- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 października 2013, 09:47
1 października 2013, 11:18
No i właśnie... Mąż jeździ przepisowo, nie wpycha się, nie wymusza pierwszeństwa, przepuszcza pieszych i samochody (kulturka ), czasem na autostradzie lubi docisnąć na krótkich odcinkach (cóż, 3 litrowa benzyna się o to prosi, więc nawet ja to lubię), ale (!)...szybko się denerwuje, irytuje, a jak jest zdenerwowany, to ma bardzo gwałtowne ruchy, kiedyś na stacji benzynowej mieliśmy taką sytuację, że podjechaliśmy do dystrybutora, przed nami stał mercedes, mąż otworzył drzwi, chciał wysiadać, ale mercedes zaczął cofać prosto na nas (???), mąż się zdenerwował, chciał wycofać, ale w nerwach nacisnął tak gwałtownie lewą nogą gaz, że wjechał tymi otwartymi drzwiami w słupek tak, że zgniotły się niemal w harmonijkę ... :/ Właśnie problem jest to, że on się szybko niecierpliwi i wtedy tak gwałtownie i trochę bez namysłu reaguje. I to nie tylko na drodze, ale ogólnie, w życiu.A jakim jest kierowcą? Ja mojemu w życiu bym nie pozwoliła, ale dlatego, że często jeździ jak furiat.
1 października 2013, 11:22
Jesli tak to po co zapinasz pasy? Dlaczego wykladasz kask na rower? Dlaczego nie uprawiasz wspinaczki bez zabezpieczenia? Dlaczego nie jezdzisz 200km/h samochodem? Dlaczego nie jezdzisz na nartach p nieoznakowanych szlakach? Przeciez wszedzie moze sie nam cos przytrafic....Czemu niby bez sensu? Ja za to nie znam nikogo, kto by miał wypadek na motorze za to pełno znajomych , znajomych znajomych utonęło w te czy tamte wakacje,kilkoro z nich uwaga byli motocyklistami, jeden z nich nie umarł za to jeździ na wózku... w innych samochód wjechał tir, kolega mojego brata wracał rowerem z pracy i wciągnął go pod koła kolejny tir, brat koleżanki zmarł na zawał po meczu piłki nożnej, moja mama prawie umarła połykając tabletkę, gdyby nie mój brat to by się udławiła... wszędzie może przyjść na nas czas.Razem z kolegą proponuję słownik. Słowniki dopuszczają "motor" jako potoczną nazwę "motocykla". Tylko jacyś niedowartościowani motocykliści oburzają się na wyraz "motor".A co do tematu - trudno coś doradzić. Jestem przeciwnikiem motorów, w znaczeniu, że sam nigdy bym czegoś takiego nie kupił. Nie wyobrażam sobie przesiąść się z wygodnego, klimatyzowanego (szczególnie latem) samochodu na motocykl. Ale to kwestia preferencji więc co kto lubi.Argumenty, że zawsze może zdarzyć się wypadek też są bez sensu - bo oprócz samego wypadku, który może zdarzyć się każdemu - należy spojrzeć na ewentualne konsekwencje. Nie chroniony niczym motocyklista zawsze ma dużo gorsze i poważniejsze obrażenia.Na oglądałem się mnóstwo filmików wypadków motocyklistów i nigdy by nie podjął ryzyka jeżdżenia motorem. A i w moim otoczeniu mam 4 motocyklistów i trzech z nich już miało wypadek. Żaden z nich nie miał kolizji z innym pojazdem. Wszyscy się wywrócili: jeden na torze, jeden próbując ominąć pieszego (nie chcielibyście widzieć jego ręki: teraz będzie miał trzecią operację), jeden w zakręcie się "położyć".Oprócz nich mam kilkuset znajomych/klientów jeżdżących samochodami i nie mieli żadnych niespodzianek.Może to nie jest istotna próba statystyczna - ale o czymś świadczy. Chwila nieuwagi i leżysz na ziemi z motorem i cieszysz się jak sobie jakieś kończyny nie złamałeś albo nie potłukłeś.Nie chcę wyjść na czepialską, ale nie pisze się motor tylko motocykl..
