Pogoda w górach coraz gorsza, tylko morze nad zostało..
Wybraliśmy miejsce tuż przy rezerwacie przyrody i dwóch maleńkich miasteczkach z cud starówkami w rowerowej odległości. Wysoko na klifie. I tuż obok ścieżki dla cyklistów, poprowadzonej po torach dawnej kolejki wąskotorowej.
Kemping Belweder okazał się klepiskiem z kilkoma drzewami, na których siedziały stada niewidocznych, ale bardzo widocznie srających na nasz namiot ptaków. Pusty dosyć.
Jakaś sucha trawa, trzciny i upał, taki okropny, oblepiający. Jak już udało się nam wszystko porozstawiać, a wpisać śledzie w tą skorupę u tej temperaturze to była ciężka robotą, myk nad morze.
Szare, ciepłe, nieruchome, bez zapachu. Z wybetonowanym brzegiem, potem szare kamienie, większe i mniejsze. Bez muszelek, krabów, glonów, niczego. Czasami zamiast betonu - piasek. I wtedy dmuchańce, wyznaczone baseny. Ratownik, bar, kolejny bar, muzyka. I ludzie. Masa ludzi w przeróżnym wieku. Młodsi skaczą i krzyczą, starsi leżą nieruchomo na czym tam kto ma.
S. też się położył, z błogim uśmiechem powiedział, że wakacje to jest stan umysłu i dodał, że nie będzie się kąpał.
Ja wlazłam do tej wody tak przez rozum.
Wróciliśmy na nasz klif, pogryzły nas komary, a upał nie dawał spać. A od 5 te ptaki i kogut, który piał głośno i raz za razem tuż za płotem = powygryzanymi suchymi badylami.
Rano wycieczka: w dół klifu, szlakiem E ileśtam, pięknie opisanym i zaczynającym się tuż koło kibla. Rezerwat = szara twarda ścieżka, pomiędzy suchymi krzaczorami. W dół do wody. Szary klif, nieruchoma woda bez życia i szare kamienie ciągnące się w nieskończoność. Powrót górą. Szara droga przez gaj oliwny. Trochę więcej różnorodności w krzaczorach, upał dużo większy.
Po śniadaniu słońce się zasnuło, a para starszych ludzi z wielkimi brzuchami, ubrani w galoty (on) I majtasy ze stanikiem (ona), zaczęli gromadzić kamienie i okładać swoją przyczepę i namiot.
Zaczął zrywać się wiatr, wszystko fruwały, igły z drzew, piach, kurz i nasz namiot doczepiany do samochodu.
Trzy zamienione że sobą słowa, tak S. ogarnia to co duże, ja to co małe. Kasę za niewykorzystane noclegi dostaniemy.
Nie lubię Słowenii !😡