Remont jeszcze jutro- czyli malowanie kuchni. I tak pozbyłam się wielu rzeczy i ozdóbek zibiegających kurz, rozjasnilismy wnętrze malując na biało, a złoty efekt na jednej ścianie i przedpokój. To kamienica i dość wysokie sufity, czuć więcej przestrzeni. Podzieliliśmy pokój kallaksem, tak że córa ma swój kąt. My zakupiliśmy japoński futon z drewnianym stelażem, jest opcja kanapy, łóżka i leżanki. Idę w stronę minimalizmu, ja która musiała mieć wiecznie ładne pierdółki....jest czym oddychać. I więcej już nie zbieram przydasi. Zbieramy za to na nowe meble do kuchni, bo te załatwił kot robiąc sobie drapaczek. Poza jakimiś drobiazgami typu nowa pościel, ręczniki, miotełka do kurzu, więcej w dom nie pakuje bo jest ok, chyba że na bieżące naprawy. Ciasne ale własne. Kredyt bałam się i boję się brać na większe mieszkanie, sytuacja gospodarcza jest mocno niestabilna. A my nie mamy pomocy rodziny.
Jeszcze tylko niecałe 3 tyg i zacznie się jazda bez trzymanki. Nowa praca. A w tej starej cóż, kwas na maksa. Staram się być odporna na obarczenie winą za wszystko... ponieważ zdecydowałam się jednak odejść z tego toksycznego miejsca.