Temat: Dlaczego lepiej być grubą?

Ostatnio mam takie rozkminy psychologiczne. Zauważyłam, że podczas zrzucania wagi zdarza mi się mieć taki dziwny rodzaj lęku i dyskomfortu. Jakbym gdzieś podświadomie nie chciała chudnąć. Nie rozumiem tego, a chciałabym, bo wydaje mi się, że zrozumienie tego mogłoby być kluczem do definitywnego skończenia z nadwagą raz na zawsze. Gdzies czytałam, że nadmiarowe kilogramy dają pewne poczucie bezpieczeństwa. Jakby ukrycie się za czymś. Słyszałyście o czymś takim? A może chodzi o coś innego?

Ja miałam tak że czułam że będę zwyczajna, że nie będę się wyróżniać w żaden sposob. To oczywiście bzdura, ale wpadały mi takie myśli do głowy.

A jeszcze mam tak, że jak chudnę, to czuję, że mnie ubywa, że coś tracę. Ale ja mam tak u fryzjera nawet...

Mam tak samo jak ty

Ptaky napisał(a):

będąc grubą (nadwaga 5kg):- faceci nie patrzeli się na mnie jak na kawałek mięsa (nie wiem jak kogoś może to jarać)- miałam więcej koleżanek (wprost zaczęły mówić później coś w stylu nigdzie z tobą nie idę bo ty masz talię)
Dokładnie tak - mam teraz święty spokój, nie muszę tracić czasu i energii na adoratorów którzy mi po prostu przeszkadzają i starają się wchodzić  pomiędzy mnie a męża. Płytkie i męczące. Z drugiej strony - lubię się czuć atrakcyjna sama dla siebie a w gronie koleżanek nie jak zapuszczony kopciuch ( ostatnio tak się poczułam nawet dzisiaj w przymierzalni sklepowej ) ale widać opcja pierwsza jest silniejsza bo nie chudnę.

Pasek wagi

MirandaMarianna napisał(a):

Ptaky napisał(a):

będąc grubą (nadwaga 5kg):- faceci nie patrzeli się na mnie jak na kawałek mięsa (nie wiem jak kogoś może to jarać)- miałam więcej koleżanek (wprost zaczęły mówić później coś w stylu nigdzie z tobą nie idę bo ty masz talię)
Dokładnie tak - mam teraz święty spokój, nie muszę tracić czasu i energii na adoratorów którzy mi po prostu przeszkadzają i starają się wchodzić  pomiędzy mnie a męża. Płytkie i męczące. Z drugiej strony - lubię się czuć atrakcyjna sama dla siebie a w gronie koleżanek nie jak zapuszczony kopciuch ( ostatnio tak się poczułam nawet dzisiaj w przymierzalni sklepowej ) ale widać opcja pierwsza jest silniejsza bo nie chudnę.

Nie, to tylko brak asertywności. Nie potrafisz kontrolować tego ile jesz i stosunków damsko-meskich skoro obcy faceci ingerują w twoje małżeństwo. Wybacz, że musiałam to napisać, ale nie wiem jak można nie umieć postawić pewnych granic... 

Krummel napisał(a):

MirandaMarianna napisał(a):

Ptaky napisał(a):

