Temat: Nic mi nie smakuje

Od kilku dni czuję że wagowo może być więcej, problemem są moje upodobania, miałam super rozpisany jadłospis pod to co lubię, jednak zaczęło brakować mi starych proporcji, i tak od kilku dni zmagam się znów z nieregularnymi posiłkami i za dużą kalorycznoscią, warzywa mi odeszły, jadłam przez jakiś czas, wszystko mi smakowało a ostatnio nie mogę na nie patrzeć, nie zjem nawet 3 plasterków pomidora w kanapce..to samo z owocami, starałam się pić koktajle bo normalnie owoc nie przejdzie mi przez gardło, czuję niesmak na samą myśl, najgorsze jest to że moimi top ulubionymi produktami jest chleb (ziarnisty ale nie ciemny) , masło i jakieś dodatki w postaci szynki czy pasztetu, na to zawsze dawałam warzywa ale teraz nie przełknę, ostatnio robiłam zapiekanki, nawet nie pytajcie o kalorie..

W restauracjach zanim pozamykali, zawsze zamawiałam jak typowy Polak, schabowe albo pierogi, nigdy nie smakowały mi inne dania, ryż  z kurczakiem i warzywami tez mnie znudził, kaszy nie lubię.

A jak coś lubię to wymaga tyle siedzenia w kuchni, że nawet o tym nie myślę, gotowanie na kilka dni do przodu odpada, nie smakują mi nawet odgrzewane ziemniaki 🤷🏼‍♀️


Czy mial ktoś podobną sytuację ? Jak z tego wybrnąć ? 


Cinrea napisał(a):

Dieta nie musi być katorgą i jedzeniem tego czego nie lubisz. Każde danie można zrobić w wersji mniej kalorycznej. Ewentualnie można zmniejszyć porcję. Ja nie wyobrażam sobie wyeliminowania z diety posiłków które lubię. Na takiej diecie nie wytrzyma się długo. A też nie wiem po co się katować, skoro deficyt można wygenerować jedząc wszystko (kwestia wielkości porcji). 

A przy zmęczeniu dietą polecam wejść na tydzień czy dwa na swoje 0 kaloryczne. 

Tak, tylko musi ci sie chcieć.... a dziewczynie nie chce się zbytnio angażować w kuchni i tu się robi problem. Nikt rozsądny nie mówi, że na diecie zawsze będzie się jeść tylko to co się lubi- na tym to polega-żeby się nauczyć nowych smaków i nawyków -mózg jak przywyknie to sie zaczyna je lubić. Jak widać na tym co lubisz to tyjesz...jak wiele z nas zresztą... Można jeść np 2 dni w tyg to co lubisz oczywiście w ramach kaloryczności diety, a pozostałe dni trzymać się rozpiski, żeby nie było tak trudno, ale celem jest wprowadzenie zdrowych nawyków. Moja babcia by powiedziała, że skoro warzywa nie przechodzą przechodzą ci przez gardło to widocznie nie jesteś tak naprawdę głodna... ;))) 

Ja 11 dzień na keto - już zapomniałam jak to jest jeść co się lubi 

Jak już dziewczyny powiedziały - można jeść to co się lubi, ale we właściwej kaloryczności :)

Mnie bardzo pomaga robienia obiadów na zapas. Nie chodzi o sine ziemniaki, ale np. robię sobie wegańską fasolkę po bretońsku od razu na dwie porcje, które zjadam na lunch lub kolacje, przygotowuje dwie porcje zupy, dwie porcje curry, a jeśli wiem, że będę "jutro" jadła pieczone ziemniaki to gotuje je dzień wcześniej (wtedy łyżeczka oliwy, trochę przypraw i wpadają na 15 min do piekarnika, dzięki czemu nie sterczę przy nich 30-40 minut). Tzw. mealprepowanie, czyli szykowanie posiłków wcześniej, wrzucanie je w pojemniki i przechowywanie w lodówce/zamrażarce to dobre rozwiązanie, jeśli wracasz zmęczona z pracy i stanie przy garach to ostatnie co ci się marzy.

Jeśli masz kryzys z warzywami, może warto je zmienić. Te nieszczęsne pomidory to chyba 50% każdej diety :D Żartuje, ale no - dużo się tego podrzuca, bo są mało kaloryczne. Może jednak warto je zastąpić jakimś innym warzywkiem. Może cukinia, brokuł, rozgnieciony groszek albo jeśli lubisz "polskość" na talerzy to takiego konkretnie ukiszonego ogórka (mniam). Możesz sama ukisić rzodkiewkę czy buraka i też super pasują do kanapeczki. 


Czy jadłospis masz od dietetyka? Warto sobie zanotować co ci "zbrzydło" i dać znać przy następnej wizycie. Trzymam za ciebie kciuki, bo chyba każda z nas miała kryzys. U mnie ostatnio włączyła się taka wściekłość i głód, że byłam gotowa zamówić pizzę, kebaba i co tam jeszcze mieliby w ofercie, ale napisałam się wody z cytryną i okazało się, że zwyczajnie byłam odwodniona. Szklaneczka tej dobroci i doszłam do wniosku, że szkoda kasy, nie jestem przecież głodna :P.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.