Temat: Potrawy świąteczne

Już czas o tym myśleć 😊 szukam inspiracji co nowego przygotować dla mojej rodziny na święta. Co najbardziej lubicie przygotowywać na ten czas?  Tak poza tradycyjnymi potrawami. 

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

WyjdaWamGaly napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny. 


I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce


Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a): Asha. napisał(a): WyjdaWamGaly napisał(a): Zoe23 napisał(a):WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga. A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego... Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy).  Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle.  No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu. Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja".  No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny.  I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

No widzisz, dla mnie przygotowywanie nie miało znaczenia, bo u mnie na codzień (kiedy oczywiście tata był w Polsce) wspólnie się gotowało i spędzało czas. No, ale rozumiem, że dla kogoś to magiczny czas. Ale każdy ma własną receptę na spędzanie świąt.

Coraz więcej osób decyduje się na zmianę tradycji i uroczysty obiad w restauracji czy wyjazd w góry w tym okresie. Dużo osób rezygnuje z 12 dań i tradycyjnego wigilijnego menu. W sumie to starsze pokolenie dba o tą tradycje, bo młode stawia na inną formę spędzania tego czasu. Oczywiście nie prowadziłam badań na temat, dzielę się swoimi obserwacjami i wnioskami wysnutymi na podstawie opowieści koleżanek, ludzi w pracy itp. 

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny. 

I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce

Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

moje dzieci nie mieszkaja w pl. I tutaj tradycja jest restauracja albo wyjazd na wczasy nie robienie pierogow czy krojenie salatki. robienie pizzy to w sumie tez podobne zajecie :).

Nie wiem dlaczego uwazasz ze moje dzieci maja az taka potrzebe pierogow :)

co do postanowien matki to to ze kroja salatke tez jest poniekad jej postanowieniem 

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny. 

I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce

Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

moje dzieci nie mieszkaja w pl. I tutaj tradycja jest restauracja albo wyjazd na wczasy nie robienie pierogow czy krojenie salatki. robienie pizzy to w sumie tez podobne zajecie :).

Nie wiem dlaczego uwazasz ze moje dzieci maja az taka potrzebe pierogow :)

co do postanowien matki to to ze kroja salatke tez jest poniekad jej postanowieniem 

Przecież nie chodzi o pierogi same w sobie. 24 grudnia to nie jest Międzynarodowy Dzień Lepienia Pierogów. Chodzi o coś co by mialo świąteczny wymiar. Znowu, słowo świąteczny nie jest synonimem słów polski, ani pełen pierogów. Bardziej chodzi o zrobienie czegoś co powoduje, że ten dzień jest wyjątkowy, czymś se odróżnia od innych, że robi się coś na co człowiek czeka cały rok, co by się dzieciom kojarzyło konkretnie z tym dniem.. Na tej samej zasadzie można by zapytać po co na urodziny piec tort. Przecież świeczki też można wbić w pizzę, zrobić hawajską i będzie na słodko. 


Wilena napisał(a):

maharettt napisał(a): Asha. napisał(a): WyjdaWamGaly napisał(a): Asha. napisał(a): WyjdaWamGaly napisał(a): Zoe23 napisał(a):WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga. A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego... Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy).  Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle.  No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu. Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja".  No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny.  I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest moje dzieci nie mieszkaja w pl. I tutaj tradycja jest restauracja albo wyjazd na wczasy nie robienie pierogow czy krojenie salatki. robienie pizzy to w sumie tez podobne zajecie :). Nie wiem dlaczego uwazasz ze moje dzieci maja az taka potrzebe pierogow :) co do postanowien matki to to ze kroja salatke tez jest poniekad jej postanowieniem  Przecież nie chodzi o pierogi same w sobie. 24 grudnia to nie jest Międzynarodowy Dzień Lepienia Pierogów. Chodzi o coś co by mialo świąteczny wymiar. Znowu, słowo świąteczny nie jest synonimem słów polski, ani pełen pierogów. Bardziej chodzi o zrobienie czegoś co powoduje, że ten dzień jest wyjątkowy, czymś se odróżnia od innych, że robi się coś na co człowiek czeka cały rok, co by się dzieciom kojarzyło konkretnie z tym dniem.. Na tej samej zasadzie można by zapytać po co na urodziny piec tort. Przecież świeczki też można wbić w pizzę, zrobić hawajską i będzie na słodko. 

Dla jej dzieci wyjątkowe jest WSPÓLNE robienie pizzy i spędzenia tego dnia razem, na robieniu przyjemnych rzeczy, być może również prezenty pod choinkę. 

