- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 listopada 2020, 18:41
Już czas o tym myśleć 😊 szukam inspiracji co nowego przygotować dla mojej rodziny na święta. Co najbardziej lubicie przygotowywać na ten czas? Tak poza tradycyjnymi potrawami.
29 listopada 2020, 16:07
U nas będzie barszcz z uszkami, żurek z fasolką i grzybami, karp, dorsz, pierogi z kapustą i grzybami i drugie z bakaliami i makiem, groch z kapustą, kluski z makiem. Normalnie byśmy jeszcze robili pewnie zupę grzybową, kulebiak, paszteciki z grzybami, rybę po grecku, ale że Wigilia w mocno okrojony składzie, to chyba nie dalibyśmy rady tego potem zjeść. Z ciast to nie wiem, mam dużo pomysłów, ale z czegoś muszę zrezygnować. Np. sernik albo krakowski, albo wiedeński, gianduia, albo chałwowy - no i nie wiem. Ja tam lubię to świąteczne stanie przy garach. U mnie w domu zawsze było wtedy wesoło. Wszyscy pomagali (mój mąż chociaż ma dwie lewe do kuchni, też się stara robić te prostsze rzeczy), już leciała świąteczna muzyka, powspominało się wszystkie poprzednie święta. Nawet jak się człowiek narobi, to tak inaczej niż przed imieniami, czy jakimiś innymi świętami.
U mnie tak samo. Duzo jedzenia, duzo planowania, duzo pieczenia i dekorowania - ale robimy to RAZEM i sie swietnie przy tym bawimy, rozmawiamy, wyglupiamy :) U nas swieta nie wygladaja tak, ze jedna osoba (maDka) szoruje podlogi i gotuje i piecze przez tydzien, a potem wszystko sama sprzata. No ale jak ktos tak robi/robil, to chyba lubi z siebie robic meczennika :D Tylko co to za swieta... jest cos miedzy byciem meczennikiem a pizza na wigilie ;) Kto co woli.
Jesli chodzi o dania, to raczej same podstawowe, nie robimy nic "innego" na swieta. Za to w ciagu roku nie jemy tych "wigilijnych" dan w ogole (oprocz pierogow jeszcze ze 3 razy w roku :P), wiec cieszymy sie na tradycyjne jedzenie raz w roku.
gorzej jak cie mnieszaja z blotem zes zla i niedobra bo nie zrobilas wszystkiego na picus glamcus bo swieta.
no ale ja juz ten problem mam za soba. Dzieci lubia piec pizze wiec zrobimy korzystajac z tego ze mamy wolne po prostu.
nikogo wiecej z nami nie bedzie bo korona. Takze ani jechac nigdzie ani nic wiec nie widze powodow dlaczego mamy nie zrobic sobie z tym czasem to co chcemy.
Mozesz robić z tym czasem co chcesz. Ale naprawdę chcesz by Twoje dzieci nie miały wspomnień z dzieciństwa związanych z tą tradycja? Pizze możesz upiec kiedy chcesz a święta są raz w roku. Może im być przykro gdy dorosną i dowiedzą się jak to w innych domach wyglada
barszcz i pierogi tez moge sobie zrobic kiedy chce ( dzieci tego nie tkna)Sprzatam jak jest brudno. Nie jestem wierzaca, nie przywiazuje do tego wagi.
wspomnienia? Zdenerwowana zestresowana zarobiona po pachy matka bo sie nie wyrabia. Wrzeszczacy czepuajacy sie o kazda bzdure ojciec. Dziekuje za takie wspomnienia.
co do tradycji nie wychowuje tak dzieci by czuly sie zobowiazane robic to co w innych w domach. A jesli maja ochote to ja im nie zabraniam( swoja droga niemcy to ida do restauracji w swieta). Chcieli np.powiesic izdoby to powiesili. A pizza sami chca . bo lubia.
Twój były musiał Cię bardzo skrzywdzić... Ani w moim domu rodzinnym ani teraz mój mąż nie wrzeszczy, nie czepia się i szykuje wszystko ze mna (np krojąc coś) przykre, że święta i przygotowania do nich kojarzą Ci się tak źle. Ja kocham to gotowanie i krzątaninę.
I nie chodzi o przymuszanie Twoich dzieci do tego co mają inni ale coś im odbierasz. Niektóre dzieci by powiedziały, że czegoś nie lubią, że uwielbiają frytki ale czy to oznacza, że trzeba te frytki robić akurat w te 2,3 dni w roku?
Nie dla każdego to jest ważna tradycja. W moim rodzinnym domu nie było 12 dań, a już na pewno nie tych typowych, bo nikt by tego nie jadł. Lubiłam święta, ale dlatego, że cała rodzina się zjeżdżała z Niemiec i Czech. Nie jesteśmy wierzący, nie było u nas pasterki, kolęd, dzielenia się opłatkiem i sianka pod stołem. Była uroczysta kolacja z najbliższymi ludźmi, ale i właśnie nerwowa atmosfera przed, bo sprzątanie, gotowanie itp. Była choinka i prezenty, ale tylko dla dzieci. Nie mam z tego powodu traumy, nie czuję, że coś mnie ominęło, bo pierogów nie było. I tak bym ich nie jadła. Nie lubiłam jeździć na Wigilię do mojego dziadka i jego żony, bo tam nie miałam co jeść. Pierogów nie lubiłam, kapusty bez mięsa też nie, ani uszek, pasztecików, barszczyku. No niczego z tych dań. A jedyna zupa śledziowa, na którą czekałam cały rok zrobiona na bazie śmietany była dla mnie niezjadliwa. Szanuję, że dla kogoś to jakiś wyjątkowy czas gotowania, ale trochę słabe jest wmawianie innym, że też tak powinni. Ona jest matką i wie najlepiej, czy jej dzieciom brakować będzie pierogów...
