Temat: Epilepsja alkoholowa.

Co zrobić aby do niej nie dopuścić?
Powoli, stopniowo zmniejszać ilość alkoholu [pozwalać mu wyjść, napić się] w ciągu dnia aby organizm nie doznał szoku? Dodam, że to człowiek bardzo uzależniony, pijący DUŻĄ ilość mocnego alkoholu, w ciągu dnia 3-4 razy, wpadający w ciągi nawet 2 miesięczne.Jeśli dobrze kombinuję, proszę napiszcie mi, jak dokładnie mam postępować aby uniknąć ataku.


Edit: Piszecie o 'osiągnięciu dna' ale co to tak naprawdę znaczy? Co musiało stać się, żeby osoby uzależnione otrząsnęły się? Mam wrażenie, że mój ojciec już nie raz tam był i nie wyciągnął z tego żadnego wniosku.
Maja1989 właśnie myślę m. in o sobie. Trwa to już 23lata, czyli tyle ile mam, całe moje życie, brak mi już sił na to wszystko. Problemy rodzinne w dużej mierze przyczyniły się do ukształtowania mojej osobowości. Jestem zmęczona, wyczerpana ciągłym zdenerwowaniem, strachem, myśleniem...

beatrx napisał(a):

MyObssesion napisał(a):

pomyślałam, żeby zrobić to stopniowo, z dnia na dzień co raz mniej pozwalać na wódkę.
,odpowiedz sobie szczerze, czy Twoje pozwalanie na mniej cokolwiek pomoże? czy Twój zakaz będzie respektowany? czy osoba aż tak uzależniona sama z siebie zacznie się ograniczać żeby stopniowo przestać pić?


Nie chodzi o moją zgodę na picie dla Niego tylko o to, że nie będę bezczynnie siedzieć i przyglądać się temu, że wychodzi znów pić- dziś zaczęłam, stanęłam mu na drodze, zabrałam, wyrwałam, schowałam kilkakrotnie buty, zaczęłam na zmianę krzyczeć i mówić rozdrażnionym, stanoczwym tonem, m.in że nigdzie nie idzie i jego miejsce jest w łóżku [ledwo trzymał się na nogach, a jego wzrok mówił 'zaraz upadnę i wstanę dopiero po 72h']. Prób było jak wspomniałam kilka ale mogę pisać, że już osiągnęłam sukces bo się posłuchał i grzecznie siedzi w domu. Nie wiem, może przez to, że mamy BARDZO podobne charaktery i dobrze wie, że nie odpuszczę jak się uprę, że postawię na swoim, za wszelką cenę. Zdaje sobie sprawę z tego, że jak będę spać, z samego rana, koło godziny 5-6 i tak wyjdzie się napić i wróci po kilku godzinach, jednak wolę aby wtedy wyszedł [i tutaj właśnie będzie miał zapewniony alkohol aby organizm nie doznał szoku] i 'pilnować' go za dnia aż do momentu kiedy uznam, że pora czuwać w nocy/ z rana i znów zakazać mu wyjścia... tak aby całkowicie [przynajmniej do następnego razu] zakończyć ciąg.
MyObssesion, jak dasz radę to możesz w ten sposób spróbować, w końcu nie masz nic do stracenia. ale pamiętaj, że alkoholik musi sam chcieć się leczyć, bo bez tego nic nie zrobisz. do tego musi stracić absolutnie wszystko i dosięgnąć dna, zeby się ocknął. idź do poradni dla osób uzależnionych, porozmawiaj z tymi ludźmi, niech Ci podpowiedzą, poradzą, dadzą plan działania. to naprawdę pomoże, bo sama jedna mozesz nie dać raady, mimo tego ze kochasz.
następna z misją....
próbując ratować jego w tak nieudolny sposób i zupełnie od dupy strony, niszczysz siebie.
powodzenia. 

Jego życie, jego zdrowie, jego problem. On kiedykolwiek się Tobą przejął w taki sposób, żeby poświęcić samego siebie? To czemu TY robisz z siebie Matkę Teresę???  Kochasz czy nie, nieważne, kochaj siebie mocniej i uciekaj od takiego bagna jak najdalej.
Pozwól mu sięgnąć zupełnego dna, choćby to miało oznaczać brak kogokolwiek bliskiego, jedyny ciepły posiłek w MOPSie i mieszkanie na dworcu. Niektórzy dopiero wtedy się ogarniają, niektórzy wcale. 
Naucz sobie radzić z rzeczywistością - że bliska osoba chla i nie ma ochoty przestać. Na nic Twoje pilnowanie, zabranianie, itp. W jego głowie nic się nie zmienia. Uchlał się i jest agresywny - dzwoń po policję, a niech go w samych skarpetkach wyciągną na oczach wszystkich, jego wstyd, JEGO problem.

Na litość boską, ratowanie kogoś, kto nie ma na to ochoty, to tylko pogrążanie siebie. Idź do psychologa dla siebie, a nie dla niego. Idź nauczyć się, że każdy ma swoje życie i każdy SAM bierze za nie odpowiedzialność. I weź odpowiedzialność za SWOJE ŻYCIE, jego zostaw w spokoju.

A jeśli nie chcesz - nawet mi Cię nie żal.
Mam pozwolić mu umrzeć?!
Nieważne jaki jest- to mój ojciec.
jesteś jego CÓRKĄ! Nie żoną! Nie jego matką! To on miał się Tobą opiekować, a zamiast tego chlał całe Twoje życie, a Ty chcesz się poświęcać? Jeśli nie nadaje się na przymusowe leczenie, to tak, masz odejść, odsunąć się od niego i tylko modlić się, żeby się nawrócił.
nie czytałam co ci radza inne dziewczyny...

ja radze tak : (6 lat zycia  z totalnym alkocholikiem - 10 padaczek alkocholowych za mna )

mozesz pozwolic mu łagodnie wychodzic, nagłe odstawianie bez pomocy lekarskie to na 100% atak. ale sie nie przerażaj... nie umrze nawet ja dostanie atak, u mnie w sumie to pomagało przestraszyl sie i wychodził :)
dobrze miec jakies prochy najlepiej relanium jak zmniejszasz dawki alko to podajesz rolki nawet do 15 mg dziennie po całkowitym zaprzestaniu, rolki sa niezbedne inaczej faceta wykonczy nerwica. padaczeke alkocholowa mozna dostac nawet do miesiaca po zaprzestaniu picia, wiec jakies tabsy dobrze kiec w domu bo po padaczce on bedzie cierpiał strasznie, rolki albo clonozemam. szpital moim znaniem nie jest konieczny jak sie nie przestraszysz ataku.

jakby co to pytaj
Dziękuję sakti, takich informacji potrzebuję. Tylko relanium [i zapewne pozostałe leki o których wspomniałaś] są na receptę więc za chiny ich nie zdobędę...
A powiedz mi, wiesz może czy jeśli dawka będzie powoli zmniejszana to będzie pewność, że padaczka nie wystąpi?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.