będąc grubą (nadwaga 5kg):- faceci nie patrzeli się na mnie jak na kawałek mięsa (nie wiem jak kogoś może to jarać)- miałam więcej koleżanek (wprost zaczęły mówić później coś w stylu nigdzie z tobą nie idę bo ty masz talię)
Dokładnie tak - mam teraz święty spokój, nie muszę tracić czasu i energii na adoratorów którzy mi po prostu przeszkadzają i starają się wchodzić  pomiędzy mnie a męża. Płytkie i męczące. Z drugiej strony - lubię się czuć atrakcyjna sama dla siebie a w gronie koleżanek nie jak zapuszczony kopciuch ( ostatnio tak się poczułam nawet dzisiaj w przymierzalni sklepowej ) ale widać opcja pierwsza jest silniejsza bo nie chudnę.
Nie, to tylko brak asertywności. Nie potrafisz kontrolować tego ile jesz i stosunków damsko-meskich skoro obcy faceci ingerują w twoje małżeństwo. Wybacz, że musiałam to napisać, ale nie wiem jak można nie umieć postawić pewnych granic... 
Nikt nie ingeruje w moje małżeństwo. Samo zainteresowanie i próby nawiązania kontaktu ze mną na stopie prywatnej kolegów z pracy np. bywały jednak uciążliwe. Poza tym pisałam o moich prywatnych odczuciach i moim podświadomym być może lęku przed chudnięciem. Chyba logiczne, że nie kontroluję ile jem skoro nadal od wielu lat  bym chciała być chudsza niż jestem. Może jednak jak chce być szczera ze sobą to wole siebie mniej atrakcyjną i tyle.  Wszyscy tutaj są tacy asertywni, super ale czasami jednak zalatuje chamstwem. „Uwielbiam” takie przemądrzałe dziewczyny jak ty, które na vitalii tylko czekające żeby komuś wbić szpilkę. I ty nic nie musiałaś napisać - napisałaś bo chciałaś (być wredna).

Pasek wagi

MirandaMarianna napisał(a):

Krummel napisał(a):

MirandaMarianna napisał(a):

Ptaky napisał(a):

będąc grubą (nadwaga 5kg):- faceci nie patrzeli się na mnie jak na kawałek mięsa (nie wiem jak kogoś może to jarać)- miałam więcej koleżanek (wprost zaczęły mówić później coś w stylu nigdzie z tobą nie idę bo ty masz talię)
Dokładnie tak - mam teraz święty spokój, nie muszę tracić czasu i energii na adoratorów którzy mi po prostu przeszkadzają i starają się wchodzić  pomiędzy mnie a męża. Płytkie i męczące. Z drugiej strony - lubię się czuć atrakcyjna sama dla siebie a w gronie koleżanek nie jak zapuszczony kopciuch ( ostatnio tak się poczułam nawet dzisiaj w przymierzalni sklepowej ) ale widać opcja pierwsza jest silniejsza bo nie chudnę.
Nie, to tylko brak asertywności. Nie potrafisz kontrolować tego ile jesz i stosunków damsko-meskich skoro obcy faceci ingerują w twoje małżeństwo. Wybacz, że musiałam to napisać, ale nie wiem jak można nie umieć postawić pewnych granic... 
Nikt nie ingeruje w moje małżeństwo. Samo zainteresowanie i próby nawiązania kontaktu ze mną na stopie prywatnej kolegów z pracy np. bywały jednak uciążliwe. Poza tym pisałam o moich prywatnych odczuciach i moim podświadomym być może lęku przed chudnięciem. Chyba logiczne, że nie kontroluję ile jem skoro nadal od wielu lat  bym chciała być chudsza niż jestem. Może jednak jak chce być szczera ze sobą to wole siebie mniej atrakcyjną i tyle.  Wszyscy tutaj są tacy asertywni, super ale czasami jednak zalatuje chamstwem. ?Uwielbiam? takie przemądrzałe dziewczyny jak ty, które na vitalii tylko czekające żeby komuś wbić szpilkę. I ty nic nie musiałaś napisać - napisałaś bo chciałaś (być wredna).

Ja za to wręcz ubóstwiam osoby, które są przewrażliwione na swoim punkcie ;)

Nie chciałam być wredna, a jeśli odebrałaś moją wypowiedź jako atak i szczyt chamstwa to przepraszam. 