Zgadzam się, że każdy powinien spędzać święta jak chce, jeść wtedy to co chce i nie musi koniecznie podtrzymywać polskich (czy jakichkolwiek tradycji) tym bardziej skoro ich to nie bawi. Aczkolwiek jak czytam że niektórym święta się kojarzą głównie ze zmęczeniem spowodowanym ciągłym staniem w kuchni albo sprzątaniem (bo wszystko na ich głowie), a wszystko jest jeszcze uwieńczone samymi narzekaniami że wszystko było złe, to... No smutno sie po prostu robi, bardzo współczuję. Oby te święta były faktycznie wesołe, w jakikolwiek sposób kto by ich nie spędzał :)
Wiesz, ja sama wyprawiałam Wigilię raz i ze względu na moich teściów, starałam się, żeby było jak najbardziej świątecznie. I chociaż nie krzyczałam i nie wyzywałam, a mąż mi pomagał, to jednak przygotowanie Wigilii dla 12 osób z 12 daniami przy 3 miesiecznym dziecku, to był dla mnie wyczyn. W Wigilię nie miałam nawet czasu się umalować i ogarnąć, byłam wykończona i płakać mi się chciało. Po wszystkim z całym bałaganem też zostałam sama (z mężem). A ja gotować bardzo lubię. Gdybym nie lubiła, to byłoby to dla mnie traumą pewnie. Wigilia to powinien być czas dla rodziny, żeby pobyć razem, wyciszyć się, zrelaksować, wierzący zbliżyć do Boga. Ale receptą na to wcale nie jest 12 dań. Jeśli ktoś ma ochotę zjeść pizzę, to proszę bardzo. Jeśli takie ma życzenie. Przecież nie każdy lubi te świąteczne dania. A tu pojawiły się głosy, że matka odbiera dzieciom coś cennego, a ja się pytam, co takiego im odbiera? (nie Ty to pisałaś)
29 listopada 2020, 16:19
U nas będzie barszcz z uszkami, żurek z fasolką i grzybami, karp, dorsz, pierogi z kapustą i grzybami i drugie z bakaliami i makiem, groch z kapustą, kluski z makiem. Normalnie byśmy jeszcze robili pewnie zupę grzybową, kulebiak, paszteciki z grzybami, rybę po grecku, ale że Wigilia w mocno okrojony składzie, to chyba nie dalibyśmy rady tego potem zjeść. Z ciast to nie wiem, mam dużo pomysłów, ale z czegoś muszę zrezygnować. Np. sernik albo krakowski, albo wiedeński, gianduia, albo chałwowy - no i nie wiem. Ja tam lubię to świąteczne stanie przy garach. U mnie w domu zawsze było wtedy wesoło. Wszyscy pomagali (mój mąż chociaż ma dwie lewe do kuchni, też się stara robić te prostsze rzeczy), już leciała świąteczna muzyka, powspominało się wszystkie poprzednie święta. Nawet jak się człowiek narobi, to tak inaczej niż przed imieniami, czy jakimiś innymi świętami.
U mnie tak samo. Duzo jedzenia, duzo planowania, duzo pieczenia i dekorowania - ale robimy to RAZEM i sie swietnie przy tym bawimy, rozmawiamy, wyglupiamy :) U nas swieta nie wygladaja tak, ze jedna osoba (maDka) szoruje podlogi i gotuje i piecze przez tydzien, a potem wszystko sama sprzata. No ale jak ktos tak robi/robil, to chyba lubi z siebie robic meczennika :D Tylko co to za swieta... jest cos miedzy byciem meczennikiem a pizza na wigilie ;) Kto co woli.
Jesli chodzi o dania, to raczej same podstawowe, nie robimy nic "innego" na swieta. Za to w ciagu roku nie jemy tych "wigilijnych" dan w ogole (oprocz pierogow jeszcze ze 3 razy w roku :P), wiec cieszymy sie na tradycyjne jedzenie raz w roku.
gorzej jak cie mnieszaja z blotem zes zla i niedobra bo nie zrobilas wszystkiego na picus glamcus bo swieta.
no ale ja juz ten problem mam za soba. Dzieci lubia piec pizze wiec zrobimy korzystajac z tego ze mamy wolne po prostu.
nikogo wiecej z nami nie bedzie bo korona. Takze ani jechac nigdzie ani nic wiec nie widze powodow dlaczego mamy nie zrobic sobie z tym czasem to co chcemy.
Mozesz robić z tym czasem co chcesz. Ale naprawdę chcesz by Twoje dzieci nie miały wspomnień z dzieciństwa związanych z tą tradycja? Pizze możesz upiec kiedy chcesz a święta są raz w roku. Może im być przykro gdy dorosną i dowiedzą się jak to w innych domach wyglada
barszcz i pierogi tez moge sobie zrobic kiedy chce ( dzieci tego nie tkna)Sprzatam jak jest brudno. Nie jestem wierzaca, nie przywiazuje do tego wagi.
wspomnienia? Zdenerwowana zestresowana zarobiona po pachy matka bo sie nie wyrabia. Wrzeszczacy czepuajacy sie o kazda bzdure ojciec. Dziekuje za takie wspomnienia.
co do tradycji nie wychowuje tak dzieci by czuly sie zobowiazane robic to co w innych w domach. A jesli maja ochote to ja im nie zabraniam( swoja droga niemcy to ida do restauracji w swieta). Chcieli np.powiesic izdoby to powiesili. A pizza sami chca . bo lubia.
