Temat: Epilepsja alkoholowa.

Co zrobić aby do niej nie dopuścić?
Powoli, stopniowo zmniejszać ilość alkoholu [pozwalać mu wyjść, napić się] w ciągu dnia aby organizm nie doznał szoku? Dodam, że to człowiek bardzo uzależniony, pijący DUŻĄ ilość mocnego alkoholu, w ciągu dnia 3-4 razy, wpadający w ciągi nawet 2 miesięczne.Jeśli dobrze kombinuję, proszę napiszcie mi, jak dokładnie mam postępować aby uniknąć ataku.


Edit: Piszecie o 'osiągnięciu dna' ale co to tak naprawdę znaczy? Co musiało stać się, żeby osoby uzależnione otrząsnęły się? Mam wrażenie, że mój ojciec już nie raz tam był i nie wyciągnął z tego żadnego wniosku.
Przede wszystkim zadbaj o siebie. Nikt mu nie pomoże, jeśli sam tego nie bedzie chciał. Znajdz jakąś grupę wsparcia DDA (dorosłe dzieci alkoholików). Myślę, że Ty potrzebujesz też pomocy. Jesteś osobą współuzależnioną. 
Tu masz stronkę poczytaj, wejdź na czat, tam udzielą Tobie informacji ludzie, którzy sa w podobnej sytuacji.
sorki zapomniałam wkleić stronkę, proszę  http://www.dda.pl/
Będę trzymać bardzo mocno kciuki za was. Prawdą jest że osoba pijącą musi chcieć to zostawić a osiąganie dna to tylko pośrednie bo możę się ewentualne przestraszyć i za jakiś czas znowu popłynąć. Sama wiem bo miałam ojca pijaka. Miałam bo już nie żyje od 10 lat, właśnie przez alkohol. To niewyobrażalny ból jak ktos kogo sie kocha robi sobie taka krzywde i najbliższym. w tedy miałam jedynie 13 lat i nie do końca rozumiałam dlaczego ale teraz myśle ze poczekałabym jak wytrzeźwieje i w tedy przyszłabym do domu pijana. wjechałabym mu na ambicje ze tez tak robi to i ja moge, czy fajnie jest tak oglądać kochaną osobe w takim stanie...
Dużo wsparcia, dużo miłości i dużo cierpliwości bo jest strasznie ciężko ale warto, cholernie warto. Kochana nie przegap waszej szansy.
Pasek wagi
zmusic sie nie da. moj dziadek nie chcial i stracil wszystko lacznie z zyciem. moj tata chce, i sam sie powstrzymuje mimo, ze czasami nie daje rady. ale wiadomo - rodzina jest najwazniejsza wiec walczy ze soba, pijanego go chyba nigdy nie widzialam w kazdym razie swiadomo.
Do odwyku można zmusić nakazem sądowym. Droga długa ale wykonalna. Pod warunkiem że się chce i się zdąży
Pasek wagi

MyObssesion napisał(a):

Piszecie o 'osiągnięciu dna' ale co to tak naprawdę znaczy? Co musiało stać się, żeby osoby uzależnione otrząsnęły się? Mam wrażenie, że mój ojciec już nie raz tam był i nie wyciągnął z tego żadnego wniosku.[/quo

myślę , że "dno" jest wtedy kiedy w pewnej chwili okazuje się , że nie ma już nic ... trudno sie mądrzyć  skoro się tego nie przezyło ... moge jedynie wypowiedziec się na temat mamy męża , która dopiero po krwotoku z wątroby przestraszyła się , że mało brakowało a umarłaby ((( 

wajolett napisał(a):

Wiesz co musi się stać? Musi być o krok od śmierci. Moja mama ledwo przeżyła (2 razy na intensywnej była), nie dawali jej szans, ale chyba moje modły pomogły. Wyszła, jest w domu...i już więcej alko nie ruszy. Szkoda, że takie rzeczy muszą się stać żeby człowiek zrozumiał...nikomu tego nie życzę.

dokładnie tak samo myslę choć to przerażające , że trzeba pozwolic żeby bliska osoba znalazła się własnie w tym punkcie ....
Moim zdaniem tylko i wyłącznie specjalistyczny ośrodek.
To nie katar,który można wyleczyć samemu w domu...
To ciężka choroba i sami sobie nie poradzicie.
Pasek wagi
Nie spodziewałam się, że będzie tak duży odzew. Za wszystkie wypowiedzi dziękuję, jednak szczególną uwagę przykuły 3 z nich, z różnych względów i mimo tego, że macie 100% racji, nie potrafię postąpić inaczej. Po prostu nie umiem:

następna z misją....
próbując ratować jego w tak nieudolny sposób i zupełnie od dupy strony, niszczysz siebie.
powodzenia. 