Nie zawsze zapinam, kilka razy miałam farta, bo już by mnie tu nie było i byłyby to tak śmieszne rodzaje śmierci, że nie potrzeba jeździć motocyklem czy wspinać się... tak naprawdę to każdym wyjściem z domu ryzykuję życie :)
1 października 2013, 11:23
Czemu niby bez sensu? Ja za to nie znam nikogo, kto by miał wypadek na motorze za to pełno znajomych , znajomych znajomych utonęło w te czy tamte wakacje,kilkoro z nich uwaga byli motocyklistami, jeden z nich nie umarł za to jeździ na wózku... w innych samochód wjechał tir, kolega mojego brata wracał rowerem z pracy i wciągnął go pod koła kolejny tir, brat koleżanki zmarł na zawał po meczu piłki nożnej, moja mama prawie umarła połykając tabletkę, gdyby nie mój brat to by się udławiła... wszędzie może przyjść na nas czas.Razem z kolegą proponuję słownik. Słowniki dopuszczają "motor" jako potoczną nazwę "motocykla". Tylko jacyś niedowartościowani motocykliści oburzają się na wyraz "motor".A co do tematu - trudno coś doradzić. Jestem przeciwnikiem motorów, w znaczeniu, że sam nigdy bym czegoś takiego nie kupił. Nie wyobrażam sobie przesiąść się z wygodnego, klimatyzowanego (szczególnie latem) samochodu na motocykl. Ale to kwestia preferencji więc co kto lubi.Argumenty, że zawsze może zdarzyć się wypadek też są bez sensu - bo oprócz samego wypadku, który może zdarzyć się każdemu - należy spojrzeć na ewentualne konsekwencje. Nie chroniony niczym motocyklista zawsze ma dużo gorsze i poważniejsze obrażenia.Na oglądałem się mnóstwo filmików wypadków motocyklistów i nigdy by nie podjął ryzyka jeżdżenia motorem. A i w moim otoczeniu mam 4 motocyklistów i trzech z nich już miało wypadek. Żaden z nich nie miał kolizji z innym pojazdem. Wszyscy się wywrócili: jeden na torze, jeden próbując ominąć pieszego (nie chcielibyście widzieć jego ręki: teraz będzie miał trzecią operację), jeden w zakręcie się "położyć".Oprócz nich mam kilkuset znajomych/klientów jeżdżących samochodami i nie mieli żadnych niespodzianek.Może to nie jest istotna próba statystyczna - ale o czymś świadczy. Chwila nieuwagi i leżysz na ziemi z motorem i cieszysz się jak sobie jakieś kończyny nie złamałeś albo nie potłukłeś.Nie chcę wyjść na czepialską, ale nie pisze się motor tylko motocykl..
1 października 2013, 11:26
Nie zrozumiałaś - własnie piszę o tym, iż fakt jazdy na motorze, pływaniu, jazdy samochodem - to żaden argument PRZECIWKO motorom. Bo wypadek zawsze i każdemu może się zdarzyć. Jazda samochodem/motorem nie zmienia prawdopodobieństwa wypadku. Za to ma wpływ na konsekwencje.Czemu niby bez sensu? Ja za to nie znam nikogo, kto by miał wypadek na motorze za to pełno znajomych , znajomych znajomych utonęło w te czy tamte wakacje,kilkoro z nich uwaga byli motocyklistami, jeden z nich nie umarł za to jeździ na wózku... w innych samochód wjechał tir, kolega mojego brata wracał rowerem z pracy i wciągnął go pod koła kolejny tir, brat koleżanki zmarł na zawał po meczu piłki nożnej, moja mama prawie umarła połykając tabletkę, gdyby nie mój brat to by się udławiła... wszędzie może przyjść na nas czas.Razem z kolegą proponuję słownik. Słowniki dopuszczają "motor" jako potoczną nazwę "motocykla". Tylko jacyś niedowartościowani motocykliści oburzają się na wyraz "motor".A co do tematu - trudno coś doradzić. Jestem przeciwnikiem motorów, w znaczeniu, że sam nigdy bym czegoś takiego nie kupił. Nie wyobrażam sobie przesiąść się z wygodnego, klimatyzowanego (szczególnie latem) samochodu na motocykl. Ale to kwestia preferencji więc co kto lubi.Argumenty, że zawsze może zdarzyć się wypadek też są bez sensu - bo oprócz samego wypadku, który może zdarzyć się każdemu - należy spojrzeć na ewentualne konsekwencje. Nie chroniony niczym motocyklista zawsze ma dużo gorsze i poważniejsze obrażenia.Na oglądałem się mnóstwo filmików wypadków motocyklistów i nigdy by nie podjął ryzyka jeżdżenia motorem. A i w moim otoczeniu mam 4 motocyklistów i trzech z nich już miało wypadek. Żaden z nich nie miał kolizji z innym pojazdem. Wszyscy się wywrócili: jeden na torze, jeden próbując ominąć pieszego (nie chcielibyście widzieć jego ręki: teraz będzie miał trzecią operację), jeden w zakręcie się "położyć".Oprócz nich mam kilkuset znajomych/klientów jeżdżących samochodami i nie mieli żadnych niespodzianek.Może to nie jest istotna próba statystyczna - ale o czymś świadczy. Chwila nieuwagi i leżysz na ziemi z motorem i cieszysz się jak sobie jakieś kończyny nie złamałeś albo nie potłukłeś.Nie chcę wyjść na czepialską, ale nie pisze się motor tylko motocykl..
no to mi o to samo chodzi, czy na motorze czy przechodząc przez pasy może spotkać nas koniec...