Twój były musiał Cię bardzo skrzywdzić... Ani w moim domu rodzinnym ani teraz mój mąż nie wrzeszczy, nie czepia się i szykuje wszystko ze mna (np krojąc coś) przykre, że święta i przygotowania do nich kojarzą Ci się tak źle. Ja kocham to gotowanie i krzątaninę.
I nie chodzi o przymuszanie Twoich dzieci do tego co mają inni ale coś im odbierasz. Niektóre dzieci by powiedziały, że czegoś nie lubią, że uwielbiają frytki ale czy to oznacza, że trzeba te frytki robić akurat w te 2,3 dni w roku?
Nie dla każdego to jest ważna tradycja. W moim rodzinnym domu nie było 12 dań, a już na pewno nie tych typowych, bo nikt by tego nie jadł. Lubiłam święta, ale dlatego, że cała rodzina się zjeżdżała z Niemiec i Czech. Nie jesteśmy wierzący, nie było u nas pasterki, kolęd, dzielenia się opłatkiem i sianka pod stołem. Była uroczysta kolacja z najbliższymi ludźmi, ale i właśnie nerwowa atmosfera przed, bo sprzątanie, gotowanie itp. Była choinka i prezenty, ale tylko dla dzieci. Nie mam z tego powodu traumy, nie czuję, że coś mnie ominęło, bo pierogów nie było. I tak bym ich nie jadła. Nie lubiłam jeździć na Wigilię do mojego dziadka i jego żony, bo tam nie miałam co jeść. Pierogów nie lubiłam, kapusty bez mięsa też nie, ani uszek, pasztecików, barszczyku. No niczego z tych dań. A jedyna zupa śledziowa, na którą czekałam cały rok zrobiona na bazie śmietany była dla mnie niezjadliwa. Szanuję, że dla kogoś to jakiś wyjątkowy czas gotowania, ale trochę słabe jest wmawianie innym, że też tak powinni. Ona jest matką i wie najlepiej, czy jej dzieciom brakować będzie pierogów...
Zgadzam się, że każdy powinien spędzać święta jak chce, jeść wtedy to co chce i nie musi koniecznie podtrzymywać polskich (czy jakichkolwiek tradycji) tym bardziej skoro ich to nie bawi. Aczkolwiek jak czytam że niektórym święta się kojarzą głównie ze zmęczeniem spowodowanym ciągłym staniem w kuchni albo sprzątaniem (bo wszystko na ich głowie), a wszystko jest jeszcze uwieńczone samymi narzekaniami że wszystko było złe, to... No smutno sie po prostu robi, bardzo współczuję. Oby te święta były faktycznie wesołe, w jakikolwiek sposób kto by ich nie spędzał :)
Wiesz, ja sama wyprawiałam Wigilię raz i ze względu na moich teściów, starałam się, żeby było jak najbardziej świątecznie. I chociaż nie krzyczałam i nie wyzywałam, a mąż mi pomagał, to jednak przygotowanie Wigilii dla 12 osób z 12 daniami przy 3 miesiecznym dziecku, to był dla mnie wyczyn. W Wigilię nie miałam nawet czasu się umalować i ogarnąć, byłam wykończona i płakać mi się chciało. Po wszystkim z całym bałaganem też zostałam sama (z mężem). A ja gotować bardzo lubię. Gdybym nie lubiła, to byłoby to dla mnie traumą pewnie. Wigilia to powinien być czas dla rodziny, żeby pobyć razem, wyciszyć się, zrelaksować, wierzący zbliżyć do Boga. Ale receptą na to wcale nie jest 12 dań. Jeśli ktoś ma ochotę zjeść pizzę, to proszę bardzo. Jeśli takie ma życzenie. Przecież nie każdy lubi te świąteczne dania. A tu pojawiły się głosy, że matka odbiera dzieciom coś cennego, a ja się pytam, co takiego im odbiera? (nie Ty to pisałaś)
Uh, trudno mi się do tego odnieść, bo ani nie mam małego dziecka (co na pewno też pochłania mnóstwo energii) i nigdy nie robiłam Wigilii dla tylu osób - domyślam się, że musiało być bardzo ciężko i nawet najwięksi miłośnicy gotowania by wymiękli... Zgadzam się też że 12 potraw nie jest receptą na udaną wigilię i tak jak wspominałam wcześniej, uważam że każdy ten czas powinien świętować tak jak uważa za stosowne (o ile w ogóle chce świętować).
