Temat: Świeckie wychowanie dzieci

Mam roczną córkę, chcemy ją wychowywać bez żadnej religii (chyba, że pozniej zdecyduje inaczej to pozwolimy jej wybrać swoją religię). Ale oboje z mężem nie znamy innego wychowania jak w katolickim domu, z codzienną modlitwą, chodzeniem do kościoła, wiarą w raj i piekło i to, że nawet jeśli mama umrze to i tak spotkamy się w niebie.

No i tak się zastanawiam, jak ją wychowywać, żeby czuła się pewna siebie, nie bała się, miała jakiś "punkt zaczepienia" w trudnych chwilach. Chodzi mi o okres dzieciecy, kiedy trudno o racjonalne myslenie. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem i czegoś się bałam albo byłam smutna to modliłam się i to mi pomagało. Wierzyłam w Anioła Stróża, że ciągle jest ze mną, nic mi nie grozi itp.

Wychowujecie swoje dzieci świecko? Macie jakieś rady, spostrzeżenia w tym temacie?

Pasek wagi

Nieprawda. W pismach jest zawarte, że Jan Chrzciciel urodził sie w okresie przesilenia letniego, a Jesus w okresie przesilenia zimowego, zatem data dzienna jest praktycznie dokładnie wskazana, wiekszy problem jest de facto z ustaleniem roku. A zjawiska i okresy cykliczne Ziemi uzywane sa do określania czasu od starożytności i to w kulturach na całym świecie. Starsze są niż jakikolwiek kalendarz. Niczego sobie w tej kwestii KK nie zapozyczył. 

Wilena napisał(a):

cancri napisał(a):

maharettt napisał(a):

Wilena napisał(a):

cancri napisał(a):

A my wychowujemy corke w duchu katolicyzmu. Obchodzimy swieta, chodze z nia do kosciola, jak mamy potrzebe, modli sie, kiedy tego potrzebuje, czytamy sobie biblie. Corka chodzi na religie (przy kosciele, nie w szkole) i bardzo jej to pomoglo zrozumiec znaczenie wielu obrzedow, ktore praktykujemy. Wie, ze nikt nie potrafi stwierdzic, czy Bog istnieje, czy nie, ale ludzie przez pokolenia wierzyli, bo to dawalo im sile a innym kontrole. Wie, ze jest na swiecie wiele roznych religii zaleznych od regionu, w ktorym sie wykreowaly. Wie, ze ma w klasie katolikow, protestantow, muzulmanow. Wie, ze biblia to zbior starych opowiesci.

Nie uwazam, ze brak przynaleznosci i brak rozmowy na tematy religijne z dzieckiem to "dawanie dziecku wyboru". Moja corka wie, ze religia to kawal europejskiej i swiatowej historii. Ze wiele obrzedow i budynkow bazuje na wierze poprzednich pokolen. Nie da sie tego wyciac i udawac, ze nie istnieje.

Od chyba 4. klasy bedzie mogla miec etyke w szkole.

Pytanie co rozumiesz przez przynależność? Przynależność do konkretnej religii? Bo nie bardzo wiem jakby to miało wyglądać. Ja jestem po apostazji, więc kościół formalnie uznaje mnie za osobę obłożoną klątwą. Mój mąż też nie jest wierzący. Mielibyśmy zacząć udawać, że jesteśmy wierzący i okłamywać własne dziecko? Może ją ochrzcić, żeby należała do wspólnoty wiernych kościoła katolickiego (pytanie retoryczne, bo z formalnych względów byłoby to niewykonalne). Odnośnie rozmowy - porównam to do polityki. Czy ktoś kto rozmawiałby z dzieckiem na zasadzie "my głosujemy na partię xyz, dobrze by było żebyś też głosował na partię xyz, w zasadzie to zapisaliśmy cię już do partii xyz jak miałaś trzy miesiące" robiłby coś pozytywnego? Dla mnie wartością jest rozmowa mająca na celu dzielenie się wiedzą, nie wkładanie dziecku do głowy swoich poglądów. Tak, żeby nie trwało w przekonaniu, że najlepiej głosować na partię xyz, tylko żeby nie było jak ci geniusze, którzy potem nie wiedzą ilu jest posłów w Sejmie. To samo z np. Janem Pawłem II. Uważam, że każdy Polak powinien wiedzieć kim był, bo to ważna postać dla naszej historii. Jednak czym innym jest dla mnie opowiedzenie dziecku o historycznych wydarzeniach z jego udziałem, czy nawet pokazanie gdzie stał w oknie u nas w mieście - a czym innym mówienie, żeby się do niego pomodlić, bo to święty człowiek był. 