Eva1990 napisał(a):

To nazywa się autosabotaż. Bierze się z wewnętrznego przekonania, że nie jest się wystarczająco dobrym, nie zasługuje się na coś, ze strachu przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie i może dotknąć różnych sfer życia. Jedni się obżerają, inni niszczą swoje relacje z ludźmi, partnerami, a inni będą sabotować swoje życie zawodowe, finansowe.Samo uświadomienie sobie mechanizmu to już dużo, ale trzeba też poświęcić kilka dni, tygodni, żeby usiąść w ciszy i "zajrzeć" w głąb siebie, jakie właściwie uczucia leżą u podłoża naszych problemów. Dopóki ich nie przepracujemy, nasza podświadomość będzie nas "chronić".Tutaj pani mówi o tym z punktu widzenia "akademickiej" psychologii (polecam cały kanał swoją drogą):Jeśli ktoś interesuje rozwojem duchowym, ezoteryką, to na priv mogę wysłać linki do kanałów, w którym problem omówiony jest w trochę bardziej schizowy spoósb :)

to ja poproszę o te linki :)

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Mnie nadmierne kilogramy doprowadzają do płaczu za każdym razem gdy mam gdzieś "wyjść" i patrzę w lustro .Ja czuje się fatalnie z nadwagą ,Wydaje mi się że wszyscy się na mnie gapią i w życiu nie pomyślałabym że mogę schować się za moją tuszą.
nie o takie "chowanie" chodzi, tylko poczucie jestem gruba i beznadziejna, nikt sie po mnie niczego nie spodziewa, więc nikogo nie zawiodę, a potwierdzenie już mnie nie boli, a nawet jak boli, to jestem gruba i beznadziejna więc na to zasługuję.  

I z tym wspaniałym mniemaniem o sobie da sobie prawo do spieprzenia własnego życia, a co oczywiście nie będzie odpowiedzialna (kreci)

ggeisha napisał(a):

Ostatnio mam takie rozkminy psychologiczne. Zauważyłam, że podczas zrzucania wagi zdarza mi się mieć taki dziwny rodzaj lęku i dyskomfortu. Jakbym gdzieś podświadomie nie chciała chudnąć. Nie rozumiem tego, a chciałabym, bo wydaje mi się, że zrozumienie tego mogłoby być kluczem do definitywnego skończenia z nadwagą raz na zawsze. Gdzies czytałam, że nadmiarowe kilogramy dają pewne poczucie bezpieczeństwa. Jakby ukrycie się za czymś. Słyszałyście o czymś takim? A może chodzi o coś innego?

A czy Ty sama masz poczucie, że nadprogramowe kilogramy dadzą Ci poczucie komfortu? Czy tylko o tym czytałaś?

Annne17 napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Ostatnio mam takie rozkminy psychologiczne. Zauważyłam, że podczas zrzucania wagi zdarza mi się mieć taki dziwny rodzaj lęku i dyskomfortu. Jakbym gdzieś podświadomie nie chciała chudnąć. Nie rozumiem tego, a chciałabym, bo wydaje mi się, że zrozumienie tego mogłoby być kluczem do definitywnego skończenia z nadwagą raz na zawsze. Gdzies czytałam, że nadmiarowe kilogramy dają pewne poczucie bezpieczeństwa. Jakby ukrycie się za czymś. Słyszałyście o czymś takim? A może chodzi o coś innego?
A czy Ty sama masz poczucie, że nadprogramowe kilogramy dadzą Ci poczucie komfortu? Czy tylko o tym czytałaś?
Ciężko mi to stwierdzić. To znaczy, świadomie na pewno nie. Ale ten niepokój jest zastanawiający.

pocahontas15 napisał(a):

Eva1990 napisał(a):

