Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 września 2022 , Komentarze (18)

Tak z ciekawości postanowiłam spisać, co właściwie jem cały dzień i złapałam się za głowę. Ja ciągle jem, co chwile coś i cały dzień zbieram te kalorie jakbym kolekcjonowała aby otrzymać nagrodę. Masakra.

Ostatnia słabość to śliwki… Mogłabym je jeść i jeść. Zwłaszcza na ciepło. W cieście, albo z kompotu. Hit sezonu-śliwki pod kruszonką, przepyszny deser.

Dobrze, że sezon się kończy, choć śliwek pełna zamrażarka, to nie wiem jak to będzie. Chętkę na winogrona opanowałam, choć niezmiennie są w biedronce w promocji. Nie kupuję i już.

Wczoraj poza śliwkami wpadły kruche ciasteczka i wieczorem paka chipsów. Nie mam do siebie siły. Nie panuję nad własnym apetytem.

Dawno nie pisałam o pielęgnacji twarzy, a tu odkryłam, a właściwe przekonałam się do kwasu glikolowego. Hit. Buzia jak pupcia niemowlęcia :) a to tylko 7% kwas. Mam kilka serów aktywnych, w tym oczywiście retinol i w sumie co drugi dzień nakładam na buźkę coś co poprawia jej kondycję. Przede mną zwiększenie stężenia retinolu do 1 procenta. Czekałam do września, żeby w lato nie przesadzić z tym dobroczynnym specyfikiem. Poza retinolem i kwasem glikolowym jest jeszcze kwas migdałowy i dwa sera do cery tłustej. Priorytetem jest zmniejszenie przetłuszczania się twarzy, bo mam cerę tłustą, mimo wieku i o ile na takiej mniej widać zmarszczki i wolniej się starzeje, to do szału mnie doprowadza to świecenie. Taka widać moja uroda, bo nic nie pomaga.

24 września 2022 , Komentarze (11)

Idzie jak po grudzie. Gdzieś mi się zapodziała niegdysiejsza determinacja. Miałam liczyć kalorie, ale o ile do południa spisuje co jem, tak potem wpada to i tamto i dzień na minus. Znaczy wagowo stabilnie, bo waga powyżej 72 nie skacze, ale to dużo za dużo. Kurtka ledwo się dopina, ale i to mnie nie motywuje. Może by tak się polubić w tym rozmiarze i kupić większą kurtkę?

Na działce widać jesień, bo krzaki malin żółkną, mimo że owoców jeszcze multum. Nie wiem czy dojrzeją bo był już przymrozek. Szkoda ich. Śliwki osypuje z drzew przedłużonymi grabiami, ale już końcówka. Robię powidła, mrożę żeby były na kompot czy ciasto. Nastawiłam na nalewkę :)

Urosły mi dwa pierwsze jabłuszka na młodej jabłonce :) Nie pojem, ale cieszy. To odmiana gala, którą uwielbiam. Gruszkę musze wykopać, bo wiecznie rdza gruszy przez obecność sąsiedzkich iglaków. Musze poszukać odpornej gruszy i posadzę na wiosnę.

Tak bardzo chciałam mieć marcinki, ale coś nie chciały się przyjmować, aż tu niespodzianka. Nie za wiele w tym roku, ale na przyszły podrosną, i będzie pięknie.

Sporo roboty na działce w uprzątaniu tego wszystkiego i dziś trzy godzinki solidnej pracy. Zawsze jest co robić, bo chwastów nie brakuje i co z jednej strony się z nimi uporam, to z drugiej zdążą wyrosnąć, ech. Musiałabym cała działkę korą wysypać, bo tylko ona chwasty powstrzymuje. Może z czasem.

19 września 2022 , Komentarze (13)

Wiedziałam, że to lada moment nastąpi, bo dieta daleka była od ideału od dłuższego czasu. Nawet nie specjalnie słodyczowa, ale jadłam jak reszta domowników. No może przesadzałam z winogronami, ale tak to żadnych fast foodów, czy opychania się słodkim. Ech, dziś na wadze moje znienawidzone 72kg, więc pora działać. Liczenie kalorii czas zacząć i żegnajcie winogronka. Jak ja to przeżyję po raz setny… Co za kanał… nie można jeść jak człowiek, bo zaraz tycie i znajome ograniczenia. Ale waga i lustro nie kłamią...

Z mężem lepiej. Mniejszy ból i humor wrócił. Po domu porusza się na wózku. Tyle co do toalety, czy na balkon podjedzie, a przeważnie leży, czy siedzi. Kul nie rusza. Jednak skakanie na jednej nodze, to spory wysiłek, na który nie jest gotów. Zresztą po co się męczyć, jak ma wózek.

