Nie spodziewałam się, że będzie tak duży odzew. Za wszystkie wypowiedzi dziękuję, jednak szczególną uwagę przykuły 3 z nich, z różnych względów i mimo tego, że macie 100% racji, nie potrafię postąpić inaczej. Po prostu nie umiem:
następna z misją....próbując ratować jego w tak nieudolny sposób i zupełnie od dupy strony, niszczysz siebie.
powodzenia.
Jego
życie, jego zdrowie, jego problem. On kiedykolwiek się Tobą przejął w
taki sposób, żeby poświęcić samego siebie? To czemu TY robisz z siebie
Matkę Teresę??? Kochasz czy nie, nieważne, kochaj siebie mocniej i
uciekaj od takiego bagna jak najdalej.
Pozwól mu sięgnąć
zupełnego dna, choćby to miało oznaczać brak kogokolwiek bliskiego,
jedyny ciepły posiłek w MOPSie i mieszkanie na dworcu. Niektórzy dopiero
wtedy się ogarniają, niektórzy wcale.
Naucz sobie radzić z
rzeczywistością - że bliska osoba chla i nie ma ochoty przestać. Na nic
Twoje pilnowanie, zabranianie, itp. W jego głowie nic się nie zmienia.
Uchlał się i jest agresywny - dzwoń po policję, a niech go w samych
skarpetkach wyciągną na oczach wszystkich, jego wstyd, JEGO problem.
Na
litość boską, ratowanie kogoś, kto nie ma na to ochoty, to tylko
pogrążanie siebie. Idź do psychologa dla siebie, a nie dla niego. Idź
nauczyć się, że każdy ma swoje życie i każdy SAM bierze za nie
odpowiedzialność. I weź odpowiedzialność za SWOJE ŻYCIE, jego zostaw w
spokoju.
A jeśli nie chcesz - nawet mi Cię nie żal.jesteś jego CÓRKĄ! Nie żoną! Nie jego matką! To on miał się Tobą
opiekować, a zamiast tego chlał całe Twoje życie, a Ty chcesz się
poświęcać? Jeśli nie nadaje się na przymusowe leczenie, to tak, masz
odejść, odsunąć się od niego i tylko modlić się, żeby się nawrócił.
Nie mam pojęcia, co Ci doradzić, sama mam kontakt z alkoholizmem ale w znacznie łagodniejszej formie.
Podziwiam
Cię, mam łzy w oczach czytając ten wątek, Twoje wypowiedzi,
stanowczość. Domyślam się, że sporo cierpisz i cierpiałaś przez ojca i
żeby mieć taką wolę walki, tak mocno kochać mimo wszystko. Niewiele jest
osób, które byłyby w stanie zachowywać się tak, jak Ty. U większości
byłoby to "nienawidzę go, zniszczył mi życie, niech zdycha w rowie".
Dziewczyno, wielki szacunek. Życzę Ci wszystkiego dobrego, duuużo siły i
cierpliwości. Nie słuchaj, jak mówią "daj sobie spokój", bo potem
będziesz miała wyrzuty sumienia do końca życia.
Jeśli chodzi o Relanium to jak zmarł mój dziadek, poszłam do zwykłego rodzinnego i dostałam receptę, może spróbuj w ten sposób?
prawda jest taka ze zul zawsze bedzie zulem, a leczenie w polsce to pic
na wode, i tak miedzy spotkaniami zuliki popijaja, a na odwykach (np
tych polrocznych) bez problemu moga kupic wodke.. czlowiek ktory tak
duzo chleje nie nadaje sie juz do niczego... moj ojciec byl na odwykowce
kolo 2 tygodni, jak wyszedl z niej to nie dosc ze popija to jeszcze
nacpany po psychotropach lazi (na szczescie nie mieszkam z tym zulem od 6
roku zycia) , zaszycie tez nic nie da, jest mi przykro to mowic, ale
polscy zule nadaja sie tylko do gazu i na cmentarz do dziury...powiem Ci tak - jeszcze tatus da Ci w morde jak mu powiesz po kilku
kieliszkach, ze wiecej wodki nie ma, wspomnisz moje slowa, z takimi
gnojami trzeba krotko, najlepiej niech wypierdziela na 3 miechy do
pierdla za znecanie sie psychiczne nad rodzinka, tam mu dupe
przetrzepia, i po wyjsciu leczenie i szmacenie go jak sciery w domu..
zero funduszy na chlanie, i powinien dostac dobrze wpierdol.. ja z
zulami mam do czynienia co dnia , wiec wiem co mowie