Temat: Wiatr we włosach. Sezon rowerowy 2012

Zgodnie z obietnicą

OTWIERAM  NOWY

SEZON ROWEROWY

2012

 

Zapraszam do wspólnej jazdy na rowerach w terenie

Pasek wagi
hej,

mam do was pytanie - jako że jesteście zapalonymi rowerzystkami ;-)
Zawsze kochałam jazdę na rowerzę i zawsze marzyłam aby jeździć nim do pracy - ale zawsze miałam opory ze póxniej będę niemiło pachniała cały dzien.

Od tego roku zmieniło się troszkę bo jeżdzę do pracy na 7 - więc nie jest jeszcze tak upalnie z samego rana ;-) i dodatkowo zaczeli montować nam prysznice ;-)
z tego wzgledu ze jeżdze na 7 to myślicie ze 10 km z rana bez śniadania to dobry pomysł? Śniadanie jem w pracy... bo po prostu nie podniose tylka wcześniej.... 

czy 20 km x 2 dziennie to dobra odległość aby zrzucić kilka kilo ? ( od 3 do 5 planuję)
obecnie mam postanowienie trzymać wagę całą zimę za wszelką cenę ;-)


dziekuje za pomoc :)


apropo pokonanych kilometrów to mój tata zrobił w tym roku 2012 - ponad 12.000 kilometrów ;-)
margerkeit - ja jak tylko mogłam to zawsze dojeżdżałam, chociaż nigdy w biurze nie miałam prysznica :) Po prostu ochlapałam się pod pachami w zlewie, zmieniłam ciuchy i było git.
Co do jazdy bez śniadania, to sama zobaczysz, jak się czujesz. Jeśli zajmie ci to jakieś pół godzinki albo trochę dłużej ale bez serca próbującego wyskoczyc przez gardło, to myślę, że nie powinnaś miec problemów i spokojnie zjesc w pracy. Jeśli okaże się, że czujesz się trochę słabo, zjedz przed wyjściem np.banana a potem w pracy już normalne śniadanie.

A zrzucanie kilogramów? - wszystko zależy od tego, co będziesz jesc - jeśli spalisz dzięki jeździe 400kcal a zjesz extra 500kcal, to nic z tego nie wyjdzie :) Mam takiego kolegę, który po jeździe zawsze nagradza się pizzą z piwem i się dziwi, że "od roweru tyje" :P Jeśli nie zaczniesz jesc więcej, to na pewno pedałowanie do pracy wyjdzie ci na zdrowie :)
Podpisuję się pod Myszą.
Ja też jeżdzę do pracy, nie mam prysznica więc się nie kąpię :P I w nosie mam czy śmierdzę czy nie (jeżdżę w ciuchach termoaktywnych więc źle nie jest)
Co do chudnięcia - dokładnie jak Mysza pisze, jak zjesz więcej niż spalisz to przytyjesz. Gdybyśmy od samej jazdy chudły to dawno by nas tutaj na tym wątku nie było bo juz dawno powinnyśmy być kościotrupami :]
Na głodnego pół godzinki-godzinka z samego rana też się dobrze jedzie. Jak jadę b. wcześnie do pracy to zawsze bez śniadania, jak jadę na 9 to już normalnie w domu zasuwam owsiankę.

33,62 / 6379,77 / 6000 km
46,92  /  10 642,10  /  10 000

Smutersko dziś było.
Ponuro i jesiennie.
Tak to już chyba teraz będzie wyglądać póki wiosna nie nadejdzie

Tu góry powinny być, a jest co? Szarówa i chmurzyska...




magerkeit - dziewczyny już chyba wszystko napisały. Ja pracuję w domu więc rower mi prawie nigdy nie służy komunikacyjnie. Ale bez śniadania sobie jazdy nie wyobrażam, nawet 10 km. Ale to na pewno jest kwestia indywidualona. Wyczujesz sama jak się będziesz czuć bez śniadania. Jeśli nietęgo to przed wyjazdem zarzucisz sobie jakiegoś banana tudzież garść winogron. I powinno być git :)