zdanie Canri  tak zabrzmiało jakby ktoś miał gdzieś przynalezec na siłę nieważne czy to do niego przemawia czy nie. 

ja myślę że osobie wierzącej zwyczajnie ciężko jest sobie wyobrazić że można nie wierzyć ( albo wierzyć w cos innego niz oni ) . Myślą że to jakieś buntu i na pewno wszyscy się nawrócą jak " coś się stanie " ( jakby ludziom wierzącym nic przykrego się nigdy nie zdarzało). 

z jednej strony trochę rozumiem. Ja też nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak można wierzyć np. w zmartwychwstanie kompletnie przeczące prawom natury 

Nic takiego nie napisalam, to jakas Twoja felerna interpretacja maharett. Napisałam, że poprzez "dawanie dziecku wyboru" nalezy mu pokazywac z posrod czego moze wybierac. Nigdzie nie napisalam, ze trzeba koniecznie gdzies przynalezec.

Wilena, to rodzice sa odpowiedzialni za dziecko w wielu kwestiach i "narzucaja" poprzez wychowanie dziecka mu swoje wybory i poglady. To rodzice podejmuja przez wiele lat za nie decyzje na kazdym polu, nie tylko religijnym. Nie pytasz 3-latka, czy chce isc do przedszkola Montessori, ani 5-latka, czy chce sie uczyc dodatkowo niemieckiego / angielskiego, tylko tak organizujesz mu zycie, jak uwazasz, ze bedzie dla niego najlepszym. I to samo sie tyczy wychowania w religii, badz nie. Wiec nie wiem, skad poglad, ze cos dziecku sie narzuca, jesli sie je ochrzci czy wychowuje w katolicyzmie, bo to dotyczy calego procesu posiadania dziecka i podejmowania za niego wszelakich decyzji, nie tylko tych dotyczacych przynaleznosci religijnej. A tak to zawsze brzmi - ta decyzja jest narzucaniem czegos dziecku, ale kazda inna juz nie ;-)

Kazdy rodzic sam podejmuje te decyzje zgodnie ze swoim sumieniem i pogladami, i nikt nie ma prawa za niego oceniac, czy jest ona zla, czy dobra.

Ja bym rozgraniczyła te dwie rzeczy - wychowanie w wierze, i chrzest. Pierwsze jestem w stanie zrozumieć w pewnym zakresie, drugie to moim zdaniem jeden z chorych pomysłów kościoła katolickiego (chrzcić się powinno dorosłych ludzi, albo przynajmniej nastolatków - kiedy człowiek jest w stanie podjąć taką decyzję samodzielnie). Piszesz o podejmowaniu decyzji co do wyboru przedszkola za 3-latka. Zgadzam się, rodzice muszą zadecydować. Jednocześnie nie powinni moim zdaniem ingerować w wybór starszego dziecka odnośnie tego do jakiej szkoły średniej chce iść. Po prostu decydować za kogoś można moim zdaniem wtedy, kiedy decyzji trzeba dokonać na już i kiedy dziecko samodzielnie nie wybierze. Decyzję o sakramentach spokojnie można by podejmować kiedy się jest starszym i pozostawić ją dziecku. Też wiesz, mnie akurat na szczęście mama nie zmuszała do chodzenia do kościoła na siłę. Jak się zaczęłam buntować, to odpuściła. Teraz też np. ani razu nie zapytała czy będziemy małą chrzcili, bo wie że nie i szanuję ją za to, że nie naciska i nie narzuca nam swojej wizji. Ale znam ludzi, dla których to był temat cotygosniowych awantur, i wymierza im kar, bo nie chciały iść w niedzielę do kościoła. Po czym temat nie ucichł, tylko jak są dorosłe dalej jest awantura jak nie chcą ślubu kościelnego na przykład. Więc pytanie jeszcze jak to wychowanie w wierze w praktyce wygląda. W takim przypadku, jeżeli dziecko nie chce - to uważam że ciągnięcie go na siłę jest obiektywnie złe. To nie jest jedna z tych decyzji kiedy po prostu trzeba i brak miejsca na dyskusję (tak jak trzeba iść do dentysty). Żeby nie było - nie zakładam, że zmuszasz tak swoje dziecko, tylko mówię że to jest problem w wielu rodzinach. No i koniec końców nie odpowiedziałaś mi, jaką przynależność masz na myśli w sytuacji kiedy rodzice są niewierzący. Dalej do kościoła? Bo wtedy wychodzi na to, że sama oceniasz cudze decyzje (te o braku przynależności religijnej jako złe). 

