale robię żeby dzieci zjadły coś wartościowszego niż "buła z masłem" ;) Z kolei mój maż musi mieć wiecznie zapas rosołu. Tzn lubi inne zupy, ale muszę mieć pomrożony rosół bo on jak zaczyna się źle czuć (w sensie cos go drapie w gardle czy jest niewyraźny) to JUŻ, TERAZ koniecznie musi się napić gorącego rosołu :P Mam dla niego takie małe porcyjki pomrożone na takie okazje ;) Także gotuję zupy cały rok, ale latem ja osobiscie się migam od jedzenia, bo jak jest upał a ja widzę parujacy talerz zupy, to mnie skręca :P Z drugiej strony prawie zawsze jak zupy nie zjem, to się nawciskam chleba czy innych gówienek, więc niejedzenie zup wychodzi mi na złe pod kątem dietetycznym :P Czasem latem robię chłodnik (choć to w sumie nie zupa, no ale u nas w rodzinie traktujemy jako zupę).
Edytowany przez Karolka_83 19 października 2020, 10:54
19 października 2020, 10:55
U nas podobnie, lato bez zup, chłodników nie lubimy, wtedy często korzystamy z dużego grilla elektrycznego, mnóstwo warzyw idzie na ruszt.
A od pierwszych jesiennych chłodów wracają zupy.
Trzy ostatnie to dyniowa, z czerwonej soczewicy i meksykańska.
Jeśli coś zostanie z obiadu, to na podwieczorek wymiecione do dna.
19 października 2020, 10:59
Zupy lubię domowe, moje i mojej mamy ale jak jem na mieście to tylko j wyłącznie 2danie, zupa się nie najadam i musiałabym ze 3talerze kupić
19 października 2020, 11:09
Ja jem zupy cały rok. Latem bardziej botwinkę, pomidorową, kalafiorową, jarzynową, krem z cukinii, krem z zielonego groszku. Jesienią i zimą już bardziej treściwe, krem z dyni, marchewki, z pomidorów (w pikantnej wersji), zupy z soczewicą, albo z ciecierzycą. Często robię też barszcz z uszkami, z pasztecikami, albo z krokietem, albo zabielany z ziemniakami.
19 października 2020, 11:25
W tamtym tygodniu dwa razy zrobiłam ostry bulion warzywny, więc mi też się jesienią bardziej włącza na zupy:). U nas przez cały rok mało zup- do zup typu pomidorowa, ogórkowa, grzybowa potrzebuje i lubię zjeść coś jeszcze (jak np. naleśniki) więc często odpuszczam robienie zupy bo nie chce mi się robić dwóch dań, a z kolei te treściwe, jak np. moja ukochana zupa kowbojska z Jadlonomii to sama fasola, po której mój mąż nie czuję się zbyt dobrze więc zdarza mi się zrobić sobie gar dla siebie ale gdyby on jadl to robiłabym częściej, a gotuje dla nas obojga więc wybieram zazwyczaj inny obiad:) Ale ostatnio zrobiłam też fasolkę po kaszubsku i czaje się na grochówkę więc coś do tych jednogarnkowych ciągnie w tym okresie, u mnie Taka prawidłowość się sprawdza:)
Edytowany przez sacria 19 października 2020, 11:27
19 października 2020, 11:28
Zupy dla mnie mogą nie istnieć
19 października 2020, 11:34
ja i syn caly rok a moj maz nie cierpi zup, no chyba, ze taka w stylu fasolki po bretonsku no i żurek lubi.