- Dołączył: 2010-06-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3539
29 maja 2012, 18:52
Co zrobić aby do niej nie dopuścić?
Powoli, stopniowo zmniejszać ilość alkoholu [pozwalać mu wyjść, napić się] w ciągu dnia aby organizm nie doznał szoku? Dodam, że to człowiek bardzo uzależniony, pijący DUŻĄ ilość mocnego alkoholu, w ciągu dnia 3-4 razy, wpadający w ciągi nawet 2 miesięczne.Jeśli dobrze kombinuję, proszę napiszcie mi, jak dokładnie mam postępować aby uniknąć ataku.
Edit: Piszecie o 'osiągnięciu dna' ale co to tak naprawdę znaczy? Co musiało
stać się, żeby osoby uzależnione otrząsnęły się? Mam wrażenie, że mój
ojciec już nie raz tam był i nie wyciągnął z tego żadnego wniosku.
Edytowany przez MyObssesion 29 maja 2012, 22:28
- Dołączył: 2011-04-29
- Miasto: Sanok
- Liczba postów: 1655
29 maja 2012, 20:19
jak masz jakiegos zaufanego lekarza rodzinnego to moze ci wypisze, mnie własnie rodzinny wypisywał, albo sprubuj u jakiegoś psychiatry, jak wyłozysz mu sprawe to kto wie...
nie bój i tak gorzej juz nie bedzie
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Radomsko
- Liczba postów: 2905
29 maja 2012, 20:40
Ja powiem Ci tak Jeśli umrze po przepiciu do końca życia będziesz mieć wyrzuty sumienia że nie zgłosiłaś się do poradni żeby go przymusowo wysłano na odwyk (wyrokiem sądu) Tu idzie o życie a nie bałagan w domu. Wstydzę się trudno, ale lepiej mieć zdrowego ojca w domu po odwyku, niż ojca w grobie bo się wstydziło
Edytowany przez justi85 29 maja 2012, 20:40
- Dołączył: 2010-06-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3539
29 maja 2012, 20:43
Wiem, że masz rację ale nie potrafię się przemóc... Chyba potrzebuję jeszcze trochę czasu albo kogoś kto by mi pomógł zrobić ten krok.
- Dołączył: 2011-09-15
- Miasto: Radomsko
- Liczba postów: 2905
29 maja 2012, 20:51
ja mam żałobę po mamie która zmarła a była akurat w ciągu alkoholowym Wszyscy się bali i wstydzili bo mała gmina i wszyscy się znają. A teraz sprzątamy znicze z grobu Alkoholizm to choroba i tak trzeba ją traktować. Czy jeśli Twój ojciec miałby raka też byś się wstydziła iść po pomoc dla niego bo on nie chce się leczyć czy jednak szukałabyś pomocy. Sama nic nie zwojujesz ani prośbą ani groźbą że odejdziesz (też to przerabiałam)
- Dołączył: 2011-02-06
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 317
29 maja 2012, 21:13
W Polsce nie ma przymusowego leczenia ani "zamknietych terapii". Na wszystko i na kazda terapie musi uzalezniony wyrazic zgode. Nawet na zamkniecie sie w taki osrodku a i tak w kazdej chwili moze wyjsc na wlasne żądanie. Jesli on "na trzezwo" wykazuje skruche, mozesz zadzwonic na policje, ze jest agresywny zeby zamkneli go na izbie na noc, na drugi dzien moze mu cos przetlumaczysz. Niestety na moja mame to nie dzialalo, bo wracajac z izby byla znow pijana, a to tylko kasa wywalona. Slyszalam,ze na takie osoby najlepiej dziala <ale na to trzeba miec odwage> zostawienie takiej osoby samej, bez kontaktu z rodzicami, z Toba, z dzieckiem, ze wszystkimi. Wtedy duzo osob sie otrzasa. COS na pewno musisz zrobic, probuj wszystkiego. Powodzenia.
- Dołączył: 2010-03-11
- Miasto: Kędzierzyn-Koźle
- Liczba postów: 1334
29 maja 2012, 21:15
napisał(a):lyyyna chciałabym iść ale tak się wstydzę... :( Nie potrafiłabym się zwierzyć, zasięgnąć pomocy, to takie trudne...
nie zamartwiaj się na zapas, tam są ludzie , którzy zajmują się ta chorobą , nie będziesz dla nich żadnym zaskoczeniem ...