Jego życie, jego zdrowie, jego problem. On kiedykolwiek się Tobą przejął w taki sposób, żeby poświęcić samego siebie? To czemu TY robisz z siebie Matkę Teresę???  Kochasz czy nie, nieważne, kochaj siebie mocniej i uciekaj od takiego bagna jak najdalej.
Pozwól mu sięgnąć zupełnego dna, choćby to miało oznaczać brak kogokolwiek bliskiego, jedyny ciepły posiłek w MOPSie i mieszkanie na dworcu. Niektórzy dopiero wtedy się ogarniają, niektórzy wcale. 
Naucz sobie radzić z rzeczywistością - że bliska osoba chla i nie ma ochoty przestać. Na nic Twoje pilnowanie, zabranianie, itp. W jego głowie nic się nie zmienia. Uchlał się i jest agresywny - dzwoń po policję, a niech go w samych skarpetkach wyciągną na oczach wszystkich, jego wstyd, JEGO problem.

Na litość boską, ratowanie kogoś, kto nie ma na to ochoty, to tylko pogrążanie siebie. Idź do psychologa dla siebie, a nie dla niego. Idź nauczyć się, że każdy ma swoje życie i każdy SAM bierze za nie odpowiedzialność. I weź odpowiedzialność za SWOJE ŻYCIE, jego zostaw w spokoju.

A jeśli nie chcesz - nawet mi Cię nie żal.jesteś jego CÓRKĄ! Nie żoną! Nie jego matką! To on miał się Tobą opiekować, a zamiast tego chlał całe Twoje życie, a Ty chcesz się poświęcać? Jeśli nie nadaje się na przymusowe leczenie, to tak, masz odejść, odsunąć się od niego i tylko modlić się, żeby się nawrócił.


Nie mam pojęcia, co Ci doradzić, sama mam kontakt z alkoholizmem ale w znacznie łagodniejszej formie.

Podziwiam Cię, mam łzy w oczach czytając ten wątek, Twoje wypowiedzi, stanowczość. Domyślam się, że sporo cierpisz i cierpiałaś przez ojca i żeby mieć taką wolę walki, tak mocno kochać mimo wszystko. Niewiele jest osób, które byłyby w stanie zachowywać się tak, jak Ty. U większości byłoby to "nienawidzę go, zniszczył mi życie, niech zdycha w rowie". Dziewczyno, wielki szacunek. Życzę Ci wszystkiego dobrego, duuużo siły i cierpliwości. Nie słuchaj, jak mówią "daj sobie spokój", bo potem będziesz miała wyrzuty sumienia do końca życia.

Jeśli chodzi o Relanium to jak zmarł mój dziadek, poszłam do zwykłego rodzinnego i dostałam receptę, może spróbuj w ten sposób?


prawda jest taka ze zul zawsze bedzie zulem, a leczenie w polsce to pic na wode, i tak miedzy spotkaniami zuliki popijaja, a na odwykach (np tych polrocznych) bez problemu moga kupic wodke.. czlowiek ktory tak duzo chleje nie nadaje sie juz do niczego... moj ojciec byl na odwykowce kolo 2 tygodni, jak wyszedl z niej to nie dosc ze popija to jeszcze nacpany po psychotropach lazi (na szczescie nie mieszkam z tym zulem od 6 roku zycia) , zaszycie tez nic nie da, jest mi przykro to mowic, ale  polscy zule nadaja sie tylko do gazu i na cmentarz do dziury...powiem Ci tak - jeszcze tatus da Ci w morde jak mu powiesz po kilku kieliszkach, ze wiecej wodki nie ma, wspomnisz moje slowa, z takimi gnojami trzeba krotko, najlepiej niech wypierdziela na 3 miechy do pierdla za znecanie sie psychiczne nad rodzinka, tam mu dupe przetrzepia, i po wyjsciu leczenie i szmacenie go jak sciery w domu.. zero funduszy na chlanie, i powinien dostac dobrze wpierdol.. ja z zulami mam do czynienia co dnia , wiec wiem co mowie






Wszystkie macie/ miałyście styczność z takimi osobami, nie musiałyście mi nawet o tym pisać- widzę i czuję to, po wciąż świeżych/ rozdrapanych ranach, emocjach. 'Trochę' napisałyście to w sposób brutalny ale nie mam żalu ani nie jestem wkurzona bo... zgadzam się z Wami, jak już wspomniałam wcześniej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.