PS. Odpowiedziałam co do glutenu w poprzednim poście, ale wklejam jeszcze raz, w razie w :):
WyjdaWamGaly - odpowiadając jeszcze na pytanie o glutenie (od razu mówię że nie mieszkam w Polsce) - ja swój kupuję na amazonie, jak podczytuję polskie blogi to widzę że niektórzy też zamawiają przez neta, albo kupują w sklepach z wege żywnością. Tak gotuje już rozwałkowany, bo jakbym ugotowała taki w całości to chyba już by się go nie dało rozwałkować (wtedy tężeje) :D
29 listopada 2020, 16:33
U nas będzie barszcz z uszkami, żurek z fasolką i grzybami, karp, dorsz, pierogi z kapustą i grzybami i drugie z bakaliami i makiem, groch z kapustą, kluski z makiem. Normalnie byśmy jeszcze robili pewnie zupę grzybową, kulebiak, paszteciki z grzybami, rybę po grecku, ale że Wigilia w mocno okrojony składzie, to chyba nie dalibyśmy rady tego potem zjeść. Z ciast to nie wiem, mam dużo pomysłów, ale z czegoś muszę zrezygnować. Np. sernik albo krakowski, albo wiedeński, gianduia, albo chałwowy - no i nie wiem. Ja tam lubię to świąteczne stanie przy garach. U mnie w domu zawsze było wtedy wesoło. Wszyscy pomagali (mój mąż chociaż ma dwie lewe do kuchni, też się stara robić te prostsze rzeczy), już leciała świąteczna muzyka, powspominało się wszystkie poprzednie święta. Nawet jak się człowiek narobi, to tak inaczej niż przed imieniami, czy jakimiś innymi świętami.
U mnie tak samo. Duzo jedzenia, duzo planowania, duzo pieczenia i dekorowania - ale robimy to RAZEM i sie swietnie przy tym bawimy, rozmawiamy, wyglupiamy :) U nas swieta nie wygladaja tak, ze jedna osoba (maDka) szoruje podlogi i gotuje i piecze przez tydzien, a potem wszystko sama sprzata. No ale jak ktos tak robi/robil, to chyba lubi z siebie robic meczennika :D Tylko co to za swieta... jest cos miedzy byciem meczennikiem a pizza na wigilie ;) Kto co woli.
Jesli chodzi o dania, to raczej same podstawowe, nie robimy nic "innego" na swieta. Za to w ciagu roku nie jemy tych "wigilijnych" dan w ogole (oprocz pierogow jeszcze ze 3 razy w roku :P), wiec cieszymy sie na tradycyjne jedzenie raz w roku.
gorzej jak cie mnieszaja z blotem zes zla i niedobra bo nie zrobilas wszystkiego na picus glamcus bo swieta.
no ale ja juz ten problem mam za soba. Dzieci lubia piec pizze wiec zrobimy korzystajac z tego ze mamy wolne po prostu.
nikogo wiecej z nami nie bedzie bo korona. Takze ani jechac nigdzie ani nic wiec nie widze powodow dlaczego mamy nie zrobic sobie z tym czasem to co chcemy.
Mozesz robić z tym czasem co chcesz. Ale naprawdę chcesz by Twoje dzieci nie miały wspomnień z dzieciństwa związanych z tą tradycja? Pizze możesz upiec kiedy chcesz a święta są raz w roku. Może im być przykro gdy dorosną i dowiedzą się jak to w innych domach wyglada
barszcz i pierogi tez moge sobie zrobic kiedy chce ( dzieci tego nie tkna)Sprzatam jak jest brudno. Nie jestem wierzaca, nie przywiazuje do tego wagi.
wspomnienia? Zdenerwowana zestresowana zarobiona po pachy matka bo sie nie wyrabia. Wrzeszczacy czepuajacy sie o kazda bzdure ojciec. Dziekuje za takie wspomnienia.
co do tradycji nie wychowuje tak dzieci by czuly sie zobowiazane robic to co w innych w domach. A jesli maja ochote to ja im nie zabraniam( swoja droga niemcy to ida do restauracji w swieta). Chcieli np.powiesic izdoby to powiesili. A pizza sami chca . bo lubia.
Twój były musiał Cię bardzo skrzywdzić... Ani w moim domu rodzinnym ani teraz mój mąż nie wrzeszczy, nie czepia się i szykuje wszystko ze mna (np krojąc coś) przykre, że święta i przygotowania do nich kojarzą Ci się tak źle. Ja kocham to gotowanie i krzątaninę.
I nie chodzi o przymuszanie Twoich dzieci do tego co mają inni ale coś im odbierasz. Niektóre dzieci by powiedziały, że czegoś nie lubią, że uwielbiają frytki ale czy to oznacza, że trzeba te frytki robić akurat w te 2,3 dni w roku?
Nie dla każdego to jest ważna tradycja. W moim rodzinnym domu nie było 12 dań, a już na pewno nie tych typowych, bo nikt by tego nie jadł. Lubiłam święta, ale dlatego, że cała rodzina się zjeżdżała z Niemiec i Czech. Nie jesteśmy wierzący, nie było u nas pasterki, kolęd, dzielenia się opłatkiem i sianka pod stołem. Była uroczysta kolacja z najbliższymi ludźmi, ale i właśnie nerwowa atmosfera przed, bo sprzątanie, gotowanie itp. Była choinka i prezenty, ale tylko dla dzieci. Nie mam z tego powodu traumy, nie czuję, że coś mnie ominęło, bo pierogów nie było. I tak bym ich nie jadła. Nie lubiłam jeździć na Wigilię do mojego dziadka i jego żony, bo tam nie miałam co jeść. Pierogów nie lubiłam, kapusty bez mięsa też nie, ani uszek, pasztecików, barszczyku. No niczego z tych dań. A jedyna zupa śledziowa, na którą czekałam cały rok zrobiona na bazie śmietany była dla mnie niezjadliwa. Szanuję, że dla kogoś to jakiś wyjątkowy czas gotowania, ale trochę słabe jest wmawianie innym, że też tak powinni. Ona jest matką i wie najlepiej, czy jej dzieciom brakować będzie pierogów...