To nazywa się autosabotaż. Bierze się z wewnętrznego przekonania, że nie jest się wystarczająco dobrym, nie zasługuje się na coś, ze strachu przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie i może dotknąć różnych sfer życia. Jedni się obżerają, inni niszczą swoje relacje z ludźmi, partnerami, a inni będą sabotować swoje życie zawodowe, finansowe.Samo uświadomienie sobie mechanizmu to już dużo, ale trzeba też poświęcić kilka dni, tygodni, żeby usiąść w ciszy i "zajrzeć" w głąb siebie, jakie właściwie uczucia leżą u podłoża naszych problemów. Dopóki ich nie przepracujemy, nasza podświadomość będzie nas "chronić".Tutaj pani mówi o tym z punktu widzenia "akademickiej" psychologii (polecam cały kanał swoją drogą):Jeśli ktoś interesuje rozwojem duchowym, ezoteryką, to na priv mogę wysłać linki do kanałów, w którym problem omówiony jest w trochę bardziej schizowy spoósb :)
to ja poproszę o te linki :)
Ja też poproszę o linki.

Ranyście! Obejrzałam ten film i to rzeczywiście jest o mnie! Ja od wielu lat uważam, że wszystko co mam - to jakieś szczęście, pomyłkowy dobry traf. I że nie zasługuję na tyle, ile mam! Ale ja naprawdę nie zasługuję (smiech)

ggeisha napisał(a):

Annne17 napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Ostatnio mam takie rozkminy psychologiczne. Zauważyłam, że podczas zrzucania wagi zdarza mi się mieć taki dziwny rodzaj lęku i dyskomfortu. Jakbym gdzieś podświadomie nie chciała chudnąć. Nie rozumiem tego, a chciałabym, bo wydaje mi się, że zrozumienie tego mogłoby być kluczem do definitywnego skończenia z nadwagą raz na zawsze. Gdzies czytałam, że nadmiarowe kilogramy dają pewne poczucie bezpieczeństwa. Jakby ukrycie się za czymś. Słyszałyście o czymś takim? A może chodzi o coś innego?
A czy Ty sama masz poczucie, że nadprogramowe kilogramy dadzą Ci poczucie komfortu? Czy tylko o tym czytałaś?
Ciężko mi to stwierdzić. To znaczy, świadomie na pewno nie. Ale ten niepokój jest zastanawiający.

Ale co konkretnie Cie niepokoi? Jaka wizja przyszłości cię przeraża? To, że strach występuje w czasie zrzucania wagi. nie znaczy, że boisz się siebie chudszej.

Annne17 napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Annne17 napisał(a):

ggeisha napisał(a):

Ostatnio mam takie rozkminy psychologiczne. Zauważyłam, że podczas zrzucania wagi zdarza mi się mieć taki dziwny rodzaj lęku i dyskomfortu. Jakbym gdzieś podświadomie nie chciała chudnąć. Nie rozumiem tego, a chciałabym, bo wydaje mi się, że zrozumienie tego mogłoby być kluczem do definitywnego skończenia z nadwagą raz na zawsze. Gdzies czytałam, że nadmiarowe kilogramy dają pewne poczucie bezpieczeństwa. Jakby ukrycie się za czymś. Słyszałyście o czymś takim? A może chodzi o coś innego?
A czy Ty sama masz poczucie, że nadprogramowe kilogramy dadzą Ci poczucie komfortu? Czy tylko o tym czytałaś?
Ciężko mi to stwierdzić. To znaczy, świadomie na pewno nie. Ale ten niepokój jest zastanawiający.
Ale co konkretnie Cie niepokoi? Jaka wizja przyszłości cię przeraża? To, że strach występuje w czasie zrzucania wagi. nie znaczy, że boisz się siebie chudszej.

Gdyby to było konkretne, to byłoby proste. Nie wiem. Pojawia się taki nieokreślony niepokój. Może ciało boi się, że go zagłodzę i umrze? 

co za bzury. pozwole sobie zacytowac moja kolezanke za czasow gimbazy, ktora ciagle powtarzala, ze lepiej miec dwoje niż piatki (w sensie oceny), bo z tych wysokich ocen latwiej spasc w dol. :| wygladamy tak jak chcemy, uczymy sie /osiagamy tyle na ile pozwoli nam amibcja (albo jej brak).

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.