Nic z tego....muszę popijać kisiel w pracy cały czas, żeby pracować inaczej gardło mi siądzie. Mam też pastylki ze słodzikami na gardło, oleje itp bardzo złe się to odbija na moim cukrze. Ale narazie nie da się inaczej. Ledwo chodzę do pracy, jestem osłabiona po tej chorobie a już z paluszkami i colą wiadomo na co....zarabiać trzeba.
jajecznica z kozim serem, jogurt migdałowy z orzechami, domowy sos z pomidorów z kozim serem i Ubongo z kotem😉
Wytrzymałam 8-16
Dzisiaj: parówki z jajecznica z serem i pomidorki; zupa szpinakiem z jajkiem w pracy; kawa i pół czekolady orzechami w drodze z pracy; ziemniaki pieczone ze śmietaną zjedzone o 15:00
Eksperymentalnie zjadłam o 11:00 niby spoko ale nie wiem...Grunt, że muszę zjeść dwa syte posiłki białkowo -tluszowe w rozstrzale do 8h max, bo inaczej chudnąć nie będę i nie chce mi się też bawić w liczenie kalorii, co u mnie i tak daje kompulsy.Jakoś to będzie, te dwa syte się sprawdziły.
Czyszczę szafki z zapasów, dziś były naleśniki z masłem orzechowym i dżemem, fasolka po bretońsku vege, matcha latte i jabłko. Dużo produktów przynosi mąż na dacie, to z tego robię.
O nowej pracy ciężko mi powiedzieć, bo znów siedzę na L4 z zapaleniem krtani. Laryngolog ma mi coś przepisać. Nie wiem, może samo gardło wyeliminuje mnie z tego zawodu. Bo to z nim jest główny problem, jest nadreaktywne. Więcej antybiotyków już nie dam rady. Najlepsze, ze poszłam do innego internisty, to on mnie pyta po co pani tyle antybiotyków???. No cóż, pana koleżanka po fachu mi je wypisywała??? Nigdy nie prosiłam lekarza o antybiotyk, zawsze załamywał ręce, że znów muszę.
Ręce mi opadają.
Puchate kitku na pocieszenie. To dachowiec, ale musiał mieć przodka persa. Tyle futra ile lata po domu...
Dobra jak to ugryźć? Chce mieć trzy posiłki i okno czasowe 8/16. Ale mam dwie zmiany. W pracy nie mam jak zjeść, tzn dało by się na upartego ale...w biegu, szybko, na stojąco i ich nie węgle. Ale nie chcę tak. Potem mam same niestrawności.Wychodzę 6:20 i wracam 12:30 lub druga zmiana 11:20 i wracam 17:30 w zwykłe dni.
6-13-14??? Bez sensu
11-18-19 również bez sensu
Chyba że 6-14 i 11-19 i w pracy jakaś przegryzka na szybko. Eh skomplikowane. Szczególnie, że mój żołądek lubi stałe pory i co raz będzie jadł do 14 a raz o 19.?Potem rano tak a potem nie. 😥
Chyba że na sztywno o 11 i 19 i przekąska ale dzieci nie mają podwieczorku😔i tak głupio przy nich, a wyjść nie ma jak.
Albo na sztywno 6-11- 13/14 ale najgorzej mi pościć wieczorem...
Nie ma tragedii tylko 1,4 kg przybrałam bez diety za to z lodami, czipsami, frytkami i pizzami jedząc 6 posiłków czasem i bez okna przez sierpień i lipiec w sumie też. Bałam się ważyć, ale to spoko. 85,7 kg to dobry punkt startowy do kolejnej akcji. 🏄🏄🏄🏄🏄
Teraz zachodzę w głowę, jak ułożyć okno i posiłki do dwóch zmian porannej i popołudniowej. Jeszcze nie wiem jak jest z posiłkami w nowej pracy, czy mogę jeść i o której?
I jeszcze taki potencjał darmowych warzyw. Placki mi się przejadły i leczo. Nadziewane papryki już były. Jak je robić, żeby to było low carb??? Jemy trochę jogurtu zwykłego i śmietany, czasem też twardy żółty ser. Małe ilości. Mleko tylko roślinne i ser z kokosa głównie.
Opuściłam już szambo, jednak ceną było obrzucenie mnie g***** jak to w szambie bywa.
Od piątku nowa praca 😱W domku też wesoło z prawie nastolatką...
Ja ćwiczę ostatnia pozę, moja córka środkową. Kiedy ten wieczny foch minie?? Skąd to się bierze? Mam nadzieję, że kolejny wpis będzie już lepszy....że już ruszę.
Po przerwie wakacyjnej zdecydowałam, że od dzisiaj biorę się za robotę zdrowotno-dietetyczno-oszczędnościową i ogólny ogar życiowy. Do moich czterdziestych urodzin pozostało coś koło 8-9 miesięcy. A obiecałam sobie, że popchnę ten temat jak najdalej się da do tego czasu. I tak mam dwa tygodnie w starym miejscu, a potem w nowym. Muszę zdrowo jeść, bo stres zrobi mi z ciała sieczkę jeśli to jeszcze podbije niezdrową diet Poranne nawodnienie jest, ponad 8000 kroków już jest. Śniadanie białkowa tłuszczowe zaliczone. Do tego były jeszcze dwie garści jeżyn.
Jakie to wszytko byłoby proste, gdyby od urodzenia zasady były jasne, mądrzy i prawdziwie kochający rodzice...ile energii nie szłoby na bezsensowne wewnętrzne i zewnętrzne walki. Na karmienie ciemnych mocy, smutków , lęków. Bezsensowne brzemię, bo jestem przekonana, że stworzeni jesteśmy do radości. Tylko właśnie trzeba znać też zasady, zasady życia. Nie piszę by narzekać, ale mam przbłysk- oświecenie jakie by to mogło być. Nie narzekam, bo jestem też przekonana, że rodziców wybieramy świadomie lub nieświadomie. Prawo karmy i reinkarnacji. Wszyscy jesteśmy pogrążeni w mniejszym lub większym stopniu.
Oczyściłam przestrzeń w której żyję, jeszcze trochę do wywalenia jest. Ale może to mi układa subtelniejsze ciała. Mój umysł. Lub na odwrót- to zewnętrzny przejaw.