Byłam konsekwentna i nie pozwoliłam, nawet w tej sytuacji, palić w domu i musi wyskakiwać przez wysoki próg na balkon. Daje radę, nałóg to nałóg. Masakra jest tylko z zastrzykami, bo się boi jak dziecko. Ech, faceci…

Najstarszy syn wpadł z Anglii na trzy dni, to go wykorzystałam na działce, do trzepania śliwek z drzew :) Jak mnie to cieszy, że mniej się zmarnuje i jest z czego powidła zrobić.

15 września 2022 , Komentarze (26)

Mieli męża wypisać w środę, ale decyzja była jednak żeby został i nauczył się chodzić o kulach. Co okazało się fikcją. Poza tym, jak oznajmiono, transport medyczny się nie należy i powrót do domu na własną rękę . Gnoje! Babka ,która na dwóch nogach dylała z kulami po korytarzu, czekała na transport medyczny, a mój mąż jedną nogą ma sobie radzić sam. Karygodne!

Wypożyczyłam wózek, bo nie mogłam spać przez te czarne scenariusze, że nie będzie miał jak wejść do bloku i to był strzał w dziesiątkę. Za chiny ludowe nie dałby rady o kulach. Robi mu się słabo kiedy opuszcza w dół chorą nogę, więc w ogóle kiszka i wózek niezbędny. Udogodnienie kibelkowe przypadło mu do gustu, więc jakby wszystko gra.

Za dwa tygodnie ściągnięcie szwów, za pięć tygodni wyjęcie haków. Żadnej ortezy nie dostał. Noga leży tylko na szynie zabandażowana. Mam mu dawać zastrzyki w brzuch/ pikuś, dawałam synowi/ i dostał antybiotyk. Zmiana opatrunku co drugi dzień i noga w górze.

12 września 2022 , Komentarze (33)

Wczoraj mąż mnie zszokował wieczorem, dzwoniąc i oznajmiając, że on w poniedziałek do domu idzie. Nosz kurde. W piątek miał operacje i już się chcą go pozbyć? Na szczęście, dziś ordynator na obchodzie zadecydował inaczej. Ze względu na obrzęk, wypis nie wcześniej niż w środę. Dostanie ortezę i mają go odwieźć do domu.

A ja już się martwię jak dotrze do mieszkania. Wejście do bloku ma schody. Niby z boku jest podjazd dla wózków, ale wejść tam o kulach, pod górkę będzie chyba trudno, zwłaszcza, że podłoże jest ażurowe i nie wiem czy kula akurat nie będzie wpadała w te dziurki. Jak go na wózek nie wsadza i nie wwiozą, to nie wejdzie, orzeszku... Spać przez to nie mogę. Martwię się o wyjazdy na rehabilitacje, bo pewnie nie ma opcji na domową.

Jedno co mogłam, to kupiłam małe udogodnienie do kibelka. Niby taka prozaiczna rzecz, a jednak trudno wstać, kiedy jest się ograniczonym ruchowo. Mam nadzieję że dojdzie do środy. Przyda się na stare lata.

11 września 2022 , Komentarze (30)

Mąż złamał nogę. I to tak tragicznie, że to otwarte złamanie w kostce. Spadł z drzewa na działce. w zasadzie to z drabiny, z ok. dwóch metrów. Masakra, wyglądało okropnie. Dobrze, że karetka miała jak dojechać i sąsiad obok był na działce, bo byłam w szoku.

W nocy miał operacje i chyba poszła dobrze, bo na sali operacyjnej były oklaski. Leży w szpitalu taki bidny, ale najważniejsze, że jest pod opieką. Rehabilitacja będzie długa i oby owocna. Ech, życie…

Działka mi się teraz źle kojarzy i nie ma opcji, żebym weszła na drabinę. A zostałam z działką sama, bo mąż pewnie długo na nią nie pójdzie. No nic to, maliny pozbieram, a śliwki odpuszczę. Drzewa są wysokie i nie ma jak się dostać do owoców.

Dietowo stagnacja. Waga oscyluje wokół 70 kilogramów i nie mam głowy, ani chęci na liczenie kalorii i branie się za siebie na poważnie.

6 września 2022 , Komentarze (21)

Patrzę jak tyję i nic z tym nie robię. Na wadze już 70kg z kawałkiem, a ja czekam, chyba na oklaski. No bo jeszcze nie ma masy krytycznej, czyli 72.

Trochę mnie nie było, bo miałam zniechęcenie do wszystkiego. Jakiś zjazd nastroju i chęci do życia.

Zaliczyłam covid dwa razy. Za pierwszym to solidne przeziębienie i brakiem smaku i węchu, za drugim przeleżałam jak kłoda w łóżku trzy dni, kompletnie bez sił. Aż wezwałam lekarkę na wizytę domową, bo nie wiedziałam co się dzieje. Test pozytywny i wszystko jasne. Jeszcze dwa tygodnie potem trzymało mnie mega osłabienie z tendencją do omdleń, więc wychodzenie z domu było mega wyzwaniem i ryzykiem.