Wilena napisał(a):

maharettt napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny. 

I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce

Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

moje dzieci nie mieszkaja w pl. I tutaj tradycja jest restauracja albo wyjazd na wczasy nie robienie pierogow czy krojenie salatki. robienie pizzy to w sumie tez podobne zajecie :).

Nie wiem dlaczego uwazasz ze moje dzieci maja az taka potrzebe pierogow :)

co do postanowien matki to to ze kroja salatke tez jest poniekad jej postanowieniem 

Przecież nie chodzi o pierogi same w sobie. 24 grudnia to nie jest Międzynarodowy Dzień Lepienia Pierogów. Chodzi o coś co by mialo świąteczny wymiar. Znowu, słowo świąteczny nie jest synonimem słów polski, ani pełen pierogów. Bardziej chodzi o zrobienie czegoś co powoduje, że ten dzień jest wyjątkowy, czymś se odróżnia od innych, że robi się coś na co człowiek czeka cały rok, co by się dzieciom kojarzyło konkretnie z tym dniem.. Na tej samej zasadzie można by zapytać po co na urodziny piec tort. Przecież świeczki też można wbić w pizzę, zrobić hawajską i będzie na słodko. 

Od tego to maja Mikolaja i robia sobie rozne ozdoby i swiecidelka.

a co do milo spedzanego wspolnie czasu to nie uwazsm ze trzeba na to czekac caly rok :)

Pasek wagi

Czy jakiś moderator mógłby mi wyjaśnić, za co dostałam ostrzeżenie? Byłoby fajnie, jakby podawane były informacje jaki punkt regulaminu został naruszony, bo nie mogę się dopatrzeć z mojej strony nadużycia. 

maharettt napisał(a):

Wilena napisał(a):

maharettt napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny. 

I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce

Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

moje dzieci nie mieszkaja w pl. I tutaj tradycja jest restauracja albo wyjazd na wczasy nie robienie pierogow czy krojenie salatki. robienie pizzy to w sumie tez podobne zajecie :).

Nie wiem dlaczego uwazasz ze moje dzieci maja az taka potrzebe pierogow :)

co do postanowien matki to to ze kroja salatke tez jest poniekad jej postanowieniem 

Przecież nie chodzi o pierogi same w sobie. 24 grudnia to nie jest Międzynarodowy Dzień Lepienia Pierogów. Chodzi o coś co by mialo świąteczny wymiar. Znowu, słowo świąteczny nie jest synonimem słów polski, ani pełen pierogów. Bardziej chodzi o zrobienie czegoś co powoduje, że ten dzień jest wyjątkowy, czymś se odróżnia od innych, że robi się coś na co człowiek czeka cały rok, co by się dzieciom kojarzyło konkretnie z tym dniem.. Na tej samej zasadzie można by zapytać po co na urodziny piec tort. Przecież świeczki też można wbić w pizzę, zrobić hawajską i będzie na słodko. 

Od tego to maja Mikolaja i robia sobie rozne ozdoby i swiecidelka.

a co do milo spedzanego wspolnie czasu to nie uwazsm ze trzeba na to czekac caly rok :)

Uważasz, że jak ktoś miło spędza święta, to resztę roku te same osoby ma gdzieś, ignoruje, nie spędza miło czasu...? :D Nam nie chodzi o każdy inny dzień, tylko o wyjątkowy dzień (np urodziny, sylwester, 6 grudzień, Boże Narodzenie, dzień dziecka, itp.), który zwykle spędza się trochę inaczej niż resztę dni - które też są wesole, pełne miłości i śmiechu. Ale np dzisiaj nie będę śpiewała kolędy, chowała słodyczy do butów, szukała zająca z dziećmi w ogrodzie, ani w nocy oglądała fajerwerków - bo te rzeczy robię w inne "wyjątkowe" dni w roku :D Rozumiem, że są osoby, które w święta nie robią nic "innego" niż na codzień i to jest spoko. Ale przestań udawać, że nie wiesz co Wilena i Asha próbowały ci przekazać,chyba że serio nie zrozumiałaś. 


mlodapanna2020 napisał(a):

maharettt napisał(a):

Wilena napisał(a):

maharettt napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Asha. napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.

A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...

Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy). 

Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle. 