Zgadzam się, że każdy powinien spędzać święta jak chce, jeść wtedy to co chce i nie musi koniecznie podtrzymywać polskich (czy jakichkolwiek tradycji) tym bardziej skoro ich to nie bawi. Aczkolwiek jak czytam że niektórym święta się kojarzą głównie ze zmęczeniem spowodowanym ciągłym staniem w kuchni albo sprzątaniem (bo wszystko na ich głowie), a wszystko jest jeszcze uwieńczone samymi narzekaniami że wszystko było złe, to... No smutno sie po prostu robi, bardzo współczuję. Oby te święta były faktycznie wesołe, w jakikolwiek sposób kto by ich nie spędzał :)
Wiesz, ja sama wyprawiałam Wigilię raz i ze względu na moich teściów, starałam się, żeby było jak najbardziej świątecznie. I chociaż nie krzyczałam i nie wyzywałam, a mąż mi pomagał, to jednak przygotowanie Wigilii dla 12 osób z 12 daniami przy 3 miesiecznym dziecku, to był dla mnie wyczyn. W Wigilię nie miałam nawet czasu się umalować i ogarnąć, byłam wykończona i płakać mi się chciało. Po wszystkim z całym bałaganem też zostałam sama (z mężem). A ja gotować bardzo lubię. Gdybym nie lubiła, to byłoby to dla mnie traumą pewnie. Wigilia to powinien być czas dla rodziny, żeby pobyć razem, wyciszyć się, zrelaksować, wierzący zbliżyć do Boga. Ale receptą na to wcale nie jest 12 dań. Jeśli ktoś ma ochotę zjeść pizzę, to proszę bardzo. Jeśli takie ma życzenie. Przecież nie każdy lubi te świąteczne dania. A tu pojawiły się głosy, że matka odbiera dzieciom coś cennego, a ja się pytam, co takiego im odbiera? (nie Ty to pisałaś)
Uh, trudno mi się do tego odnieść, bo ani nie mam małego dziecka (co na pewno też pochłania mnóstwo energii) i nigdy nie robiłam Wigilii dla tylu osób - domyślam się, że musiało być bardzo ciężko i nawet najwięksi miłośnicy gotowania by wymiękli... Zgadzam się też że 12 potraw nie jest receptą na udaną wigilię i tak jak wspominałam wcześniej, uważam że każdy ten czas powinien świętować tak jak uważa za stosowne (o ile w ogóle chce świętować). PS. Odpowiedziałam co do glutenu w poprzednim poście, ale wklejam jeszcze raz, w razie w :):WyjdaWamGaly - odpowiadając jeszcze na pytanie o glutenie (od razu mówię że nie mieszkam w Polsce) - ja swój kupuję na amazonie, jak podczytuję polskie blogi to widzę że niektórzy też zamawiają przez neta, albo kupują w sklepach z wege żywnością. Tak gotuje już rozwałkowany, bo jakbym ugotowała taki w całości to chyba już by się go nie dało rozwałkować (wtedy tężeje) :D
Muszę poszukać glutenu w proszku w takim razie :) Może w końcu mi coś z niego wyjdzie :D
29 listopada 2020, 16:38
U nas będzie barszcz z uszkami, żurek z fasolką i grzybami, karp, dorsz, pierogi z kapustą i grzybami i drugie z bakaliami i makiem, groch z kapustą, kluski z makiem. Normalnie byśmy jeszcze robili pewnie zupę grzybową, kulebiak, paszteciki z grzybami, rybę po grecku, ale że Wigilia w mocno okrojony składzie, to chyba nie dalibyśmy rady tego potem zjeść. Z ciast to nie wiem, mam dużo pomysłów, ale z czegoś muszę zrezygnować. Np. sernik albo krakowski, albo wiedeński, gianduia, albo chałwowy - no i nie wiem. Ja tam lubię to świąteczne stanie przy garach. U mnie w domu zawsze było wtedy wesoło. Wszyscy pomagali (mój mąż chociaż ma dwie lewe do kuchni, też się stara robić te prostsze rzeczy), już leciała świąteczna muzyka, powspominało się wszystkie poprzednie święta. Nawet jak się człowiek narobi, to tak inaczej niż przed imieniami, czy jakimiś innymi świętami.
U mnie tak samo. Duzo jedzenia, duzo planowania, duzo pieczenia i dekorowania - ale robimy to RAZEM i sie swietnie przy tym bawimy, rozmawiamy, wyglupiamy :) U nas swieta nie wygladaja tak, ze jedna osoba (maDka) szoruje podlogi i gotuje i piecze przez tydzien, a potem wszystko sama sprzata. No ale jak ktos tak robi/robil, to chyba lubi z siebie robic meczennika :D Tylko co to za swieta... jest cos miedzy byciem meczennikiem a pizza na wigilie ;) Kto co woli.
