Temat: Wzmacnianie dzieci na zimę

Mam małe dzieci i do tej pory nie dawałam im niczego co by je wzmocniło na okres zimowy. Ostatnio jednak bombardowana zewsząd wiadomościami na temat ataku grypy, uległam panice i kupiłam tran Juvit w żelkach. Właśnie mi się skończył. Nie wiem czy jest sens kupować jakieś preparaty, bo ogólnie dzieci mało chorują. Ostatni raz z przeziębieniem byliśmy u lekarza chyba 2lata temu. Wystarcza nam inhalowanie i wszelkie choroby szybko mijają. Ogólnie jedzą zdrowe produkty: owoce, warzywa, nawet owsiankę ;) Ciekawi mnie, czy Wy podajecie coś swoim dzieciom, jeśli tak to co to jest? Czy widzicie sens faszerowania dzieci suplementami, bo przez to, że nic im nie daje czasem czuję się jakbym je zaniedbywała. Myślałam by właśnie tran wprowadzić na stałe, ale jeśli tak to jaki polecacie?
edit: a jeśli już są chore, to podajecie im zwykły rutinoscorbin, bo nie wiem czy można w razie czego?
Pasek wagi
Jutro zaopatrzę się w tran, spróbujemy w płynie. Ja do -10 wychodziłam na dwór i nadal wychodzę, ale tylko na chwilę jak były małe (do 20minut). Gdy miały katar, kaszel nie wychodziłam, bo zawsze robiło się gorzej. Zostawaliśmy w domu na 2- 3 dni. Z tym, że ja w domu mam temp max 20stopni. Przeważnie jest 18. Kto do nas nie przyjdzie to mu zimno, a my w bluzkach, więc może dlatego też mi tak nie chorują.
Pasek wagi
Ja z synkiem wychodzę tak do -15, nie na długo oczywiście. 
U nas w domu Afryki nie ma, w dzień max 18 stopni. Przed spaniem wietrzę z 20 minut pokój, na noc ustawiam temperaturę 16.5- 17 stopni. Wcześniej mieszkaliśmy w nowym budownictwie i mimo przykręcanych na noc kaloryferów w nocy było 20- 22 stopnie, koszmar. Wiecznie miałam sucho w nosie. Zimą młody miał częściej katar, a po przebudzeniu kichał przez dobrą godzinę. 
kaatarzynka, aż nie wierzę, że jest ktoś jeszcze kto ma tak zimno w domu U rodziny męża do kogo nie pojedziemy to jest powyżej 25stopni. Jak do nas jadą to ciepłe swetry zakładają a brat męża w kurtce siedzi (ale u nich 27 to minimum).
Pasek wagi
Haha, u mnie też jest podobnie, większość "gości" ubiera się cieplej. Ja to jestem przyzwyczajona, bo u mnie od małego był taki zimny wychów. Kiedyś jak jeździliśmy do moich rodziców, to mąż zawsze ubierał się podwójnie. 
Też mam kilku znajomych u których zanim zdejmę kurtkę to już jestem zgrzana, z mojego dziecka to wiecznie u nich płynie, a jak jeszcze szaleje z dzieciakami to jakby ktoś mu głowę pod wodę włożył. U moich dziadków to już zupełnie lato, podobnie jak u brata Twojego męża z 27 stopni i szczerze mówiąc wizyta u nich przez tą temperaturę to dla mnie męczarnia. 
Agaszek, właśnie chodzą, córka do zerówki (5lat) ale jak już coś je bierze, to raczej na gorączce się kończy. Tak ze trzy dni i przechodzi. Tylko, że jak coś się zaczyna dziać to inhalacje robimy. Tak myślę, że to pomaga. Małe są bardziej odporne niż ja Na ten tran się jednak skuszę, skoro samo dobro i sumienie trochę uspokoję 
Pasek wagi
Rety! Ja wiem, że najlepsza temp. w domu to 18-20 st, ale mnie jest zwyczajnie zimno w takiej temperaturze. U nas jest średnio 22-23 st, u dzieci 20 w nocy. Dzieciom też zimniej jak jest poniżej 22 st. Takie zmarźluchy z nas. A w Norwegii mieszkamy, taka ironia losu, heh :)

kaatarzynka napisał(a):

Ja z synkiem wychodzę tak do -15, nie na długo oczywiście. U nas w domu Afryki nie ma, w dzień max 18 stopni. Przed spaniem wietrzę z 20 minut pokój, na noc ustawiam temperaturę 16.5- 17 stopni. Wcześniej mieszkaliśmy w nowym budownictwie i mimo przykręcanych na noc kaloryferów w nocy było 20- 22 stopnie, koszmar. Wiecznie miałam sucho w nosie. Zimą młody miał częściej katar, a po przebudzeniu kichał przez dobrą godzinę. 

Kurcze ja bym w tak niskiej temperaturze nie wytrzymała.Mam zazwyczaj 20-21 tam gdzie grzeje gazem, a tam gdzie kominek nawet 24.
W nocy czasami spada do 18 i śpię pod 3-4 kołdrami.

Pasek wagi
kurcze, w moim mieszkanku ,nawet przy skręconych kaloryferach temperatura nie chce spać poniżej 23 stopni. Ja się gotuje, dziecko też, a mąż marznie:)
Nawilżacz powietrza chodzi non stop, a i tak 45% wilgotności nie przekraczamy, a jak wyjdziemy i woda w nawilżaczu się skończy to po dwóch godzinach znowu 35%. W nosach sucho, Młody kicha ja kicham,mąz kicha. Stara zabudowa niby grube mury, ale metraż mały może dlatego wiecznie nagrzane i sucho.

Kulkowata napisał(a):

kurcze, w moim mieszkanku ,nawet przy skręconych kaloryferach temperatura nie chce spać poniżej 23 stopni. Ja się gotuje, dziecko też, a mąż marznie:)Nawilżacz powietrza chodzi non stop, a i tak 45% wilgotności nie przekraczamy, a jak wyjdziemy i woda w nawilżaczu się skończy to po dwóch godzinach znowu 35%. W nosach sucho, Młody kicha ja kicham,mąz kicha. Stara zabudowa niby grube mury, ale metraż mały może dlatego wiecznie nagrzane i sucho.

Właśnie kiedyś miałam podobnie. Na noc kładłam na kaloryfery mokre pieluchy tetrowe, ale błyskawicznie były suche, później ręczniki. Siebie i małego ratowałam wodą morską do nosa. Może spróbuj też u Was. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.