Kiedy teściowa miała ten problem umówiłam się z panią terapeutką, wszystko mi wyjaśniła, jak postępować lub czego nie robić wobec alkoholika , wszystko później z mężem omówiliśmy, skorygowaliśmy nasze postępowanie w stosunku do mamy , pomogliśmy jej , 4 rok nie pije ..... to straszna choroba ale trzeba ją najpierw poznać, zrozumieć ... Mieliśmy wiele żalu i złości na mamę , ale ta pani wszystko nam wyjaśniła, całe jej zachowanie, czułam ulgę jak od niej wyszłam ...
idź , nie bój się ani nie wstydź, to o Tobie dobrze świadczy , że chcesz pomóc, dostaniesz wskazówki )))
powodzenia.
- Dołączył: 2011-07-03
- Miasto: Malmo
- Liczba postów: 3369
29 maja 2012, 21:16
Sama to możesz sobie żyły wypruwać (wiem z doświadczenia), a i tak nic się nie zmieni. Jeśli ma się uratować, to musi sam.
- Dołączył: 2010-03-11
- Miasto: Kędzierzyn-Koźle
- Liczba postów: 1334
29 maja 2012, 21:30
Sama to możesz sobie żyły wypruwać (wiem z doświadczenia), a i tak nic się nie zmieni. Jeśli ma się uratować, to musi sam.
to samo mówiła nam pani terapeutka, że mama musi sama spaść na dno żeby oprzytomnieć ((( nie chciałam się z tym zgodzić ale tak to własnie wygląda ... przykro to słyszec bo tyle by się chciało zrobić, ale tak własnie się stało ... przestalismy szukac i wylewać zawartości butelek, przestalismy szantażować że więcej naszych dzieci nie zobaczy, przestaliśmy zabierać do siebie ( gdzie i tak większośc razy uciekła nam w nocy z domu ) , przestalismy na siłe zaprowadzac na spotkania AA ....za to przy każdej choć najmniejszej przerwie w piciu utwierdzalismy ją w tym że ją kochamy, przytulalismy, mówilismy dużo ciepłych słów , mówilismy że może na nas liczyć ... ... ....jednak dopiero kiedy dostała krwotoku i leżała nieprzytomna ( tylko sąsiadce zawdzięcza że jest , bo ją znalazła) a lekarz po wizycie powiedział że jak się nie weźmie za siebie to umrze , zadzwoniła do nas , że chce żeby jej pomóc ... wzruszam się kiedy to piszę ale to był wielki dzień ...
- Dołączył: 2011-02-06
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 317
29 maja 2012, 21:33
ewula1976 napisał(a):
Sama to możesz sobie żyły wypruwać (wiem z doświadczenia), a i tak nic się nie zmieni. Jeśli ma się uratować, to musi sam.to samo mówiła nam pani terapeutka, że mama musi sama spaść na dno żeby oprzytomnieć ((( nie chciałam się z tym zgodzić ale tak to własnie wygląda ... przykro to słyszec bo tyle by się chciało zrobić, ale tak własnie się stało ... przestalismy szukac i wylewać zawartości butelek, przestalismy szantażować że więcej naszych dzieci nie zobaczy, przestaliśmy zabierać do siebie ( gdzie i tak większośc razy uciekła nam w nocy z domu ) , przestalismy na siłe zaprowadzac na spotkania AA ....za to przy każdej choć najmniejszej przerwie w piciu utwierdzalismy ją w tym że ją kochamy, przytulalismy, mówilismy dużo ciepłych słów , mówilismy że może na nas liczyć ... ... ....jednak dopiero kiedy dostała krwotoku i leżała nieprzytomna ( tylko sąsiadce zawdzięcza że jest , bo ją znalazła) a lekarz po wizycie powiedział że jak się nie weźmie za siebie to umrze , zadzwoniła do nas , że chce żeby jej pomóc ... wzruszam się kiedy to piszę ale to był wielki dzień ...
U mnie bylo to samo, pekniecie czaszki, ciag kilkuletni, ale mojej sie nie udalo. Pewnej nocy po prostu wziela o lyk za duzo i zasnela na zawsze. To jest straszna choroba..
- Dołączył: 2010-06-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3539
29 maja 2012, 21:45
Dziewczyny to jest takie smutne i przerażające zarazem, że ludzie doprowadzają się do takiego stanu i przy okazji swoich najbliższych.