Jesli chodzi o dania, to raczej same podstawowe, nie robimy nic "innego" na swieta. Za to w ciagu roku nie jemy tych "wigilijnych" dan w ogole (oprocz pierogow jeszcze ze 3 razy w roku :P), wiec cieszymy sie na tradycyjne jedzenie raz w roku.
gorzej jak cie mnieszaja z blotem zes zla i niedobra bo nie zrobilas wszystkiego na picus glamcus bo swieta.
no ale ja juz ten problem mam za soba. Dzieci lubia piec pizze wiec zrobimy korzystajac z tego ze mamy wolne po prostu.
nikogo wiecej z nami nie bedzie bo korona. Takze ani jechac nigdzie ani nic wiec nie widze powodow dlaczego mamy nie zrobic sobie z tym czasem to co chcemy.
Mozesz robić z tym czasem co chcesz. Ale naprawdę chcesz by Twoje dzieci nie miały wspomnień z dzieciństwa związanych z tą tradycja? Pizze możesz upiec kiedy chcesz a święta są raz w roku. Może im być przykro gdy dorosną i dowiedzą się jak to w innych domach wyglada
barszcz i pierogi tez moge sobie zrobic kiedy chce ( dzieci tego nie tkna)Sprzatam jak jest brudno. Nie jestem wierzaca, nie przywiazuje do tego wagi.
wspomnienia? Zdenerwowana zestresowana zarobiona po pachy matka bo sie nie wyrabia. Wrzeszczacy czepuajacy sie o kazda bzdure ojciec. Dziekuje za takie wspomnienia.
co do tradycji nie wychowuje tak dzieci by czuly sie zobowiazane robic to co w innych w domach. A jesli maja ochote to ja im nie zabraniam( swoja droga niemcy to ida do restauracji w swieta). Chcieli np.powiesic izdoby to powiesili. A pizza sami chca . bo lubia.
Twój były musiał Cię bardzo skrzywdzić... Ani w moim domu rodzinnym ani teraz mój mąż nie wrzeszczy, nie czepia się i szykuje wszystko ze mna (np krojąc coś) przykre, że święta i przygotowania do nich kojarzą Ci się tak źle. Ja kocham to gotowanie i krzątaninę.
I nie chodzi o przymuszanie Twoich dzieci do tego co mają inni ale coś im odbierasz. Niektóre dzieci by powiedziały, że czegoś nie lubią, że uwielbiają frytki ale czy to oznacza, że trzeba te frytki robić akurat w te 2,3 dni w roku?
Nie dla każdego to jest ważna tradycja. W moim rodzinnym domu nie było 12 dań, a już na pewno nie tych typowych, bo nikt by tego nie jadł. Lubiłam święta, ale dlatego, że cała rodzina się zjeżdżała z Niemiec i Czech. Nie jesteśmy wierzący, nie było u nas pasterki, kolęd, dzielenia się opłatkiem i sianka pod stołem. Była uroczysta kolacja z najbliższymi ludźmi, ale i właśnie nerwowa atmosfera przed, bo sprzątanie, gotowanie itp. Była choinka i prezenty, ale tylko dla dzieci. Nie mam z tego powodu traumy, nie czuję, że coś mnie ominęło, bo pierogów nie było. I tak bym ich nie jadła. Nie lubiłam jeździć na Wigilię do mojego dziadka i jego żony, bo tam nie miałam co jeść. Pierogów nie lubiłam, kapusty bez mięsa też nie, ani uszek, pasztecików, barszczyku. No niczego z tych dań. A jedyna zupa śledziowa, na którą czekałam cały rok zrobiona na bazie śmietany była dla mnie niezjadliwa. Szanuję, że dla kogoś to jakiś wyjątkowy czas gotowania, ale trochę słabe jest wmawianie innym, że też tak powinni. Ona jest matką i wie najlepiej, czy jej dzieciom brakować będzie pierogów...
Zgadzam się, że każdy powinien spędzać święta jak chce, jeść wtedy to co chce i nie musi koniecznie podtrzymywać polskich (czy jakichkolwiek tradycji) tym bardziej skoro ich to nie bawi. Aczkolwiek jak czytam że niektórym święta się kojarzą głównie ze zmęczeniem spowodowanym ciągłym staniem w kuchni albo sprzątaniem (bo wszystko na ich głowie), a wszystko jest jeszcze uwieńczone samymi narzekaniami że wszystko było złe, to... No smutno sie po prostu robi, bardzo współczuję. Oby te święta były faktycznie wesołe, w jakikolwiek sposób kto by ich nie spędzał :)
Wiesz, ja sama wyprawiałam Wigilię raz i ze względu na moich teściów, starałam się, żeby było jak najbardziej świątecznie. I chociaż nie krzyczałam i nie wyzywałam, a mąż mi pomagał, to jednak przygotowanie Wigilii dla 12 osób z 12 daniami przy 3 miesiecznym dziecku, to był dla mnie wyczyn. W Wigilię nie miałam nawet czasu się umalować i ogarnąć, byłam wykończona i płakać mi się chciało. Po wszystkim z całym bałaganem też zostałam sama (z mężem). A ja gotować bardzo lubię. Gdybym nie lubiła, to byłoby to dla mnie traumą pewnie. Wigilia to powinien być czas dla rodziny, żeby pobyć razem, wyciszyć się, zrelaksować, wierzący zbliżyć do Boga. Ale receptą na to wcale nie jest 12 dań. Jeśli ktoś ma ochotę zjeść pizzę, to proszę bardzo. Jeśli takie ma życzenie. Przecież nie każdy lubi te świąteczne dania. A tu pojawiły się głosy, że matka odbiera dzieciom coś cennego, a ja się pytam, co takiego im odbiera? (nie Ty to pisałaś)