Bajabongo!! - jak miło widzieć Twą wyprawę! Jeszcze jeździj, nie rezygnuj. Może chociaż do 4500 być dojechała? Okrągło musi być :)
Mi się tuzin marzył na koniec roku, ale raczej już nie wyobrażam sobie przez zimowy miesiąc z hakiem machnąć ponad 1300 km
Ja się zastanawiałam czy celu nie zwiększyć do 7000, ale się pohamowałam, bo raczej mało to realne. Jeżdżę jak mogę i ile wykręcę tyle będzie.
Dzisiejsze 32. Uda się czy nie uda? ;)

32 / 4492 / 5000
Śmieszy mnie, gdy ktoś  się wykręca od jazdy do pracy  rowerem, "bo się spoci"... Zawracanie głowy.. Mało kto dojeżdżając do pracy bije rekordy szybkości, zasuwa na granicy wytrzymałości itp, równie dobrze można się spocić idąc normalnym, szybkim krokiem na przystanek, a często bardziej można spocić się jadąc nagrzanym autem:))
 A co do chudnięcia od roweru, to rację mają wszyscy poprzednicy... Wszyscy na tym wątku jeździmy, i tak się składa , że wszyscy "trzymamy wagę", tzn nie chudniemy spektakularnie, ale i nie tyjemy...
 Misthunt3r, dasz radę!!
 Diamandko, pięknie zasuwasz, Dupeczka w ogóle wymiata, a ja chyba nie dociągnę do 4500 km...Lubię jeździć z mężem, on jest super towarzyszem wypraw rowerowych, ale nie lubi chłodu...No i teraz rzadziej jeździmy...Nic to, nic na siłę:)) I tak jestem rada z przejechanych 4300 km w sezonie:)) Mam w końcu "swoje lata", ha, ha, a kto niby ma cudze? :))

Cmok:))
Pasek wagi
Baja, to nie jest wykręcanie się bo po pracy jeżdzę regularnie po pracy rekreacyjnie. Po prostu mam taka prace ze musze mieć nawet idealną fryzurę. Musze wygladac reprezentacyjnie i schludnie... ja się potu nie boję, ale mój szef obawiam się ze nie byłby zadowolony :P
Rodzynku dasz radę, dasz radę !!!
Bajeczko - dziękuję, sama się sobie dziwuję, bo rok temu przecież ciężko mi było dojechać do 5000. A tu proszę. Co prawda większą frajdę miałam rok temu, jak cel osiągnęłam 31.12 dokładnie, a więc do samej końcówki roku miałam stresa czy się uda cy nie i tym większy zapęd, żeby się przełamać i jeździć w śniegu i mrozie A teraz....sama nie wiem...chyba muszę zwiększyć cel, żeby znowu ścigać się sama ze sobą.

Ty Baju też pięknie jeździsz !!! I szefowa pięknie daje czadu !!! No i ogólnie wszyscy, którym nie straszna pogoda, chłody, deszcze, wiatry i inne niesprzyjające warunki pogodowe :)

Magerkeit - o ile nie jesteś przedstawicielem handlowym (który ciągle zasuwa autem p klientach) albo marynarzem to nie ma takiej pracy stacjonarnej, do której nie dałoby rady dojechać rowerem :D Trzeba tylko przyjechać wcześniej, przebrać się na miejscu, oporządzić, poprawić makijaż, poprawić fryc i już :) Do tego odrobina perfumy i włala :)
Polecam koszulki termoaktywne, jak się człowiek spoci to nie czuć tak, jak w normalnych ciuchach. To raz. A dwa, pot wegetarian nie śmierdzi tak jak mięsożerców (niektórzy pocą się nawet bezzapachowo) także to też jest jakas rada :)
Dla chcącego nic trudnego.
Ja się zawsze przebieram w robocie, mam komandora i tam pełno ciuchów na przebranie, włącznie z gaciami (w razie gdyby po drodze ostro lało). Jeżdżę już w tapecie, ale na miejscu zawsze poprawiam, generalnie 10 minut to jest maks ile potrzebuję na doprowadzenie siebie do ładu :)
A potem i tak zakładam kitel i mam wszystko w nosie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.