No nie wiem, dla mnie jako dla dziecka przygotowania w kuchni nie miały znaczenia. Liczyło się ubieranie choinki - bo to zwiastowało prezenty. I w sumie tyle. To choinka, reklamy w telewizji robiły atmosferę, a nie krzątająca się w kuchni mama czy babcia. Rozumiem, że u kogoś może być inaczej, ale nie sądzę, że dzieci coś stracą, bo nie będzie pierogów albo barszczu (ja nie lubiłam, dla mnie wszystkie dania wigilijne były niezjadliwe). Ja to widzę tak, że mają świąteczną atmosferę, bo spędzą czas na jedzeniu tego co lubią, jedzenie zrobią wspólnie z matką, bo wszyscy mają na to czas a potem spędzą resztę dnia tak, jak będą mieli ochotę, w spokoju, ciszy, bez stresu.

Jeszcze się odniosę do tego co napisałaś, że dzieci nie będą miały z domu wspomnień z tradycją. A kto powiedział, że każdy dom musi mieć takie same tradycje? I że jedne są lepsze od innych? Rozumiem, że jak ktoś jest katolikiem, to będzie celebrował to w taki a nie inny sposób, ale nie każdy jest wierzący, a te 12 dań, w dodatku bezmięsnych to religijna "tradycja". 

No każdy to odbiera inaczej. Ja pamiętam z dzieciństwa jak razem z ojcem kroiłam warzywa na sałatkę jarzynową, jak obierałam golonkę czy nóżki z mięsa na galart, te zapachy, które wypełniały całe mieszkanie. Nawet jeśli części potraw nie jadłam to i tak uwielbiałam to jak były przygotowywane. Ale jak pisałam u nas nie ma i nie było nerwówki, krzyków, obrażania tylko wspólna rodzinna krzątanina.  Ja to bardzo miło wspominam i być może dlatego mam takie podejście, nawet teraz gdy robię pierogi to lepimy je razem włączając w tle piosenki świąteczne albo jakiś film świąteczny. 

I tak, najlepiej jest jak każdy spędza ten czas tak jak sobie chce

Edit bo dopisałaś o tradycji. Wiadomo co to tradycja a jednak tradycyjne święta są jednak u większości dość zbliżone. Bo chyba nie uważasz, że wiele ludzi przekazuje z pokolenia na, pokolenia tradycje świat przy pizzy, czy tam frytkach albo kebabie. Potrawy się różnią ale ogólna tradycja świat jakas jest

moje dzieci nie mieszkaja w pl. I tutaj tradycja jest restauracja albo wyjazd na wczasy nie robienie pierogow czy krojenie salatki. robienie pizzy to w sumie tez podobne zajecie :).

Nie wiem dlaczego uwazasz ze moje dzieci maja az taka potrzebe pierogow :)

co do postanowien matki to to ze kroja salatke tez jest poniekad jej postanowieniem 

Przecież nie chodzi o pierogi same w sobie. 24 grudnia to nie jest Międzynarodowy Dzień Lepienia Pierogów. Chodzi o coś co by mialo świąteczny wymiar. Znowu, słowo świąteczny nie jest synonimem słów polski, ani pełen pierogów. Bardziej chodzi o zrobienie czegoś co powoduje, że ten dzień jest wyjątkowy, czymś se odróżnia od innych, że robi się coś na co człowiek czeka cały rok, co by się dzieciom kojarzyło konkretnie z tym dniem.. Na tej samej zasadzie można by zapytać po co na urodziny piec tort. Przecież świeczki też można wbić w pizzę, zrobić hawajską i będzie na słodko. 

Od tego to maja Mikolaja i robia sobie rozne ozdoby i swiecidelka.

a co do milo spedzanego wspolnie czasu to nie uwazsm ze trzeba na to czekac caly rok :)

Uważasz, że jak ktoś miło spędza święta, to resztę roku te same osoby ma gdzieś, ignoruje, nie spędza miło czasu...? :D Nam nie chodzi o każdy inny dzień, tylko o wyjątkowy dzień (np urodziny, sylwester, 6 grudzień, Boże Narodzenie, dzień dziecka, itp.), który zwykle spędza się trochę inaczej niż resztę dni - które też są wesole, pełne miłości i śmiechu. Ale np dzisiaj nie będę śpiewała kolędy, chowała słodyczy do butów, szukała zająca z dziećmi w ogrodzie, ani w nocy oglądała fajerwerków - bo te rzeczy robię w inne "wyjątkowe" dni w roku :D Rozumiem, że są osoby, które w święta nie robią nic "innego" niż na codzień i to jest spoko. Ale przestań udawać, że nie wiesz co Wilena i Asha próbowały ci przekazać,chyba że serio nie zrozumiałaś. 

Pewnie zrozumiała, ale dla niej i dla jej dzieci to jest może właśnie wymarzony sposób na spędzenie tego dnia. To Wy przestańcie ludziom narzucać, co dla kogo ma być wyjątkowe. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.