Uh, trudno mi się do tego odnieść, bo ani nie mam małego dziecka (co na pewno też pochłania mnóstwo energii) i nigdy nie robiłam Wigilii dla tylu osób - domyślam się, że musiało być bardzo ciężko i nawet najwięksi miłośnicy gotowania by wymiękli... Zgadzam się też że 12 potraw nie jest receptą na udaną wigilię i tak jak wspominałam wcześniej, uważam że każdy ten czas powinien świętować tak jak uważa za stosowne (o ile w ogóle chce świętować). PS. Odpowiedziałam co do glutenu w poprzednim poście, ale wklejam jeszcze raz, w razie w :):WyjdaWamGaly - odpowiadając jeszcze na pytanie o glutenie (od razu mówię że nie mieszkam w Polsce) - ja swój kupuję na amazonie, jak podczytuję polskie blogi to widzę że niektórzy też zamawiają przez neta, albo kupują w sklepach z wege żywnością. Tak gotuje już rozwałkowany, bo jakbym ugotowała taki w całości to chyba już by się go nie dało rozwałkować (wtedy tężeje) :D
Muszę poszukać glutenu w proszku w takim razie :) Może w końcu mi coś z niego wyjdzie :D
Na pewno wyjdzie, trzymam kciuki i powodzenia!! :)
29 listopada 2020, 17:53
U nas będzie barszcz z uszkami, żurek z fasolką i grzybami, karp, dorsz, pierogi z kapustą i grzybami i drugie z bakaliami i makiem, groch z kapustą, kluski z makiem. Normalnie byśmy jeszcze robili pewnie zupę grzybową, kulebiak, paszteciki z grzybami, rybę po grecku, ale że Wigilia w mocno okrojony składzie, to chyba nie dalibyśmy rady tego potem zjeść. Z ciast to nie wiem, mam dużo pomysłów, ale z czegoś muszę zrezygnować. Np. sernik albo krakowski, albo wiedeński, gianduia, albo chałwowy - no i nie wiem. Ja tam lubię to świąteczne stanie przy garach. U mnie w domu zawsze było wtedy wesoło. Wszyscy pomagali (mój mąż chociaż ma dwie lewe do kuchni, też się stara robić te prostsze rzeczy), już leciała świąteczna muzyka, powspominało się wszystkie poprzednie święta. Nawet jak się człowiek narobi, to tak inaczej niż przed imieniami, czy jakimiś innymi świętami.
U mnie tak samo. Duzo jedzenia, duzo planowania, duzo pieczenia i dekorowania - ale robimy to RAZEM i sie swietnie przy tym bawimy, rozmawiamy, wyglupiamy :) U nas swieta nie wygladaja tak, ze jedna osoba (maDka) szoruje podlogi i gotuje i piecze przez tydzien, a potem wszystko sama sprzata. No ale jak ktos tak robi/robil, to chyba lubi z siebie robic meczennika :D Tylko co to za swieta... jest cos miedzy byciem meczennikiem a pizza na wigilie ;) Kto co woli.
Jesli chodzi o dania, to raczej same podstawowe, nie robimy nic "innego" na swieta. Za to w ciagu roku nie jemy tych "wigilijnych" dan w ogole (oprocz pierogow jeszcze ze 3 razy w roku :P), wiec cieszymy sie na tradycyjne jedzenie raz w roku.
gorzej jak cie mnieszaja z blotem zes zla i niedobra bo nie zrobilas wszystkiego na picus glamcus bo swieta. Lacznie z zachowaniami agresywnymi ( bo swieta)
no ale ja juz ten problem mam za soba. Dzieci lubia piec pizze wiec zrobimy korzystajac z tego ze mamy wolne po prostu.
nikogo wiecej z nami nie bedzie bo korona. Takze ani jechac nigdzie ani nic wiec nie widze powodow dlaczego mamy nie zrobic sobie z tym czasem to co chcemy.
Ale oczywiscie, ze mozecie robic i spedzac swieta jak wy chcecie i nie ma w tym nic zlego :) Ja pisze jak to u mnie wyglada i nie chcialabym jesc pizzy w wigilie lub pierwszy i drugi dzien swiat, bo to dla mnie nie jest nic specjalnego, nie kojarzy mi sie ze swietami, z dziecinstwem, ze smakiem, zapachem i atmosfera swiat... Tylko, ze mamy rozne wspomnienia i wyobraznienie na ten temat, u mnie wygladaja swieta inaczej niz u ciebie (nie ma klotni albo wypominania bledow czy obrazania sie bo sa 3 rodzaje pierogow, a nie 4), wiec rozumiem, ze wolisz spedzic je w inny sposob.
Edit: i oprocz wspolnego gotowania, dekorowania i sprzatania (nie sprzatamy wiecej niz inne dni w ciagu roku) to oczywiscie spedzamy razem czas przy stole, potem otwieramy prezenty, gramy w karty, idziemy na spacer i ogladamy Kevina wciskajac ciastka i ciasta :D Co roku, od kad pamietam i tak chce zeby bylo co roku - milo, bez stresu, ze cos nie wyjdzie, bez klotni i co najwazniejsze WSPOLNIE! :)
Edytowany przez mlodapanna2020 29 listopada 2020, 18:11
29 listopada 2020, 19:09
WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.
A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...
29 listopada 2020, 19:48
WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.
A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...