potwierdzam . W wielu domach jest zmuszanie . A takie zmuszanie to też dobra droga na wychowanie ateisty. Potem się dziwią jak to się stało że oni tacy religijni a dorosłe dziecko nie 

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

Nieprawda. W pismach jest zawarte, że Jan Chrzciciel urodził sie w okresie przesilenia letniego, a Jesus w okresie przesilenia zimowego, zatem data dzienna jest praktycznie dokładnie wskazana, wiekszy problem jest de facto z ustaleniem roku. A zjawiska i okresy cykliczne Ziemi uzywane sa do określania czasu od starożytności i to w kulturach na całym świecie. Starsze są niż jakikolwiek kalendarz. Niczego sobie w tej kwestii KK nie zapozyczył. 

Okres to nie to samo co dzień przesilenia chyba ?

Pasek wagi

żartujesz, prawda?

Cyrica napisał(a):

Nieprawda. W pismach jest zawarte, że Jan Chrzciciel urodził sie w okresie przesilenia letniego, a Jesus w okresie przesilenia zimowego, zatem data dzienna jest praktycznie dokładnie wskazana, wiekszy problem jest de facto z ustaleniem roku. A zjawiska i okresy cykliczne Ziemi uzywane sa do określania czasu od starożytności i to w kulturach na całym świecie. Starsze są niż jakikolwiek kalendarz. Niczego sobie w tej kwestii KK nie zapozyczył. 

przesilenia i równonoce nie były tylko do określenia czasu. Były one celebrowane .świętowane . Kościół je sobie przywłaszczył 

w takiej Skandynawii gdzie inkwizycja jakiś mniejsze działanie miała prezenty rozdaje troll albo kozioł. A zamiast nocy świętojańskiej jest noc Kupały. 

a dziady które zamieniona na wszystkich świętych chyba każdy kojarzy ( dzięki ci za to Adamie M). 


Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Nieprawda. W pismach jest zawarte, że Jan Chrzciciel urodził sie w okresie przesilenia letniego, a Jesus w okresie przesilenia zimowego, zatem data dzienna jest praktycznie dokładnie wskazana, wiekszy problem jest de facto z ustaleniem roku. A zjawiska i okresy cykliczne Ziemi uzywane sa do określania czasu od starożytności i to w kulturach na całym świecie. Starsze są niż jakikolwiek kalendarz. Niczego sobie w tej kwestii KK nie zapozyczył. 

Okres to nie to samo co dzień przesilenia chyba ?

Jesteś bardzo ubogą osobą, Noir. Bardzo.

i kropka.

Pasek wagi

dziewczyny, możecie mieć poglady jakie chcecie i podpierać sie źródłami jakimi chcecie, ale...

ja rozumiem, że tak dumny naród jak nasz chciałby mieć chwalebna historię, ale nie ma. Nie ma historii Polski bez kościoła. Nie ma polskiej państwowosci bez kościoła. Jesteśmy narodem wieśniaków, którzy żyli wg cyklu życia Ziemi, nie mamy żadnego wartościowego dziedzictwa kulturalnego ani żadnych zasług dla światowej nauki. Ba, przez całe setki lat jedynymi Polakami o jakich warto wspominać to ludzie stanu duchownego i potomkowie migrantów, nawet na długo po przegraniu sporu papiestwa z cesarstwem i nastaniu nowej ery, gdzie historię napisali zwyciezcy. 

Można mieć w XXI wieku komfort niewiary i otwartej krytyki kościoła, ale bądźmy w tym uczciwi. Polska ma tradycje głęboko zwiazane z kościołem katolickim, wiec pozwólmy ludziom bezpiecznie te tradycje wyznawać, jesli maja na to ochotę.

Cancri przepraszam, ale jak możesz dziecko wychowywać po katolicku skoro nie masz ślubu? To jeden z większych grzechów. 

Roozaliaaa napisał(a):

Cancri przepraszam, ale jak możesz dziecko wychowywać po katolicku skoro nie masz ślubu? To jeden z większych grzechów. 

Normalnie? To, że ja nie mam slubu ze wzgledu na sobie znane powody nie rzutuje na moje dziecko, ono nie jest mna. Ono wie, dlaczego nie przystepuje do Komunii. Grzesznicy rowniez moga przychodzic do kosciola, modlic sie, obchodzic swieta. Nie wiesz?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.