1 października 2013, 11:26
Cóż, jak ktoś jeździ jak idiota to ciężko się nie denerwować ;) Ja bym pogadała z nim ostatni raz i powiedziała, żeby robił to czego pragnie. Dla niedoświadczonego motocyklisty motor jadący do 60 km jest dobrym wyborem. Autostradą raczej jeździł nie będzie, więc automatycznie ryzyko jest mniejsze. Znasz swojego męża i jeśli piszesz, że jeździ przepisowo to zaufaj mu :)
1 października 2013, 11:28
Cóż, jak ktoś jeździ jak idiota to ciężko się nie denerwować ;) Ja bym pogadała z nim ostatni raz i powiedziała, żeby robił to czego pragnie. Dla niedoświadczonego motocyklisty motor jadący do 60 km jest dobrym wyborem. Autostradą raczej jeździł nie będzie, więc automatycznie ryzyko jest mniejsze. Znasz swojego męża i jeśli piszesz, że jeździ przepisowo to zaufaj mu :)No i właśnie... Mąż jeździ przepisowo, nie wpycha się, nie wymusza pierwszeństwa, przepuszcza pieszych i samochody (kulturka ), czasem na autostradzie lubi docisnąć na krótkich odcinkach (cóż, 3 litrowa benzyna się o to prosi, więc nawet ja to lubię), ale (!)...szybko się denerwuje, irytuje, a jak jest zdenerwowany, to ma bardzo gwałtowne ruchy, kiedyś na stacji benzynowej mieliśmy taką sytuację, że podjechaliśmy do dystrybutora, przed nami stał mercedes, mąż otworzył drzwi, chciał wysiadać, ale mercedes zaczął cofać prosto na nas (???), mąż się zdenerwował, chciał wycofać, ale w nerwach nacisnął tak gwałtownie lewą nogą gaz, że wjechał tymi otwartymi drzwiami w słupek tak, że zgniotły się niemal w harmonijkę ... :/ Właśnie problem jest to, że on się szybko niecierpliwi i wtedy tak gwałtownie i trochę bez namysłu reaguje. I to nie tylko na drodze, ale ogólnie, w życiu.A jakim jest kierowcą? Ja mojemu w życiu bym nie pozwoliła, ale dlatego, że często jeździ jak furiat.
1 października 2013, 11:32
Nie "km" - kilometrów, a "KM - koni mechanicznych" - do 60 koni mechanicznych raczej.60 kilometrów/godzinę no najzwyklejsze skuterki jeżdżą.Cóż, jak ktoś jeździ jak idiota to ciężko się nie denerwować ;) Ja bym pogadała z nim ostatni raz i powiedziała, żeby robił to czego pragnie. Dla niedoświadczonego motocyklisty motor jadący do 60 km jest dobrym wyborem. Autostradą raczej jeździł nie będzie, więc automatycznie ryzyko jest mniejsze. Znasz swojego męża i jeśli piszesz, że jeździ przepisowo to zaufaj mu :)
1 października 2013, 11:35
Aaa ja myślałam, że on taki skuterek jakiś chce... W sumie to i tak zdania nie zmieniam, jeśli jest uważnym kierowcą, a to jest jego marzenie to zaufaj mu.Nie "km" - kilometrów, a "KM - koni mechanicznych" - do 60 koni mechanicznych raczej.60 kilometrów/godzinę no najzwyklejsze skuterki jeżdżą.Cóż, jak ktoś jeździ jak idiota to ciężko się nie denerwować ;) Ja bym pogadała z nim ostatni raz i powiedziała, żeby robił to czego pragnie. Dla niedoświadczonego motocyklisty motor jadący do 60 km jest dobrym wyborem. Autostradą raczej jeździł nie będzie, więc automatycznie ryzyko jest mniejsze. Znasz swojego męża i jeśli piszesz, że jeździ przepisowo to zaufaj mu :)
1 października 2013, 11:48
1 października 2013, 11:49