Ale po co ten jad? Ja lubię gotować i piec. Dla mnie gotowanie dla 12 osób to nie jest problem, bo często mam tyle gości na niedzielnym obiedzie (czy miałam, bo przez wirusa się to trochę pozmieniało). Wiadomo, że na Wigilię jest więcej roboty, no ale ja mam możliwość te dwa dni przed wziąć już wolne i sobie to wszystko rozłożyć w czasie. Jak dla kogoś to męka, to jasne popieram, że bez sensu się w to pakować. Ale po co te wyzłośliwianie się, że jak ktoś to lubi i nie pada potem na twarz, to i tak musi być męczennica?
Ja okna myję jak są brudne. W grudniu są tak samo brudne jak w innych miesiącach. Nie lubię żyć w brudzie, więc myję.
29 listopada 2020, 20:07
Wilena - tam nie było żadnego jadu. I jak sama zauważyłaś: jak ktoś to lubi (warunek numer 1) i jak ktoś nie pada potem na twarz (numer 2) - oba muszą być spełnione. I tak - o ile gotowanie dla 12 osób bez padania na pysk mogę sobie wyobrazić - to samodzielne zrobienie dla takiej gromadki 12 potraw w stosownych ilościach z oseskiem o boku - to męczeństwo dobrowolnie nałożone na swoje barki.
P.S. Ja też lubię kucharzenie, lubię planować, już od początku grudnia tworzę listę zakupów i stopniowo odkreślam kolejne pozycje. I nie padam na twarz w wigilię, bo robię tyle, ile będę w stanie - na podstawie doświadczenia i realnej oceny sytuacji. Ale zapewne bardzo duże znaczenie w odbiorze tych przedświątecznych przygotowań ma, jak wyżej zauważono, panująca wokół atmosfera. Może dlatego lubię ten okres, bo i w moim rodzinnym domu zawsze było to wspólne z mamą kucharzenie, tata wysłany w samą Wigilię do sklepu po jakiś zapomniany słoik majonezu (i wracający długo po zamknięciu sklepów, gdy sałatka i tak była już wymieszana ;), tata przywieszający po całym domu ostatnie dekoracje, bo tuż przed zamknięciem sklepów dorwał gdzieś jakieś przecenione ozdoby (Gdzie jest młotek? A przedłużacz jeszcze jakiś mamy?)
P.S. 2. Ja okna myję dwa razy w roku, bo też nie lubię żyć w brudzie, przy czym nigdy nie później niż na przełomie września/października, bo jeszcze bardziej od brudu nie lubię ryzykować złapania przeziębienia. Ale ja nie mieszkam w Krakowie...
29 listopada 2020, 22:28
WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.
A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...
Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy).
29 listopada 2020, 22:42
WyjdaWamGały - ale po co? :) Nawet przyjemność z gotowania i chęć pokazania się przed rodziną nie tłumaczą twojego męczeństwa. Sorry, ale 12-daniowe menu dla 12 osób nawet i bez dziecka pod pachą już na starcie dają odpowiedź, że dla jednej osoby to ogrom pracy skutkującej wielkim zmęczeniem po całym tym kuchennym kieracie. Dlaczego dobrowolnie wzięłaś na siebie taki ciężar, skoro - wybacz - głupi by pojął, że to mordęga.
A z innej beczki: domowe boginie i świąteczne męczennice z ołówkiem w garści planują harmonogram przedświątecznych porządków. Nie dziwota, że w połączeniu z kuchennym maratonem daje to efekt w postaci umordowanej mamusi, która przy wigilijnym stole ze zmęczenia niemal wpada nosem do półmiska z rybą ;) No i o kłótnie w takim stanie nietrudno - człowiek zmęczony z zasady jest na skraju utrzymania emocji w ryzach. Sorry, ale generalne porządki robiłam w życiu raz - przy okazji generalnego remontu w domu. Myć okna w grudniu? Jeszcze czego...
Po co? Jak jestem u teściowej na Wigilii to jest 12 dań, więc chciałam, żeby czuli tą świąteczną atmosferę. No ale mniejsza z tym, po co ja tak robiłam. Tradycja nakazuje 12 dań. Większość kobiet robi to sama. Bo nawet jak facet pójdzie do sklepu, czy pokroi warzywa, to większość roboty ma gospodyni. Nie każdy mieszka z mamą/babcia, nie każda kobieta ma córkę, nie każda córka chętnie pomaga. Nie wiem, może takie środowisko, ale tam gdzie bywam, to jednak gospodyni (z domownikami) jest odpowiedzialna za jedzenie, a nie goście. No ale już mniejsza o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego jak ktoś ma ochotę zjeść w ten dzień pizzę z dziećmi, zamiast pierogów, których nie lubi, jest od razu atakowany, że odbiera coś dzieciom i że jakiejś traumy się nabawią (post Ashy).
Nie masz wrażenia, że trochę nadinterpretujesz moje słowa? Nie pisałam nic o traumie, napisałam, że czegoś może im brakować potem gdy zauważa, że inni obchodzą to tradycyjnie jak większość ludzi. Mi już nawet jest bardziej żal mamy tych dzieci bo nieźle musiała być skrzywdzona przez ojca swoich dzieci... Niech każdy obchodzi święta jak chce i ja się z tym zgadzam tylko bardziej mi chodziło o to, że kiedy już ma się dzieci to to "robię jak chcę" może być przefiltrowane też przez ich potrzeby (w sensie "tradycji świątecznych i przygotowań, atmosfery itd") a nie tylko postanowienia matki. Tylko tyle.