Co do moich jelit, to po zmianie lekarza, zaczęło się leczenie i jestem po pierwszej dawce antybiotyku na przerost bakterii gnilnych w jelicie. Za trzy tygodnie druga dawka i w zaleceniach powtórka dysbiozy. Małe 4 stówki do wydania. Ale zdrowie najważniejsze. Przez problemy z jelitami zjechała mi kompletnie odporność. Jak przez 20 lat nie miałam nawet przeziębienia, tak teraz nie ma miesiąca bez choroby.

Działkowo czas zbiorów. Multum malin i śliwki do zerwania, czyli powidła do roboty. Zakup zamrażalki to był dobry pomysł, bo nie zawsze mam siłę wieczorem coś przetwarzać, a tak myk do zamrażalki i jest na potem :)

1 lipca 2022 , Komentarze (15)

Waga oscyluje miedzy 68 a 69 kilo, co mnie niezmiennie martwi, ale cóż. Nie ma motywacji, żeby się zabrać za siebie i pogonić te kilogramy. Dieta jest, tylko ilości zbyt duże. Klasyka.

Zdrowotnie prawie już zapomniałam o operacji. Samopoczucie w porządku, nic mnie nie boli, mega wzdęcia zniknęły, bólów brzucha brak. Idealnie nie jest, ale jest poprawa.

Znalazłam ocet jabłkowy w tabletkach i łykam na czczo, mam nadzieje, że działa jak ten w płynie. Nie widzę różnicy, więc nie wiem… Dodatkowo zaopatrzyłam się w L- glutaminę i nukleotydy na jelita. Też jakoś nie czuję się inaczej, hmm.

Na działce wreszcie zbiory J Pierwsze czerwone porzeczki już zebrane i zrobione dżemiki. Poziomki obrodziły i czereśnie już też dojrzały. Niestety nie udały się mi truskawki. Nie wiem czy to wina tego, że jednoroczne, czy taka odmiana. Pyszna, bo jakby poziomkowe i super słodkie, ale owocu mało. Z kwiatów do wazonu, tylko nagietki, bo róże się rozklapciały po ostatniej nawałnicy.

18 czerwca 2022 , Komentarze (3)

Wagowo trochę spadło, choć dietka zubożona tylko o błonnik, pomijając owoce, a tak to niewiele się różni od tej sprzed operacji. Ruchu zero przez tydzień, ledwo 1200 kroków po domu. Dziś rano 67kg. czyli o załamujące dwa kilo mniej niż niedawno. Szkoda, że brzuchol jak piłka i mega wzdęcia na porządku dziennym.

Zmienił mi się smak. Nie dam rady przełknąć pyłku pszczelego i odżywki białkowej, które z uporem maniaka dodawałam do porannej owsianki. Teraz są ble. Czosnek mi mega śmierdzi. Jednak jeden narząd trawienny mniej, robi różnicę.

Wczoraj pierwszy spacer w terenie, tydzień po operacji. Jakoś poszło, choć dystans chyba był zbyt duży. Tak mi brakowało zakupów, że wybrałam się do biedronki ;) trochę ponad kilometr drogi w jedną stronę. Z mężem jako asekuracja i tragarz. Tempo żółwie, ale dałam radę.

Dziś od rana stres, bo auto odmówiło posłuszeństwa w drodze, plując paliwem. Dobrze, że mąż fachowiec, to szybko obczaił, że spadł przewód paliwowy i naprawił szkodę. Tak czy siak do lekarza jechałam taryfą, martwiąc się czy zdążę. Małe dwie minutki i dwie stówki poszły na zdjęcie szwów, ech życie.

Sobota z grillem i relaksem na działce, bo jakżeby inaczej. Dziś w roli głównej, zamiast karkówki , piersi z kurczaka. Nie byłam tydzień na działce i tylko mi mąż na mesendżer relacje robił. A tam się tak pięknie zrobiło…

13 czerwca 2022 , Komentarze (22)

Wczoraj wróciłam ze szpitala, ale czuje się nieszczególnie. Brzuch mega wzdęty i obolały, ledwo chodzę, dobrze, że mąż wszystko ogarnia. Mam tydzień, żeby wydobrzeć, bo tyle mąż ma urlopu. Nie czekałam wczoraj na wypis, więc dziś znów wyjazd i załatwianie zaległego. W zaleceniach…. opieka pooperacyjna w poradni chirurgicznej. I tu się zaczynają schody. Terminy na lipiec, a ja mam szwy do ściągnięcia. Załamanie całkowite. Pozostał mi luxmed i chirurg prywatnie. Mam dość…

 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.